Nie poddamy się!

Następnego dnia, po lekcjach wszyscy siedzieli w sali. Była całkowita cisza. Jednak nie ona była najgorsza. Od wczorajszej konfrontacji z dyrektorką Yeosang nie odzywał się do nikogo. Nawet jego ukochany kurczak nie pomógł. Na nikogo nie zwracał uwagi. Nawet podczas lekcji był nieobecny. Do nikogo się nie odzywał ani nie jadł w czasie lunchu. Co było rzeczą bardzo niepokojąco. Yeosang najbardziej z nich wszystkich uwielbiał jedzenie. Był bardzo przybity i nieobecny, jakby był w innym świecie. Martwili się o niego. Dodatkowo nie umieli go wybudzić z tego transu.

To była pierwsza taka sytuacja, gdzie nic im nie pomagało.

Dotychczas to właśnie Yeosang od razu chciał działać. Nawet wczoraj próbował jakoś zdobyć, chociaż pożyczyć instrumenty, ale nikt nie zgadzał się na to. Każdy z nich dzwonił do wszystkich znajomych jakich mieli, ale na marne. Czuli się jakby nagle cały świat był przeciwko nim. Każdy pomysł, który przychodził im do głowy, dość szybko gasł. Byli w kropce, w otchłani, z której nie umieli się wydostać. Yeosang przestał widzieć jakąkolwiek nadzieję na uratowanie ich i tak złej pozycji.

Czy naprawdę tym razem udało się jej? Czy tym razem nie ma żadnej dla nich szansy? Czy to znaczy, że muszą pożegnać się z czymś co ich połączyło?

W sali panowała całkowita cisza, wręcz ciężka atmosfera. Nikt nie zamierzał się odzywać. Yeosang był pogrążony w smutkach, a pozostali nie mieli zielonego pojęcia jak zacząć rozmowę. Owszem byli przygnębieni, ale dotychczas ich kapitan był pełen wiary. A teraz wyglądał jakby ktoś miał by mu zabrać duszę. Przez to też i oni nie mieli sił na nic. Yeosang był tym, który zarażał swoją energią. Teraz ona wygasła.

San spojrzał się wymownie na resztę. Wstali ze swoich miejsc i odeszli kawałek od stołu, tak by Yeosang nie mógł ich słyszeć. Chociaż byli pewni, że chłopak nie zwracałby jakiekolwiek uwagi na to co mówią. Stanęli przy łóżkach, co jakiś czas spoglądając na przyjaciela, Yeosang schował głowę w rękach, które miał ułożone na stole. Z daleka wyglądał jakby spał. Oni dobrze wiedzieli, że Yeosang po prostu nie chce by ktokolwiek widział jego twarz i łzy. Nigdy nie lubił pokazywać swoich słabości.

- Hyung co mamy robić? - szepnął Wooyoung, który najbardziej wszystko przeżywał. - Boję się o kapitana.

- Próbowaliśmy wszystkiego. Wątpię by jakiekolwiek opcję nam jeszcze zostały. Skoro nawet Kang wygląda jak trup, to my nic nie zdziałamy. Dobrze wiemy, że bez niego możemy już zamykać klub - dodał zrezygnowany Yunho, siadając na łóżku.

San zgromił go wzrokiem. Nie podobało mu się to. Jednak rozumiał ich. Skupił swoje spojrzenie na Kangu. Znał go na tyle, że wiedział iż zachowanie przyjaciela nie wróżyło nic dobrego. Musiał coś szybko wymyślić, póki nie nadeszło najgorsze. Nie chciał powtórki sprzed roku, po tym jak Kang załamał się, gdy jego ukochani seniorzy zostali zawieszeni. Wolał nie dopuścić by tak jak wtedy chłopak zrobił głupoty.

- Chociaż ty nie zaczynaj mi tutaj popadać w depresję – przeniósł spojrzenie na Yunho i westchnął. Czuł się jakby tylko on jeszcze miał nadzieję i szukał rozwiązania - Najpierw trzeba zmusić Yeosanga do tego by zjadł... cokolwiek. Znając go, to pewnie od wczorajszej rozmowy z dyrektorką nic nie jadł. Ba jestem pewny, że w nocy też nie spał. Wystarczy spojrzeń na jego wory pod oczami.

