Rozdział trzynasty

Rozdział wleciał, bo mogę.
Mam nadzieję, że nie śpicie!

Kto nie śpi, co?

No kto?

Hahaha!

Idę spać, mam kolejne rozdziały w zapasie. Kolejny będzie jedynie zapychczem, ale już w piętnastym się zadzieje!

Dziękuję, że ze mną jesteście!

Na dole macie kolejny art, który wykonałem razem z Tsu~

Jest on troszeczkę zapowiedzą tego, co będzie się działo niedługo.

Do następnego!

***

— Chciałbym zauważyć, Yosano-sensei - Zaczął Chuuya, krzyżując ręce na piersi - że Fumiya jest moim dzieckiem. Widziałem go całego nie raz, myłem go i przewijałem, więc znam każdy skrawek jego ciała. Nie widziałem żadnej pieprzonej blizny.

— Więc musi być w miejscu, którego nie widziałeś - powiedziała cicho brunetka - Czy Fumiya miał długie włosy, gdy się urodził?

—  Zwyczajne. Nie miał ich wiele, ale jakieś były.

— Możliwe, że wszczepił chip trochę później - odezwał się Ranpo z miejsca na kanapie - Kiedy urosły.

—  Powinno wystarczyć przejrzenie jego głowy? - rudowłosy spojrzał na syna.

Fumiya siedział obok Ranpo, jeżdżąc kredką świecową po kartce. Wystawiał przy tym język z ust na bok, jakby mocno się skupiał.

— Tak myślę. Jednak jeśli coś znajdziemy…

— Chcę, abyś to wtedy wyjęła - oznajmił szybko Dazai - Nie wiemy, jakiego rodzaju świństwo mu wszczepił.

— I czy w ogóle to zrobił - dodał Chuuya, chcąc wierzyć w niewinność szefa,  jednak Dazai pokręcił jedynie głową.

Czy Mori naprawdę był do tego zdolny? Owszem, Dazai mógł mieć wszczepiony Chip, jednak dlaczego Fumiya?

— Hej, dzieciaku - Ranpo znów odezwał się, tym razem do chłopca - mogę coś sprawdzić?

Fumiya odwrócił wzrok w jego stronę. Schował język i przestał rysować.

— Co takiego, Ranpo? - zapytał grzecznie - Ciasteczka są w kuchni.

— Nie, nie tym razem, mały - zaśmiał się detektyw, po czym pociągnął lekko jego głowę i zaczął przyglądać się  jego włosom. Były one jednak zbyt gęste, aby cokolwiek zobaczyć, dlatego powoli odgarniał kosmyki, póki nie natrafił na małe wybrzuszenie pod palcami. - Mam.

— Miałem rację! - Dazai podskoczył i spojrzał na Yosano - masz ze sobą sprzęt?

— Oczywiście! - kobieta machnęła torbą, w której zabrzęczały radośnie metalowe przedmioty - nigdzie się bez nich nie ruszam!

— Jest dość mały, więc jeśli wygolimy mu ten kawałek, nie będzie widać nic spod reszty włosów - Edogawa zmarszczył brwi - Mori-san naprawdę przewidział wszystko.

— Miejmy nadzieję, że nie przewidział przewidywań Dazaia. - mruknęła czarnowłosa, siadając tuż obok nich - Hej, Fumiya-chan? Mogę troszeczkę pobawić się w twoich włosach?

— Będziesz mnie operować? - zapytał chłopiec - jeśli tak, to chcę iść na kolana taty!

Ranpo zachichotał, widząc jak mądre było dziecko.

— Czy on naprawdę przysłuchiwał się całej rozmowie? - Yosano spojrzała w mądre, niebieskie oczy dziecka - Fumiya, rozumiesz o czym mówimy?

— Że Mori-Oji wsadził mi w głowie brzydkie urządzenie! - Mały Nakahara uniósł dumnie głowę - A teraz Yosano-sensei musi je wyjąć!

— Tak, Fumiya! - Dazai zachwycił się, podchodząc do niego i biorąc go w ramiona - mój mały, mądry mikroorganizm!

— Tato! Przestań! - Fumiya zarumienił się na pochwałę. Chuuya natomiast podszedł do nich i usiadł, ściągając także swojego partnera na kanapę.

— Niech usiądzie twarzą do ciebie, Dazai-san - powiedziała Yosano - blizna jest z tyłu głowy. Zrobię mu zastrzyk znieczulający, więc może być przytomny. Nie sądzę, że cokolwiek go weźmie.

Młodszy detektyw kiwnął głową i usadził dziecko przodem do siebie, aby tył jego głowy był do dyspozycji Yosano. Chłopiec nawet się nie skrzywił, gdy igła wbiła się w jego skórę, ani wtedy, gdy Akiko zaczęła powoli wycinać mały kawałek jego włosów.

— Papa? - Fumiya nie ruszył się, patrząc prosto na uśmiechniętą twarz Dazaia, jednak wyciągnął rękę w bok, w poszukiwaniu drugiego ojca. Chuuya złapał małą dłoń w swoją.

— Słucham cię, kochanie? - odpowiedział rudowłosy, wiedząc, że rozmowa może odwrócić uwagę dziecka o tego, co robiła lekarka.

— Kochasz mnie bardzo? - zapytał mały szatyn co nieco zaskoczyło obojga jego rodziców, ale było to dość oczywiste.

— Oczywiście, skarbie.

— A kochasz tatę tak jak mnie? - chłopiec próbował spojrzeć na niego bez poruszania głową, sprawiając, że wyglądało to nieco komicznie. Jednak to z pytania, które zadał, Dazai niemalże prychnął.

— Skąd to pytanie? - Chuuya zmarszczył brwi.

