#29

OMG ZDĄŻYŁAM!



Mieszałem ze znużeniem małą łyżeczką zimną już herbatę nalaną do szarego, podobnie jak dzisiejsze, poranne niebo kubka. Dla wielu osób irytujący odgłos uderzania metalem o porcelanę, mnie w na swój dziwny sposób uspokajał. Zerknąłem w stronę nietkniętych kanapek z szynką znajdujących się na małym talerzyku obok herbaty. Westchnąłem po raz setny, czując ucisk w okolicy żołądka, co związane było ze stresem, dotyczącym długo wyczekiwanej przeze mnie rozprawy w sądzie.

Od dnia, w którym przekazałem chłopakom karteczki z sekretną treścią przeznaczoną tylko dla ich oczu, minęło dokładnie 10 dni. Mimo rozdzierającej mojej serce tęsknoty, od razu po powrocie do domu, zrozumiałem, że nie mogę się załamywać. Tamtego też wieczoru stanąłem wreszcie przed lustrem i zobaczyłem jak bardzo się zaniedbałem. Nie jadłem, nie spałem, prawie nie piłem, skutkiem czego schudłem, a moja cera przybrała bardzo niezdrowy, blady odcień. Musiałem się w końcu ogarnąć, odciągnąć swoje myśli od nieprzyjemnego dnia, który zbliżał się wielkimi krokami.

Pierwszym krokiem do mojej małej metamorfozy był fryzjer. Postanowiłem całkowicie zmienić swoją dotychczasową fryzurę jaką była wiecznie roztrzepana grzywka. Po długich negocjacjach z fryzjerką w fioletowych włosach i z pokaźną ilością tatuaży, wreszcie podjąłem decyzję. Najwięcej włosów ''straciłem'' po bokach, które zostały prawie całkowicie wygolone. Grzywka natomiast odsłoniła moje czoło, pozostając z tyłu. Od tamtego dnia codziennie podtrzymywałem tę fryzurę cudownym wynalazkiem jakim jest lakier do włosów, a kiedy moja czupryna wyjątkowo ze mną współgrała, zamiast po prostu zaczesywać włosy, układałem je w podobnego dla Liama quiffa. Chyba nigdy nie zapomnę momentu, w którym fryzjerka obwieściła efekt końcowy i dała mi przejrzeć się w lustrze, ponieważ...po raz pierwszy naprawdę podobało mi się to jak wyglądam. Moja, powoli tracąca swój dziecięcy tłuszczyk twarz, była dzięki odsłonięciu jej uwydatniona, a ja uśmiechałem się do swojego odbicia jak idiota.

Następnie postawiłem na duże zmiany względem swojej szafy. Opróżniłem ją ze wszystkich kolorowych spodni i równie zbyt młodzieżowych koszulek, wkładając je do worków. Pozbyłem się też skarpetek oraz bokserek. Wszystkie swoje stare ubrania zaniosłem na zbiórkę dla osób, które zdecydowanie potrzebują ich bardziej niż ja, następnie wybrałem się na olbrzymie zakupy. Zakupiłem pełno rurek, dresów (nigdy nie zauważałem jak cudowna jest ta część garderoby dopóki nie zamieszkałem z chłopakami), t-shirtów, bielizny jak i skarpetek w jednolitych kolorach, gdzie najczęściej powtarzał się czarny lub biały. Właściwie to jedyną pozostałością mojej starej garderoby okazały się duże bluzy z kapturem, zakładane przez głowę. Nigdy nie potrafiłbym się z nimi rozstać.

Oprócz tych monstrualnych zmian, zaszły również te mniej spektakularne. Zacząłem się regularnie golić, widząc jak gładka, pozbawiona włosków skóra ukazuje moje kości policzkowe. Powróciłem także do regularnego spożywania posiłków, co przyszło mi najtrudniej, ze względu na brak apetytu. Wmuszałem w siebie jedzenie, przygotowując obfite w kalorie posiłki, gdyż moim celem było przytycie i powrócenie do swych dawnych kształtów, które tak bardzo kochał Harry (nigdy nie przyznałbym się nawet sam przed sobą do tego, iż mi również zaczęło w pewnym sensie się to podobać). Oczywiście moje postępy w zwiększaniu liczby spożywanych posiłków, pokrzyżował dzień rozprawy. Na samą myśl o przełknięciu czegokolwiek co nie byłoby moją śliną, czułem nudności.

- Louis, decyduj się, albo teraz dojadasz i dopijasz, albo idziemy. Nie mamy czasu na Twoje humorki. – przewróciłem w demonstracyjny sposób oczami.