- San, dlaczego dyrektorka tak bardzo nienawidzi naszego zespołu? Przecież nic jej nie zrobiliśmy, a ona już wcześniej, gdy seniorzy to prowadzili, chciała likwidacji kółka muzycznego - mruknął z pretensjami w głosie Wooyoung.

San i Yunho spojrzeli się na siebie. Nie znali odpowiedź na to. Nikt tak naprawdę nie wiedział jaki jest powód nienawiści pani Park do ZEETA. Dobrze pamiętali, że gdyby nie to, że ówczesny dyrektor był po ich stronie, to bardzo możliwe, że już trzy lata temu by kółko muzyczne zostało rozwiązane. Ale nie mieli zielonego pojęcia co było tego powodem. Nawet jak pytali się seniorów to oni również nie umieli im na to odpowiedzieć.

- Jedynie jej syn wie jaki jest powód zachowania dyrektorki. No i zapewne psiapsi Parka, czyli Hongjoong. Ale co jak co, ja do niego nie mam zamiaru zagadywać - powiedział Yunho.

- Bo gdybyśmy wiedzieli jaki jest tego prawdziwy powód to może udało by nam się znaleźć rozwiązanie i może w jakiś sposób przekonać ją do siebie. - odparł z zamyśleniem Wooyoung.

- Dobry pomysł. Tylko jak chcesz to zrobić? - spytał się go ze słyszalnymi wątpliwościami w głosie. - Nie pójdziemy do samorządu i nie spytamy się ich wprost. Wątpię by chcieli nam powiedzieć. Już szybciej wyrzucą nas z sali i jeszcze złożą skargę do dyrki.

- Oj nie przesadzaj tak. Nie są oni tacy straszni jak ci się wydaję. Zawsze mogę zagadać do Seonghwy, albo do Xiona. - wzruszył ramionami Woo, dla którego nie było problemem rozmowa z członkami samorządu.

San od razu pokręcił przecząco głową. Sama w sobie rozmowa faktycznie może przynieść komplikację. Tutaj trzeba to w inny sposób ugryźć. Miał przeczucie, że prawda jest mocno schowana w rodzinie Park i nie będzie łatwo ją wyciągnąć.

- Dlaczego jesteś przeciwny San? - stanął naprzeciwko chłopaka, Woo.

Patrzył się na starszego z uniesioną brwią. Ręce miał skrzyżowane na piersi, a usta zaciśnięte. Wyglądał jak obrażone dziecko, co rozczuliło Choia. Automatycznie uniósł delikatnie kąciki ust. Dobrze wiedział, że nie powinien w taki sposób na niego reagować. Łamało to zasady ZEETA. Ale niektóre rzeczy wychodziły tak same z siebie. Wyszedł z założenia, że póki nie jest w związku, to nie robi nic złego. Nie byli razem, więc tym bardziej nie czuł by robił coś niewłaściwego. Swoje uczucia ukrywał.

- Czasem mam wrażenie, że jesteś jak duże dziecko - pokręcił z rozbawieniem głową. - Rozmowa z samorządem spowoduje, że zaczną coś podejrzewać i będą bardziej ostrożni. Ale dobrze kombinujesz - dodał, głaszcząc go po włosach.

- W takim razie co proponujesz? - wtrącił się Yunho.

Wooyoung odsunął się od Choia, siadając obok Yunho. Czuł się lekko zakłopotany ową bliskością z Sanem. Szczególnie, że jego serce trochę mocniej biło, po tym jak przyjaciel go pochwalił i pogłaskał po włosach. Było to dość przyjemne i miłe. Szybko jednak pokręcił głową, chcąc skupić się na ważniejszych rzeczach niż swoje uczucia.

