Rozdział 9.
Spojrzałam na mamę nie rozumiejąc o co jej chodzi. O czym ona w ogóle mówi?
- Mamo, co się stało? Dlaczego płaczesz?- spytałam trzymając ją mocno w ramionach. Zacisnęła pięści na moim swetrze i podniosła wzrok do góry patrząc na coś za mną.
- Dlaczego ten chłopiec jest w naszym mieszkaniu?!- spytała i odsunęła się ode mnie. Odwróciłam się w stronę Lokiego. Co on tutaj robił? Przecież miał zniknąć. Nikt nie może wiedzieć, że on u mnie siedzi. Nikt oprócz Steve'a, bo on już się dowiedział.
- Mamo, spokojnie, Loki pomaga mi w czymś i jest mi naprawdę potrzebny- powiedziałam i złapałam ją za ramię gdy miała ruszyć w stronę chłopaka.
- Sam, on jest niebezpieczny, nie powinno go tutaj być!- warknęła i wyrwała się z moich rąk.
- Samantha dowiedziała się rzeczy, na które szukała odpowiedzi i ja jej w tym pomogłem, a przynajmniej starałem się jej pomóc. Powinna pani sama się zastanowić, jaką krzywdę wyrządziła pani dla swojej córki- odpowiedział i spojrzał na mnie przepraszająco. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na mamę. Była wściekła i było to widać, po wyrazie jej twarzy. Spojrzałam na Lokiego.
- Chłopcze, nie będziesz mi mówić jak mam wychowywać swoją córkę!- krzyknęła i wyciągnęłart przed siebie rękę, z której unosił się niebieski dym.- Znikaj stąd, albo zadzwonię do Starka!- dodała i chłopak uniósł się w powietrzu. Spojrzał na mnie ostatni raz i został po nim zielony dym. Jak ja nie znoszę jak on to robi. Spojrzałam na mamę, która stała i wpatrywała się w miejsce gdzie wcześniej był Loki.
-Mamo, Loki mi jest potrzebny- powiedziałam cicho. Odwróciła się do mnie i zmarszczyła czoło.- Nawet nie masz pojęcia jak on mi jest potrzebny, bo ostatnio na ciebie nie mogę liczyć, bo całymi dniami przesiadujesz z Starkiem- dodałam po chwili. Spojrzałam na nią. Zabolało ją to.
- Dobrze, więc. Dzwonie do Starka i wsadzają Lokiego do mocniejszej celi, a ja kończę spotykać się z Tonym, o to ci chodziło?- spytała podniesionym tonem. Coś ją wkurzyło i muszę się dowiedzieć co.
- Nie mówisz na poważnie?- spytałam, a ona uniosła brew i zaraz ją opuściła krzyżując ręce na klatce piersiowej.- Mamo. Loki mi jest potrzebny, a ja nie chcę, abyś niszczyła sobie kontakty z Starkiem. Nie lubię go, ale chcę, abyś była szczęśliwa. Zaniedbujesz mnie, ale nie o mnie tutaj chodzi. Ja sobie poradzę. Proszę cię, on mi nic nie zrobi- patrzyłam na nią błagalnym wzrokiem. Westchnęła ciężko i mnie przytuliła.
- Powiesz mi przynajmniej czego się dowiedziałaś?- spytała po chwili. Oddaliłam się od niej na wyciągnięcie rąk i spojrzałam w jej oczy.
- Dowiedziałam się, że jestem Jotunem i zmieniłam kolor skóry na niebieski. Dlaczego mi tego nie powiedziałaś?- spytałam. Ominęłam fakt, że Loki mnie prawie zabił i to, że zostałam postrzelona. To moja sprawa.
- Kochanie, wiesz, że możesz mnie zapytać o co chcesz. Odpowiem ci...- szepnęła kładąc rękę na mój policzek. Złapałam ją w swoją dłoń.
