XIX. Męskie porozumienie

James i Otto popijali kawę z eleganckich filiżanek sprowadzonych przez von Altenburgów prosto z Miśni. Dzięki przyjacielowi Ashworth coraz bardziej przekonywał się do parującego, ciemnego napoju, który po dodaniu cukru nie był dlań nadmiernie gorzki. Na eleganckich porcelanowych talerzykach pyszniły się apetyczne kawałki sernika, które tylko czekały, aż wylądują w wiecznie nienasyconych rozkoszami dla podniebienia ustach arystokratów. 

Ashworth dziwił się, że od kilku dni Otto w ogóle nie zapraszał go do siebie. Podczas gdy on, zafascynowany Cataliną i liścikami, które zaczął z nią wymieniać, wciąż chodził rozpromieniony, von Altenburg był niczym ciemna, gradowa chmura, ponury i gotów w każdej chwili wybuchnąć.

— Ottonie, mój drogi, uśmiechnij się! — rzekł Anglik, wiedeńczyk jednak tylko spochmurniał.

— Nie mam powodów, by się uśmiechać. A jak Catalina?

— Doskonale! Wciąż ze sobą korespondujemy!

Nie przyznał, że większość epistoł, które dostawał od kobiety, pełna była sformułowań typu „nie spodziewałam się, iż jest pan tak troskliwym ojcem, Ashworth", „zaskakuje mnie pan swą troską o córkę, Ashworth", „nie myślałam, że taki człowiek jak pan ma uczucia, Ashworth" i im podobnych. Pisali do siebie głównie o dzieciach, czego nie można było uznać za romantyczne, jednak James uważał, że w ten sposób zbliżają się do siebie, a kiedy znów się spotkają, będą już rozmawiać zupełnie inaczej.

— To wspaniale, Jimmy, jestem wielce kontent. Może uda się wam dotrzeć przed ołtarz. Byłoby mi niezmiernie miło mienić się ojcem chrzestnym waszego małżeństwa. Co prawda jest jeden mały problem, jeśli idzie o wasz ślub, lecz zdaje mi się, że nie kłopoczesz się wiarą w przeciwieństwie do Cat, więc konwersja na katolicyzm nie będzie dla ciebie zbytnim problemem...

— Ślub? Ottonie, czy nie wybiegasz zbytnio w przyszłość?

— Nie, dlaczego? Przecież Cat nie zostanie twoją kochanką, nawet o tym nie myśl, to nie ten typ kobiety. Możesz jedynie zacząć planować zaręczyny. Konwersja ci nie straszna, czyż nie?

— W zupełności, prawdę powiedziawszy, nie wierzę w to, że ktoś jest tam na górze, więc kwestie wiary mnie nie interesują — rzekł poważnie, rozsiadając się w fotelu.

Wziął do ręki talerzyk z sernikiem i zaczął nieśpiesznie go konsumować. Przełykał każdy kęs z namaszczeniem, rozkoszując się smakiem wybornej słodkości rozpływającej się w ustach. Otto z kolei pochłaniał kolejne kawałki, jakby ktoś miał mu zaraz zabrać talerz, łapczywie i bez umiaru. James nie omieszkał nie wytknąć mu, że sporo sera zostało na jego brodzie. Von Altenburg nic na to nie odrzekł, zawstydzony słowami przyjaciela.

— Jak myślisz — zaczął, by odwrócić uwagę Anglika od swej prezencji po skonsumowaniu trzech porcji ciasta — czy Cat będzie chciała konwersji Belle?

— Belle jest katoliczką, tyle że nie prowadzam jej do kościoła.

 Naprawdę? — Otto nieomal zakrztusił się resztką sernika.

