9. Liczy się tylko zabawa...


- Potrzebujecie imiennego zaproszenia do klasy? - Odwróciliśmy się w tym samym momencie i ujrzeliśmy, idącą w naszym kierunku Diamond z pęczkiem jakiś jaskrawych kartek pod pachą. Jej mina wcale nie była wesoła, a nie wyregulowane brwi były niemalże złączone w jedną długą narośl. 

  Nie protestowaliśmy, zebraliśmy swoje rzeczy i niemalże biegiem weszliśmy do klasy. Zasiadłam w ławce obok Lily, która nie wydawała się być zainteresowana moją nieobecnością. Pisała coś w futrzanym notesie i nuciła znajomą mi piosenkę. Burknęłam do niej szybkie cześć, ale dziewczyna nie zareagowała. Czasami naprawdę ciężko jest znieść jej humorki.

   Siedziałam jak na szpilkach. Czekałam na moment, w którym do klasy wejdzie Louis. Bałam się, że na przerwie chłopak podejdzie do nas jakby niby nic, albo co gorsze: podejdzie przywitać się z Carą.

- Czy już są wszyscy? - Nauczycielka usiadła za biurkiem i rozejrzała się po klasie. Zastanawiałam się, czy przedstawi nam Louisa, jednak ku mojemu zdziwieniu tak się nie stało. Diamond krążyła wokół ławek i rozdawała jaskrawe kartki.

- Po co nam to? - Niall szybko podniósł rękę i nie czekając na pozwolenie szybko wyrwał się z pytaniem.

- Otóż za niespełna miesiąc wyjdziemy do Wielkiej Brytanii. Poznacie kulturę, obyczaje, bo słyszałam, że sporo z was chce tam studiować, prawda Dream? - nauczycielka oparła się ręką o blat mojej ławki, a ja momentalnie pokiwałam głową. Wzięłam do ręki kartkę, którą przed chwilą położyła i zaczęłam czytać program.

- Oczywiście. Prawo lub medycynę. - odpowiedziałam dumnie, kiedy Diamond chrząknęła i wyrwała mnie z czytania ulotki. Uśmiechnęłam się, zeskrobując z paznokcia resztki granatowego lakieru.

- Świetnie! A ty Panie Styles? - położyła kartkę na blacie Harry'ego i uśmiechnęła się szeroko. Diamond zawsze wolała chłopaków, może dlatego, że była starą panną.

- Oxford, prawo - odparł dumnie, bujając się na krześle i stukając ołówkiem o blat ławki. Diamond spojrzała na niego z rozbawieniem, ale widząc powagę w oczach Harry'ego, spuściła głowę i kontynuowała rozdawanie kartek.

    Już w szkole podstawowej było wiadome, że wyjedziemy studiować do Londynu, zdaniem naszych rodziców na Manhattanie nie było dobrej szkoły, która przygotowałaby nas do dobrego zawodu. To było takie oczywiste, że pójdzie na prawo! Harry mimo, że nie przywiązuje uwagi do nauki i ciągle zdarza mu się przysnąć na lekcji, chce dostać się do najlepszej uczelni w Wielkiej Brytanii. Oczywiście to nie jest jego decyzja. Jego i moja matka prowadzą najlepszą kancelarię prawniczą w kraju.

- Czyli idzie pan w ślady rodziców... Ciekawie, ciekawie. - odwróciła głowę podczas kontynuacji rozdawania kartek.

- Muszę jechać? - wymamrotał Zayn, gdy kartka dotarła do niego.

- Naturalnie... Będziesz naszym głównym przewodnikiem, przecież znasz Londyn jak własną kieszeń, czyż nie? - Zayn przewrócił oczami, a nauczycielka wróciła do biurka i zasiadła za nim. Otworzyła dziennik i sprawdziła listę obecności.

Nie wiedziałam, że jest z Londynu.

- A więc... kartki proszę przekazać rodzicom, myślę że cena nie jest wysoka. Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam na przerwie... Ale teraz wracajmy do algebry. - jak na zawołanie po klasie rozszedł się odgłos buczenia, jednak nauczycielka nie przejęła się tym i dalej poprowadziła lekcję.

Szczerze?