Położyłem pełny kubek razem z talerzem na blacie, później kierując się w stronę przedpokoju. Przejrzałem się w lustrze. Poprawiłem kołnierz mojej wizytowej koszuli, wystający spod marynarki. Jęknął zniecierpliwiony widząc to cholerne, krnąbrne, nigdy mnie nie słuchające pasemko włosów odstające gdzieś z boku. Zrezygnowany przywdziałem na stopy pantofle, a potem wyszedłem na zewnątrz. Usiadłem na tylnym siedzeniu w aucie, nie chcąc wdawać się ze starszym Tomlinsonem w żadne interakcje, chcąc pozostać sam na sam z nawiedzającymi mnie myślami.

Podróż nie zajęła nam dużo czasu. W zaskakująco szybkim tempie, auto prowadzone przez ojca, podjechało pod duży budynek i chcąc czy nie chcąc, musiałem z niego wyjść. Z każdym kolejnym krokiem postawionym na wyłożonych kostką brukową schodkach, miałem coraz większą ochotę zwiać stamtąd gdzie pieprz rośnie. Podążałem za tatą pustymi, zimnymi korytarzami, aż po niezbyt długim marszu znaleźliśmy się pod odpowiednią salą. Zastaliśmy tam mojego adwokata, (załatwionego rzecz jasna przez ojczulka) który po wymianie ze mną kilku niezręcznych zdań, kiedy starałem się go spławić, w końcu dał mi spokój i zajął się rozmową z tatą. Usiadłem na jednym z kilku krzeseł, zamknąłem oczy i ponownie zanurzyłem się we własnych, głębokich przemyśleniach. Próbowałem przekonać sam siebie, że zadręczanie się i przesadne wyobrażanie sobie najczarniejszych możliwych scenariuszy tylko pogarszało sprawę, ale nie umiałem inaczej. Kochałem ich (Harry'ego w ten szczególny sposób) całym sercem i nerwy zżerały mnie niemal w całości.

Moją uwagę po dobrych paru minutach zwrócił szum po drugiej stronie korytarza, tam też utkwiłem wzrok. Rozpromieniłem się na widok czwórki mężczyzn, prowadzonych przez ochroniarzy, machinalnie wstając z miejsca. Ojciec szybko chwycił mnie za ramię i przyciągnął blisko siebie uniemożliwiając mi podbiegnięcie do nich. Grupka przyjaciół ubrana była w prawdopodobnie najobrzydliwsze garniaki z wypożyczalni jakie moje oczy miały okazję zobaczyć. Jednak widziałem, że tuż przez rozprawą choć troszeczkę o nich zadbali, co wywnioskowałem po ich ogolonych twarzach i umytych włosach. Dopiero po chwili zauważyłem niziutkiego mężczyznę, człapiącego tuż za nimi, który niemal w biegu przeglądał papiery, by następnie schować je do granatowej teczki.

Oh, no tak, oni też mają adwokata...

- Harry! – zwróciłem na siebie uwagę wszystkich obecnych tam osób. Brunet spojrzał na mnie i uśmiechnął się łagodnie. Bezgłośnie, jedynie poruszając ustami powiedział coś w stylu ''Będzie dobrze, przeczytałem wiadomość od Ciebie''. Reszta chłopaków jedynie pokiwała głowami, a Niall uniósł nawet kciuki w górę. Odwzajemniłem ich pokrzepiające uśmiechy, odrobinę mniej przestraszony niż wcześniej.

- Proszę wszystkie strony postępowania na salę. – zza drzwi wychyliła się bardzo elegancka kobieta w wieku mniej więcej trzydziestu lat, w okularach i z ciemnymi włosami splecionymi w mocnego, wysoko uczesanego koka.

Tata uśmiechnął się do mnie, zapewne w celu dodania mi otuchy, ja próbując to odwzajemnić, poległem jedynie się krzywiąc. Mój prawnik położył rękę w dole moich pleców i zaprowadził na salę. Była ona przestronna i sprawiała wrażenie tak ważnej, iż poczułem się przytłoczony jej aranżacją zaledwie po przekroczeniu progu. W centrum uwagi znajdowała się wysoka, robiąca duże wrażenie ława, po środku, której siedział czarnoskóry, siwiejący mężczyzna, w okół którego znajdowali się przysięgli. Mój adwokat i ja zajęliśmy miejsce za dużo niższą ławką po lewej stronie sędziego. Steve – tak zwał się prawnik. zaczął rozkładać przed sobą różne papiery, w których treść nie wnikałem zbyt skupiony na chłopakach, którzy zostali zaprowadzeni przez ochroniarzy na przeciwną stronę sali do obszernej, różniącej się od mojej ławki. Ich nie posiadała stolika, ale drewniane odgrodzenie, prawdopodobnie na wypadek, gdyby któryś z nich chciał się wymknąć czy coś, dlatego też blokada wbudowana była na brzegach, gdzie usiedli Zayn i Liam. Adwokat czwórki mężczyzn usiadł obok, jak mogłem się domyśleć prokuratora, zaraz przy ławie oskarżonych.