— Tak. Kiedy Camille była brzemienna, przeżywała jakiś dziwny okres w swym życiu. Ciągle mówiła mi, że Bóg ukarze ją za to bezbożne życie, jakie prowadzi, i to już niedługo, że powinniśmy obydwoje spłonąć w piekle, a kiedy przechodziła obok kościoła, kuliła się, jakby miał ją porazić jakiś grom... Kiedy urodziła się Belle, uznała, że natychmiast trzeba ją ochrzcić, by zmyć z niej zmazę, jaka ciąży na niej przez wzgląd na okoliczności, w jakich przyszła na świat... Jakby to coś miało zmienić! I tak będzie nazywana bękartem, choćby i król Jerzy przyznał jej z własnych rąk tytuł szlachecki! A wracając do chrztu, to uznałem, że dla mnie to bez znaczenia, a że Camille jest katoliczką, co prawda niezbyt wierzącą, ale jednak, to pozwoliłem jej to zrobić w swoim obrządku, mnie to zbytnio nie obchodziło i wciąż nie obchodzi. Zresztą, Belle nawet nie umie się modlić, nikt jej nie uczył. Równie dobrze mogłaby wyznawać prawosławie albo anglikanizm, dla mnie bez różnicy. Wszystkie te religie są zupełnie pozbawione sensu.

— Och, Cat zrobi z tobą porządek!

— Pod warunkiem, że mnie zechce. Ale dosyć tego, póki co tylko piszemy. Powiedz mi lepiej, co z Annelise? Od jakiegoś czasu zachowujesz się doprawdy dziwnie, gdy o niej wspomnę, do tego jeszcze w ogóle mnie do siebie nie zapraszasz! O co chodzi, przyjacielu?

— No bo wiesz, Jimmy... — Otton jęknął i zarumienił się. 

Nie miał pojęcia, czy powinien rzec Jamesowi o tym, co działo się miedzy nim i jego żoną. Uważał to wszystko za okropnie poniżające i obawiał się o swą męską dumę. James zapewne by go wyśmiał, a tego nie pragnął, znał bowiem zjadliwe poczucie humoru Ashwortha i nie chciał paść jego ofiarą. Z drugiej jednak strony James był jego najbliższym przyjacielem, przynajmniej w chwili obecnej, a tych Ottonowi zawsze brakowało. Cała ta sprawa ostatnimi czasy ciążyła mu na sercu. Była jak pasożyt wysysający ze swego żywiciela wszelkie siły życiowe. 

— Tak? 

— Bo... — Otto zawahał się. Nie myślał, że to wszystko będzie go tyle kosztowało. — Annelise mnie zdradza.

James zastygnął w niemej konsternacji. Nawet kawy już nie sączył, zbyt poruszony, rozgniewany i zaskoczony słowami przyjaciela.

— Od początku, Ottonie, nie rozumiem... 

— No bo — westchnął ciężko, przewróciwszy oczyma — moja żona, moja ohydna, występna żona, romansuje z jakimś muzykiem za moimi plecami! Z jakimś pianistą od siedmiu boleści! 

Otto był tak wściekły, że miał ochotę uderzyć pięścią w stół i przełamać go na pół. A najchętniej uczyniłby to z żoną. Tylko na to zasługiwała.

— Bardzo ci współczuję, Ottonie... Naprawdę, nie wiem, co ci rzec... To doprawdy okropne! Sam poniekąd wiem, co czujesz... Gdy Camille ze mną była, ciągle myślała o that little soldier of hers...

— Jesteś okropny, Jamesie — fuknął. — Wszystko odnosisz do siebie i tej Francuzeczki! Myślałem, że już o niej zapomniałeś na rzecz Cat... Nie masz ani krzty empatii! Sam mówiłeś mi kiedyś, że oboje zgodziliście się tylko na miłość cielesną, nie dziw się więc, że myślami wciąż wracała do tego, którego kochała. Poza tym, była ledwo twoją kochanką. Takich możesz mieć na pęczki i co rusz je zmieniać! A żona... Jest jedna, do końca życia! Camille tylko myślała o tamtym mężczyźnie, może wyobrażała sobie różne nieprzyzwoite rzeczy z jego udziałem, ale nic więcej, a Annelise, moja własna żona, dzieliła łoże z innym! Z jakimś muzykiem! Kimś o pochodzeniu tak niskim, że ledwo potrafię sobie to wyobrazić! I ty śmiesz porównywać swoją sytuację z  moją?!

