Początek roku szkolnego

Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo słonecznie i gorąco. Ptaki śpiewały, a Yeosang nie wiedział czego ma się czepić. Czuł w żyłach podekscytowanie, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. Była to jego ostatnia klasa w liceum, a dodatkowo ostatni rok, gdy może się wykazać wraz ze swoim zespołem. Zdawał sobie sprawę, że muszą dobrze zakończyć szkole. To był idealny moment na spróbowanie swoich sił w festiwalu "Vwaves" dzięki wygraniu go będą mieć możliwość wydania swojej własnej płyty muzycznej i promowania jej, pod skrzydłami jednej z większych amerykańsko-tajskich wytwórni, World Top entertainment. Nie mogli zmarnować szansy, tak jak ich seniorzy w zeszłym roku.

- Tym razem żadna miłość, ani nikt nam nie przeszkodzi w zdobyciu sławy - powiedział do siebie, stojąc przed lustrem.

Widać było gołym okiem, że energia go rozpierała. Był w pełni sił. Nawet wizja stania dobrych trzydziestu minut na placu, by posłuchać gadania dyrektorki, która jak zawsze przedstawi swojego syna jako przewodniczącego nie zepsuje tego. Prawie co roku to samo było. Wepchała go, przez co Yeosang nie miał szans wygrać. A mogło to jego zespołowi pomóc. Ale niestety nie wyszło.

Ubrał na siebie mundurek szkolny. Na szczęście regulamin szkoły pozwalał na zakładanie czego się chce, byle by logo szkoły było widoczne. Było to sporym ułatwieniem. Tak samo jak brak zakazu w sprawie fryzur. Jedynie podczas uroczystości uczniowie musieli mieć ten bardziej oficjalny mundurek, który składał się z długich czarnych, mniej opinających spodni, zielonej koszulki z wyszytym logiem szkoły, oraz z czarną marynarką, która również miała wyszytą maskotkę. Nie przepadał za tym strojem, szczególnie teraz. Ciepły okres zawsze dla niego był najgorszy. Nie lubił gdy było za gorąco. Wolał neutralną pogodę, gdzie nie topił by się jak kostka lodu. Chociaż zdecydowanie bardziej preferował jak jest gorąco niż zimno. Dlatego też tak nie cierpiał  zimy.

Jedynym plusem było to, że uwielbia zielony kolor, a to właśnie on reprezentował szkołę, wraz z maskotką pandy. Dlaczego? Ponieważ obok ich miasta, jest dość sporej wielkości naturalne środowisko pand, gdzie są chronione. Społeczeństwo bardzo jest do nich przywiązane. Idealny pomysł by przyciągnąć do siebie rodziców, by to właśnie do tej placówki przypisali swoje pociechy. Sprytne, czyż nie?

Zszedł na dół, biorąc przy okazji plecak, który zostawił przy schodach. Uśmiechnięty przywitał się z mamą, całując jej policzek. Dom miał połączony z lokalem. Na górze mieszkali, a na dole prowadzili małą kawiarenkę, z lokalnymi popularnymi przysmakami i zimnym lodem z dodatkiem słodkiego syropu i owoców. Idealne połączenie na lato. Nie zarabiali z tego mocno dużo, ale była to mała miłość jego mamy. Dlatego też jego tato postanowił pracować za granicą, by ukochana mogła robić to co uwielbia, a przy okazji by synowi nic nie brakowało.

Może nie zawsze było to wygodne rozwiązanie, a Yeosang często tęsknił za ojcem. Ale przynajmniej miał blisko mamę i mógł jej pomagać tyle ile mógł, a przy okazji mieć na nią oko. To mu musiało póki co w pełni wystarczyć.

Usiadł za ladą, przy małym stoliczku. Jak co dzień czekało już na niego przygotowane śniadanie. Musiał przyznać, że kobieta gotowała najlepiej na świecie, był wręcz zakochany w jej kuchni. Dlatego też nikogo nie zdziwiło, gdy w mgnieniu oka talerz stał się pusty.

- Jak emocję przed powrotem? - spytała się go, korzystając z tego, że nie było dużo klientów.