    Gdyby teraz ktoś zapytał mnie o czym była lekcja, zapewne nie wiedziałabym nic. Moje myśli kręciły się wokół Zayna. Jak możliwe, że człowiek w tak nieprzeciętnym, wulgarnym opakowaniu może być uczuciowy i względem swojej siostry potulny jak baranek?

   Równo z dzwonkiem wybiegłam jako pierwszą z klasy na korytarz, poczekałam na Carę, a gdy wyszła złapałam ją za nadgarstek i pociągnęłam na bok.

- Co? - warknęła.

- On nie jest uczniem.

- To co by tu robił? - Cara podrapała się w głowę, gdy usłyszałyśmy za plecami głośne parsknięcie Lily.

- Dream, czuję się zazdrosna. Planujesz przyjęcie? - synchronicznie odwróciłyśmy głowy i ujrzałyśmy nerwowo tuptającą Lily w czarnym sweterku z białym kołnierzem.

- Jakie przyjęcie? - rozszerzyłam oczy, chociaż od razu ugryzłam się w język. Gdybym powiedziała "tak", Lily dałaby spokój, a ja mogłabym porozmawiać z Zaynem.

- Piątek, heloooł siedem lat z Harry'm. - westchnęłam. - Eh.. Dre, czy ja muszę wszystko za ciebie załatwiać? - pokiwałam głową, jednak odwróciłam ją na parsknięcie Cary, która dawała mi dyskretne znaki, że niedaleko nas jest Zayn i Louis.

- Jesteś w tym najlepsza Skarbie! - owinęłam rękę wokół ramion mojej przyjaciółki i odwróciłam ją tyłem do chłopaków. Lily próbowała sprawdzić co za nią się znajduje, jednak wtedy podbiegła Cara i przełożyła swoją rękę wokół jej talii. - Wiem, że zorganizujesz nam najlepszą imprezę pod słońcem.

- Też to wiem. - Drgnęła.

- W takim razie wpadnij do mnie o siedemnastej. Obgadamy wszystkie szczegóły. - uśmiechnęłam się i delikatnie popchnęłam Lily do przodu, która wykonała kilka kroków i obróciła się w moim kierunku.

- Kwartet smyczkowy, czy harfistka?

- Zaskocz mnie - mrugnęłam do niej oczkiem.

- Zdajesz sobie sprawę z tego co właśnie zrobiłaś? - Zapytała mnie Cara z pełną powagą, uderzając delikatnie biodrem o moje.

- Wypuściłam potwora z jego pieczary - westchnęłam, jednak szybko pokręciłam głową i przemierzyłam wzrokiem korytarz w celu odnalezienia Zayna.

- Dre, daj spokój... Może nic nie wygada - wzruszyłam ramionami i już zamierzałam powiedzieć Carze, że zapewne ma rację, gdy na całym korytarzu rozległ się dźwięk komunikatu Pani Dyrektor.

- Dream Shay proszona na salę gimnastyczną. - wzdrygnęłam. Posłałam szybkie spojrzenie Carze i niemalże biegiem ruszyłyśmy na halę. Z każdym krokiem muzyka była głośniejsza, a basy uderzyły mi do głowy. Gdy weszłam, zauważyłam wszystkich chłopaków z drużyny, łącznie z Zaynem, Louisem i Harry'm. Podeszłam trochę bliżej i rozejrzałam się po sali gimnastycznej, a gdy zauważyłam Mel, wiedziałam już co się święci.

   Stałam osłupiała do momentu, w którym dołączył do mnie Harry i Mel. Oboje wydawali się być bardzo rozweseleni, a chłopak ciągle gładził jej wytatuowane ramię. Mel zawsze była małą kurewką. Lubiła otaczać się chłopakami i udawać sztuczną miłość.

- Hej Dream! - powiedziała i poprawiła swoje kręcone włosy, zarzucając nimi przed oczami Harry'ego.

- Twoja mama nie byłaby zadowolona - skrzyżował ręce na klatce, jednak potem uśmiechnął się, gdy pociągnęłam jego dłoń w kierunku szatni. - Wiesz, że nie musisz być cheerleaderką. Nie masz doświadczenia, nie chodziłaś nigdy na akrobatykę, tak jak Mel.