Wypowiedziawszy te pełne żalu i frustracji słowa, wstał z fotela i zaczął krążyć po pokoju. James wcisnął się w obicie fotela, jakby chciał skryć się przed wiedeńczykiem. Nie chciał żadnego konfliktu z Ottonem, który prócz Cataliny był jedną osobą w Austrii, z jaką przyjemnie mu się rozmawiało. To nie jego wina, że to wszystko przywiodło mu na myśl Camille!

Gdy myślał już, że Otto zaraz wpadnie w szał i nastąpi koniec ich wieloletniej przyjaźni, do pomieszczenia wbiegła Belle, za którą próbowała nadążyć Frau Hilda. Uwadze Ashwortha nie uszły sukienka dziewczynki utytłana błotem, jej rozwichrzone włosy i brudne rączki. Córeczka dopadła do ojca i wskoczyła mu na kolana. Wcisnęła się w jego ramiona, brudząc mu frak, spodnie i koszulę brązową mazią.

— Dziecko, co ty robiłaś? Frau Hildo, o co tu chodzi? — pytał, rozjuszony tym, co właśnie ujrzał. 

Otto również patrzył na córkę przyjaciela z obrzydzeniem i niedowierzaniem. Ashworth jednak najbardziej wściekły był na guwernantkę. 

— Wpadła w kałużę, monsieur Ashworth — odrzekła po francusku kobieta.

— Jak mogła pani do tego doprowadzić?

— Ona sama...

— Jak mogła pani do tego doprowadzić?! — James huknął na nią jeszcze głośniej niż poprzednio.

Monsieur Ashworth, ja naprawdę nie chciałam... — jęknęła kobieta, wyraźnie przerażona, co zdziwiło Ottona, jednak nie Jamesa.

— Dosyć! Proszę przebrać Belle i przyprowadzić ją z powrotem do mnie.

Kobieta wycofała się z grobową miną, prowadząc za sobą dziewczynkę. James westchnął ciężko i odwrócił się do Ottona. Kiedy patrzył na jego czerwoną z gniewu twarz i oczy, do których zakradały się błyszczące łzy, Jamesa ogarniał żal. Nie tak powinien się zachowywać wobec Ottona. Nie tak wyglądała prawdziwa przyjaźń. Powinien się za siebie wstydzić. 

— Wybacz, druhu, jestem zbyt przewrażliwiony na punkcie Camille i wszystko, co wiąże się ze zdradą, miłością cielesną i nieślubnymi dziećmi od razu przypomina mi o niej. Powinienem o niej zapomnieć, wiem, że zaraz to powiesz, w końcu mam teraz Catalinę i szansę na jakąkolwiek zażyłość z nią... Ale naprawdę nie jestem zdolny pozbyć się Camille z mojego życia. Gdyby nie Belle... Wtedy byłoby mi o wiele łatwiej! Ale one są takie podobne. Gdy tylko na nią spojrzę, od razu widzę Camille... To jest naprawdę trudniejsze, niż myślałem.

— Dobrze, Jimmy, nie było rozmowy. Rozumiem to. Nie wiem tylko, co teraz uczynić...

— Możesz rozwieść się z Annelise, Kościół chyba da ci rozwód w takim wypadku... Ale nie jestem pewien, nie znam się na tym. Pewnie musiałbyś pisać do papieża albo komuś sporo zapłacić... Co ona w ogóle ci rzekła?

— Że przeprasza, ale ja już jestem stary i jej nie zadowalam, a ona też ma swoje potrzeby. 

— Och...

James nawet nie chciał sobie wyobrażać bólu, jaki musiała w Ottonie wywołać zdrada żony. I jeszcze te słowa... Gdyby ktoś powiedział coś takiego jemu, jego męska duma chyba nigdy by się nie podźwignęła. A Otto... Biedny Otto! 

— Nie lituj się nade mną, Jamesie. 

— Nie lituję się. Po prostu... Próbuję sobie wyobrazić twój ból i myślę o moich własnych słowach. Wybacz mi, zachowałem się nieodpowiednio. 

— Nic się nie stało, Jimmy. Oboje sporo przeszliśmy. Dlatego musimy trzymać się razem. Takie męskie porozumienie. 

— Tak. Męskie porozumienie. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top