- Nie mogę się doczekać aż zaczniemy ponownie grać. Stęskniłem się za przyjaciółmi. - odpowiedział z szerokim uśmiechem - To będzie najlepszy czas szkolny jaki mógłby być. Nie zmarnuje tego. Jeszcze zobaczysz mnie na scenie!

- Oho - zaśmiała się - Jaki pewny siebie - pogłaskała go po włosach -Tylko najpierw pamiętaj, że nauka jest na pierwszym miejscu, nie chce znów iść do dyrektorki by ci ratować skórę

- Ostatnio byłem grzeczny - wydął wargę. Może tylko trochę grabił sobie u dyrektorki. Ale to nie jego winna, że ta baba próbuje za wszelką cenę ich zespół rozwiązać. A on się tak łatwo nie daje.

- Po prostu czasem przed tym co chcesz zrobić zastanów się nad tym czy warto. Lepiej mieć w niej przyjaciela niż wroga - odparła z rozbawieniem.

- Żeby to było takie proste - westchnął, opierając policzek o dłoń. - No nic, na pewno znajdę jakieś rozwiązanie i wszystko będzie dobrze! Musi się udać niezależnie od niczego.

- Jak zawsze optymistycznie do wszystkiego podchodzisz - pokręciła głową rozczulona, dotykając mój policzek.

- Tato mnie tego nauczył - kiwnął głową - Odzywał sie do ciebie, mamo? Wiesz kiedy wraca do nas?

- Yeoyeo - jej uśmiech zmniejszył się, a z ust wydobyło się westchnienie - Dobrze wiesz, że jest on bardzo zapracowany. Nie ma tyle czasu wolnego by cały czas dzwonić. Ale obiecał, że postara się przyjechać tak szybko jak tylko będzie mógł.

- W takim razie... - zastanowił się, rozglądając się po lokalu - Będę dalej wyczekiwać jego powrotu. A gdy przyleci będę go tak długo przytulać, że już więcej nie zostawi nas na tak długo - wydął wargę.

Pani Kang była dumna, że ma tak cudownego syna. Kochała go ponad życie. Rozłożyła swoje ręce, przytulając go. Byli bardzo kochającą się rodziną. Widać to było z daleka. Yeosang widząc, że zaraz się spóźni na pożegnanie ucałował mamę w policzek, obiecując nie wracać za późno i jej pomóc.



Wbiegł na dziedziniec szkoły, cały zdyszany. Na szczęście apel się nie zaczął, a on mógł już spokojniejszym krokiem udać się do swojej grupy. Przechodził obok kujonów z klasy. Od razu w nich odnalazł Seonghwe, z którym skrzyżował wzrok. Jest on synem dyrektorki i zapewne przez kolejny rok również będzie przewodniczącym samorządu uczniowskiego. Nie lubiłem go przez to, że też chce zniszczyć mój zespół i zamknąć nasz klub. Czułem na sobie jego wzrok, aż do momentu zaczęcia się wygłaszania przemówienia dyrektorki.

- Zaspałeś? - poczuł szturchnięcie w ramie, przez co spojrzał się ukradkiem na winowajcę. - Prawie byś się spóźnił.

Jak się okazało był nim San — jeden z jego najlepszych przyjaciół. Należy on do zespołu wraz z: Wooyoung, Yunho. Znają się oni od podstawówki. Muzyka ich połączyła i do dnia dzisiejszego tworzą zgraną paczkę. Sami nawet zbytnio nie wiedzieli jak to jest możliwe, że ich zespół "ZEETA" mógł powstać, gdy wszyscy się tak bardzo różnili od siebie.

- Oczywiście, że nie - przewrócił oczami - Tym razem to przed podekscytowanie. Nie mogę się doczekać aż znów zaczniemy próby. - przyznał z uśmiechem.

-Wait - wtrącił się Yunho - To ty nic nie wiesz? - spytał się go zaskoczony. Stał on w rzędzie obok, gdyż ich klasa była podzielona na dwa rzędy.

- Ale o czym mam wiedzieć? - spojrzał się na nich ciekawy.

- Sam zaraz się przekonasz... - Yunho westchnął.