— W książce, którą czytała mi Kyouka-nee - Fumiya znów wrócił wzrokiem do detektywa - było napisane, że dzieci są wtedy kiedy rodzice bardzo się kochają. A tata kocha Pape?

Nakahara spojrzał na Dazaia z błaganiem, aby ten wykręcił się w jakikolwiek sposób od odpowiedzi. Nie chciał, aby Fumiya nagle usłyszał z ust swojego ojca, którego niedawno poznał, że on i jego drugi rodzic się nienawidzą. Mężczyzna jednak nie po raz pierwszy wprawił Chuuyę w lekki rumieniec dając mu powód, aby po raz kolejny zagryźć wargę prawie do krwi.

— Oczywiście, że tak - powiedział do dziecka, jakby było głupie myśląc inaczej - tak samo jak ciebie i resztę tej całej zgrai.

Chłopiec uśmiechnął się do niego, gdy Yosano ogłosiła, że operacja została zakończona.

Bardzo mały, metalowy przedmiot leżał na szklanej podkładce w dłoni Ranpo.

— Co z tym zrobimy? - zapytał główny detektyw agencji - wyrzucimy? Zniszczymy?

— Nie bądź głupi, Ranpo-san - Chuuya spojrzał na niego ciesząc się, że może oderwać myśli od tego, jak szybko i bez zająknięcia Dazai okłamał Fumiyę - jeśli to zrobimy, Mori zorientuje się, że go znaleźliśmy.

— Wiem - odpowiedział zielonooki z westchnieniem - moglibyśmy wszyć go na razie w jakiegoś pluszaka, którego Fumiya nosiłby jakiś czas przy sobie. Najlepiej, aby pokazał się z nim kilka razy Moriemu-san, aby udowodnić, że chip nadal jest tam, gdzie on.

— To najlepsza opcja - Dazai pochylił głowę dziecka tak, aby dojrzeć biały opatrunek na tyle jego głowy. Pod włosami nie było go praktycznie widać. — Jeśli Mori zobaczy, że na jego kontrolerze Fumiya jest tam, gdzie być powinien, nie będzie nic podejrzewał… A przynajmniej nie powinien.

— Kouyou w piątek za dwa tygodnie zabiera go na lekcje - oznajmił rudowłosy - wtedy poproszę ją, aby zostawiła go na jakiś czas z Morim.

— Można jej ufać - oznajmił Dazai w odpowiedzi na podejrzliwe spojrzenie Yosano - gdyby nie ona, pewnie znów wpadłbym w pułapkę Moriego.

— Nie przypominaj - Chuuya zgrzytnął zębami - właśnie spiskuje przeciw własnemu szefowi. Wiesz, czym może to się skończyć?

— Nic nie stanie się tobie, ani Fumiyi, Chuuya. - Szatyn postawił na podłodze dziecko, które z uwagą słuchało ich rozmowy - dopilnuję tego.

Mafiozo w tym momencie mógł jedynie skinąć głową, naprawdę chcąc wierzyć w słowa partnera.

— Fumiya, pójdź pobawić się z Aku i Atsushim, dobrze? - powiedział cicho do dziecka - mamy jeszcze kilka spraw do omówienia.

Chłopiec wygiął usta w dezaprobacie, jednak słysząc poważny głos Chuuyi nie śmiał mu się sprzeciwić i wykonał polecenie bez protestów.

— Nie powinniśmy najpierw zawołać Akutagawy i Atsushiego? - Yosano uniosła brwi, patrząc na rudowłosego.

— Nie. Akutagawa musi dokończyć raport z którym zalega u szefa - Nakahara podszedł do kanapy, gdzie na powrót usiadł - poza tym, waszego okularnika też tu nie ma. Czy nie jest przypadkiem zastępcą prezesa?

— Nie, a przynajmniej oficjalnie. I nie będziemy mieszkać go w tę sprawę, nie znosi dobrze tych, gdzie ofiarami są dzieci. - odpowiedział Dazai, wyjmując z torby Yosano kopię raportu z ostatniej misji, zaczynając go przeglądać w poszukiwaniu czegoś, co mógł przegapić - Prawdopodobnie to nie było tylko to jedno porwanie i dwie próby.

— Muszą być zorganizowaną grupą. Nadal nie wiemy też, czym tak naprawdę był ten potwór. - Ranpo także pochylił się nad stołem, sięgając po ciastko, które schował wcześniej w kieszeni płaszcza.

— Czy naprawdę tylko mi sposób jego walki przypomniał Lovecrafta? - Chuuya spojrzał na nich - mimo że wyglądał inaczej, także się regenerował. Sama korupcja nie działała na niego…

— Tak, jednak to prawdopodobne nie jest jeden „stwór”- Akiko założyła ręce na piersi - mówiliście, że był to całkowicie inny człowiek niż ten, który chciał porwać Fumiyę, prawda?

— Niekoniecznie - Edogawa odchylił się na krześle - może być to jeden potwór z umiejętnością zmiany twarzy. Jak kamuflaż.

— Jest jeszcze jeden fakt. - dodał Dazai z zakreślając coś na kartce - na początku myśleliśmy, że osoba, lub grupa osób, którzy za tym stoją, porywają dzieci powiązane w jakiś sposób z mafią.

— Fumiya, Syn Roidisa i córka Mimizuki. Rodzice całej trójki pracują dla Mafii, lub są w jakiś sposób z nią związani, chociażby interesami - wymienił Ranpo - jednak dostałem dziś wiadomość, że zostało porwane kolejne dziecko.

— Nie jest ono w żaden sposób powiązane z mafią. Zwykły chłopiec ze wsi w wieku Fumiyi. - Młodszy detektyw westchnął - jedyne z co było w nim niezwykłego, to umiejętność... Był obdarzony.

____________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top