1. Telenowela zwana życiem Heeseunga

Taeyang najbardziej na świecie kochał wakacje, a dokładniej mówiąc drugą połowę lipca, podczas której mógł w pełni poświęcić się swojej harcerskiej (według niego lepszej) części życia. Coroczny wyjazd na obóz był dla chłopaka czymś pokroju nagrody za kolejne 365 dni spędzonych na tym żałosnym, ziemskim padole i dlatego od zakończenia roku szkolnego kręcił się niczym osobnik obarczony niezbyt chwalebnym pasożytem w postaci owsika.

Heeseung z kolei miał love-hate relationship z wolnym od szkoły. Z jednej strony nie musiał wkuwać na wszystkie sprawdziany i egzaminy po kolei, a z drugiej strony... Obozy harcerskie. Jego największe nemezis. Nie cierpiał na nie jeździć, ale przez ojca, który poza pracą działał w Głównej Kwaterze, był na nie skazany praktycznie od zawsze. O ile samo uczęszczanie na harcerstwo było dla niego całkiem znośne, bo spotykał się z przyjaciółmi, o tyle spanie pod namiotem, brak Internetu, kontakt z owadami i inne wątpliwe dla niego przyjemności, były czystym horrorem.

Dla wielu niezrozumiałym było, dlaczego Taeyang i Heeseung byli najlepszymi przyjaciółmi przy takich różnicach w poglądach, ale ta dwójka zdawała się tym nie przejmować, po prostu kłócąc się codziennie jak stare małżeństwo.

Trwał właśnie poniedziałkowy poranek – dzień wyjazdu na obóz „Camp Block", który Heeseung postanowił całkowicie przypadkowo przespać. Wyłączył wszystkie budziki poprzedniego wieczoru i zasnął jak aniołek z świadomością, że kolejnego dnia wesoły autokar drużyny odjedzie bez niego. Już nawet wiedział, jaki dom postawi swoim simom, korzystając z pierwszego dnia wolnych dwóch tygodni, podczas których jego znajomi wypróżniać się będą w lesie. Przygotował nawet mentalną notkę, którą później miał przemienić w „smutną" wiadomość do przyjaciela o swoim nieszczęśliwym zaspaniu.

Nie przewidział jednego: Taeyang w życiu nie uwierzyłby mu w dwie rzeczy, które zrobił poprzedniego dnia. Po pierwsze, Heeseung n i g d y nie kładł się spać przed północą. Po drugie, czy on naprawdę myślał, że słowa „dobranoc chłopaki, nie mogę się doczekać jutra", nie zabrzmią w jego przypadku ani trochę podejrzanie?! Jeśli Lee myślał, że uda mu się uniknąć wyjazdu z przyjaciółmi, żeby wylegiwać się w łóżku i grać w gry, to chyba zapomniał, że Choi praktycznie mieszkał w jego umyśle i vice versa.

Dlatego właśnie o piątej nad ranem dwóch chłopaków przyczaiło się pod oknem do sypialni Heeseunga, choć bez problemu mogli wejść frontowymi drzwiami (mama Lee wiedziała już o całej akcji i zostawiła im klucze dosłownie dziesięć minut wcześniej, kiedy wychodziła do pracy). Spojrzeli na siebie i z poważnymi wyrazami twarzy kiwnęli głowami. To był właściwy czas. Taeyang wspiął się na ramiona towarzysza akcji i ukradkiem wślizgnął się przez otwarte okno.

Zawsze powtarzał Heeseungowi: „zamknij okno, ktoś ci się włamie", ale ten go nie słuchał. Cóż, najwidoczniej los chciał, aby jego przyjaciel zaznał na własnej skórze konsekwencji ignorowania złotych rad najlepszego harcerza w mieście. Po dostaniu się do pomieszczenia odebrał z rąk drugiego chłopaka wyładowane po brzegi plecaki i pomógł mu wejść do środka. Teraz mogli przejść już do następnych kroków. Biedny Heeseung cały ten czas spał przekonany, że załatwił sobie wolne wakacje od wszelkich niedogodności.

— Sądziłeś, że mnie przechytrzysz? — usłyszał nad swoim uchem Lee.

Uniósł ciężko powieki, nie będąc pewnym, czy to się dzieje w rzeczywistości, ale gdy ujrzał swojego najlepszego przyjaciela dręczyciela, zapragnął, aby to był sen.

— Taeyang — zaczął chrapliwym głosem — niech cię Inazuma pochłonie, a twoje wishe nie przyniosą tego, kogo chcesz wylosować.

