Ciężka rozmowa
Dyrektorka siedziała za biurkiem na krześle, spoglądając swoim ostrym wzrokiem na ,,winnych". Seonghwa dobrze wiedział, że była to tylko maska. Mógł rękę sobie uciąć, będąc pewnym, że tak naprawdę, gdyby tylko mogła to powiedziała by im co myśli o ich zespole. Każda okazja, która by ją zbliżała do zlikwidowania ich, była dla niej jak krok do sukcesu życiowego. Chłopak był pewny, że tym razem było tak samo.
Kobieta widząc, że nikt z wezwanych nie zamierza pierwszy się odezwać, chrząknęła, poprawiając się na swoim miejscu. Oczywiście ta sytuacja dawała jej satysfakcje, ale czuła na sobie zniecierpliwiony wzrok syna, z którym musiała też pewną kwestie obgadać. Dlatego w końcu postanowiła wyjaśnić sprawę. Mimo iż lubiła napawać się strachem jaki mogła zauważyć na twarzach ZEETA. Było to coś co nigdy jej się nie znudzi.
- Ktoś poskarżył mi się, że przez ostatnie dwie noce nocowaliście bez pozwolenia w szkole. To prawda? - zaczęła, spoglądając na nich srogo.
- Tak, proszę pani. Ale--- —
Yeosang chciał ich jakoś wytłumaczyć, jednak zostało mu to przerwane, przez uderzenie dłonią w biurko przez dyrektorkę. Dlatego też ucichł, spuszczając głowę. Ta kobieta potrafiła być przerażająca. Aż poczuł jak zaczyna się spinać, a po jego ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Za każdym razem tak się czuł jak wchodził do gabinetu dyrektorki. Chłód był aż za bardzo odczuwalny.
- Pani dyrektor-----
Chciał się wtrącić Seonghwa, ale ostre i nieznoszące sprzeciwu spojrzenie matki, spowodowało, że postanowił nic nie mówić. Schował swoje dłonie do kieszeni spodni, odwracając wzrok. Aż ciarki go obeszły po całym ciele. Zdecydowanie nie pomagało mu rozkojarzone spojrzenie ZEETA. Uświadomił sobie, że lepiej dla niego będzie jak nic już więcej nie powie, póki tamci są. Inaczej zrobi coś z czego nie będzie mógł się wytłumaczyć. Musiał wymyśleć jakieś wyjaśnienia. Był pewny, że jego również czeka ciężka rozmowa z matką. Obawiał się tego co może to wszystko wynieść.
- Robicie same problemy. - powiedziała po chwili ciszy, w końcu przenosząc swoje władcze spojrzenie na pozostałych uczniów - Co jakiś czas ktoś na was skarży. Przeszkadzanie wszystkim. Jesteście takimi samymi psotnikami jak wasi seniorzy. Ehh już dawno powinno się to zlikwidować. Ale nie mogę tego zrobić. - powiedziała ostrym głosem, wstając. W jej głosie były aż za dobrze wyczuwalne pretensje, z którymi nawet nie próbowała się ukrywać. Wręcz jakby specjalnie chciała to podkreślić.
- Ale to nie nasza wina, że w sali ściany są takie cienkie - powiedział bez namysłu Yeosang.
- Kwestionujesz to jak ta szkoła została zrobiona? Poczynania poprzednich dyrektorów, inwestorów czy prezydenta miasta? Jak śmiesz w ogóle coś takiego mówić. Gdzie się podziało dobre wychowanie? - zalała go pytaniami, widocznie niezadowolona jego tonem głosu i słowami.
- Nie... - szybko pokręcił głową - Przepraszam, nie miało tak zabrzmieć proszę pani. Nie miałem tego na myśli, pani dyrektor. Przepraszam - ukłonił się nisko.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza, która była bardzo napięta. Atmosfera była gęsta. Nikt za bardzo nie zamierzał się odzywać. ZEETA nie wiedzieli co mieli by powiedzieć, a Seonghwa próbował wymyśleć jakieś rozwiązanie. Natomiast dyrektorka, po prostu się im przyglądała, będąc ciekawa, czy zrobią jakiś jeszcze błąd.
- Więc co pani zamierza zrobić? - zabrał głos San, który ułożył dłoń na ramieniu Yeosanga, by dodać mu otuchy. Chciał też tym gestem trochę przyjaciela uspokoić. Mimo iż sam miał jeden wielki mętlik w głowie, a jego głos prawie niewyczuwalnie drżał.
- Bardzo dużo - uniosła z satysfakcją kąciki ust - Za karę wasze instrumenty zostaną zabrane. Nie odzyskacie ich do momentu aż pokażecie, że umiecie przestrzegać zasad. Teraz możecie iść. - usiadła na swoim miejscu.
- Ale pani dyrektor — spróbował zaprotestować.
