Rozdział 27.

Siedziałam w kuchni, popijając herbatę. Loki nadal jest na mnie obrażony i nie chce mi nic powiedzieć. Jego głos brzmiał dziwnie dzisiaj rano.

Przetarłam oczy. Miałam kolejne koszmary i nie czuję się na siłach, aby cokolwiek dzisiaj robić. Nawet nie mam sił, aby kłócić się z Lokim.

Usłyszałam dźwięk przychodzącego smsa. Wzięłam telefon do ręki i spojrzałam na ekran.

Od: Stark.

Jak moja wieża?

Pokręciłam głową na boki. Oczywiście, że Tony martwił się o swój budynek, bo przecież ja wcale nie siedzę z najgroźniejszym człowiekiem na świecie.

Od: Sam.

Do: Stark.

Zostały tylko ruiny...

Uśmiechnęłam się lekko, wiedząc jaka będzie jego reakcja. Stark Tower, to jego oczko w głowie.

Od: Stark.


Nie mów takich rzeczy. Moje maleństwo na pewno jest całe!

Od: Sam.

Do: Stark.

No, można tak powiedzieć.

Od: Stark.

Twoje żarty nie są śmieszne.

Od: Sam.

Do: Stark.

A kto powiedział, że ja żartuję?

Od: Stark.

Nie rozmawiam z tobą!

Prychnęłam pod nosem, odkładając telefon na stół. Dopiłam zimną już herbatę i ruszyłam do windy. Może uda mi się spokojnie zasnąć. Nie jest to odpowiednia chwila, ale może w dzień nie będą mnie dręczyć koszmary.

Wysiadłam z windy. Przechodząc obok pokoju Lokiego na chwilę przystanęłam, ale zaraz weszłam do swojego pokoju. Nie chce ze mną rozmawiać, to nie.

Podłączyłam słuchawki do telefonu. Puściłam wolną muzykę, aby szybko zasnąć. Wolna melodia, zawsze powodowała, że szybciej zapadałam w sen.

Kręciłam się chwilę po pościeli, ale koniec końców, zasnęłam.

Loki's POV.

Nie zmieniłem miejsca od rana. Nadal siedziałem na fotelu i tępo wpatrywałem się w zieloną ścianę.

Ten sen był bardzo realistyczny i jeszcze ta sytuacja z rana.

Mam nadzieję, że ten sen nie stanie się rzeczywistością.

W pewnym momencie usłyszałem krzyk. Krzyk Samanthy. Nasłuchiwałem skąd dochodzi. Po chwili stałem w jej sypialni.

Spojrzałem na dziewczynę. Rzucała się po łóżku i krzyczała różne słowa, niezrozumiałe dla mnie.

Znów koszmary. Myślałem, że to już jej przeszło. Podszedłem do lóżka i siadłem na jej biodra okrakiem. Złapałem ją za ramiona.

- Samantha, obudź się!- poklepałem ją lekko po policzku. Dziewczyna zaczęła wymachiwać rękoma.- Sam!- warknąłem, łapiąc jej dłonie. Otworzyła oczy, siadając na materacu.

- Odejdź, odejdź!- krzyknęła, odpychając mnie od siebie. Złapałem ją za ręce i przyciągnąłem ją do siebie, przytulając ją. Przez chwilę się wyrywała, ale przeszło jej i wtuliła się we mnie.

- Spokojnie, to tylko sen- szepnąłem w jej włosy. Brakowało mi jej bliskości. Zaciągnąłem się zapachem jej włosów.

Objęła mnie mocniej, a ja czułem jak jej ciało się trzęsie. Westchnąłem ciężko. Tak bardzo mi jej szkoda. Już zapomniałem, dlaczego mam się nie odzywać do dziewczyny.

- Loki...- szepnęła cicho.

- Tak?- spytałem.

- Czy jest jakiś sposób, aby pozbyć się tych snów?- spytała, po chwili ciszy.

- Nie, raczej nie- mruknąłem. Wplątała palce w moje włosy, zaciskając na nich palce. Nie lubiłem jak ktoś dotykał moich włosów, ale teraz to jest mniej ważne.

- Zostaniesz ze mną?- zadała kolejne pytanie, a mi zrobiło się dziwnie gdy usłyszałem jej głos.

- Jeśli chcesz- oderwałem się od niej, kładąc ją delikatnie na materac. Położyłem się obok niej.

- Dziękuję- szepnęła i odkręciła się do mnie plecami. Mruknąłem cicho coś niezrozumiałego i podłożyłem ramię pod głowę.