Pierwsze kilka minut, podczas których doszło jedynie do wstępu i przeczytania przez prokuratora aktu oskarżenia, zdawałem się być jakby nieobecny. Wpatrywałem się w poważną jak nigdy dotąd twarz ukochanego bruneta, dostrzegając na niej małe ślady lęku. Ba! Musiał być przerażony, w końcu od tej sprawy zależało to czy pozostanie na wolności! Wytarłem dyskretnie spocone przez nadmiar stresu dłonie o wierzch swoich spodni w kant.

- Proszę oskarżonych o powstanie. – sędzia Bloxam zwrócił się do chłopaków, którzy niezwłocznie wykonali jego polecenie i przekręcili głowy w stronę ławy. – Proszę się krótko przedstawić.

- Nazywam się Liam James Payne. Urodziłem się dwudziestego dziewiątego sierpnia w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym pierwszym roku w Wolverhampton. – byłem w pozytywnym szoku słysząc stoicki spokój z jakim przemawiał szatyn. Wcale nie dawał po sobie poznać, iż był zdenerwowany.

- Harry Edward Styles. Urodziłem się pierwszego lutego w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym drugim roku w Cheshire. – naprawdę zazdrościłem im wszystkim odwagi.

- Niall James Horan. Urodziłem się trzynastego września w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym trzeci roku w Mullingar.

- A ja nazywam się Zayn Javaad Malik i urodziłem się dwunastego stycznia w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym drugim roku w Bradford.

- Dobrze, mogą Panowie usiąść, ale Pana Stylesa proszę o jeszcze chwilę uwagi dla Sądu. – mężczyzna przemawiał znudzonym głosem. Pewnie nawet nie zdaję sobie sprawy z tego ile na koncie miał już wypełnionych procedur takich jak te. – Był Pan wcześniej karany? – spytał zielonookiego.

- Tak, za sprzedaż narkotyków jakieś cztery lata temu. – odparł cicho.

- Czy przyznaje się Pan do wykonania zarzucanych Panu czynów? – wszyscy, włączając w to też mnie, wpatrywali się w 25-latka wyczekująco. Przygryzłem wargę tak mocno, że było to tylko kwestią czasu, kiedy spłynęła po niej mała kropla krwi.

- Nie.














Powiedzieć, że nie przepadałem za prokuratorem, byłoby niedomówieniem. Ten mężczyzna doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Mimo, że dobrze wykonywał swoją pracę zadając Harry'emu niezręczne pytania (co i tak mi przeszkadzało), nie mógł obejść się bez rzucania różnych złośliwych uwag, powodując tym u mnie niewyobrażalną ochotę wstania, podejścia do niego i wymierzenia mu silnego ciosu w ten przeklęty, olbrzymi nochal.

- Jest Pan absolutnie pewny? – po raz trzeci zadał mu pytanie, krążąc przy ławie.

- Nic takiego nie zrobiłem. – zaprzeczał wytrwale, co jakiś czas posyłając mi krótkie, pełne wsparcia spojrzenia. Byłem z niego bardziej niż dumny.

- W porządku, Panie Styles, w porządku. – mruknął zniecierpliwiony. – Teraz pozwolę sobie zapytać, czy czuje Pan pociąg do młodszych od siebie chłopców? – rozchyliłem usta zszokowany.

- Sprzeciw! – adwokat chłopaków wstał zza ławy. – Wysoki Sądzie, bardzo proszę o oddalenie tego pytania. Nie ma to nic wspólnego ze sprawą!

- Ja radziłbym jednak wysłuchać to co mam do powiedzenia, ponieważ wbrew pozorom, ma to związek ze sprawą.

- Przychylam się do pytania Pana prokuratora, a Pan mecenas niech usiądzie. – wyraźnie zdenerwowany prawnik zajął swoje miejsce, Długi Nochal wrócił do przesłuchiwania bruneta.