- Nie chce słuchać żadnego sprzeciwu. To ja tutaj podejmuje decyzje. A teraz macie wracać na lekcje. Czy się rozumiemy? - oparła się wygodnie.
- Tak - odpowiedzieli, ze spuszczoną głową.
Nic nie dało się tutaj ugrać. Dobrze wiedzieli o tym, że wszelkie dalsze sprzeciwy tylko pogorszą ich sytuację. Byli bezsilni. Co mieli niby zrobić innego niż po prostu siedzieć cicho...
- Seonghwa zostań - powiedziała, z uśmiechem.
Seonghwa spoglądał na nich. Wyglądali oni jakby świat im się załamał. Yeosang również na niego spojrzał. Jego spojrzenie było pełne bólu i zawiedzenia. Jego serce mu się łamało, gdy widział, jak oczy Yeo się zaszkliły. Ominęli bez słowa Seonghwe, który tak naprawdę był równie zszokowany.
Czy wiedział o tym? Nie.
Czy by cos zrobił? Zdecydowanie tak.
- Czemu się synu nie cieszysz? - spytała się kobieta, która widocznie była z siebie dumna. - Wszyscy dobrze wiemy jakim są oni problemem.
Od dobrych dwóch lat miała dość tego zespołu. Już w tamtym roku chciała ówczesnego dyrektora przekonać do likwidacji ich, ale on był zbyt dużym fanem ich muzyki, po zatem uważał, że dzieciaki powinny się wybawić. Skutki swojej decyzji poznał, gdy na "Vwaves", seniorzy pobili się ze swoimi rywalami, którzy niespodziewanie odbili im miłości życia, ogłaszając przy okazji, że główny wokalista to gej. Był tak duży szum, że klub został zawieszony, aż juniorzy nie przejęli tego. Jednak pani Park, zbyt późno przejęła "rządy" by móc ich całkowicie zlikwidować. Teraz szuka każdej możliwej szansy by się im dobrać do skóry
- Dlaczego coś takiego zrobiłaś? - spytał się jej bez ogródek, nie kryjąc swojego niezadowolenia.
- Nie mogłam dopuścić by wzięli oni udział w konkursie. Oczywiście wiem, że specjalnie chcesz być tam sędzią, by mieć pewność, że przegrają. Ale postanowiłam, że przyda ci się moja pomoc - powiedziała nonszalancko.
- Dotychczas o wszystkich takich decyzjach mnie informowałaś. Co się stało, że tym razem było inaczej? - założył ręce na piersi. Musiał trzymać emocje na wodzy, więc w zamian zaciskał paznokcie na swoje skórze.
- Dowiedziałam się, że takowa skarga została dana na twoje biurko. I stwierdziłam, że mi o tym nie powiedziałeś, bo jesteś za bardzo zalatany. Więc sama się tym zajęłam. - wzruszyła ramionami, prostując się.
Seonghwa przygryzł wargę. Faktycznie był ostatnio zalatany. Ale tym by ci mogli wygrać, a nie przegrać. Ba w ogóle utrzymać klub. A teraz znów jego matka mu w tym przeszkadzała. Gdyby wiedział o tym wcześniej, mógłby to inaczej rozegrać. Przez to, że pomagał w festynie szkolnym, dopiero dzisiaj zobaczył, że takie zażalenie pojawiło się u niego na biurku. Przez to nie był w ogóle na to wszystko przygotowany. Ale musiał się uspokoić, musiał udawać.
- Okey - odparł już spokojniejszym głosem - Więc wytłumacz mi co ja mam z tym wszystkim wspólnego? Bo zgaduje, że jakieś zadanie mam w tym.
Kobieta widocznie była zadowolona z tego, że jej syn sam wyraża zainteresowanie ową sytuacją. Była święcie przekonana, że równie jak ona, jej dziecko też chce by reputacja szkoły drugi raz nie została tak zhańbiona. Chwyciła w dłoń karteczkę, wstając ze swojego miejsca. Obeszła swoje stanowiska, stając twarzą w twarz z chłopakiem.
- Chciałabym byś przypilnował by cały sprzęt został wyniesiony do furgonetki, która stoi za szkołą. Ale to nie jest najważniejsze - chwyciła jego dłoń, na której położyła papier. - Tutaj masz listę osób, którzy kupili instrumenty. Masz dopilnować by te dzieciaki nie dowiedziały się, gdzie one są. Obawiam się, że będą chcieli je odzyskać. - dodała.
W tamtym momencie miał zamiar wyjść stamtąd, pobiec do nich i im dać tą durną kartkę. Męczące było bycie pomiędzy młotem a kowadłem. Najgorsze było jednak to, że co rok od śmierci ojca, próby jego matki, w zniszczeniu zespołu były coraz to bardziej chore. Czasem naprawdę nie wiedział do czego jest ona zdolna. To go przerażało.
