Rozdział 23.
Jęknęłam z bólu i zakryłam twarz poduszką. Było w pokoju zbyt jasno, co mnie drażniło. Tak o to postępuje kac. Nigdy więcej nie tknę alkoholu. Wczoraj ze Starkiem- nie będę go nazywać moim tatą, przynajmniej nie w najbliższym czasie- rozmawialiśmy o wszystkim. Powiedział mi jak to było w czasach gdy spotykał się z moją mamą i dokładne powody, dlaczego musiał nas zostawić. Po prostu bał się o rodzinę, czego teraz jak patrząc na niego nie mogę sobie tego wyobrazić. No i oczywiście za dużo wypiliśmy. Przynajmniej ja, bo Tony był zaledwie podpity. Był po prostu wprawiony.
- Wstawaj, szkoda dnia!- usłyszałam krzyk, a moje uszy właśnie pękły. Zabiję go!
- Zamknij się do cholery, jeśli nie chcesz skończyć za oknem- mruknęłam, dociskając poduszkę do twarzy.
- Masz, pomoże ci- powiedział. Odsłoniłam oczy i zauważyłam szklankę i tabletkę w ręku chłopaka.
- Dzięki. Już kolejny raz ratujesz mi życie- szepnęłam gdy popiłam tabletkę.
- Ta. Nie ma za co. Muszę już iść. Pamiętaj, nigdy więcej nie pij ze Starkiem, bo stoczysz się na dno, tak jak on- stanął na środku pokoju, patrząc na mnie.
- A ja myślałam, że jest miliarderem i ogólnie jednym z najbogatszych ludzi świata- patrzyłam na chłopaka jak się uśmiecha. Pokręcił głową na boki i został po nim tylko zielony dym. Jak ja tego nienawidzę! Jeszcze raz tak zrobi, a obiecuję, że go zabiję. Pomachałam rękoma przed sobą, aby rozgonić zieloną powłokę po czym weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i owinięta w ręcznik, wyszłam do pokoju kierując się do garderoby. Ubrałam bieliznę, zrzucając ręcznik na podłogę. Założyłam czarne, zwężane jeansy i tego samego koloru koszulkę z logiem AC/DC. Zeszłam na dół, aby zjeść jakieś śniadanie. Gdy weszłam do kuchni zauważyłam mamę, krzątającą się po kuchni. Nie odzywając się do niej podeszłam do lodówki. Przeskanowałam jej zawartość wzrokiem, ale nic wartego mojej uwagi nie znalazłam. Zamknęłam ją z powrotem i wzięłam jabłko, ruszając do salonu.
- Zjedz normalne śniadanie- usłyszałam jej głos. Kiedyś uwielbiałam go, ale po tym co zrobiła dla Lokiego, nienawidzę go. Noe odezwałam się, idąc w wyznaczonym dla siebie kierunku.- Znów widziałam was w jeden łóżku- dodała. Zatrzymałam się, zaciskając ręce w pięści.
- Coś ci to przeszkadza?- odwróciłam się w jej stronę. Patrzyła na mnie smutno, ale w tej chwili mnie to nie obchodziło jak ona się czuła.
- Tak. On jest niebezpieczny, zniszczył połowę Nowego Jorku. Dlatego nie chciałam tutaj zostać i wyjechałam do Londynu. Tutaj dzieją się rzeczy, które nie są normalne...
- A myślisz, że w Londynie tego nie było?- przerwałam jej.
- Nie w takiej ilości jak tutaj- szepnęła, patrząc w dół. Prychnęłam cicho.
- Zmienił się. Pomaga mi, a poza tym jestem taka sama jak on. Jestem dziwolągiem w niebieskiej skórze z czerwonymi oczami. To nie jest normalne- powiedziałam. Podniosła na mnie swoje spojrzenie.
- Kochanie...
- Nie nazywaj mnie tak, jasne?- warknęłam.
- Ten chłopak cię zniszczy. Zobaczysz, że będziesz tego żałować- zrobiła krok w moją stronę.