- A więc, powtórzę się Panie Styles. Czy czuje Pan pociąg do młodszych od siebie chłopców? – uniósł lewy kącik ust do góry.

- Właściwie to czuję pociąg do jakichkolwiek chłopców. – parsknął kędzierzawy. – Jednak nie mam pojęcia jak moja orientacja seksualna ma się do tego wszystkiego.

- Za chwilę powinien rozświetlić Pana wątpliwości lecz wpierw muszę zadać kolejne pytanie. – odchrząknął. – W akcie oskarżenia zostało Panu zarzucone napastowanie seksualne Panicza Tomlinsona, czy jest to prawda? – wzdrygnąłem się, słysząc ton prokuratora.

- Jak powiedziałem na początku, nie. – ostatnie słowo wręcz wywarczał.

- Nic Pan sobie nie przypomina?

- Nic a nic. – widziałem jak bardzo korciło go, aby odpowiadać w sposób drwiący lub ironiczny.

- W takim razie odświeżę Panu pamięć. – uśmiechnął się zwycięsko, zmarszczyłem brwi. – Wysoki Sądzie, w tym miejscu chciałbym prosić o odtworzenie nagrania podesłanego przez Pana Payna ojcu Panicza Tomlinsona pod koniec stycznia tego roku.

Uśmiechnąłem się pod nosem, od razu tłumiąc to, zasłonięciem ręką ust. Miałem szczerą nadzieję, iż dojdzie do zaprezentowania tego nagrania jako dowodu. Przygotowałem się na tę ewentualność i wtedy z utęsknieniem zacząłem wyczekiwać momentu, w którym to mi nareszcie przyjdzie zeznawać. Modliłem się o to by chłopaki w między czasie niczego nie schrzanili i nie nagadali głupot. Było mi tylko okropnie przykro, podczas obserwowania Harry'ego, gdy nagranie zostało puszczone. Żałował, powtarzał mi to wiele razy i w tamtym momencie miałem tego żywy dowód. Mrugał tak często jak tylko mógł, powstrzymując łzy przed wypłynięciem z jego szklących się oczu. Przyglądałem się również Liam'owi i Zayn'owi, których twarze nie wyrażały nic z wyjątkiem poczucia winy i w pewnym sensie wstrętu przez to co uczynili. Jak nastolatek, który po latach przypomniał sobie jakąś potwornie zawstydzającą sytuację i jedyne o czym zamarzył to wymazanie mu pamięci. Niall był po prostu smutny. Sądzę, że nie trzeba dodawać nic więcej, gdyż sama wizja nieuśmiechającego się Irlandczyka jest przygnębiająca.

- Ja... - zaczął zielonooki po tym, gdy film dobiegł końca. – Nic więcej już nie powiem. – powiedział cicho, nie mając odwagi podnieść wzroku na kogokolwiek.

Znacie to uczucie, kiedy macie niepojętą nawet dla samych siebie ochotę przytulenia bliskiej Wam osoby i po prostu szeptania do ucha uspokajających słów, zapewniających, że wszystko w końcu jakoś się ułoży, wszelkie problemy znikną, a Wy pozostaniecie u boku tej osoby już na zawsze?

Nie?

A więc życzę z całego serca, abyście nigdy nie przekonali się jak to jest.














Przez kolejną, najdłużej ciągnącą się godzinę w moim życiu prokurator przesłuchiwał resztę mężczyzn, za którymi często wstawiał się ich adwokat. Do Nialla nie mogli się za bardzo przyczepić. Jedynym zarzutem jakim go obarczali było właściwie tylko pomoc w porwaniu i przetrzymywaniu wbrew woli, dlatego największe szanse na łagodną karę miał z całej czwórki właśnie on. Kilkukrotnie Zayn'owi oberwało się przez pochodzenie i religię jaką wyznaje, co według mnie było już szczytem chamstwa. Długi Nochal uważał wyznawany przez Mulata muzułmanizm za jeden z głównych motywów jakimi mógł kierować się podczas pomocy w zbrodni. Aha. Przy zadawaniu pytań Liam'owi największy nacisk kładziono na hackerstwie. Było to rzeczywiście dość poważne wykroczenie prawne, jednak pokładałem duże nadzieje we własnym planie i sam byłem zdziwiony jak wielkie opanwoanie rozprzestrzeniało się po moim ciele z upływem każdej kolejnej minuty.

- ...Dlatego uważam, że decydujący głos w tej sprawie, który z całą pewnością pomoże nam zrozumieć co działo się przez te wszystkie miesiące od zniknięcia pokrzywdzonego i na jaki wymiar kary zasługują moi klienci, należy do Pana Tomlinsona. – zakończył obrońca.