- Skąd to wiesz? - ściągnęłam koszulę przez głowę, nie zwracając uwagi na pourywane guziki, które wesoło uderzały o podłogę.

- Mówiła mi - zmarszczyłam brwi. - Ale w gruncie rzeczy, może powinnaś to sobie odpuścić. - zsunęłam spódnicę z bioder i szczerze byłam zdziwiona brakiem zainteresowania ze strony Harry'ego. W bieliźnie widzi mnie po raz pierwszy, a on nic?

- Odpuścić? Bo co? - specjalnie wypięłam się tyłkiem do Harry'ego i zasznurowałam ściślej conversy, które pożyczyłam rano od Cary. Jednak Harry dalej nie dawał żadnych znaków zainteresowania.

- Bo swojego zwycięstwa z Malikem też byłaś pewna. To cię zgubiło. - podeszłam do szafki Cary i wpisałam kod jedną ręką. Uznałam, że jej strój do ćwiczeń jest bardziej wyzywający. Miałam ogromny przypływ adrenaliny, sama nie wiedziałam dlaczego.

  Nie zwracałam uwagi na mojego chłopaka, który stał oparty o ścianę i jeździł palcami po ekranie swojego nowiutkiego Iphona. Założyłam krótki top, który ledwie zasłaniał moje piersi i neonowe różowe spodenki na pół pośladka.

- Tak idziesz? - warknął, ale ja nie odpowiedziałam nic. Wyszłam z szatni i mocno trzasnęłam drzwiami.

  Na środku hali stała już Mel, w czarno białym staniku sportowym i identycznych spodenkach jak moje. Włosy miała zebrane w koczka, a kolczyk z jej pępka skakał rytmiczne w takt jej poruszania się.

    Szybko zebrałam włosy w wysokiego kucyka i pewnym siebie krokiem podeszłam do Mel zza której wyłonił się uśmiechnięty Zayn w czarnej bluzie z logiem naszej szkoły.

- Dasz radę Dream! - szepnęła, a ja pokiwałam głową.

- Jesteście gotowe? - zapytał i wyciągnął do nas dłonie, chcąc zbić piątki. Mel przybiła bez zastanowienia, jednak ja zanim to zrobiłam rozejrzałam się tępo po ścianach. Przez moją głowę przepływał natłok myśli, nie byłam pewna, czy dobrze robię. - Laski, ziomki i nerdy... zapraszam na pierwsze Zawody cheerleaderek w Coustans! - krzyknął, a jak na jego zawołanie tłum zaczął wiwatować. Mel posłała mi szybkie spojrzenie, po czym podbiegła do Zayna i dała mu buziaka w policzek. Widząc to, przewróciłam oczami i wykonałam odruch wymiotny do Cary.

  Przewróciłam oczami i stanęłam na uboczu. Bacznie przeglądałam się Mel, jak bez skrupułów twerkuje i wykonuje mało skomplikowane, ale za to bardzo odważne ruchy.

- Stresujesz się - odwróciłam głowę i spojrzałam na zmierzającego ku mnie Zayna.

- Aż tak bardzo to widać? - zaśmiał się, a ja przewróciłam oczami. - Nie wiem... nie wiem po co to robię.

- Nie musisz tego robić. - westchnął kręcąc głową. Uniosłam oczy, aby spojrzeć w jego, jednak one były zbyt zajęte patrzeniem na trzęsący się tyłek Mel.

- Ale ja chcę! - wzięłam głęboki oddech.

- Bardzo dobrze. Liczy się fun! Nic innego. Przestań być grzeczną Dream, która robi wszystko to o co się ją poprosi. - zamarłam, gdy muzyka skończyła się, a Mel zebrała gromkie brawa.

- Nie dam rady! - wrzasnęłam, ale wtedy poczułam ciepłe dłonie na moich biodrach.

- Spójrz mi w oczy. - początkowo unikałam jego spojrzenia jak ognia, jednak uległam, gdy przy każdym ruchu śledziły moje.

Cholera, ma cudowne oczy.