- Cóż, to ja będę żałować, nie ty- wzruszyłam ramionami.- A teraz wybacz, ale chcę iść obejrzeć jakiś film- dodałam i wyszłam z pomieszczenia, wchodząc do salonu. Siadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Jak zwykle nic nie było ciekawego. Zatrzymałam na wiadomościach, które w ogóle mnie nie interesowały.
- Nadal trwają naprawy budynków mieszkalnych po ataku armii kosmitów. Odbudowa pochłonęła dużo czasu i pieniędzy jednak nowojorskie firmy budowlane się nie poddają. Robią co mogą, aby ludzie wrócili do swoich mieszkań- usłyszałam w odbiorniku. Jakiś reporter opowiadał o tym co się dzieje i ja od razu wiedziałam, że chodzi tu o Lokiego. Gdy zaczęłam pracować w T.A.R.C.Z.Y. musiałam dokładniej zapoznać się z jego aktami. To, co chłopak kiedyś wyprawiał sprawiło, że po moim ciele przeszły ciarki.- Sprawca całego zamieszania, właśnie zostaje gdzieś przewożony. Niestety szaf tajnej organizacji, nie chciał podać dokładnej lokalizacji- kolejne zdania wypadały z ust reportera, ale nie słuchałam go. Patrzyłam na obraz Lokiego, który zostaje wepchnięty do samochodu w kajdanach.
Gdzie oni cię zabierają?
Powiedziałam w myślach. Chcę umieć się teleportować jak on, ale nigdy tego nie robiłam i się trochę boję.
Do Starka. Mają jakąś awarię i nie mogą mnie tutaj trzymać. Skąd w ogóle wiesz, że mnie gdzieś zabierają?
Słyszałam jego zdezorientowany głos. Uśmiechnęłam się lekko.
Nie ważne. Wpadnę później do ciebie.
Przerwałam nasze połączenie i wyłączyłam TV. Weszłam do kuchni, wyrzucając ogryzek do kosza. Mama nadal tutaj siedziała. Ruszyłam do swojego pokoju w ciszy. Nie będę się do niej odzywać. Prawie zabiła Lokiego, to nie może zostać zapomniane tak od razu. Westchnęłam cicho siadając na swoim łóżku. Czy tylko mnie meczy życie? Przeczołgałam się przez lóżko stając koło swojej półki z książkami. Popatrzyłam na każdą okładkę po kolei i wyciągnęłam "Lśnienie" Stephena Kinga. Lubię to książkę, trochę za dużo tu jest wyzwisk, ale dla mnie jest super. Ułożyłam się wygodnie na łóżku i otworzyłam na pierwszej stronie.
***
Byłam w połowie książki gdy moje czytanie przerwało pykanie telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz. To Tony. Podniosłam urządzenie do góry i przyłożyłam je do ucha uprzednio naciskając zieloną słuchawkę.
- Tak?- spytałam.
- Cześć. Dzwonię, aby ci powiedzieć, że jeśli chciałabyś zobaczyć się z jelonkiem, to możesz wpaść do mnie, bo on tutaj jest- odpowiedział.
- Wiem, rozmawiałam już z nim.
- Jak?- spytał od razu, unosząc przy tym lekko głos.
- Telepatycznie. Chyba wiesz o co mi chodzi- mruknęłam do słuchawki, przewracając kolejną stronę w książce.
- Dlatego był taki nieobecny- westchnął cicho.- No, nic. Przyjedź do mnie, jest spotkanie całej grupy. Zaraz masz tutaj być. Wiesz gdzie mieszkam.
- Jasne. Nawet gdybym nie wiedziała, to wystarczy wyjść na ulice, a twój budynek świeci się na odległość- mruknęłam.
- Jasne i o to chodzi- czułam jak się uśmiecha.- Do zobaczenia- pożegnał się. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na pościel. Jeszcze kilka stron i pojadę. Książka mnie zaciekawiła i nie podoba mi się to, że muszę ją przerwać.
Usłyszałam pykanie telefonu. Znów ktoś dzwoni? Podniosłam urządzenie. Tym razem tylko sms.
Od: Stark.
Ruszaj się, bo wszyscy na ciebie czekamy. Fury wkurza się jak ktoś się spóźnia. Wiem z doświadczenia. -_-+
Westchnęłam cicho.
Od: Samantha
Do: Stark.