- W takim razie... - sędzia Bloxam, podobnie jak wszyscy przysięgli spojrzeli na mnie. – Proszę pokrzywdzonego o to, by powstał i krótko się przedstawił.

Nabrałem wielkie ilości powietrza do płuc, podnosząc się z miejsca. Nie było osoby, której wzroku nie czułbym na sobie, wszystkie kumulujące się we mnie od kilku dni emocje wywiercały dziurę w moich wnętrznościach, przyprawiając o lekkie mdłości. Oddychałem głęboko, chcąc w ten sposób nie dać po sobie poznać jak szybko biło mi serce. Wyprostowałem plecy, chcąc być choć trochę wyższym, nareszcie podnosząc głowę. Przez chwilkę patrzyłem w szmaragdowe tęczówki kędzierzawego, próbując przekazać mu w ten sposób pewien sygnał, coś w stylu ';spokojnie'', następnie spoglądając w stronę ławy.

- Nazywam się Louis William Tomlinson. Urodziłem się dwudziestego czwartego grudnia w tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątym ósmym roku w Doncaster.

- Opowiedz nam co wydarzyło się od dnia 14 stycznia, kiedy zniknąłeś, aż do momentu odnalezienia Cię 30 kwietnia. – czarnoskóry mężczyzna przyglądał mi się bacznie. Westchnąłem cicho nim pierwsze słowa opuściły moje usta.

- Po pierwsze i najważniejsze; nie zostałem porwany.

Harry's POV

''OD RAZU PO PRZECZYTANIU TEJ WIADOMOŚCI, ZNISZCZ JĄ. SPAL, PODRZYJ, BYLE TYLKO ZNIKNĘŁA I NIKT NIE MÓGŁ JEJ PO TOBIE ODCZYTAĆ.

Wiem, że termin rozprawy zbliża się wielkimi krokami i Ty jak i reszta chłopaków na pewno się bardzo boisz. Nie jesteście w tym sami, ponieważ sam mam za sobą już sporo nieprzespanych nocy i jeszcze większą ilość wypłakanych łez. Może wydawać się, że to koniec, że ostatni płomyk nadziei zgasł, mi jednak udało się wskrzesić z popiołów ostatnie iskry. Mam plan. Przygotowałem się na chyba każdy możliwy przebieg rozprawy i podzieliłbym się tym z Wami gdybym tylko mógł, ale ze względu na to jak jesteście pilnowani, nie jest to możliwe. Pragnę w tym miejscu poprosić jedynie o zaufanie. Naprawdę chcę Was uratować, nie dopuścić do zamknięcia choćby na kilka miesięcy. Żaden z Was na to nie zasługuje. Musicie w trakcie przesłuchań improwizować i przede wszystkim zaprzeczać. Nawet jeśli coś co będą Wam zarzucać będzie prawdziwe, kłamcie jak z nut, gadajcie co Wam ślina na język przyniesie, a resztę zostawcie mi. Jeśli czujesz tak jak ja, że przez te parę miesięcy połączyło nas coś specjalnego, unikatowego, nie pozostaje Ci nic innego jak tylko powierzyć swój los w moje ręce i z całego serca zaufać, tak jak wielokrotnie robiłem to ja.

Tęsknię,
Louis xx"

To drobnym maczkiem wypisane było na kilka razy złożonej kartce ze zwykłego zeszytu, zanim porwałem ją na maciupeńkie kawałeczki, których rozszyfrowanie było niewykonalne. Nie wahałem się nawet minutę, od razu w głowie zgadzając się z tym o co Lou poprosił mnie i chłopaków. Próbowałem wyobrazić sobie jak bardzo nałga, jak wielkie absurdy wyjdą z tych wąskich, różowych usteczek, których nie miałem okazji spróbować już od dawna. Miałem nadzieję, że fałszywy szok jaki wymalowany był na twarzy mojej i także moich przyjaciół był wiarygodny, nawet jeśli nikt w tamtym momencie nie zwracał na nas uwagi.

- Jak to? – głęboko poruszony adwokat (którego szatyn pewnie nawet nie chciał) z wrażenia zrzucił ze stolika długopis. Louis uśmiechał się, przez chwilę nie odzywając ani słowem. Poświęciłem ten czas na bezwstydne podziwianie chłopaka, ponieważ wcześniej niestety nie mogłem sobie na to pozwolić w obawie przed pewnymi podejrzeniami.

