Rozdział 33.
- Co ja mam w ogóle spakować do tego Asgardu? Dlaczego ja tam w ogóle jadę? Niech Thor weźmie doświadczoną druhnę, nie mnie- jęknęłam, siadając na łóżku Lokiego. Było grubo po północy, a ja wciąż przeżywałam ten wyjazd do Asgardu. Nie pasuje tam, nie powinnam tam jechać, nie powinnam być druhną Jane. Nie powinnam robić nic, powinnam siedzieć w domu i czekać, aż Fury zadzwoni z misją!
- Przestań już marudzić. Nic nie musisz brać, bo twoje ubrania nie pasują do Asgardu przez, co będziesz się wyróżniać. Jedziesz ze mną. Thor jak weźmie Sygin, to ja z tego cało nie wyjdę- powtórzył to już po raz kolejny w ciągu dwóch godzin. Zawsze mówi to samo, a ja i tak nie chcę tam jechać. Oczywiście, gdy Loki mówił, że mnie tam zabierze, cieszyłam się jak małe dziecko, bo opowiadał o Asgardzie w taki sposób, że chciałam tam jechać, ale teraz? Co raz bardziej się stresowałam. A jak coś pójdzie nie tak? A jak Odyn, ich ojciec, wygoni mnie z krainy, bo jestem Zimowym Olbrzymem? Nie, nie mogę o tym myśleć.- Chodź spać, Sam- mruknął zmęczony zielonooki. Musiałam spać i chciałam, u Lokiego, bo mój pokój jest zniszczony, a Stark nie kwapi się do tego, aby go jak najszybciej wyremontować. Obejrzałam się na niego przez ramię. Leżał na pościeli tylko w spodniach od piżamy z ręką pod głową.
- Loki, proszę cię. To dla mnie ważne. Za kilka godzin przyleci Thor i zabierze mnie tam. Wiesz jak ja się tym stresuje?- spytałam, spoglądając na niego w półmroku.
- No, właśnie. Za kilka godzin- szepnął, głaskając mnie leniwie po plecach.- Jeśli zaraz nie pójdziesz spać, to będziesz zmęczona, wyglądać będziesz okropnie i wszyscy w Asgardzie się ciebie wystraszą- zażartował, a moje serce podwoiło swoje tępo bicia.
- To nie pomogło, wiesz?- westchnęłam ciężko. Złapał mnie za biodra i przysunął bliżej siebie, kładąc moją głowę na swojej klatce piersiowej.
- Tak prawda. Idź spać. Jak wstaniesz będzie lepiej- szepnął i ucałował czubek mojej głowy. Objęłam go i zamknęłam oczy.
- Nie mogę zasnąć. Nie dam rady- przeniosłam się do siadu i spojrzałam za wielkie okno. Mimo, że jest późna godzina, na zewnątrz nadal jeździ mnóstwo samochodów, a po chodnikach chodzi mnóstwo ludzi. Czy oni nie mają ciekawszych zajęć do robienia? Jak na przykład sen? Ja mogłabym spać, ale nie mogę, jestem za bardzo rozbudzona i zestresowana jutrzejszym dniem.
- Kobieto, ty mnie do szaleństwa zaraz doprowadzisz.
- Marudzisz- mruknęłam. Złapał mnie za łydki i pociągnął w dół. Uderzyłam głową o poduszki. Zawisł nade mną i musnął moje usta.
- Idź spać, proszę cię. Denerwujesz mnie już, a jak się zdenerwuję, to nie będzie miło. Wtedy, to nawet nie wstaniesz, aby lecieć do Asgardu- szepnął, nachylając się nad moim uchem.
- Co mi zrobisz?- spytałam z lekkim uśmiechem. Prychnął cicho, a mnie przeszedł dreszcz, czując jego chłodny oddech na szyi.
- Zabiję cię. Wtedy nie będziesz się stresować, że nie pójdzie ci w roli druhny- spojrzał w moje oczy z cwanym uśmiechem.
- Nie zrobisz mi tego- skwitowałam. Musnął moje usta ponownie. Położyłam rękę na jego policzku.