- Liczy się zabawa - odgarnął mój zabłąkany kosmyk za ucho i uśmiechnął się szeroko, po czym wypchnął mnie na środek hali.

  Rozejrzałam się tępo po osobach z pierwszego rzędu, ale gdy ujrzałam Zayna, który kiwając głową uśmiechał się, moja odwaga i adrenalina powróciła.

  Gdy muzyka rozbrzmiała po sali, zaczęłam wyginać się jak wtedy w  klubie z Jade. Szło mi chyba całkiem w porządku, bo brawa nie różniły się praktycznie w ogóle od tych, które zebrała Mel. Gdy poczułam, że muzyka cichnie, zrobiłam przysiad i zarzucając włosami podniosłam się, prostując plecy.

- Dream? - usłyszałam zza siebie głos Zayna, który zdjął bluzę i tylko w czarnej koszulce wszedł na parkiet. Obserwowałam każdy jego ruch, jak gdyby od tego zależał mój los. - Nie bój się. - rozchylił ręce, a ja z uśmiechem zrobiłam rozpęd i wbiegłam w jego ramiona. Nie podniósł mnie od razu do góry, najpierw przycisnął do siebie i pozwolił wykonać powolne odchylenie się do tyłu, co uczyniłam.Tłum zaczął krzyczeć moje imię, a Zayn powoli odstawił mnie na podłogę. Rozejrzałam się po twarzach, które z uśmiechem wypowiadały moje imię, gdy zauważyłam Carę, podbiegłam do niej, a ona od razu przycisnęła mnie do swojej klatki.

- Byłaś świetna Dream! - zaśmiałam się, ale gdy na hali zapadła grobowa cisza, odwróciłam glowę, gdzie już na środku stała całą futbolowa drużyna, w tym Zayn i Harry.

- Stwierdzam, że kapitanką zostaje... Dream Shay. - krzyknął Liam, a cały tłum zaczął krzyczeć i klaskać. Stałam osłupiała, ale Cara wypchnęła mnie na środek, gdzie podszedł do mnie Harry i pocałował w skroń.

- Masz dwa tygodnie na skompletowanie drużyny. - dodał, a ja pokiwałam głową.

- Co do jednej jestem już pewna... Mel! Chcę cię u siebie. - uśmiechnęłam się, a dziewczyna rzuciła się na mnie, odpychając przy tym Harry'ego.

- Zasłużyłaś Dre! - wyszeptała mi do ucha, a ja zarzuciłam jej rękę na plecy.

  Stałam jeszcze chwilę i rozmawiałam z chłopakami, ale gdy cały tłum wyszedł z sali, postanowiłam się przebrać. Tanecznym krokiem weszłam do szatni i w wejściu zrzuciłam z siebie top.

- Mała rada... Dream po otworzeniu jakichkolwiek drzwi, sprawdzaj czy jesteś sama. - przewróciłam oczami na głos Zayna.

- Zdajesz sobie sprawę, że to damska szatnia?

- Daj spokój, musiałem odnieść parę rzeczy. - podał mi koszulę, która leżała obok jego nogi. Podczas mojego szybkiego przebierania, nie posprzątałam po sobie, więc cała szatnia była w moich rzeczach.

- Dałaś radę - uśmiechnął się, a ja włożyłam ręce w rękawy koszuli, próbując zapiąć zauważyłam, że nie ma wszystkich guzików, więc ostatecznie zostałam w przykrótkim topie i jeansowej spódnicy na zatrzaski.

- Muszę przyznać, że dzięki tobie.

- Drobiazg - machnął ręką.

- Przecież nie dziękowałam. - spakowałam rzeczy do półki i wyszłam na korytarz, czułam że za mną idzie Zayn, ale czułam się zbyt pewnie, żeby cokolwiek do niego powiedzieć, jednak gdy w końcu zadzwonił dzwonek, a szkolny szelest ucichł, zatrzymałam Zayna.

- W ramach podziękowań...- poruszył brwiami, a ja westchnęłam - zapraszam na kawę do Starbucksa. Może być?

- Jeśli stawiasz, to pewnie.

. . .