Moją uwagę od razu przykuła nowa fryzura. Mimo ogromnego zdziwienia jakie poczułem w pierwszej chwili, w zawrotnym tempie doszedłem do wniosku, iż piękne, karmelowe włosy postawione na lakier są moją nową ulubioną częścią nastolatka... Chociaż teraz trudno było mi określać go tym mianem, zwłaszcza podczas obserwowania go. Jego kości policzkowe oraz mocna linia szczęki zaskoczyła mnie. Słodki blask z nutką dziecinności i niewinności jaki dostrzegałem w jego dużych, błękitnych oczach na samym początku, zmienił swój sposób rozświetlania ich. Widziałem w tym nutkę pewności siebie, zmieszaną z zadziornością, za którą tak szalałem.

Lou już nie jest tym samym, słodziutkim chłopcem, jakiego poznałem w styczniu. Zaledwie w ciągu czterech krótkich miesięcy zmienił się w młodego mężczyznę.

Idealny.

- To co teraz powiem zapewne zmieni sposób patrzenia wszystkich tutaj zgromadzonych na tę sprawę, ale muszę w końcu powiedzieć całą prawdę, ponieważ nigdy nie uwierzylibyście ''oskarżonym''. – nakreślił w powietrzu cudzysłów.

- Proszę mówić. – zdezorientowany prokurator zachęcił go gestem dłoni.

- Wszystko zaczęło się długi czas przed 'incydentem', jak lubię to nazywać. Gdy wstąpiłem w okres dojrzewania, kiedy to u młodego człowieka zaczyna rozwijać się jego własny światopogląd i oczywiście charakter, zacząłem zauważać, że sposób w jaki traktował mnie ojciec przeszkadzał mi. I proszę nie zrozumieć mnie tu źle, bardzo kocham tatę i jestem wdzięczny za wszystko co dla mnie kiedykolwiek zrobił, ale z nim jest taki mały, tyci problemik... Nie potrafi przeciąć pępowiny. – zachichotał krótko, szybko zmieniając wyraz twarzy na poważniejszy. Cholera, kiedy on stał się tak niesprawiedliwie seksowny? Czerwieniłem się jak nastolatka na widok swojego idola! – Powiedziałem to oczywiście w sposób humorystyczny, jednak coś w tym jest. Odkąd zmarła moja mama, zrobił się tak strasznie nadopiekuńczy, że chyba każdy zwykły nastolatek taki jak ja nie wytrzymałby psychicznie! – absolutnie nikt nie śmiał mu przerywać. – Postanowiłem uciec. Harry'ego, Nialla, Liama i Zayna poznałem dzięki mojej przyjaciółce Chloe. Z całą piątką dogadywałem się wyśmienicie.

- A więc znał Pan oskarżonych już wcześniej? – zapytał sędzia.

- Tak, przed chwilą to powiedziałem. Było mi trochę wstyd, wyskoczyć z tą propozycją od razu, ale ja naprawdę nie dawałem już rady. Nie wolno mi było robić czegoś co robią wszyscy w moim wieku! – wywrócił oczami. – Dlatego w końcu się odważyłem i poprosiłem chłopaków o pomoc w ucieczce. Wpadłem na pomysł przedstawienia tego jako porwanie, nawet jeśli wcale tak nie było. Wiedziałem, że jeśli przez jakieś pół roku tata będzie mnie szukał, po tak długim czasie nareszcie da sobie spokój i pogodzi się ze stratą. Aby było wiarygodniej, odegraliśmy takie rzeczy jak rozmowa telefoniczna z moim tatą, podczas której udawałem załamanego, mieszanie w raportach policyjnych, z mojej inicjatywy, dlatego proszę nie karać za to Liama, no i rzecz jasna ten filmik z pożal się Boże gwałtem.

- A więc do niczego takiego nie doszło? – prawnik Louisa nie chciał dowierzać.

- Jasne, że nie. Osoby, które mnie znają wiedzą jak wielką beksą jestem, ale Ci najbliżsi, wiedzą również o tym jak bardzo łatwo przychodzi mi udawanie. Od dziecka miałem ten dar, była to dobra metoda, aby dostać to czego chciałem lecz nikt nie wyrażał na to zgody, tak więc...wszystko to było jedną wielką ustawką. – zakończył, uśmiechając się w naszą stronę. Odwzajemniłem to, może nazbyt rozentuzjazmowany.

Ten chłopak jest geniuszem!