- Przepraszam- szepnąłem po dłuższej chwili. Nic nie odpowiadała, więc prawdopodobnie zasnęła. Przytuliłem się do jej pleców i splątałem palce naszych dłoni.- Przepraszam za wszystko- dodałem i musnąłem ustami jej krak. Zamknąłem oczy i odetchnąłem.

***

Otworzyłem oczy. Samantha leżała wtulona we mnie. Nasze nogi były ze sobą splecione*, a ja obejmowałem ją ciasno w pasie. Musnąłem czubek jej głowy. Była taka piękna i spokojna podczas snu. Nie to, że nie jest piękna jak nie śpi, wręcz przeciwnie, ale teraz wyglądała jak młoda bogini. Uśmiechnąłem się lekko.

Spojrzałem na zegarek, który stał na szafce. Przespaliśmy jakieś osiem godzin.

- Dusisz mnie- usłyszałem jej zaspany głos. Poluźniłem uścisk.

- Śniło ci się coś?- spytałem, patrząc na ścianę przed sobą.

- Na szczęście nie- przyznała. Uśmiechnąłem się lekko.

- Pamiętasz jak kiedyś mówiłaś mi, że nie śnią ci się koszmary gdy jestem obok?- spytałam, analizując w głowie wszystkie sytuacje, w których dziewczyna mi to mówiła. Mruknęła potwierdzająco.- Mam lek na twoje sny- szepnąłem z lekkim uśmiechem.

- Tak? Jaki?- natychmiast się ożywiła.

- Mnie- skwitowałem. Pokręciła głową na boki rozbawiona.

- Nie będziesz spał każdej nocy ze mną- powiedziała, unosząc głowę do góry i spojrzała w moje oczy.

- Czemu nie? Praktycznie robiłem to każdej nocy, tylko wtedy nie spałem, a siedziałem obok ciebie- przyznałem. Zmarszczyła czoło.

- Dlatego nie miałam tak długo koszmarów- zamyśliła się, patrząc gdzieś za mnie. Uśmiechnąłem się lekko.- Tylko wiesz, że mogłeś się wtedy położyć obok i spać, co nie?- spytała z lekkim uśmiechem. Kiwnąłem głową.

- Zapamiętam to- szepnąłem, muskając ustami jej czoło. Jej oczy zabłyszczały.- Coś się stało?- spytałem.

- Nic, tylko... Jesteś pierwszą osobą, która okazuje jakiekolwiek uczucia wobec mnie- uśmiechnęła się smutno.

- A Steve?

- Nie byłam z nim aż tak blisko- wzruszyła lekko ramionami. Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem.

- Co masz na myśli, mówiąc jakiekolwiek uczucia?- zadałem kolejne pytanie.

- Całujesz mnie w czoło, głowę. Czułam nawet jak przed snem pocałowałeś mnie w kark i słyszałam coś, ale nie zbyt wyraźnie- odpowiedziała. Spojrzałem w jej oczy.- Zabierasz moje sny, choć cię o to nie proszę, jesteś dla mnie miły, rozmawiasz ze mną, przytulasz mnie tak mocno, że prawie mnie dusisz, jakbyś się o mnie bał...- bo się o ciebie boję.- Robisz wszystko to, czego nikt inny nie robił wcześniej, wobec mnie- dodała. Uśmiechnąłem się lekko.

- To źle czy dobrze? Jeśli ci to przeszkadza, mogę tego nie robić- spojrzałem w jej oczy. Uśmiechnęła się.

- Jest dobrze. Nowe doświadczenie dla mnie, ale każdy musi spróbować w swoim życiu czegoś nowego.

- Mówisz tak mądrze, że czasami pojawia mi się twarz Starka zamiast twojej- mruknąłem z niezadowoleniem. Zaśmiała się cicho.

- Chyba nie jestem aż tak do niego podobna, co?- spytała.

- Może nie tak mocno z wyglądu, ale z charakteru to wymalowany Stark- wyznałem. Walnęła mnie lekko w klatkę piersiową.

- Śmieszne- burknęła zła, choć widziałem jak próbuje się nie uśmiechnąć. Westchnąłem cicho.

- Miałem sen...- szepnąłem. Popatrzyłem na ścianę na przeciwko. Pocierałem lekko plecy dziewczyny dłonią.- Śniłaś mi się ty- dodałem.- Sen zaczynał się od sytuacji, tej z rana. Miałem wrażenie, że sen staje się rzeczywistością.

