Rozdział 2.4
Za ten rozdział dziękuję....
Sobie.
Sobie, ponieważ męczyłem się z nim dość długo.
Sobie, ponieważ wylewałem nad nim litry nerwów.
Sobie, ponieważ kolejne będą coraz cięższe i coraz gorzej będzie mi się je pisać, ponieważ wszystko się rozpada, ponieważ życie przestaje mieć sens, coraz bardziej boli i sprawia że płaczę, tak samo to...
Cameliia dopiero teraz zaczyna rozkwitać.
***
Stukot obcasów słychać było w promieniu kilkunastu metrów. W ciemności dźwięk rozchodził się dalej i był o wiele bardziej słyszalny, niżeli pośród zgiełku miasta w dzień.
Ta część Yokohamy była wręcz opustoszała, nawet świerszcz nie zabzyczał dając ludziom znak do snu.
Starszy mężczyzna stojący w jednej z uliczek odpalił papierosa, a kiedy dźwięk ustał tuż obok niego, wypuścił dym przymykając oczy.
- Duże z ciebie dziecko, Akiko - powiedział cicho, znów się zaciągając - nie musisz się kryć, przecież znasz mnie. Nie robię nic bez wyraźnego rozkazu.
- Czego chcesz? - kobieta wyszła zza rogu, zakładając ręce na piersi - o czym chciałeś rozmawiać?
- O tym - starzec odchylił pazuchę płaszcza, wyjmując z wewnętrznej kieszeni mały klucz z numerkiem. Był on tak pospolity, że nie wyglądał wcale niezwykle. Ot, zwykły kluczyk do szafki na stacji metra.
- Dlaczego mi to dajesz? Do czego on służy? - kobieta odebrała przedmiot od towarzysza, po czym spojrzała mu w twarz - jeżeli to kolejny plan Moriego...
- Mori-san kazał przekazać ci ten klucz, jeśli coś mu się stanie. Wydaje mi się, że są tam bardzo ważne, medyczne dokumenty.
- Skąd mam wiedzieć, gdzie znajduje się skrytka, o której mowa?
Yosano spojrzała jedynie, jak Hirotsu wzrusza ramionami i wyrzuca niedopałek na ziemię, aby po chwili przydeptać go butem.
- Znasz może osobę o przydomku „Pan Tadeusz"? - zapytał całkiem spokojnym głosem, wyciągając z paczki kolejnego papierosa.
- Obdarzony z Mafii, którego nazwiska nikt nigdy nie poznał - odpowiedziała kobieta, chowając mały kluczyk do kieszeni na piersi - To przecież tylko legenda, którą opowiada się rekrutom w Mafii.
- Nie, ten człowiek istniał naprawdę - starzec zaciągnął się nowo odpalonym papierosem - Jego umiejętność była tak potężna, że po tym, jak odszedł z powodu starości, jego dane zostały ukryte nawet przez Specjalny Departament do Spraw Obdarzonych. Nikt nie wie gdzie teraz jest i pod jakim nazwiskiem żyje.
- To ma coś do rzeczy? - zapytała kobieta w niemałym szoku, nawet nie próbując go ukryć - Czy ten człowiek w ogóle nadal żyje?
- Myślę, że tak - odpowiedział Hirotsu - Choć nie wiem, czy będzie w stanie wam w czymkolwiek pomóc. Jeśli żyje, ma już ponad sto lat.
- Ale w czym ma nam pomóc? - Yosano prawie krzyknęła, zaciśniętą pięść przykładając do piersi, jednak starzec odwrócił się już, aby zacząć iść w stronę swojego auta, ukrytego w dalszej części uliczki - Hirotsu-san, proszę mi powiedzieć, co takiego ma się stać?!
Jednak mężczyzna nie odpowiedział już na jej wołania.
_______________________________
Chcieć czegoś. Chcieć czegoś tak mocno, że brakuje nam tchu, gdy o tym myślimy. Tak, że odczuwamy zazdrość, gdy ktoś ma to, czego my nie mamy. Czym jest to coś, co czujemy chcąc czegoś?
Jak zdefiniować uczucie chęci?
Dazai nie wiedział.
Od zawsze jedynym czego chciał bardziej niż czegokolwiek, była jego własna śmierć, jednak dziś już wiedział. Gdyby mógł czegoś chcieć bardziej w tym momencie, byłby to święty spokój.
Chuuya z dnia na dzień robił się coraz bardziej zdesperowany. Karmił witaminami jego, jak i siebie. Kolejny minus na teście tylko spotęgował jego desperację, przez co i irytację detektywa.
- Okej. Możesz mi powiedzieć, co takiego robisz. Widzę, jak cię to zżera - detektyw odłożył na bok książkę, której od dłuższego czasu nawet nie czytał, po czym spojrzał na drugiego chłopaka.
