Rozdział ósmy

Właściwie, to miało dziś nie być rozdziału, no ale.. Ale Danielowi zachciało się napisać dwa rozdziały naprzód. I szczerze mówiąc, nic ciekawego się tu nie dzieje, choć jest podane parę dość... Ciekawych informacji. Kto je wyłapie?

***

Kyouka szarpnęła się po raz kolejny, niestety i to nic nie dało.

— Fumiya, musisz ją puścić…- próbował Atsushi, jednak dziecko nie dawało za wygraną.

— Nie! Kyouka-nee ma zostać i się ze mną bawić! - krzyknął chłopiec, skupiając się na utrzymaniu nastolatki w miejscu.

— Akutagawa! - Nakajima warknął na stojącego w kącie mafiozo - dlaczego przyprowadziłeś go tutaj?!

— Ponieważ uparł się, aby zobaczyć Kyoukę - Drugi był całkiem spokojny - nie wolno mi się mu sprzeciwiać.

Tygrysołak zgrzytnął zębami i spojrzał z nadzieją na Kunikidę.

— Możemy znaleźć inne wyjście - powiedział blondyn, poprawiając palcem okulary na nosie - na przykład to, aby Kyouka została tutaj ze mną, Ranpo i Fumiyą, natomiast Akutagawa zastąpi ją, jako twój partner.

Atsushi zbladł, patrząc na ciemnowłosego z wyrzutem.

— To twoja wina, wściekły psie - syknął, jednak ten tylko wzruszył ramionami.

— Jeśli mam wybierać, między pilnowaniem dziecka, a Jinko, wybieram Jinko.

To zdziwiło nawet samego tygrysołaka. Nie wierzył, że Fumiya może być aż tak trudny, sam pilnował go kilka razy i nigdy nie było z nim problemów.

— Więc załatwione - Kunikida zwrócił się do małego chłopca - Kyouka-chan zostanie z tobą, ale nadal musisz ją wypuścić, Fumiya-chan.

— Na pewno? - zapytało dziecko, zerkając na nastolatkę.

— Tak, obiecuję! - jęknęła dziewczyna, dzięki czemu po chwili mogła normalnie się ruszać.

— Wszyscy gdzieś odchodzą, a ja zawsze zostaję sam - chłopiec zacisnął pięści - dlaczego nie mogę też pójść na misję?

— Poczekaj tylko, aż Mori zacznie cię na nie wysyłać, dzieciaku - Akutagawa odbił się od ściany i podszedł bliżej, aby klęknąć przed nim i poklepać lekko małą głowę - uwierz mi, nie chcesz tego.

Atsushi nie wiedział, co powiedzieć. Akutagawa wydawał się aż nazbyt łagodny, kiedy chodziło o Fumiyę, tak samo, gdy był w styczności z Dazaiem. To było naprawdę odświeżające doznanie.

— Musimy w takim razie się zbierać - oznajmił w końcu Tygrysołak, robiąc kilka kroków w ich stronę - Dazai-san oraz Chuuya-san są już pewnie w drodze. Musimy zbadać teren, zanim wejdą do środka.

— Idźcie - Kyouka westchnęła i spojrzała na dziecko z rozczuleniem - ja zostanę i będę bawiła się z Fumiyą. Ne?

_____________________

Hirotsu otworzył im drzwi i wypuścił najpierw Chuuyę, później Dazaia.
W tym momencie ich kłótnie skończyły się, a zastąpiła je czysta profesjonalność. W środku jednak dosłownie wrzeli, ponieważ dostali informację z bazy, że Kyoukę z niewyjaśnionych powodów zastąpił Akutagawa. Chuuya jednak znał te „niewyjaśnione” powody aż nazbyt dobrze.

Dazai  natomiast miał nadzieję, że chłopcy niczego przez przypadek nie spieprzą.

— To przyjęcie urodzinowe córki dyrektora handlowego - powtórzył informacje detektyw, kiedy objął ręką talię swojej „Partnerki”.

— Dzieciak kończy sześć lat i już chce go wprowadzić w towarzystwo? - Chuuya zmarszczył brwi, po czym syknął przez zęby - zjedź tą ręką niżej, a obiję ci ryj.

Dazai jak na złość, zatoczył kółko kciukiem na biodrze niższego, po czym zachichotał na dziki rumieniec, ledwo ukryty za makijażem.

To nie tak, że Chuuya miał coś do roli, jaką odgrywał, w końcu to jedynie misja. Jednak słabość do czarnego garnituru, doskonale skrojonego aby przylegał idealnie w każdym potrzebnym miejscu i tych zawsze roztrzepanych włosów, tym razem zaczesanych schludnie na bok, została mu od lat.

I ta słabość miała być jego końcem.

Zatrzymali się na chwilę, aby Dazai mógł wyjąć z wewnętrznej kieszeni na piersi małe pudełko.

— Zapomniałbym - mruknął - Mori kazał nam zgrywać małżeństwo, żeby nikt nie przeszkadzał nam, przystawiając się do ciebie.

Niższy prychnął, odbierając od Dazaia mniejszą, z dwóch srebrnych obrączek. Każda z nich miała przeplecione wokół dwa czarne paski, spotykające się wewnątrz.

