Rozdział szesnasty
Witam, witam! Oto pierwszy rozdział w nowym roku!
Zbliżamy się do końca pierwszej połowy, teraz wszystko będzie szło bardzo szybko, więc mam nadzieję, że nadążycie!
Jak zawsze proszę o komentarze! Możecie komentować nawet każdy najmniejszy wers!
***
„Szukają ciał" - To jedyne, co w tym momencie krążyło po głowie rudowłosego.
Dazai stał po drugiej stronie pomieszczenia, pusto patrząc w ekran telewizora, gdzie wyświetlały się wieczorne wiadomości.
- Nie powinieneś ufać tym idiotyzmom - skomentował, patrząc na partnera - Chuuya, Fumiya to nasze dziecko, myślisz, że dałby tak łatwo się zabić?
- Daj mu spokój! - Warknął nagle Tachihara, podchodząc bliżej Dazaia - myślisz, że jest mu łatwo?! I dlaczego do cholery jesteś taki spokojny?! Fumiya był też twoim dzieckiem, wiesz?!
- Był? - Dazai prychnął, prostując się, aby stanąć twarzą w twarz z rudowłosym - już go uśmiercasz, Tachihara?
Nastolatek, widząc starszego w ten sposób, musiał się cofnąć. Oczy detektywa były puste, nie wyrażając praktycznie żadnych emocji, nie można z nich było nic wyczytać.
- Powinniśmy czekać, aż przeszukują gruzy - skomentował Kunikida, wzdychając.
- Nie, powinienem im pomóc - Chuuya, ku zdziwieniu wszystkich, wstał i otrzepał spodnie. - z moją umiejętnością pójdzie znacznie szybciej.
- Nigdzie nie pójdziesz - Dazai podszedł do niego, jakby nagle stracił zainteresowanie karceniem Tachihary - Powinieneś tu zostać i czekać na wypadek, gdyby wrócił do domu.
- Nie! Nie rozumiesz... - Chuuya chciał ruszyć w stronę drzwi, jednak telefon, który nadal trzymał dłoni rozdzwonił się. Wszyscy w pomieszczeniu wstrzymali oddech, nie wiedząc, czy mają oczekiwać dobrych, czy złych wieści. Chuuya przełknął zalegającą mu w gardle gulę i odebrał połączenie, automatycznie przechodząc na tryb głośnomówiący.
- Znaleźli Ciało Moriego - usłyszeli głos Ozaki - dobra wiadomość jest taka, że nie było przy nim Fumiyi. Jeśli nie ma go tutaj, znaczy, że zdążył uciec.
- Boss... - Rudowłosy stał jak słup, patrząc w przestrzeń przed siebie - nie żyje...?
- Chuuya, posłuchaj mnie. Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. - Kouyou kontynuowała - Przy Ciele Moriego był nieprzytomny chłopiec, ten sam, który został wcześniej porwany przez tego potwora, z którym walczyliście. Jeśli wszystko będzie dobrze, może być jedynym świadkiem tego, co tutaj zaszło.
- Idę tam - Chuuya oddał telefon w ręce najbliższej osoby, jaką okazał się być Kunikida - Muszę wyciągnąć Moriego...
- Nigdzie nie idziesz, Chuuya, powiedziałem to już raz - Dazai złapał go za rękę, jednak ten się wyrwał i podszedł do drzwi - Chuuya!
- Muszę go wyciągnąć, nie rozumiesz?! - Rudowłosy krzyknął, znów musząc wyrywać się z ramion, które objęły go mocno, aby nie zdążył wyjść. - Nie możesz mnie zatrzymywać, dupku! Nie masz pieprzonego prawa...
- Chuuya... - Dazai nie dokończył, gdy jego partner w jednym momencie przestał się wierzgać, w drugim zakrywając dłonią usta. Szatyn automatycznie puścił go, otwierając drzwi toalety, przy której na szczęście byli. Szok wymalowany na twarzach wszystkich obecnych to mało powiedziane. Dyrektor portowej mafii w takim stanie nie był widokiem codziennym.
Detektyw zgrzytnął zębami, wchodząc do toalety, po czym stanął tuż za partnerem, odgarniając z czoła rudą grzywkę, przytrzymując wszystkie włosy z tyłu, kiedy ten pochylał się nad muszlą, wyrzucając z siebie cały drogi obiad i wino, które zalegały mu w żołądku.
Ktoś, zapewne Kunikida, miał tyle taktu, aby zamknąć drzwi i nie komentować zdarzenia.
Wszyscy w jednej chwili ucichli, w napięciu czekając na kolejne informacje z miejsca zdarzenia.
_____________
- Jedyny żyjący naoczny świadek zdarzenia jest nieprzytomny - mruknął Dazai, stukając w kartkę papieru tyłem długopisu - ...oraz ma pięć lat.
- Ranpo znał ojca tego dzieciaka zanim jeszcze agencja została założona - Yosano usiadła obok niego i sama spojrzała na pusty papier - przyszedł do nas tylko z tego powodu. Na początku nawet myślał, że to mafia porwała jego dziecko za niespłacony dług.