Spojrzeli się oni na siebie z politowaniem. Yeosang nic nie mógł poradzić, że muzyka, zespół byli dla niego ważniejsi niż to co działo się w szkole. Przecież są pewne priorytety, prawda? 

Najważniejsze było by dostać się na wymarzony konkurs i wygrać go. A skoro nic im nie stało na drodze to dlaczego miałby skupić się na czymś co nie było z tym związane?

Podrapał się po tyle głowy, widząc, że nikt z nich nie powie mi o co chodzi. Tym bardziej, że nie wiedziałem na co mam czekać.

- Przewodniczącym samorządu uczniowskiego, zostaje mój syn, Park Seonghwa. Mam nadzieję, że przyjmiecie go ciepło. - powiedziała, klaszcząc w dłonie.

Yeosang przewidział to, więc nie czuł zaskoczenia czy zachwytu. Przewrócił tylko oczami, w myślach ich oboje wyklinając. Cała rodzinka Park była siebie warta. Jedynie zastanawiało go, czy Seonghwa robi to bo chce, czy jego matka go tam pcha na siłę by na końcowym świadectwie ładnie to wyglądało.

Nie mając nic ciekawszego do roboty postanowił przyjrzeć się "koledze" z klasy. W przeciągu dwóch miesięcy musiał przyznać, że Seonghwa wyprzystojniał. Stał się zdecydowanie wyższy, a już szczególnie od niego. Jego ramiona rozbudowały się, a twarz bardziej wyostrzyła się, przez co przeszła mu przez myśl, że sam mógłby się w nim zakochać. Ale szybko siebie wyśmiał. Nie mógł być w związku, a po zatem nie chciał. Wiedział, że to tylko może zniszczyć ich szanse na wygraną festiwalu.

- Z przyjemnością chce powitać nowe twarze. Czujcie się tutaj jak u siebie i zawsze możecie prosić o pomoc starsze roczniki - Seonghwa rozpoczął swoim głębokim głosem, który też stał się bardziej przyjemny - Witam też "stare twarze". Cieszę się, że znów możemy się widzieć. Dodatkowo jest to też ostatni rok dla naszych maturzystów. Dajcie z siebie wszystko i korzystajcie z ostatniej klasy. - uniósł wargi w uśmiech.

Yeosang w tym momencie postanowił przestać słuchać i skupić się na swoich fantazjach o sławie, dzięki której jego tato będzie mógł wrócić, bo on będzie mógł im zapewnić stabilną sytuację finansową. Czyż to nie cudowne rozwiązanie?

Szybko został ściągnięty na ziemie, gdy poczuł jak ktoś go uderza w tył głowy. Odwrócił się do Sana ze złością. Chciał coś powiedzieć, jednak on w zamian ukradkiem wskazał mu na scenę, dając tym znak by posłuchał co będzie mówione.

- Chciałbym jeszcze poruszyć kwestię lekcji pozalekcyjnych. W tym roku nie wszystkie kluby będą mogły dalej istnieć - Yeosang miał dziwne wrażenie, że wzrok Seonghwy był skierowany właśnie na niego. - Od dnia dzisiejszego będziemy likwidować każdy klub, który w ciągu tygodnia nie będzie reprezentować naszej szkoły w żadnym wydarzeniu. Pani dyrektor postanowiła, że pieniądze będą przekazywane tylko tym klubom, które ciężką pracą na to zasłużyli. - uniósł swoje kąciki ust w drażliwy dla Yeo sposób - Dodatkowo to ode mnie będzie decydować, które kluby mają być zlikwidowane, a które mają zostać.

Poczuł jakby ktoś mu przywalił w twarz. Zacisnął dłonie, a złość i nienawiść do tej rodzinki jeszcze bardziej się spotęgował. Mówił, że nic nie stoi im na przeszkodzie? Właśnie w tym momencie pożałował swoich słów. Jednak postanowił przyjąć rzucone mu wyzwanie przez przewodniczącego samorządu uczniowskiego. Nigdy nie poddaje się on bez walki.

- Zapamiętaj sobie Park Seonghwa. Szybciej umrę niż pozwolę ci zamknąć mój klub - wysyczał pod nosem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top