- Idź spać. Musisz być wypoczęta rano- szepnął, kładąc się koło mnie. Wykręciłam oczami, odwracając się do niego plecami. Po chwili objął mnie w pasie, przytulając się do mnie od tyłu.- Dobranoc- musnął moją szyję i odetchnął spokojnie. Zamknęłam oczy. Muszę spróbować zasnąć. Muszę przestać myśleć o jutrzejszym dniem.
Otworzyłam oczy i ujrzałam przed sobą spokojną twarz Lokiego. Szkoda, że ja nie mogę być spokojna przez resztę dnia. Westchnęłam cicho, okręcając się delikatnie, aby spojrzeć na godzinę. Leżałam na krańcu łóżka i gdyby Loki mnie nie złapał, na pewno bym spadła na podłogę.
- Gdzie lecisz?- mruknął zaspany. Odetchnęłam cicho, spoglądając na niego. Nadal miał zamknięte oczy. Odgarnęłam pojedynczy kosmyk włosów z jego twarzy, zakładając go do tyłu.
- Loki, jest prawie południe- szepnęłam. Uśmiechnął się lekko, przyciągając mnie bliżej siebie.- Loki, dusisz mnie- dodałam nie mogąc wziąć głębszego wdechu.
- Mówiłem, że cię zabiję jak mnie zdenerwujesz- odpowiedział. Uniosłam jedną brew.
- Czym cię zdenerwowałam?
- Wiem, co myślisz. Wiem o czym myślisz- poluźnił lekko uścisk. Wykręciłam oczami. To nie było specjalnie, nie wiedziałam, że może mi czytać w myślach. Wcześniej tego nie mógł robić i nie robił. Przez ten stres mój umysł się zresetował. Westchnęłam cicho, muskając jego czoło.
- Muszę iść się ubrać jakoś stosowanie. W końcu lecę do Asgardu- mruknęłam z niechęcią. Loki i tak mnie nie puścił.
- Thor przyniesie ci suknie, którą założysz. Na Midgardzie nie ma takich rzeczy- odpowiedział i musnął moje usta.
- Loki, czuję się niekomfortowo. Po pierwsze: Chcę się ubrać, bo jestem w piżamie, a po drugie: leżysz półnagi koło mnie- wyjaśniłam i próbowałam się od niego uwolnić. Zaśmiał się cicho i przekręcił się, zawisając nade mną.
- Nie masz czego się wstydzić, twoja piżama w czaszki bardzo mnie urzekła- uśmiechnął się lekko, patrząc w moje oczy.
- Super, ale twoja klatka piersiowa... Cóż, czytasz przecież moje myśli, prawda?- przymknęłam oczy gdy mnie pocałował.
- Mam ciało boga, bo jestem bogiem- mruknął w moje usta. Uśmiechnęłam się lekko.
- Proszę, daj mi się ubrać- spojrzałam w jego oczy błagalnie. Pokręcił głową na boki, muskając mój policzek, a następnie szyję.
- Pan Stark wzywa do sali obrad- zakomunikował Jarvis.
- O nie. Muszę się ubrać, Loki, złaź ze mnie- zepchnęłam go na bok i wstałam z łóżka, biegnąc do swojego pokoju, który nadal był w takim stanie jak wczoraj. Myślałam, że chociaż posprząta. Przecisnęłam się do szafy, wyciągając spodnie, koszulkę i się szybko w nie przebrałam. Wyszłam z pokoju w tym samym czasie, co Loki. Nadal był półnagi, tylko, że zamiast spodni od piżamy, miał swoje standardowe spodnie.
- Ubierz się Loki, nie jesteś u siebie- mruknęłam, wymijając go. Chciałam wejść do windy, ale Loki szarpnął za mój nadgarstek. Przyciągnął mnie do siebie w skutek czego uderzyłam o jego klatkę piersiową, na której na szczęście już leżał sweter. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam w jego oczy.
- Spokojnie, tylko ty możesz ją oglądać. Nie chcemy chyba, aby ktoś mnie tobie odbił, prawda?- spytał, muskając moje usta.