- Co to ma do rzeczy? - detektyw spojrzał spod brwi na kobietę, myśląc przy tym głęboko - wiemy już doskonale, że to nie mafia. Poza tym mamy jeszcze zeznania osób, które zdążyły uciec z niższych pięter, zanim budynek się zawalił i tych, co widziały jego upadek z ulicy.
Yosano podała mu dokument z drugiego końca stołu.
- Przed zawaleniem budynek został zalany - zaczęła przytaczać wydarzenia zgodnie z zeznaniami - woda nagle przebiła przedszkolną ścianę w gabinecie szefa, wylewając się na całą ulicę. Chwilę później budowla zapadła się, jakby coś przygniatało ją od góry.
Dazai na te słowa wciągnął powietrze głęboko w płuca, otwierając szerzej oczy.
- To był Fumiya - powiedział po chwili, wstając gwałtownie z miejsca, równocześnie uderzając dłońmi w stół - użył umiejętności.
- Twierdzisz, że mój syn zrujnował kwaterę główną mafii?
Dazai, jak i Yosano spojrzeli na próg sypialni, gdzie jeszcze chwiejnie stał Chuuya. Opierał się o framugę, wyglądając jeszcze gorzej niż godzinę wcześniej, w chwili gdy Yosano siłą zmusiła go do połknięcia pigułek nasennych i oboje w jakiś sposób wcisnęli go do łóżka.
- Nie specjalnie - szatyn wziął do ręki plik z zeznaniami świadków i podszedł do rudowłosego - ktoś musiał zaatakować ich znienacka. Wystraszył się i użył umiejętności.
- Dazai, wiesz doskonale, że Fumiya nie potrafi używać swojego daru na niczym, co ma większą masę niż Akutagawa, czy Atsushi. - Chuuya założył ręce na piersi i westchnął, drapiąc się po głowie - Kouyou próbowała z nim tego nie raz i za każdym razem kończyło się to płaczem, ponieważ nie dawał sobie rady.
- Tak, ale weź pod uwagę to, że strach to także adrenalina. Kiedy człowiek jest spłoszony, jest zdolny do rzeczy, których nie potrafiłby w normalnych warunkach. - detektyw westchnął, przymykając oczy, po chwili otwierając je ponownie centralnie na nim - powinieneś wiedzieć to po sobie.
- To nie zmienia faktu, że nie wiemy gdzie teraz jest Fumiya - Yosano podeszła do nich, kładąc dłoń na ramieniu Dazaia - jednak mamy coś, co może pomóc.
Oboje spojrzeli na telefon, który kobieta trzymała w dłoni, pokazując im ekran.
Na wyświetlaczu widniały jedynie dwa zdania.
„Roidis się obudził. Wróg ma zdolność kontrolowania dzieci".
Nadawcą był Edogawa Ranpo.
___________________
Na szpitalnym łóżku siedziało dziecko. Było jak na swój wiek dość małe, jednak w jego oczach nie było ani strachu, ani bólu. Jedynie determinacja czaiła się w jego zielonym jak ocean spojrzeniu.
Mokre od potu, krótkie blond włosy opadały lekko na czoło, dlatego odgarnął je dłonią, zakładając za ucho.
- Pamiętasz coś? - zapytał po raz drugi Tanizaki, patrząc na chłopca - jeśli wiesz cokolwiek, powiedz nam. Dziecko które tam było, widziałeś je? Ciemnowłosy chłopiec - rudowłosy kontynuował - nie możemy go nigdzie znaleźć. Jego rodzice bardzo się martwią.
W tym momencie Roidis w końcu podniósł wzrok na mężczyznę, wybałuszając na niego oczy.
- Ten chłopiec... - szepnął. Jego głos był pewny, nie było w nim słychać ani krzty wahania - nie pamiętam nic aż do chwili, w której tego mężczyzny nie trafił kamień. Wtedy stracił nade mną kontrolę. Chłopiec, który tam był... On sprawił, że wszystko wybuchło.
- Wiesz, gdzie uciekł? - Tanizaki spojrzał na dziecko z nadzieją - co się stało z tamtym mężczyzną?
- Ten facet! - Roidis podskoczył na swoim miejscu - Ten facet zwiał! Nie widziałem gdzie, bo wszystko zaczęło się rozpadać. Utworzyłem kulę wody wokół mnie i tego chłopca i zamieniłem ją w lód, żeby nas ochronić... Ale musiałem stracić przytomność, zanim stopniała.
- To wyjaśnia, dlaczego znaleźliśmy cię w kałuży - Detektyw westchnął i zapisał wszystko w notesie - nie pamiętasz więcej szczegółów?
- Nie. Naprawdę nic więcej nie pamiętam. - oznajmiło dziecko, spuszczając wzrok - znajdziecie tego chłopca, prawda?
Tym razem wypowiedział słowa z taką niepewnością, że Tanizaki przestał pisać.
Poklepał małego blondyna po głowie z lekkim uśmiechem.
- Tak. Jestem pewien, że tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top