- Co ci się śniło dokładniej?- spytała zaciekawiona.

- Nie odzywałem się do ciebie, sytuacja pomiędzy nami była taka sama jak wczoraj. Zapytałaś się mnie czy chcę coś do jedzenia. Odmówiłem. Poszłaś na dół, pewnie zjadłaś śniadanie. Wróciłaś wkurzona i wpadłaś do mojego pokoju. Chciałaś, abym wyjaśnił ci wszystko, o co chodzi i takie tam- nabrałem powietrza w płuca.- Nic się nie dowiedziałaś. Później zaczęliśmy rozmawiać na temat teleportacji i twojej odwagi. Zrobiłaś mi malinkę. Później się całowaliśmy i kochaliśmy. Nie wiem, co było później, bo obudziłem się. Następnie ty zadałaś mi pytanie czy nie jestem głodny. Przestraszyłem się, że sen się spełni, a jest takie prawdopodobieństwo. Kilka razy, gdy mieszkałem w Asgardzie moje sny przechodziły w rzeczywistość- dokończyłem. Prawda, nie raz mi się coś śniło, może nie spełniało się na drugi dzień, ale działo się to naprawdę.**

- To tylko sen, nie musisz się bać- odezwała się.

- Nie boję się, że będziemy się całować czy kochać- przyznałem. Wizja całującej przeze mnie dziewczyny nawet mi się podobała.- Chodzi o to, że w tym śnie nie odzywałem się do ciebie, ponieważ byłem wkurzony na Thora i załamany tym, że moja matka umarła- wyjaśniłem. Podniosła głowę, patrząc w moje oczy.

- Ale ona nadal żyje, prawda?- spytała.

- Na pewno- zapewniłem z uśmiechem. Uśmiechnęła się lekko i ponownie wtuliła się w moją klatkę piersiową.

Nikt z nas się nie odzywał. W pokoju było cicho, aż za cicho. Westchnąłem cicho.

- A... Możesz opowiedzieć mi więcej o tym Asgardzie?- spytała po dłuższej chwili. Uśmiechnąłem się lekko.

- Asgard to wielkie królestwo. Wszystkie budowle zrobione są ze złota. Zamek jest ogromny, oczywiście ze złota. Wszystkie korytarze, komnaty, wszystkie są złote. Najpiękniejszy jest tęczowy most. Prowadzi z miasta do kopuły, z której możesz dostać się wszędzie- przymknąłem lekko oczy.- Kiedyś ci go pokażę- dodałem i ucałowałem jej głowę.

- Dziękuję- szepnęła.

- Za co?- spytałem, marszcząc czoło. Nie rozumiałem, o co jej chodzi.

- Za wszystko.

- Staram się jak mogę. Uwierz mi, jesteś trzecią osobą w moim długim życiu, która jest w taki sposób przeze mnie traktowana...- wyznałem.

- A kto jest pozostałymi dwiema?

- Frigg, moja matka i Sygin, moja była żona- westchnąłem cicho na wspomnienie Sygin. Kochałem ją, ale po kilkudziesięciu latach, nie mogłem z nią być. Znudziła mi się po tylu latach. Była moją pierwszą i ostatnią miłością. Nie chcę więcej brać odpowiedzialności za drugą osobę, choć już to robię w stosunku do Samanthy. Znów się w to wplątałem.

- Dlaczego " była"?- spytała. Poprawiłem się lekko na łóżku, obniżając się tak, aby spojrzeć w jej oczy.

- Już nie jest moją żoną od dawien dawna- szepnąłem. Chwyciłem jeden kosmyk jej włosów, okręcając go wokół palca.

- Umarła?- zadała kolejne pytanie. Prychnąłem, uśmiechając się.

- Nie, żyje i ma się dobrze- wyjaśniłem.- Dlaczego cię to tak interesuje?- spytałem, patrząc w jej oczy.

- Nie wiem o tobie za wiele, chcę się jak najwięcej dowiedzieć. Jest okazja, bo tak jakoś dziwnie rozgadany się zrobiłeś- uśmiechnęła się szeroko. Wykręciłem oczami, spoglądając na kosmyk, którym się bawiłem.

- To... Czego chcesz się jeszcze dowiedzieć?

- Ile masz lat?- spytała.

- Dwieście trzydzieści pięć.

- Stary jesteś. Nie powinieneś już umrzeć?

- Dlaczego ty chcesz dzisiaj wszystkich uśmiercić? Nawet mnie?- oburzyłem się. Spojrzałem w jej oczy. Wzruszyła lekko ramionami.- Coś jeszcze?