Jestem już w drodze.
Odpisałam i zamknęłam książkę uprzednio zaznaczając stronę, na której skończyłam.
Od: Stark.
Masz pięć minut. Inaczej Fury cie wyrzuci.
Od: Samantha.
Do: Stark.
Jasne, pomarzyć każdy może. -.-
Loki. Mógłbyś na chwilę do mnie wpaść?
Po krótkiej chwili przede mną pojawił się zielony dym.
- Weź go trzymaj przy sobie, później muszę wietrzyć cały pokój- mruknęłam podchodząc do chłopaka. Objęłam go w pasie. Patrzył na mnie zdezorientowany.- Do Stark Tower, poproszę- uśmiechnęłam się lekko. Pokręcił z rozbawieniem głową. Objął mnie w pasie. Poczułam jak otula mnie zielony dym. Przytuliłam się bardziej do chłopaka. Moja pierwsza podróż, trochę mi niedobrze. Poczułam grunt pod nogami. Odetchnęłam z ulgą, że już jesteśmy na miejscu. Myślałam, że będzie to trwać dłużej.
Oddaliłam się od chłopaka, poprawiając swoją koszulkę.
- Dzięki- mruknęłam i rozejrzałam się dookoła. Oczywiście jak to ja, nie mam ziel... Niebieskiego pojęcia gdzie się znajduję.
- Cześć więzienna. Reszta jest na górze. Uniosłam brew do góry.- Poproś ładnie, to może cię tam zabiorę- uśmiechnął się, zakładając ręce do tyłu.
- Łaskę mi robisz? Mogę iść sama- prychnęłam.
- Nie, bo nie znasz rozmieszczenia.
- Ty też nie- patrzyłam w jego szmaragdowe oczy.
- Prawda, ale mogę się teleportować gdzie chcę- uśmiechnął się triumfalnie.
- Ja też kiedyś się tego nauczę- szepnęłam, przytulając się do chłopaka.- Szybciej, bo zwolnią mnie z pracy, jeśli się zaraz tam nie zjawię- dodałam unosząc głowę do góry, patrząc na niego. Objął mnie w pasie i po chwili stałam w pomieszczeniu gdzie przebywali Avengersi i Fury. Machnęłam lekko ręką do wszystkich na powitanie, a Loki zniknął.
- Przepraszam, że musieliście czekać, ale trzeba było zadzwonić do mnie wcześniej- oznajmiłam siadając koło Steve'a. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Czekaliśmy na ciebie godzinę. Za to zostajesz w pracy po godzinach- syknął Fury. On naprawdę jest bardzo wkurzony. Spojrzałam na Starka. Jego mina mówiła: A nie mówiłem?!
Westchnęłam ciężko.
- To nie ja się spóźniłam, to wszyscy byli za wcześnie- mruknęłam. Stark to usłyszał i się zaśmiał.
- Moja krew- przyznał, a ja się lekko uśmiechnęłam. Fury popatrzył na niego spode łba.
- Dobra. Zacznijmy od tego, że trzeba zacząć trenować z agentką Stage.
- Po prostu Samantha, nie lubię swojego nazwiska- przerwałam mu. Spojrzał na mnie karcąco.
- Trzeba zacząć trenować z Samanthą. Wy zajmiecie się walką w ręcz, a magia... Niestety zostaje nam tylko Loki- przejechał zmęczony po swojej głowie ręką. Uśmiechnęłam się lekko na myśl, że będę spędzać czas z Lokim " legalnie". Rozejrzałam się dookoła. Barton, Stark, Thor, Pietro, Steve, Wanda, Sam, Bucky, Natasha, Peter, Bruce, Fury no i ja. Poznałam ich już chyba wszystkich. Dużo tutaj ludzi i duszno się zrobiło.
- A nie powinno być go tutaj skoro mówimy o nim?- spytałam, rozsiadając się wygodnie na krześle obrotowym.
- Przekażę mu to- odezwał się Thor. Uśmiechnęłam się do niego miło. Thor nie był taki sam jak Loki. Różniło ich wiele rzeczy i nie mówię tutaj o wyglądzie, ale też sposób bycia i niektóre cechy zachowania. Thor był bardziej poukładany. Za to Loki... Całkowite przeciwieństwo blondyna.