- Wiem, mamo, ale z Lokim lepiej mi się rozmawia. Proszę, nie rób mi tego- ścisnęłam jej dłoń patrząc na nią błagalnie.
- Dobrze kochanie, ale gdyby coś się działo złego, wiedz, że zabiję tego chłopca- ostrzegła z uśmiechem.
- Musisz ustawić się w kolejce- mruknęłam cicho.
- Kto jeszcze to planuje?- spytała z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Steve- westchnęłam ciężko i poszłam do kuchni.- Trzeba tu posprzątać- dodałam i wyciągnęłam rękę przed siebie. Niebieski dym uniósł pobite szkła i skierował do śmietnika. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam na mamę.- Może głodna jesteś?- spytałam z uśmiechem.
- Z chęcią bym coś zjadła- podeszła do lodówki i spojrzała w nią. Zaczęła wyciągać potrzebne produkty, aby zrobić obiad. W końcu domowy obiadek mamusi. Będzie pyszne. Siadłam na krześle przy stole i obserwowałam kobietę. Zaśmiałam się gdy użyła mocy, aby podgrzać schabowe.
Po 20 minutach postawiła talerz z parującym jedzeniem przede mną. Uśmiechnęłam się lekko i zaciągnęłam się zapachem mięsa. Już mi ślinka cieknie.
- Smacznego- powiedziałyśmy w tym samym czasie i się zaśmiałyśmy. Zaczęłam jeść. Musiałam spytać się mamy, co się stało wcześniej, że była taka zdruzgotana. To na pewno poważna sprawa, a ja chcę jej pomóc. Odsunęłam talerz od siebie gdy skończyłam i napiłam się soku. Spojrzałam na mamę, która siedziała w skupieniu.
- Mamo... Powiesz mi co się stało? Stłukłaś mi połowę naczyń i wiesz...- zaczęłam, a ona spojrzała na mnie. Westchnęła ciężko i złapała mnie za rękę.
- Kochanie, to jest ciężkie dla mnie, więc na razie nie chcę o tym rozmawiać, ale obiecuję, że wszystko ci wyjaśnię jak będę miała twarde dowody na to- szepnęła i wstała od stołu. Wyszła z kuchni zapewne kierując się do swojej sypialni. Przetarłam rękoma twarz i spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie. Nie mam co robić. Od kilku dni nie wiem co ze sobą zrobić. Ostatnio wybrałam się na zakupy i nawet nie mam pojęcia gdzie one są. Pewnie zostały w tamtej uliczce.
Loki, koło mnie leżały reklamówki z narzędziami. Wziąłeś je?
Kiedy?
Wtedy, co dostałam kulką w żebra...
Och, tak. Wziąłem, a Steve gdzieś je zabrał. Spytaj się go, on na pewno będzie wiedział.
Weź mu powiedz, aby dał ci je, bo potrzebuję ich, a jestem z nim pokłócona i nie chcę pierwsza się do niego odzywać...
Nie ma sprawy, ale teraz są chyba na jakieś akcji, więc marne szanse.
Ten to sobie wybrał moment na bohaterowanie. Westchnęłam cicho i zeszłam na dół do mojej pracowni. Dawno tutaj nie zaglądałam, trzeba nadrobić straty. Podeszłam do mojego projektu i przyjrzałam mu się uważnie. Skończę go i co później? Pewnie nie będzie działać. Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o szybę, gdzie stały moje trzy projekty. Dlaczego one nie działają? Co jest z nimi nie tak.
- Wiem, że tu jesteś, więc się nie skradaj- mruknęłam otwierając oczy. Spojrzałam na osobę idącą w moją stronę.
- Chciałaś narzędzia, więc poszukałem trochę po budynku i znalazłem je- powiedział i podał mi dwie reklamówki z moim narzędziami.
- To super, myślałam, że zostały w tamtej uliczce- mruknęłam i wzięłam od niego torby. Postawiłam je na szklanym stoliku obok nogi od projektu.