- Młody człowieku... - czarnoskóry mężczyzna rozpoczął surowym tonem. – Czy zdajesz sobie sprawę z tego jak wielkie zamieszanie wywołałeś i możesz ponieść za to konsekwencję, takie jak na przykład prace społeczne lub wysoka grzywna?

- Wolę pracować kilka godzina nawet przez rok, a nawet zapłacić wysoką sumę pieniędzy, aniżeli widzieć jak moi bliscy zostają ukarani...za nic. Poza tym, nigdy nie chciałem, aby ta rozprawa się odbyła. Nie dano mi nawet szansy wytłumaczyć się, a to wszystko dzięki mojemu ojczulkowi. Tu ma Sąd znakomity przykład tego jaki on jest.

- Panie Tomlinson, jest Panicz pewny, że nie doszło między Panem a Panem Stylesem do żadnych intymnych zbliżeń?

- Powinienem być szczery, a więc będę. Owszem doszło, ale w stu procentach z moich własnych chęci. – profesjonalną ciszę na sali przerwał niekontrolowany wybuch histerycznego śmiechu należący do Nialla. Szybko jednak się uciszył i przeprosił po otrzymaniu karcących spojrzeń.

- Cóż, sprawy przybrały zaskakujący obrót, jakiego myślę nie spodziewał się nikt, dlatego chciałbym ogłosić przerwę podczas, której razem z udziałem przysięgłych odbędzie się narada, po której ogłoszony zostanie wyrok. Tym samym proszę całą resztę o opuszczenie sali na czas około dwudziestu minut. – po słowach sędziego Bloxama, wszyscy bez wyjątku wyszli na korytarz, podobnie jak my, tyle że w towarzystwie ochroniarzy.

Podczas gdy Lou, wymijał naszą czwórkę na korytarzu, puściłem mu zawadiackie oczko. Ku mojemu krótkotrwałemu zmieszaniu, on przesłał mi całusa. Nikt nigdy nie przesłał mi całusa.

Będzie dobrze.

Musi być.


Louis's POV

- Co to miało znaczyć?! – zmarszczyłem czoło, wyciskając mydło na ręce w celu umycia ich po toalecie zaledwie pięć minut od zarządzenia przerwy. Ojciec podparł się na umywalce obok, wlepiając we mnie swoje wściekłe, niebieskie oczy.

- Niby co? – udawałem greka, spłukując pianę.

- Twój adwokat opowiedział mi co mówiłeś na sali rozpraw. Dlaczego kłamałeś?! – zacisnąłem zęby.

- Po pierwsze, to nie jest mój adwokat tylko Twój. Od początku byłem przeciwny temu całemu cyrkowi. – warknąłem. – Po drugie, skąd niby wiesz, że kłamałem? To nie tak, że kiedykolwiek chciałeś ze mną o tym porozmawiać... - ledwo zdążyłem wysuszyć dłonie, gdy zostałem gwałtownie przygwożdżony do ściany. – Co do cholery?! – próbowałem się wyrwać.

- Ty niewdzięczny gówniarzu... - syczał. – Jeśli to co mówiłeś rzeczywiście jest prawdą to...

- Oops. – uśmiechnąłem się złośliwie. – Smutno Ci bo nareszcie zrozumiałeś?! Tato, jestem wdzięczny za wszystkie chwile, w których byłeś przy mnie, kiedy nikt inny nie mógł, że pomagałeś mi, wychowywałeś mnie i przede wszystkim dzięki Tobie w ogóle pojawiłem się na świecie... Ale spieprzyłeś.

- Louis...

- Nie przerywaj mi. Nie podporządkuję Ci się tym razem, tatusiu. Nie ma takiej opcji. – odepchnąłem go od siebie. – Nie dawałeś mi szansy na wykazanie się w czymkolwiek, trzymałeś pod kloszem jak, kurwa upośledzone dziecko. Ograniczałeś mnie i tym samym zepsułeś. Na szczęście z każdym kolejnym dniem zmieniam się na lepsze i przykro mi, że ostatecznie nie udało Ci się zrobić ze mnie cioty, bo cóż, innego powodu dla którego mnie tak traktowałeś nie widzę.

- Nic nie rozumiesz... Kocham Cię, Louis!

- Więc jeśli naprawdę tak jest...jeszcze dziś się wyprowadzę, a Ty pozwolisz mi odejść. – tata przygryzł dolną wargę.

Chyba w końcu już wiem po kim to mam.

- J-jak t-to? – oh i jąkanie się w stresujących sytuacjach też. Czemu wcześniej tego nie zauważałem?