- W takim razie przejdźmy do innych tematów- zaczął Fury.
- Tylko nie jedzenia, bo trochę głodna jestem- mruknęłam i jak na zawołanie zaburczało mi w brzuchu. Stark wyciągnął w moją stronę rękę i chciał przybić piątkę, ale w ostatniej chwili opuściłam rękę. Uśmiechnęłam się do niego, widząc jego minę, a wszyscy tutaj zebrani zaczęli się śmiać. Nawet Fury uśmiechnął się. Puściłam oczko do Iron Man'a.
- Stark. Idź po coś do jedzenia dla Samanthy i tak nie słuchasz- odezwał się po chwili Nick.
- Wręcz przeciwnie. Po raz pierwszy słucham zaciekawiony dalszych wydarzeń- odpowiedział, ale wstał i wyszedł.
- Avenger. Macie misje. Musicie opuścić miasto na kilka dni. Szczegóły prześle wam później- wyprostował się.- Pierwszy trening magii masz dzisiaj wieczorem tutaj. Nie spóźnij się- zwrócił się do mnie. Zasalutowałam z lekkim uśmiechem. Pokręcił głową na boki.- Kolejny Stark- mruknął pod nosem. Uniosłam jedną brew do góry.
- Czy coś sugerujesz?- spytałam. Popatrzył na mnie i nic nie mówiąc ruszył do wyjścia z pomieszczenia.
- Masz być tutaj o 18. Pamiętaj! A niech tylko usłyszę, że się spóźniłaś, to będzie z tobą źle- krzyknął z końca pomieszczenia. Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Mężczyzna wyszedł i w tym samym czasie do środka wszedł Stark z chińszczyzną. Gdy tylko mi to podał zaczęłam jeść. Od rana zjadłam tylko jabłko, a mamy prawie szesnastą po południu. Długo mi zajęło czytanie. Wszyscy wstali z swoich miejsc oprócz Thora. Steve musnął mój policzek i wyszedł z pomieszczenia. Wstałam i chciałam iść za resztą, ale wtedy usłyszałam głos Thora.
- Zostań na chwile, Samantho- spojrzałam na niego i wróciłam na swoje miejsce. Poczekał aż wszyscy opuszczą pomieszczenie.
- Co się stało, Thorze?- spytałam gdy drzwi się zamknęły.
- Chodzi o Lokiego.
- Co z nim?- zadałam kolejne pytanie. Spojrzał na mnie lekko się uśmiechając.
- Stał się trochę dziwny gdy poznał ciebie. Jest weselszy i milszy dla innych- zaczął. Uśmiechnęłam się lekko.- Wiem, że nie powinienem mówić tak o bracie, ale... Radziłbym ci trzymać się od niego z dala. W Lokim zawsze będzie siedziało to zło i boję się o ciebie. Nigdy nic z nim nie wiadomo- dokończył z kamiennym wyrazem twarzy.- Oczywiście, cieszę się, że masz taki wpływ na niego- dodał szybko.
- Thorze. Spokojnie nic mi się nie stanie. Sam powiedział, że jestem od niego silniejsza i jeśli przydarzy się coś złego, poradzę sobie z tym- zapewniłam. Kolejna osoba, która mówi mi złe rzeczy na temat Lokieo, ale ja naprawdę nie jestem aż taka słaba, aby nie dać sobie z nim rady. Mam w pełni odzyskane moce, Loki jest słabszy ode mnie.- Dziękuję za twoją troskę, przyjacielu- uśmiechnęłam się.- Przepraszam cię, ale muszę iść porozmawiać z Tonym- wstałam z miejsca. Dygnęłam lekko i wyszłam z pomieszczenia. A teraz pytanie: Gdzie jest do cholery jasnej Stark?! Prawdopodobnie siedzi w swojej pracowni, ale nie wiem gdzie to jest. Pokazywał mi, ale byłam za bardzo zafascynowana widokami po drodze, aby patrzeć jak idziemy. Wykręciłam oczami. Wyciągnęłam telefon.
Od: Samantha.
Do: Stark.