- O to się nie boję- mruknęłam. Uniósł jedną brew i pstryknął palcami, a sweter zniknął.- Serio?- spytałam gdy otaczał nas zielony dym. Stanęliśmy w odpowiednim pomieszczeniu.- Załóż proszę tę koszulkę- szepnęłam, widząc jak każdy się na nas patrzy. Mimo, że Natasha była z Bannerem to patrzyła się, na pierś Lokiego, jak zaczarowana, tak samo Wanda. Stanęłam przed Lokim, zasłaniając go.
- Nie martw się, jestem twój- mruknął do mojego ucha i wsadził mi palca między żebra. Podskoczyłam lekko, odwracając się do niego przodem.
- Ubierz się albo będzie z tobą źle- syknęłam, patrząc w jego oczy. Uśmiechnął się cwaniacko i po chwili pojawiła się na nim zielona koszulka. Odetchnęłam z ulgą i zajęłam swoje miejsce.- Co się stało tym razem?- spytałam, spoglądając na wszystkich. Wdowa jak i Witch patrzyły w dół lekko zawstydzone, a reszta patrzyła na mnie podejrzliwie.- Co? Coś nie tak?- spytałam.
" Czy oni zrobili to, co ja myślę?"
" Czy Loki nie ma wstydu? Rozumiem, że się kochali, ale mógłby się chociaż ubrać i tego publicznie nie okazywać"
" I tak mam lepsze mięśnie od niego"
" Zazdroszczę Sam, takiego chłopaka"
" Z tego nie wyjdzie nic dobrego"
- Nie kochaliśmy się, jasne?!- krzyknęłam, wstając. Spojrzałam po wszystkich. Ich miny wyrażały zdezorientowanie, zaskoczenie i strach. Usłyszałam śmiech Lokiego. Spojrzałam na niego morderczo.- Nie słyszysz, co oni myślą? Możesz coś na ten temat powiedzieć?- spytałam, unosząc brew.
- Dlaczego tak myślicie? To, że nie miałem koszulki, to nie znaczy, że musieliśmy coś w nocy robić...- mruknął brunet. Wykręciłam oczami, opadając na krzesło.
- Bardzo pomogłeś, wiesz? Dzięki- szepnęłam, zakładając ręce na krzyż. Do sali wszedł Thor z Starkiem.
- Witajcie- zaczął Thor, gdy Tony zasiadł na swoim krześle.- Samantho, nie musisz jechać dzisiaj do Asgardu. Sygin i Jane zgodziły się na twą propozycję- dodał, patrząc na mnie z uśmiechem.
- Co?- wyrwał się Loki. Spojrzałam na niego, łapiąc go za ramię. Odepchnął mnie od siebie. Nie wiem, co mu jest. Niedawno powiedział, że pozna mnie z Sygin, abym mogła spytać ją o kilka rzeczy, a teraz?- Samantha mimo tego leci ze mną- dodał, podchodząc do Thora.
- Bracie, chciałbym, ale nie może. Tylko druhna i drużbant mają znajdować się w Asgardzie, aby nie było zamieszania- wyjaśnił Thor. Spojrzałam na Lokiego, który patrzył na mnie morderczo.
- To mnie też tam nie będzie- skwitował, patrząc stanowczo na blondyna.
- Samantho, czy zechciałabyś lecieć z Lokim do Asgardu?- Thor spojrzał na mnie błagalnie.
- W zasadzie to...
- Tak, leci. Inaczej ja nigdzie się nie ruszam- oznajmił brunet, spoglądając na mnie z uśmiechem. Wykręciłam oczami i się zaśmiałam.
- Nie mam sukni, Thor jej nie przyniósł- poinformowałam. Może jednak tam nie polecę? Choć nie zostawię tam samego Lokiego. Loki uśmiechnął się cwaniacko, a po chwili do pomieszczenia wszedł jeden z agentów, niosąc w rękach zieloną, długą suknie. Nie, nie, nie. To chyba jakieś żarty. Spojrzałam na zielonookiego, wiedząc, że to on kazał dla Thora wziąć taką suknie, tego koloru. Skinął lekko głową.
Zapowiadają się niezłe miesięczne wakacje.
------------------
Hej! Oto kolejny rozdział. Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze.
Ciekawszy rozdział już za tydzień!
Do napisania!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top