Rozdział 16.
Otworzyłam oczy, ale zaraz znów je zamknęłam. Za jasno w tym pokoju. Nakryłam twarz poduszką. Nie chcę wstawać, głowa mnie boli i nie mam na nic siły.
- To ci pomoże- usłyszałam obok głos Steve'a. Odrzuciłam poduszkę na bok i spojrzałam na chłopaka. Uśmiechnęłam się i wypiłam zawartość szklanki za jednym razem.
- Dziękuję, nawet nie wiesz jak bardzo mi pomogłeś...- szepnęłam i spojrzałam za okno. Słońce świeciło, ale nie było zbyt ciepło. Wróciłam spojrzeniem do Steve'a.- Nie masz jakieś misji uratowania świata?- spytałam. Uśmiechnął się i spuścił głowę w dół.
- Na razie nie. Mogę jeszcze z tobą chwilę posiedzieć- odpowiedział i spojrzał w moje oczy. Uśmiechnęłam się lekko.
- Masz kaca?- spytałam, patrząc na niego uważnie. Pokręcił głową na boki.- To nie fair. Wypiliśmy tyle samo!- dodałam, a on się zaśmiał. Nie wiem co jest w tym śmiesznego, ale OK. Chłopak ma najwyżej mocniejszą głowę ode mnie.
***
Było już grubo po 16, gdy mój telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na wyświetlacz. Steve.
- Halo?- spytałam przykładając urządzenie do ucha.
- Cześć. Mam sprawę do ciebie- odpowiedział i przez chwilę panowała cisza.
- Tak?- ponagliłam go, bo szczerze powiedziawszy to nie jestem zbyt cierpliwa.
- Stark cię potrzebuje- powiedział zrezygnowany.
- Dlaczego masz taki ton głosu?- spytałam z lekkim uśmiechem.
- On myśli, że coś knujesz i chciał, abym cię tutaj ściągnął. Nie wiem, chce porozmawiać czy coś w tym stylu.
- OK. Spokojnie, zaraz będę- szepnęłam i się rozłączyłam. Stark? To... O nie. Dlaczego ja się zgodziłam? Ostatnio się dowiedziałam, że prawdopodobnie jest moim "ojcem", a teraz mam z nim normalnie rozmawiać? Cholera.
***
Weszłam przez ogromne, szklane drzwi. Rozejrzałam się i jedyne co widziałam to kilkunastu agentów chodzących w tą i z powrotem. Przewróciłam oczami i zauważyłam Coulsona. Podeszłam do niego.
- O, Samantha. Stark cię oczekuję- powiedział na wstępie i wskazał ręką, abym ruszyła za nim. Szłam z tyłu i rozglądałam się. Tej drogi jeszcze nigdy nie widziałam. I żałuję, że ją teraz widzę. Nie chcę mieć nic wspólnego z tym miejscem.
- Czego on ode mnie chce?- spytałam. Zatrzymał się przed jedymi z drzwi. Odwrócił się do mnie z lekkim uśmiechem.
- Szczerze, to nic mi o tym nie powiedział. Kazał tylko cię do niego przyprowadzić- odpowiedział i otworzył drzwi przepuszczając mnie w nich. Zamknął je i zniknął.
- Witaj- usłyszałam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i mój wzrok zatrzymał się na starszym mężczyznie z zarostem. Stark.
- Po co mnie tutaj ściągnąłeś?- spytałam podchodząc bliżej. Spojrzałam na komputery i inne urządzenia. Były super i pewnie mają dużo funkcji, ale co ja się dziwię. To agencja, która na pewno ma wszystko najlepsze.
- Cóż. Ostatnio dowiedziałem się czegoś o tobie i chciałem z tobą porozmawiać- kliknął coś na monitorze, a przede mną pokazał się obraz mojej pracowni, a szczególnie moich projektów.
- I co z tym wspólnego?- spytałam, wskazując na hologram. Uśmiechnął się lekko i podszedł do obrazu. Machnął ręką, a moje skafandry rozłożyły się na części pierwsze. Uniosłam jedną brew. Złożył jakieś części i spojrzał na mnie.
- Nie działają ci, bo nie mają zasilania. Mój pierwszy skafander działał przez to- stuknął się w pierś, gdzie narysowany był jakiś trójkąt. Nadal nie rozumiałam o co mu chodzi.- Reaktor łukowy. On zasila moje zbroje i powstrzymuję odłamki w moim ciele przed dojściem do serca i śmierci- dodał widząc moją minę. Gdzieś słyszałam tę nazwę...
- Tak zasilasz swoje zbroje? Nie wiem skąd wykąbinować tę energię- odpowiedziałam i patrzyłam na obraz. Jak on to zrobił.
- To proste. Poproś mnie, a ci pomogę- uśmiechnął się i obraz zniknął. Przekszywiłam głowę lekko w bok.
- Nie będę nikogo prosić. A poza tym, nie boisz się, że wykorzystam te zbroje do niecnych planów?- spytałam i siadłam na obrotowym krześle.