- Dobrze. - schował do kieszonki spodni papierek. Spojrzał się na matkę, siląc się na uśmiech - Czy mogę już iść matko? Chce iść dopilnować by tamci nie przeszkodzili w niczym
- Cieszy mnie twoje zaangażowanie. - oparła się o biurko, zakładając nogę na nogę - Synu jakby coś oni zrobili nie tak, albo przeszkadzali masz ich ukarać. Nie bądź dla nich zbytnio łagodny. Masz wszystko dopilnować. Ufam ci i pokładam w tobie resztę.
Seonghwa ukłonił się, wychodząc. Gdyby mógł to rzuciłby to wszystko. Westchnął głośno. Ciężko było mu utrzymać emocje na wodzy, a teraz czekało go jeszcze gorsze zadanie. Jak najszybciej pojawił się przy sali klubu muzycznego. Pracownicy wynosili cały sprzęt. Widział jak Yeosang próbuje im przeszkadzać, stawać na drodze, czy nawet i ciągnąc za ręce. Ale żadne próby mu nie pomogły.
Seonghwa wyprostował się wchodząc do środka, samo gdy ostatnia rzecz została wyniesiona. Rozejrzał się dookoła. To miejsce wydawało się być takie puste, aż chłodne.
- Ty sukinsynie! - Yeosang widząc przewodniczącego, zaczął do niego iść z pięściami. W ostatnim momencie zatrzymał go Yunho.
- Czego chcesz? - spytał się go chłodno San.
- Jaa.. - zamknął usta. Co miał im niby powiedzieć? Żałował coraz bardziej bycia w tym gównie - Ugh dyrektorka chciałabym przypilnował wszystko.
- Wynoś się stąd! Nie potrzebujemy ciebie ! - krzyknął Yeosang, reszta prócz Wooyounga zawtórowała mu.
- Chce ci przypomnieć, że jako przewodniczący mam prawo być w każdej sali, bez pozwolenia liderów klubów szkolnych. - poprawił swoją koszulkę.
- Zobaczyłeś, sprawdziłeś, więc możesz już sobie iść - odezwał się chłodnym głosem Yunho.
- Zamiast czepiać się mnie, gdy tak naprawdę nie miałem z tym nic wspólnego, powinniście zacząć myśleć nad tym by znaleźć instrumenty i skupić się na próbach - powiedział poważnie.
W tym samym momencie zrozumiał, że sam siebie wydał, że wiedział o ich próbach. A tym bardziej, że im dał zielone światło. Chrząknął, wręcz uciekając stamtąd. Chciał sobie przywalić w pysk, za manie tak niewyparzonego języka. Potrząsnął głową, wracając do pokoju samorządu. Wszedł z impetem do środka, trzaskając drzwiami. Buzowały w nim emocje. Od złości, po załamanie. Jak miał wyjść z tego z twarzą? Co miał zrobić? Wszystko było już idealnie dopracowane. A teraz przez matkę miało runąć jak domek z domino. Z każdym jej kolejnym posunięciem, czuł jakby cofał się o dziesięć kroków do tyłu. Miał dość.
Dodatkowo wiedział, że jeśli ci zdobędą instrumenty, to wtedy wezmą udział w konkursie. Oznaczało to, że też na to będzie miała jego matka jakieś rozwiązanie. A wtedy nie będzie mógł dogadać się z widzami, którzy przyjdą zobaczyć to, czyli ZEETA przegrają. Chyba, że zachwycą swoim wystąpieniem. Tylko jak to mają zrobić, gdy nie mają instrumentów?
Po zatem jak on będzie mógł się wytłumaczyć z tego, że nie dopilnował tego, że ci zapisali się i mają instrumenty. Oczywiste jest to, że nie będą mieć możliwości wzięcia ich z miejsc, gdzie zostały one kupione. Był pewny, że jego matka ma tam kontakty i od razu dowie się o wszystkim, a przez to też o jego uczuciach.
Usiadł przy swoim biurku, wzdychając głośno. Jego głowa go aż bolała od natłoku tylu myśli. Czuł jakby mózg miał mu zaraz eksplodować. Nie miał nawet siły by zając się resztą papierków, a miał ich naprawdę sporo.
- Czemu to wszystko musi być takie skomplikowane? I jak w takiej sytuacji mam mu wyznać uczucia, gdy ten teraz nie będzie chciał mnie znać.... - mówił do siebie.
Miał nadzieję, że rozmowa sama ze sobą pomoże mu na trzeźwiejsze spojrzenie na sytuacje. Ale zdecydowanie było odwrotnie, a kolejne myśli przychodziły jeszcze szybciej, powodując tylko ból głowy. Potrzebował rozmowy. Wyciągnął od razu telefon. Tylko jedna osoba mogła mu pomóc, a bardziej miejsce, w którym się umówili na spotkanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top