Gdzie jest twoja pracownia?
Od: Stark.
Do: Samantha.
Na samym dole, a co?
Od: Samantha.
Do: Stark.
Bo muszę z tobą porozmawiać, a wiem, że jesteś właśnie tam.
Schowałam telefon do kieszeni. Weszłam do windy i nacisnęłam przycisk z najniższym piętrem.
Wysiadłam z żelaznej puszki i weszłam do przeszklonego korytarza. W oddali widziałam jak Stark siedzi przy stole i popija swoje whisky. Pokręciłam głową na boki i ruszyłam w tamtą stronę.
- Możesz mnie wpuścić?- spytałam iż trzeba było wpisać jakiś kod, a ja tego kodu nie miałam.
- 57320- powiedział. Westchnęłam cicho wpisując kod. Na małym ekraniku wyświetliło się moje zdjęcie z imieniem i nazwiskiem, tylko, że zamiast Stage było Stark. Weszłam do środka siadając koło mężczyzny.
- Tak się teraz zastanawiam. Po co budujesz te zbroje jak masz te wszystkie moce?- spytał na wstępie. Spojrzałam na niego.
- Zaczęłam je budować za nim to w sobie odkryłam, a później nie mogłam przestać, bo zawsze coś wychodziło nie tak i żeby to sprawdzić musiałam budować kolejny model, a teraz wiem, że brakowało reaktora łukowego- przyznałam. Uśmiechnął się podając mi szklaneczkę wypełnioną trunkiem.
- Nie piję- podziękowałam.
- Wiem, że masz kaca, mała szklaneczka jeszcze nikomu nie zaszkodziła- puścił ni oczko. Pokręciłam głową na boki i złapałam naczynie w dłonie.
- Gdzie jedziecie na tą misję?- spytałam, patrząc na niego.
-Nie wiem jeszcze, ale pewnie gdzieś daleko, skoro na kilka dni- westchnął cicho. Cmoknęłam cicho.
- Kiedy ja w końcu pojadę na jakąś misje?- zadałam kolejne pytanie. Uśmiechnął się lekko.
- Gdy będziesz gotowa. Na razie musisz przejść sporo treningów- odpowiedział. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem.- Właśnie. Gdy wyjadę, ktoś będzie musiał tu zostać z jelonkiem, mogę na ciebie liczyć?- spojrzał na mnie błagalnie.
- Ta, chyba tak- mruknęłam. Z jednej strony to może dobrze, aby tutaj zamieszkać przez kilka dni? Jestem pokłócona z mamą, więc kilka dni przerwy by się przydało.
- Dzięki. Nie zostawiłbym tutaj samego jelonka, bo gdybym wrócił, na pewno niemiałbym połowy wieży- uśmiechnął się lekko.
- A pro po Lokiego- dokończyłam trunek, odstawiając szklankę na stół.- On musi siedzieć w tej celi? Nie możesz mu dać jakiegoś pokoju?- spytałam.
- Ale wtedy będzie miał wszystkie moce i mógłby stąd uciec- spojrzał na mnie.
- Tak, ale jesteś geniuszem powinieneś coś wymyślić, aby to ograniczyć- uśmiechnął się na moje słowa. W końcu powiedziałam, że jest geniuszem.
- Myślę, że da się coś zrobić- zastanowił się na chwilę.
- Dasz rady do jutrzejszego wieczoru?- upewniłam się.
- Zobaczę , co da się zrobić- wstał od stołu idąc gdzieś w głąb pracowni.- Dobra, ale na dzisiaj zabieram Lokiego do siebie- oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia.
Za kilka minut, widzę cię u mnie, musimy porozmawiać.
Powiedziałam w myślach. Uśmiechnęłam się lekko. Po drodze wpadłam na Bartona.
- Co robi Stark?- spytał. Zatrzymałam się, patrząc na niego.
- To, co wychodzi mu najlepiej- odpowiedziałam.
- Pije, majstrując przy tym, zgadłem?
- Bezbłędnie. Muszę już iść, do zobaczenia- pożegnałam się i weszłam do windy.
---------
Trochę spóźniony, ale za to długi. Dziękuję za gwiazdki, komentarze i wyświetlenia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top