Nakahara leżał na plecach, z biodrami i nogami uniesionymi w górę, jakby robił świecę, tyle że opierał się o ścianę.
- Nagle cię to obchodzi? - rudowłosy warknął na partnera, krzyżując ręce na piersi - W jednej z książek było napisane, że to pomaga. Nie tylko zatrzymuje nasienie w środku, ale i pozwala mu spłynąć do macicy.
Dazai przez chwilę wpatrywał się w niego, jakby właśnie powiedział mu, że widział ufo i kosmitów. Nie. W to byłby skłonny uwierzyć, jednak teraz parsknął śmiechem.
- Czysto teoretycznie, tak? - zapytał, gdy w końcu się uspokoił - Powiedz mi, że nie jesteś aż takim idiotą, Chuuya.
- Nie! Tak było tam napisane, za chwilę ci to znajdę, tylko-
Detektyw pociągnął go w tej chwili za kołnierz, nie dając dokończyć zdania. Nogi mafiozo spadły na łóżko, a głowa została umieszczona na udach wyższego.
- Jeśli czysto teoretycznie mogłoby to zadziałać, musiałbyś położyć się na brzuchu - Dazai powiedział całkiem poważnie - Czy Mori nawet tobie nie pokazał tych dokumentów?
- Hee? - Chuuya podniósł się i spojrzał na niego z niedowierzaniem - Jakich dokumentów?
- Mori-san przekazał jedyny, oryginalny plik rękopisów na temat ciebie, Chuuya, dla Yosano - powiedział spokojnie - Nie o projekcie Arahabakiego, a taki, który sam spisywał przez lata, gdy byłeś w mafii. Jest tam nawet dokładny szkic twojej anatomii.
Rudowłosy patrzył na niego z lekko otwartymi ustami, podpierając się rękami o pościel, na której zacisnęły się jego pięści.
- Dlaczego?
- Ponieważ ufa jej i wiedział, że może mieć pewność, jeśli chodzi o kontynuację jego pracy. Pomoże to jej także poznać przebieg całej twojej ciąży z Fumiyą, wszystkie badania, jakie wykonał, leki i witaminy, jakie brałeś...
- Czyli... Coś w stylu karty pacjenta?
- To coś więcej, Chuuya - Dazai westchnął - Byłeś dla niego obiektem doświadczalnym przez ten cały czas. Obserwował cię i zapisywał każde pierdnięcie. Czego innego oczekujesz od największego Bossa Mafijnego w Yokohamie?
Nakahara westchnął, nie chcąc zaczynać tego tematu.
Nadal nie mógł przyjąć do siebie, że został tak perfidnie wykorzystany przez Moriego.
Ufał mu w pełni, odkąd dołączył do mafii, mimo że nie działało to w obie strony. Z Dazaiem zawsze było inaczej.
Jemu ufał bezgranicznie z pełną wzajemnością.
- Ale... Yosano nie użyje mnie do badań bez mojej wiedzy, prawda? - Chuuya skrzywił się
- Nie sądzę. Raczej, gdyby coś odkryła, nie zostawiłaby tego dla siebie, cała agencja wiedziałaby w ciągu piętnastu minut.
- Powiedz mi coś więcej... Wiesz, o mojej... Anatomii?
Dazai uniósł brwi. Wiedział tyle, co wyczytał z dokumentów Moriego, gdy Yosano przyniosła je do agencji. Kilka dni trwało, nim znalazła odpowiednią stację metra, gdzie w szafce numer piętnaście, ukryte były rękopisy.
Był to oryginał i jak zapewniał w nich autor, nie było żadnej kopii.
- Więc... Zacznijmy od tego, że gdy podnosisz nogi w ten sposób, wszystko spływa ci do jelit - Osamu rzekł z powagą, patrząc jak Chuuya słodko się czerwieni - Macicę masz z przodu, tak więc kanał rodny także będzie zaczynał się na przedniej ściance. Jeśli to, co wyczytałeś w tej książce od siedmiu boleści ma zadziałać, powinieneś najpierw położyć się na brzuchu.
Nakahara zrobił to jak na zawołanie.
- I co dalej? - zapytał, mając nadzieję na kolejne wskazówki.
- Teraz unieś tyłek w górę, tak, żeby mogło spływać po przedniej ściance w górę.
Chuuya zrobił to, a czemu by nie?
Dopiero kiedy poczuł dłoń Dazaia na pośladku i jego cichy chichot, zrozumiał.
- Myślisz, że wyglądam jak pierdolony pies w rui, prawda? - syknął, przymykając oczy, aby nie wybuchnąć - Osamu, ty...
- Aww, lepiej bym tego nie ujął, Chuuya~ - powiedział śpiewnie detektyw, pochylając się nad nim, aby jego głos mógł po chwili spoważnieć - Ale nikt cię nie pierdoli i chyba trzeba to naprawić.
Nakahara Chuuya pisnął.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top