- Oczywiście będę Cię odwiedzał, ale... - oddaliłem się w kierunku wyjścia z łazienki. - ...to już zależy od tego czy sam będziesz tego chciał. – wróciłem z powrotem na korytarz, czując jak wielki kamień, o którego obecności nawet nie zdawałem sobie sprawy, został rozkruszony, pozwalając nareszcie odetchnąć.




- W sprawie wspólnoty narodowej, ja, Sędzia Caleb Bloxam oraz przysięgli, uznajemy oskarżonych niewinnych zarzuconym im czynom. - uśmiechnąłem się promiennie i podskoczyłem w miejscu, szybko jednak opanowując się. Spojrzałem na szczęśliwych chłopaków, podobnie jak ja gotowych do odtańczenia jakiegoś głupiego tańca radości, lub czegoś w tym rodzaju. Ledwo powstrzymywałem się od przebiegnięcia całej sali i rzucenia się brunetowi na szyję. – Zamykam przewód sądowy, dziękuję. – po tych słowach, mężczyzna wstał i opuścił salę, a wraz z nim ósemka innych osób.

W momencie, w którym chłopaki wydostali się poza swoją ławę, ja uścisnąłem niechlujnie dłoń swojego prawnika i cicho piszcząc pognałem w ich stronę. Wszyscy rozłożyli ramiona, a ja wskoczyłem między nie, przytulając do siebie nie wiadomo do kogo należące głowy i klatki piersiowe.

- Młody, jesteś niesamowity! – nawet nie zauważyłem, kiedy dwójka z nich, a konkretnie Zayn i Liam podnieśli mnie ponad podłogę, wyprowadzając na korytarz, razem z tulącymi się do siebie Niallem i Harrym z tyłu.

- Wiem, wiem, z tym trzeba się już urodzić. – śmiałem się. Radość jaką czułem widać było nawet po moich zarumienionych policzkach.

- Trzeba to opić! – Zayn połaskotał mnie krótko w okolicach moich bioder. – Ni stawia!

- W normalnych okolicznościach, powiedziałbym, że śpisz na kanapie, ale teraz jestem tak zajebiście szczęśliwy, że się zgadzam!

- Możecie mnie już postawić na ziemię? Umiem chodzić, a poza tym robicie wiochę, jesteśmy w sądzie! – już po chwili czułem równy, stały grunt pod nogami.

- Lou... - zamknąłem oczy, po tym gdy znajome ramiona objęły mnie w talii, a do nozdrzy dotarł tak uwielbiany przeze mnie zapach.

- Nie ma za co. – mruknąłem, odsłaniając zęby w szerokim uśmiechu. Obróciłem się i musiałem spojrzeć znacznie w górę, (zresztą tak jak zwykle) napotykając te oczy.

- Czemu to zrobiłeś? – spytał, głaszcząc moje plecy. – Wiele z mojej winy wycierpiałeś i...kurwa, nie zasługuję na Ciebie, więc...dlaczego? – ułożyłem dłonie na jego policzkach, kciukami pocierając skórę. Stanąłem na palcach i złożyłem na jego wargach, krótki, ale przepełniony uczuciem pocałunek.

- Bo Cię kocham, idioto. – zaśmiałem się cicho, rozbawiony jego zszokowanym wyrazem twarzy. Rozszerzone powieki szybko zmrużyły się z powodu uśmiechu Harry'ego, ukazującym dołeczki.

- Też Cię kocham, księżniczko.

W ciągu ostatnich miesięcy doświadczyłem więcej przygód, zarówno tych wspaniałych jak i okropnych, niż w całym swoim 18-letnim żywocie. Zyskałem cudowną przyjaciółkę i jeszcze lepszą trójkę przyjaciół. Oczywiście nie można zapomnieć o moim niesamowitym mężczyźnie, którego kochałem oraz pożądałem całym sobą. Mimo wielu nieprzyjemności jakie nas spotkały, w głębi duszy od zawsze wiedziałem, że będę trwać przy nim do końca moich dni.

W pewnym momencie już po prostu nie mogłem zawrócić, byłem udręczony moją miłością do niego.

KONIEC.

------------------------------------------------------------------------------------------

Jeśli dotarliście już do tego momentu, zapraszam Was do obczajenia playlisty Can't Turn Back, I'm Haunted no i podziękowań ^^

Ale, żeby nie było, tutaj też coś napiszę...

DZIĘKUJĘ WAM ZA TE PÓŁ ROKU ❤️

KOMENTUJCIE & GWIAZDKUJCIE

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top