- Co budujesz?- spytał i chciał zajrzeć mi przez ramię, ale uniemożliwiłam mu to, przesuwając się w bok.- No pokaż mi- powiedział i złapał mnie za ramiona, aby mnie przesunąć, ale szybko mnie puścił.- Kopiesz prądem- mruknął i potrząsnął ramionami. Zaśmiałam się cicho.
- Mówiłam, że nie lubię dotyku, ciało samo się broni- odpowiedziałam i spojrzałam w jego oczy.- Loki... Ty wiesz co się dzieje w T.A.R.C.Z.Y.? Co nie?- spytałam z nadzieją w głosie.
- W zasadzie to nie, bo siedzę całymi dniami w celi, więc...- wypuścił powietrze z płuc i spojrzał na mnie.- No powiedz mi co budujesz, może będę w stanie ci pomóc- poprosił. Pokiwałam głową ze śmiechem.
- Nie ma mowy! To bardzo tajne!- powiedziałam. Spojrzał na mnie zmęczonym spojrzeniem.
- Nie jest aż tak tajne, abym tego nie zobaczył- odpowiedział i próbował zajrzeć mi przez ramię, ale ja mu to skutecznie uniemożliwiałam. Nie zobaczy ich.
- Jarvis, zasłoń szkło- powiedziałam, przypominając sobie, że reszta projektów stoi na widoku. Uśmiechnęłam się lekko i spojrzałam mu w oczy.- Nie zobaczysz tego- szepnęłam. Uśmiechnął się lekko i nachylił się nade mną.
- Jesteś tego pewna?- spytał unosząc brew.
- Wiesz, że mam w pełni odzyskane moce, prawda?- uśmiechnęłam się lekko. Jego oczy błysnęły. Odsunął się ode mnie i rozejrzał dookoła.
- Jesteś wynalazcą, jak Stark?- spytał, patrząc na mnie.
- Nie wiem czym Stark się zajmuję i nie obchodzi mnie to- mruknęłam i zasłoniłam projekt za mną jakąś płachtą. Nie chcę, aby ktokolwiek to oglądał. Uśmiechnął się lekko.
- Wiesz, że prędzej czy później to zobaczę, prawda?- spytał i siadł na jakimś krześle.
- Nie, a poza tym, jak wszedłeś do mojej pracowni? Jest założony na drzwi kod- oparłam się o ścianę obok chłopaka.
- To coś nie chciało mnie wpuścić, więc po prostu przeszedłem przez ścianę- wzruszył ramionami.
- Typowe...- zaśmiałam się i spojrzałam na monitor. Uniosłam brew do góry i wyświetliłam obraz 3D.
- Co robiłeś tutaj w nocy?- spytałam, patrząc na chłopaka. Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem.
- Nic, chciałem coś poczytać, a wiem, że masz dużą kolekcje książek. A, że leżałaś nieprzytomna to nie miałem jak się ciebie spytać, czego i tak bym nie zrobił. Wziąłem tylko dwie czy trzy- odpowiedział i spojrzał na nagranie Jarvisa. Prychnęłam pod nosem i zamknęłam obraz.
-Książki masz zwrócić, kup sobie swoje- mruknęłam i rozejrzałam się czy wszystko jest schowane przed Lokim. Nie chcę, aby ktoś zobaczył moje Projekty. Jak powiedziałam, są MOJE.
___________________________
Hej.
Nadal nie ma całkowitego wyjaśnienia sprawy mamą Sam.
Ale zrobiłam to specjalnie. :)
Jak mijają wam wakacje?
Pogoda dopisuje? Bo ja na razie siedzę w Krakowie i pogoda jest jak w Londynie czy Nowym Jorku.
Po prostu PADA DESZCZ.
Dziękuję aż za 10 gwiazdek, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem.
I za komentarze.
Jesteście wspaniali.
Teraz będę miała trochę wolnego, bo pogoda się zepsuła i nie ma gdzie iść, więc będą rozdziały :)
Do zobaczenia w nn.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top