Wspomniany uśmiechnął się, głaszcząc po włosach Heeseunga. Bardzo poważna groźba, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że nie grał i w najbliższej przyszłości nie miał zamiaru grać w Genshina.

— Oczywiście, oczywiście, a teraz grzecznie wstawaj, bo musimy iść na zbiórkę twojego życia.

— Nie jestem spakowany — odparł Lee i przykrył głowę kołdrą, odcinając się od dłoni, którą miał w tym momencie ochotę odgryźć.

— Ależ jesteś. Spakowaliśmy cię, jedziemy RAZEM, mój najcenniejszy druhu.

— Jak to: my?! — zawołał nadal zaspany Heeseung i wyłonił głowę z pościeli, aby zauważyć w rogu pokoju milczącego Taehyuna, który najwidoczniej robił dziś za smutnego pana w garniturze.

Taeyang wskazał dumnie na bagaże zgromadzone u stóp ich przyjaciela, a potem na samego Taehyuna.

I am the mastermind, he's my accomplice — powiedział ze swoim najbardziej wkurzającym uśmiechem.

And you're only still alive, ponieważ jestem uzależniony od hazardu w grach i nie chcę pójść siedzieć.

Heeseung powinien był wiedzieć, że ta przyjaźń go kiedyś skrzywdzi, zwłaszcza o piątej rano, kiedy słońce nawet się nie pokazało.

Tym oto sposobem zmęczony nastolatek z podkrążonymi oczami, nadal ubrany w czarną piżamę (nawet Taeyang nie był w stanie zmusić go do ubrania w tym momencie munduru), znalazł się w autokarze pełnym rozbudzonej młodzieży. Nienawidził wszechświata, nienawidził każdego atomu go otaczającego, a zwłaszcza nienawidził Taeyanga, który aktualnie siedział w harcerskim uniformie obok niego i robił wielki spis wszelkich działalności, jakie zamierzał wykonać na obozie. Każde „A" musiało mieć swoje „B", choć Heeseung pragnął dostać „P" jak powrót.

— Wiesz, z jednej strony chciałbym mieć z tobą ten namiot, ale z drugiej to nawet nie dojechaliśmy na miejsce, a już mam ochotę cię z niego wyjebać — mruknął, kiedy jego towarzysz dziesiąty raz poprawiał chustę pod kołnierzem, tak aby była idealnie równo zawiązana.

— Ooo, ja ciebie też kocham — odparł Taeyang. — A czemuż to zawdzięczam to nastawienie?

Heeseung posłał mu spojrzenie zdolne zmienić w kamień. Niestety Choi Taeyang miał już najwidoczniej kamienny mózg, ponieważ nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia.

— Obaj dobrze wiemy, że będziesz gasić światło o dwudziestej pierwszej i przestrzegać ciszy nocnej, a ja mam zamiar w nocy robić dzienne w Genshinie.

— No i dokładnie tak będzie — zaśmiał się Taeyang. — Tylko pamiętaj o pobudkach rano.

Te słowa mogłyby brzmieć, jakby szedł mu na rękę, ale on już to przewidział. Heeseung mógł wziąć telefon, ale on nie spakował mu powerbanku do ładowania go na wyjeździe. Był też świadom, że mało kto zabrał takie urządzenia, a jak już ktoś to zrobił, to nie dzielił się cenną elektrycznością. W ten oto sposób miał zamiar nakłonić przyjaciela do odwyku na łonie natury.

— Wylecisz przez okno, jak tylko spróbujesz obudzić mnie przed dziesiątą.

— Nie mamy okien w namiocie, kretynie — wyjaśnił Taeyang spokojnie.

— Jak tobą miotnę, to będziemy kurwa mieć!

Po dostaniu się na miejsce obozowiska wszyscy, jak jeden rolnik co idzie w pole na żniwa, wyskoczyli z autokaru w celu rozbicia namiotów. Taehyung przeliczył wszystkich jeszcze raz, zanim się za to zabrali (głównie po to, by skontrolować, czy Heeseung nie uciekł im w trakcie któregoś postoju). Mimo wczesnej godziny, ekscytacji nie było końca. Wesolutko pogwizdując, młodzież wyciągała potrzebne przedmioty, a ich koledzy z innych zastępów zanosili je na odpowiednie miejsca. Wszyscy pracowali, tylko nie Heeseung, który nie miał zamiaru przykładać ręki do tworzenia swojego własnego kręgu piekielnego. Jednakże on tak naprawdę nie musiał nic robić. Taeyang radośnie wykonywał wszystko za dwie osoby, nie marudząc i nie mówiąc nic złego odnośnie braku optymizmu przyjaciela. Kiedy wśród innych pojawiały się pierwsze niesnaski czy nieporozumienia, u nich robota szła wyśmienicie – w końcu jednoosobowa firma nie napotka konfliktu sama ze sobą.