   Po mega gadatliwym spacerze do kawiarni, zasiedliśmy na przeciwko siebie w środku. Na szczęście nie było dużo ludzi, więc można było na swobodnie porozmawiać. Podeszłam do lady, aby zamówić kawę, ku mojemu zdziwieniu obsługiwała nas Jade. Zayn od razu przywitał się z nią buziakiem przez blat, co nie ukrywam było dla mnie troszeczkę kłopotliwe.

- Co dla was? - zapytała, rzucając za siebie szmatkę, którą jeszcze przed chwilą wycierała ekspres.

- Carmmel Macchiato, a dla Ciebie? - zwróciłam się do Zayna, który zdążył już wrócić do stolika, więc gdy go zapytałam wydał się zdezorientowany. Nie śpiesząc się podszedł do mnie i wyciągnął portfel z tylnej kieszeni obcisłych jeansów.

- Dla mnie po prostu zielona herbata. - wyciągnął plik pieniędzy i podał Jade, po czym mrugnął do niej oczkiem.

- Ja miałam płacić.

- Następnym razem. - wzruszył ramionami i kopnął głowę do tyłu, co miało oznaczać, żebym wróciła na swoje miejsce. Zayn nie wrócił czekał na nasze zamówienie, a gdy je odebrał wrócił do stolika i zasiadł na przeciwko mnie.

- Nic nie mówiłeś, że pochodzisz z Wielkiej Brytanii- zagaiłam szybko, gdy Zayn wziął dużego łyka z plastikowego kubka. Obserwowałam jak jego czekoladowe oczy powoli przenoszą się z kubka na mnie.

- Nie pytałaś - zmarszczył czoło, a ja zdałam sobie sprawę, jaką jestem idiotką. - W sumie nie ma się czym chwalić.

- Jak to nie? Od dziecka marzę, żeby tam studiować - pisnęłam, gdy gorąca kawa zderzyła się z moim językiem.

- Ty, czy twoja mama? - zapytał, patrząc mi prosto w oczy.

- Ja? - podniósł brwi. - Ja i moja mama. - zrobił to jeszcze wyżej - Mama uważa, że Oxford to najlepsza uczelnia.

- A ty tak uważasz?

- Nie wiem, niczym nie różni się od Harvardu - wzruszyłam ramionami.

- Więc podejmij sama decyzję, masz już prawie osiemnaście lat, więc chyba czas najwyższy - dopił swoją herbatę, a ja dalej nie upiłam praktycznie nic, bo była za gorąca. Wiedziałam, że Zayn ma rację, jednak głupio mi odmówić mojej mamie, która tyle dla mnie zrobiła. Mam wrażenie, że przez całe moje życie nie zrobiłam nic dla siebie.

Czas to zmienić Dream!

Tego wieczoru bardzo dużo rozmawialiśmy i poruszaliśmy naprawdę dziwne tematy, ale bawiłam się dobrze. Zayn był odskocznią od moich problemów. Rozmawialiśmy do póki nie wyjęłam z torby telefonu i zobaczyłam, która godzina.

- O kurwa! Jest dwudziesta! - wrzasnęłam i szybko spojrzałam na Zayna, który nie bardzo wiedział o co chodzi - Umówiłam się z Lily, przepraszam! - wybiegłam z kawiarni i po niecałych 10 minutach, byłam już w domu.

- Dobry wieczór! - krzyknęłam w wejściu, gdy zdejmowałam z siebie płaszcz. Zajrzałam przez uchylone drzwi do salonu, gdzie delikatnie tliło się światło, a na kanapie siedziała moja mama z książką w ręce.

- Gdzie byłaś? - zsunęła okulary z oczu i spojrzała na mnie wymownym spojrzeniem.

- Byłam u Cary, gadałyśmy o przyjęciu dla mnie i Harry'ego - odparłam szybko, opierając się w futrynie drzwi.

- Była tu razem z Lilanne. - zapadła cisza, próbowałam powoli się wycofać, ale moja mama chrząknęła.

- Przepraszam, ale mam dużo nauki.

- Dream. Kłamstwo ma krótkie nogi, pamiętaj - z powrotem założyła na nos okulary i zagłębiła się w książce. Nie chciałam już nic mówić, weszłam do swojego pokoju i wyczerpana opadłam na łóżko.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top