- Cóż, kiedy zobaczyłem Lokiego u ciebie, pomyślałem, że robisz to dla niego. Próbujesz zrobić zbroje, które pomogą mu w zniszczeniu świata, ale widząc jak się tobą opiekuję- zrobił kwaśną minę i zacisnął pięści.- Nie ważne. Gdy dowiedziałem się, że jesteś moją córką, prawdopodoobnie, tak mówiła Jocelyn, to masz coś po mnie i dlatego je tworzysz. Nie wiem dlaczego. Po mamie odziedziczyłaś urodę i moce, ale ode mnie mądrość, sarkastyczność, zajebistość...
- Możesz przejść do rzeczy!- przerwałam mu. Stwierdzam, że on lubi o sobie mówić i się przechwalać. Tak, mam to po nim.
- Jak mówiłem, mogę ci pomóc- powiedział i siadł na przeciw mnie.
- Jaki jest haczyk?- spytałam i załorzyłam ręce na klatkę piersiopwą. Uśmiechnął się lekko.
- Musisz zacząć pracę w T.A.R.C.Z.Y.- odpowiedział, a ja prychnęłam.
- Nie ma mowy, że zacznę tu pracować. Nie dawno tu siedziałam, nie chcę nawet przebywać w tym miejscu!- oburzyłam się.- Nie mam zamiaru ratować tych ludzi. Są głupi i nie interesują się niczym innym niż czubek własnego nosa!- warknęłam i wstałam gwłatwonie z miejsca. Stark zachowywał się spokojnie, jakby wiedział, że taka będzie moja reakcja.- Wiesz dlaczego niszczyłam życie dla innych? Przez to co oni robili dla mnie! Nienawidzę tych dziwnych wytworów znanych jako ludzie! Nie ma nawet takiej mowy!- dodałam i chciałam wyjść, ale mężczyzna zatrzymał mnie stając przede mną.
- Cóż. Wiedziałem, że tak będzie. Zastanów się jeszcze nad tym. Jutro mi powiesz- powiedział, patrząc w moje oczy. Przetarłam oczy ręką i spojrzałam na wielkie okno przez, które można było zobaczyć korytarz. Z przodu, po bokach i z tyłu szły straże, a w środku zgormadzenia Loki. Odwrócił głowę i spojrzał na mnie. Jego zielone oczy zrobiły się jaśniejsze.
Co ty tutaj robisz?
Usłyszałam jego głos. Chciałam iść do niego, ale Stark złapał mnie za rękę i zatrzymał w miejscu. Patrzyłam jak straże prowadzą go, zapewne do celi.
Coś wykombinuję.
Uśmiechnął się lekko i zniknął za ścianą. Patrzyłam jeszcze przez chwilę w tamtą stronę.
- Możesz mnie do jasnej cholery puścić?!- spytałam, a Tony zabrał rękę.
- Pomyśl nad tym- powiedział, a ja ruszyłam w stronę wyjścia. I tak się na to nie zgodzę, więc nie mam zamairu nawet o tym pomyśleć. Nie chcę ratować tych ludzi. Za bardzo zaszli mi za skórę.
***
Weszłam do swojego mieszkania i rzuciłam klucze od samochodu ma półkę w korytarzu. Westchnęłam ciężko i ruszyłam do kuchni.
Co robisz w T.A.R.C.Z.Y.?
Byłam na rozmowie z Starkiem.
Co on od ciebie chciał?
Abym dołączyła do ich grupy.
Zgodziłaś się?
Nie, ale Stark dał mi jeden dzień do przemyślenia. I tak się nie zgodzę, więc nie wiem po co tyle starań.
Co ci zaoferował?
Że pomoże mi z moimi zbrojami.
Typowe, zawsze musi być coś za coś. Stark tak ma.
Uwierz, że zauważyłam.
Wzięłam jabłko do ręki i ugryzłam. Poszłam do salonu i włączyłam telewizor. Zatrzymałam się na jakieś kreskówce, bo nic innego nie było w TV.
A gdzie ty byłeś?
Nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Wiem, że Fury coś do mnie mówił, ale kto by go słuchał.
Na pewno nie ty.
Zgódź się.
No, nie mów, że teraz ty będziesz mnie do tego namawiał!
Nie, ja chcę ci tylko powiedzieć, że jak będziesz tam pracować, to będziemy mogli się codzienie widzieć.
Loki, dobrze wiesz jak ja nienawidzę tego miejsca, a o ludziach nie wspomnę.
Wiem, myślałem, że w końcu zobaczę cię dłużej niż na pięć sekund.
Wybacz, ale nie mam zamiaru zbliżać się do tego miejsca już nigdy więcej.
***
- Kiedy mam zacząć?- spytałam, patrząc na Starka. Stałam właśnie w jednym z pokoi T.A.R.C.Z.Y. i czekałam aż Stark wyjdzie z osłupienia i coś mi odpowie. Do pokoju wszedł Steve i spojrzał na mnie.
- Zgodziłaś się?- spytał na wstępie.
- Wiedziałeś od początku, prawda?- odpowiedziałam pytaniem, a on uśmiechnął się przepraszająco.
- Od teraz jesteś jednym z agentów T.A.R.C.Z.Y. Witaj na pokłądzie- Stark rozłożył ręce z uśmiechem. Wykręciłam oczami i przestąpiłam z nogi na nogę.
_________________________
Hejo!
Oto kolejny rozdział. Jak mijają wam wakacje? Ja niestety już w domu :(
Dziękuję za prawie 2000 wyświetleń i ponad 200 gwiazdek. Jesteśce super.
Rozdział nie sprawdzony.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top