Heeseung siedział naburmuszony, jedząc batoniki przykryty kocem. W myślach biczował swoje nieprzyszłościowe myślenie, przez które zamiast siedzieć w domu i oglądać seriale, był tam, gdzie nie chciał się znaleźć. Nikt go nie zaczepiał, jego niechęć do przyjazdów na obozy była dla wszystkich oczywista już od dawna. To nie było pierwsze rodeo, na którym w takiej grupie się zebrali. W obrębie zastępu członkowie mogli widywać się codziennie, ale już między grupami dokonywało się to na takim wspólnym wyjeździe. Nie działo się to bardzo często, ale wystarczająco, aby harcerze mogli się dobrze zapoznać i wiedzieć o pewnych elementach osobowości, które trzeba tolerować. W przypadku Heeseunga była to właśnie chęć odizolowania się i przeżywania własnej tragedii, dlatego nikt nie podchodził, ani nie pytał, czy wszystko w porządku.

Po godzinie dąsów chłopak w końcu wstał, wrzucając koc do rozłożonego namiotu. Wtedy też podszedł do niego znajomy z innego zastępu.

— Już ci przeszło? — zapytał na starcie, podnosząc ręce do góry, jakby miały go uratować w przypadku potencjalnego ataku.

— Cukier zaczął działać i chyba naładował baterie na interakcje społeczne — rzucił Taeyang, wychodząc z ich miejsca zamieszkania przez najbliższe dwa tygodnie.

— A żeby... — zaczął Heeseung.

— E, e, e — pomachał mu palcem przed twarzą przyjaciel — dobry harcerz nie życzy drugiemu niczego złego!

Yeonjun zaśmiał się na widok miny Heeseunga, który był gotowy zignorować słowa chłopaka i wyrazić w pełni swoje niezadowolenie.

Jednakże wtem wydarzyło się coś, co przywiodło uśmiech na wcześniej skwaszonej twarzy chłopaka.

— Tak sądzisz? — zapytał słodko, co zmroziło krew w żyłach Yeonjuna, który od razu spojrzał za ramię Taeyanga, który stał tyłem do drogi, jaka prowadziła do ich obozu.

— Oczywiście! Jako najlepszy harcerz w tej okolicy żyję według tych zasad.

Uśmiech Heeseunga się tylko powiększył.

Wychylił się tak, aby był widoczny dla osoby kroczącej ku nim i pomachał ręką.

— Hej, Keeho! Taeyang chciał się przywitać! — zawołał, czując ten słodki smak zemsty.

Nowo przybyły aż się zatrzymał zdziwiony, ale zaraz ponowił swoją drogę radośnie. Taeyang natomiast miał minę, jakby ktoś mu porwał mundur na kawałki przed oczami. Nie widział wcześniej Keeho w autokarze, więc miał nadzieję, że w tym roku jego nemezis nie przyjedzie na obóz. Na śmierć zapomniał, że niektórzy byli odwożeni przez rodziców!

Zdrada przyjaciela zawsze boli najbardziej, ale nigdy nie może pozostać jednostronna. Dlatego z mordem w oczach Choi Taeyang spojrzał na urządzenie trzymane przez Heeseunga, a potem na jego twarz.

— Telefon ci się zaraz rozładuje, a ja nie spakowałem ci ładowarki. Pytałem już i nikt też nie wziął niczego do ładowania. Powodzenia w grze po nocach — powiedział.

Przerażenie na twarzy Heeseunga upodobniło go do obrazu "Krzyk". Yeonjun cofnął się trochę i wpadł na Taehyuna, który cały ten czas obserwował przebieg wydarzeń.

W tym czasie Keeho nieubłaganie się zbliżał, a Heeseung był bliski wybuchu.

Obóz czas zacząć!



_________________________

Hejka, trochę to zajęło, ale zaczynamy publikację XD

Nie będzie to tak absurdalny crack jak hektary, ale mamy nadzieję, że chociaż trochę się uśmiechniecie. Rozdziały wpadną od czasu do czasu, jako takiego harmonogramu publikacji nie mamy xD 

Wesołych świąt, kochani!

Wasze Kim&Jin (w przyszłości może Kim Seok Jin, jeśli nasza soulmate znajdzie czas)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top