- Później zajmę się tym. Mam pewne przypuszczenia, kto może nam pomóc z tym, ale... - przeniósł wymownie swoje spojrzenie na Yeosanga - Najpierw trzeba zająć się Kangiem i dać go do porządku dziennego. Inaczej nic nie uda nam się zrobić. Trzeba przywrócić mu jakoś wiarę.

Yunho wstał ze swojego miejsca. Kiwnął głową w stronę Wooyounga, który również wstał. Przydało by się by też oni w końcu zrobili coś pożytecznego dla zespołu. Yunho ułożył dłoń na ramieniu Sana, powodując, że ten z ciekawością zatrzymał na nim swoje spojrzenie.

- My się kapitanem zajmiemy. Ty idź po coś do jedzenia. Sklepik szkolny powinien być jeszcze otwarty. Może akurat uda ci się coś wymyślić. - zaproponował z uśmiechem.

Yunho i Wooyoung wrócili do Yeosanga. Próbowali go zachęcić do rozmowy. Jednak ten nawet nie podniósł głowy, ani na milimetr nie ruszył się ze swojego miejsca. Zerknęli ukradkiem na Sana, kiwając mu głową, że może iść. Chłopak nie był pewny czy powinien Ale nie miał wyjścia. Cichym głosem oznajmił, że idzie po coś do jedzenia. Zdecydowanie musiał uspokoić swoje myśli. Domyślał się, że Kang nie jest w stanie samemu znaleźć rozwiązania, więc pora by to on się tym zajął. Wszyscy podkładali w nim nadzieję. Tylko, że większość opcji wyczerpała się.

Nikt nie chciał im nawet pożyczyć instrumentów, a co gorsze nie było ich stać na kupno nowych. Owszem niektórzy, tak jak on, pochodzili z bogatszych rodzin. Ale problem był w tym, że ich rodzice byli całkowicie przeciwni temu co robili. Jednym słowem mówiąc byli po stronie dyrektorki. Także ta opcja też odpadała. Uważali, że bycie muzykiem nie jest przyszłościowe, a oni zmarnują sobie tylko tym życie.


- Poproszę te co zawsze soki owocowe, cztery bułeczki, dwa jabłka i cztery wody - powiedział do szkolnej pani sprzedawczyni.

- Marnie wyglądasz młodzieńcze. - mruknęła z troską, przyjmując jego zamówienie. - Słyszałam co się stało - odpowiedziała z pocieszającym uśmiechem. Ułożyła na blacie zamówienie chłopaka. - Jesteście zaradni i utalentowani, jestem pewna, że coś wymyślicie - dodała.

- Dziękuje proszę pani - ukłonił się z delikatnie uniesionymi kącikami ust.

Kobieta była bliska pięćdziesiątce. Zawsze miała niedbale spięte, szare włosy, które jak na jej wiek były naprawdę bardzo zadbane. Nie było w szkole osoby, która by nie lubiła tej sympatycznej kobiety. Jej uśmiech zawsze powodował, że człowiek stawał się szczęśliwszy. Tym razem też tak czuł się San. Jakoś tak lepiej mu się zrobiło na duszy, po rozmowie ze sklepową. Zapłacił jej i życzył miłego dnia.

Idąc do ich sali, poczuł jak telefon mu wibruje. Wyjął urządzenie z kieszeni spodni. Zatrzymał się, by sprawdzić kto się dobija, a przy okazji by w nikogo nie wejść. Zmrużył oczy, widząc jak na forum szkolnym, w dymku ich kółka muzycznego pojawiła się informacja o wiadomości. Od długiego czasu nikt się tam nie odzywał. Oni też nie mieli żadnych fanów, a sami komunikowali się ze sobą poprzez grupkę na innej aplikacji. Nacisnął na okienko, będąc ciekawym o co chodzi.


Od Primula:
"Zajrzyj na tablice ogłoszeń, tam znajdziecie pomoc, której szukacie ;) "

Zmarszczył czoło, zastanawiając się czy to przypadkiem nie jest jakiś nieśmieszny żart. Każdy tak naprawdę mógł to napisać. Wątpił by w szkole była jakakolwiek osoba, która w jakimś stopniu lubiła by ich, a co lepsze znała. Z drugiej strony nie miał nic do stracenia. Postanowił więc zrobić to co ,,Primula" napisał. Swoją drogą bardzo dziwna nazwa. San pierwszy raz w ogóle coś takiego słyszał.