— Mori naprawdę postarał się na tę jedną misję - prychnął, wkładając krążek na odpowiedni palec. - są z prawdziwego srebra?

— Czyste srebro i czarny onyks.

Chuuya zaśmiał się cicho, spoglądając na obrączkę. Pomyśleć, że jeszcze pięć lat temu pragnął włożyć taką na palec Dazaia, a dziś oboje mieli je na palcach.

Jednak to było lata temu i dziś już nie jest tym samym dzieciakiem, wierzącym w bajki typu „I żyli długo i szczęśliwie”.

Wciągnął głęboko powietrze, kiedy w końcu dotarli do głównych drzwi, gdzie Dazai podał ochroniarzowi zaproszenia, oczywiście z wyczuciem załatwione przez Moriego. To nie był pierwszy raz, kiedy agencja i Mafia pracują ze sobą i nie pierwszy raz, kiedy Mori macha ręką na współpracę Soukoku w tak banalnych misjach. Dazai miał jednak wrażenie, iż tym razem nie było przypadkiem, że to właśnie Chuuya mu towarzyszył. To musiało mieć drugie dno i niekoniecznie było to przyglądanie się ze śmiechem, jak Chuuya paraduje w sukience, udając żonę Dazaia.

Hah. Nawet po tylu latach pilnował, aby jego diamenty idealnie błyszczały.

Kiedy tylko zostali wpuszczeni, Dazai sięgnął do ramion partnera. Ten jak na zawołanie nastawił się, aby wyższy mógł zdając jego płaszcz i razem ze swoim oddać do szatni. Kobieta za ladą dała mu numerek, który mężczyzna od razu wrzucił do tylnej kieszeni, nie przejmując się nim za bardzo. Jeśli plan pójdzie po jego myśli, nawet okryć nie odbiorą.

Ręka Dazaia znów wróciła na swoje miejsce, wokół pasa rudowłosego, na co tym razem niższy nie zwrócił uwagi, a przynajmniej udawał, że było to naturalne.

Kamerdynerzy otworzyli podwójne drzwi, które wprowadziły ich na salę, gdzie tłoczyło się już wiele osób w balowych sukniach i garniturach, co sprawiło, że Soukoku wyglądało jak część tej całej, bogatej zgrai.

— Myślę, że ją widzę - szepnął Dazai, pochylając się lekko nad partnerem, który akurat sięgał po jeden z kieliszków wina, niesionych przez służbę. Misja misją, ale dobrego wina Chuuya nie odmówi.

Dazaiowi natomiast podał lampkę szampana, wiedząc doskonale, że nie pije on win, chyba że na szczególne okazje.

Chuuya odwrócił wzrok w stronę, którą wyższy wskazał ukradkiem. Także widział małą blondynkę, siedzącą na środku pustego stołu. Musiał jednak przyjrzeć się dokładniej, aby po chwili westchnąć zdziwiony, gdy zobaczył co robi dziewczynka.

Na stole była kupka piasku, którą dziecko unosiło i opuszczało. Bez dotykania.

Chuuya wpatrywał się w nią około minuty, ignorując kojące kręgi, jakie Dazai wyznaczał kciukiem na jego biodrze. Widział, jak mała blondynka zeskakuje ze stołu i pokazuje innym, zebranym wokół niej dzieciom, jak robi małe, piaskowe postacie, które niestety po chwili rozpadały się z braku umiejętności dziecka.

— Nie wspominałem wcześniej o tym? - Dazai zwrócił się do niższego z szyderczym uśmiechem - córka prezesa ma umiejętność panowania nad piaskiem. Typ chwali się nią na każdym spotkaniu.

— Cieszę się, że powiedziałeś mi dopiero teraz - syknął Chuuya z wyrzutem, nadal obserwując dziecko.

— Podejdę bliżej, ty się wtop - Wyższy uśmiechnął się, po czym pochylił.

Chuuya wiedział, że muszą wyglądać naturalnie, jednak ten mały, szybki pocałunek w kącik ust nie był wcale potrzebny. Musiał pamiętać, że to tylko role, które odgrywają dla dobra misji.

Rudowłosy nie zdążył otrząsnąć się dobrze z szoku, a Dazai już uciekł w stronę stołu i dziecka.

Wyższy mężczyzna nie doszedł jeszcze do celu, kiedy usłyszał w ukrytej za włosami słuchawce usznej głos Atsushiego.

— Jesteśmy na miejscu, teren czysty.

— Hmm, chyba powinienem wziąć kolejny kieliszek szampana - mruknął brunet.

Było to hasło.

— Idziemy, Jinko - tym razem w słuchawce było słychać Akutagawę.

— Nie widzę barmana.

Kolejne hasło polecało i Dazai słyszał, jak chłopcy przenoszą się w kolejne miejsce na dachu.

— Czysto - ogłosił Atsushi.

— Możliwe, że znajdę go z drugiej strony.

— Od strony Arkad także czysto - powiedział Akutagawa.

— Znalazłem! - wykrzyknął Dazai i na tym rozmowa się zakończyła.

Wymienił kieliszek i znów skierował się w stronę dziewczynki. Zapowiadała się łatwa misja.

________________________

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top