- Nie wiem, o co jeszcze cię mogę zapytać- przyznała. Przygryzła dolną wargę, myśląc. Znów ta cholerna warga. Zamknąłem oczy i zacisnąłem zęby.- Właśnie. O co ci chodzi, kiedy przygryzam wargę? Ale odpowiedz mi szczerze- poprosiła. Uśmiechnąłem się lekko, spoglądając w jej oczy.

- Powiem tak... O nic mi nie chodzi, tylko... Jak mówiłem wcześniej, to działa na mnie w sposób, który mi się nie podoba- odpowiedziałem.- Mam wtedy ochotę cię pocałować, przygryźć twą wargę- szepnąłem cicho.- Raz nawet to zrobiłem- uśmiechnąłem się lekko, przypominając sobie tamten wieczór, a w zasadzie to noc.

- Nie przypominam sobie takiej sytuacji...

- Wróciłaś wtedy od Starka. Pewnie mało, co pamiętasz, bo byłaś mocno pijana- prychnąłem pod nosem.

- Wykorzystałeś mnie- szepnęła. Nie była urażona, ani wściekła na mnie. Jej oczy błyszczały.

- Nie prawda. To ty pierwsza mnie pocałowałaś- objąłem ją w pasie i przyciągnąłem bliżej siebie.

- Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym rano?- spytała.

- Ustaliliśmy, że o tym zapomnimy... Jak widzisz, ja nie mogę tego zrobić- patrzyłem w jej oczy.

- Ale ja nic nie pamiętam...

- Trzeba było tyle nie pić...- odgarnąłem kosmyk jej włosów za ucho. Mruknąłem cicho, czując jej palce w moich włosach.- I muszę ci powiedzieć, że jesteś pierwszą osobą, której pozwalam dotykać moich włosów- dodałem, przymykając oczy.

- Kłamiesz. Jesteś w tym dobry.

- Tak, ale teraz mówię prawdę. Nawet Sygin nie pozwałem tego robić.

- Nie wierzę ci- pociągnęła lekko za jeden z kosmyków mych włosów.

- Możesz mi nie wierzyć. Zapytasz się Sygin gdy będziemy w Asgardzie- uśmiechnąłem lekko, kreśląc kółka na jej policzku palcem wskazującym.

- Aż tak bardzo wylatujesz w przyszłość?

- Po prostu, wiem, że cię tam kiedyś zabiorę- szepnąłem. Uśmiechnęła się lekko. Złapała za moją dłoń.

- Robi się trochę dziwnie, nie sądzisz?

- Co masz na myśli?- zmarszczyłem czoło w niezrozumieniu.

- Atmosfera, panująca w pokoju w chwili obecnej jest trochę dziwna...- przygryzła dolną wargę. Tylko nie to. Nie patrzyła na mnie. Oczy miała zamknięte, wręcz zaciśnięte.

Splątałem palce dziewczyny dłoni z palcami mej dłoni, którą dziewczyna trzymała. Przybliżyłem się bardziej i pocałowałem ją. Mimo to, że jestem bogiem, to też jestem mężczyzną, który ma swoje słabości.

Dziewczyna, gdy tylko poczuła, że ją całuję, odwzajemniła gest. Ścisnęła moją dłoń, oddając każdy z pocałunków. Po chwili jednak wyplątała swe palce i wplątała je w moje włosy.


Przekręciłem się, zawisając nad nią. Chciałbym, aby ta chwila trwała dłużej.



--------

* splecione nogi- chyba wiecie o co mi chodzi, co nie? Noga na nogę założona i te sprawy.

** Spełnianie snu- oczywiście, że sobie to wymyśliłam! Dajmy dla Lokiego nowe moce!

Hej!

Romans się kręci!


Wiem, że to dopiero prawie 30 rozdział, ale musiałam dać coś nowego.

Ta, nie wiem czy ten rozdział trzyma się kupy, ale nie będę narzekać.

Dobra. Wkraczam w drugą część zwiastunu, który jest amatorsko wykonany i możecie go znaleźć chyba w rozdziale piątym.

Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze.

Dzisiaj ( czwartek) dodaję rozdział iż! Iż jakoś w sobotę dodam kolejny. Tak, mam długi weekend, więc trzeba z niego korzystać, a, że na zewnątrz jest zimno, to trzeba sobie jakoś czas zorganizować.

Do zobaczenia w kolejnym!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top