Szedł przez korytarz, aż jego oczom ukazał się dość... dziwny widok. Choi zauważył jak nerwowo na boki rozglądał się jeden z członków samorządu szkolnego. Zatrzymał się uważnie patrząc na to co robi Xion. Był też zdziwiony czemu Seonghwa nie zajmuje się wywieszaniem nowych ogłoszeń, skoro dotychczas tylko on to robił. Xion gdy skończył rozejrzał się dookoła i szybko uciekł. San nawet jakby chciał to by go nie dogonił, więc postanowił odpuścić. Miał pewne przypuszczenia. Ale nimi chciał się zająć później. Teraz miał ważniejsze rzeczy na głowie.

Podszedł do tablicy ogłoszeń. Zaczął szukać ten pomocy, o której anonimowa osoba mu napisała. Przeleciał wzrokiem wszystkie ogłoszenia jakie były. Ale nic nie było tam nowego, ani przydatnego. Zleciał wzrokiem na sam dół, aż zauważył małej wielkości karteczkę, która była prawie, że nie zauważalna i, którą właśnie Xion wywiesił. Odczepił ją i wziął w ręce. Parę razy musiał przeczytać co jest na niej napisane. Nie dowierzał.

- Czy to możliwe, że jednak ktoś w samorządzie szkolnym chce nam pomóc? - szepnął do siebie.

Szybko pokręcił głową, postanawiając, że zajmie się tym kiedy indziej. Udał się jak najszybciej do sali, gdzie na jego szczęście jeszcze wszyscy byli. Wbiegł do środka z bananem na twarzy, przez co nawet Yeosang uniósł na niego swoje zaszklone oczy.

- Koniec tego smutku. Chłopaki nie możemy tak siedzieć na tyłkach. - powiedział pewnym siebie głosem San.

- Choi nie uda nam się - opowiedział ponuro Yeosang.

- Gdzie się podział ten zawsze pozytywnie myślący Kang, który stawiał nas na duchu? - spytał się go z pretensjami

Jedynie co uzyskał to spuszczenie przez chłopaka wzroku. Znaczyło to, że już nie ma zamiaru się odezwać.

- Nie masz racji. Wiem jak możemy to rozwiązać.

- Jak? Powiedź - ponaglił go Yunho, będąc coraz bardziej zaciekawiony zachowaniem przyjaciela.

- Na forum szkolnym, ktoś napisał, żebyśmy pomocy szukali na tablicy ogłoszeń, więc poszedłem tam. Znalazłem ogłoszenie, w którym ktoś prosi o pomoc w przygotowaniu przyjęcia, a w zamian oferuje nieużywaną perkusję, gdyż nie ma jak inaczej zapłacić.

- Co? - ożywił się Yeosang, który wstał gwałtownie z krzesła, wywalając je - To nie jest żart? - spytał się go z niedowierzaniem.

- Nie - uśmiechnął się - Dzwoniłem na poddany numer. Chłopka nazywa się Kai i chce urządzić urodziny dla swojego brata, tylko sam nie ma czasu na przystrojenie sali. Ustaliłem z nim, że jeszcze dzisiaj przyjdziemy by się tym zająć. A on obiecał, że odda nam perkusję z pałeczkami.

- A widziałeś, kto to wywiesił? - spytał się ciekawy Yeosang. Chciał podziękować owej osobie za pomoc.

- Nie - skłamał San, sam chciał odkryć prawdę i dowiedzieć się o co w tym chodzi - Ale to nie istotne. Ważne, że jeszcze jesteśmy w grze

Wszyscy ożywili się i na nowo odzyskali wiarę w to, że faktycznie może się to udać. Nie zagłębiali się w to skąd to mają, ani kim jest osoba, która im chce pomóc. Teraz ich priorytetem było skorzystanie z szansy by na nowo zacząć ćwiczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top