Rozdział 28 (chcę was)
chcę Ciebie was
*Julia
Wchodząc do pokoju o mało nie zapomniałam oddychać. Tego nie można było nazwać pokojem! Był chyba wielkości naszego domu!
Ale czego to ja się spodziewałam?
Przecież to Harry Styles!
Spojrzałam na niego.
-a ja nie lubię jak ktoś na mnie krzyczy! -krzyknął
-dupek -rzuciłam
-przepraszam -wyjąkał
-tak...
-wynagrodzę co to -wyszeptał
-czym?
-nie wiem
-chcesz mi to wynagrodzić... tym -okręciłam się i wskazałam palcem cały apartament.
-nie -odparł patrząc na swoje buty
-to dobrze, bo nie lecę na kasę
-coś wymyślę -wyszeptał.
Miałam wrażenie, że go uraziłam. Chciałam podejść do niego i go przytulić. Musiałam jednak być twarda.
-coś wymyślę -powtórzył drugi raz, a mnie do głowy przyszedł szatański pomysł.
Nawet go nie przemyślałam, a słowa same wystrzeliły z moich ust jak z procy.
-nie mam żadnego zespołu na bal -uśmiechnęłam się
Harry podniósł na mnie wzrok.
-kogo chcesz? -zapytał podchodząc -spróbuję to załatwić.
-chcę was -wyszeptałam
-myślę, że uda mi... -spojrzał na mnie -co powiedziałaś?
-chcę was -powiedziałam głośniej
-słucham?
-czego nie rozumiesz w słowie „WAS"?
-jestem po prostu zdziwiony. Przecież nas nie lubisz -rzucił
-nie to, że nie lubię. Tylko nie mdleje na wasz widok.
Harry uśmiechnął się.
Tym uśmiechem mógł rozgrzać tysiące lasek na świecie, włącznie ze mną.
Uśmiechnęłam się do niego, przecież to było wiadome, że mnie szybko udobrucha.
Jednak jestem zodiakalnym skorpionem, a one są pamiętliwe.
Wtedy znowu uderzyła mnie kolejna myśl.
-przepraszam, Harry -szepnęłam -nawet nie pomyślałam, przecież jesteście zajęci -wyjąkałam -zapomnij, nie było sprawy.
-Julio, daj spokój. Pogadam z chłopakami -odparł z uśmiechem -mamy akurat wolny termin -podrapał się po głowie -chciałem iść z tobą na bal. Robiłem wszystko, aby nie zając tego dnia. -odparł prawie niesłyszalnym głosem.
Chwilę potrwało za nim przetworzyłam to co powiedział. Nie mogłam uwierzyć. Harry Styles zmienił plany, aby pójść ze mną na bal!
-ale przynajmniej teraz pójdę...
-to pójdziesz ze mną? -zapytałam
-myślałem, że nie będziesz chciała ze mną iść -szepnął
-zaprosiłam cię przecież -przerwałam i dodałam -pani w sekretariacie trochę się zdziwiła, kiedy wpisałam cię na listę, jako „Harry Potter"
Harry się roześmiał. Już trochę zaczęłam się przyzwyczajać do tego, że Harry, to TEN Harry.
*Harry
Odetchnąłem z ulgą, gdy kryzys został zażegnany, tak przynajmniej mi się wydawało.
Po prostu tak dobrze mi się z nią pisało, że nie chciałem tego stracić.
-masz może coś do picia? -zapytała
-częstuj się -wskazałem na lodówkę.
Nawet nie pomyślałem, że skieruje się do barku i weźmie wino. Dobra większym zdziwieniem było, że piła bezpośrednio z butelki.
Obraz Juli z alkoholem nie pasował mi do wizji Juli z moich wyobrażeń.
-chyba nie powinnaś pić -wyjąkałem
-pozwól, że to ja zdecyduję o tym co powinnam, a czego nie -odparła
Podniosłem ręce w górę. Skapitulowałem. Ta dziewczyna mogła powiedzieć słowo, a ja zrobiłbym wszystko.
-zapomniałem o róży -przeczesałem dłonią włosy -zostawiłem ją na parkingu.
Zauważyłem kosz stojący na stoliku. Podszedłem do niego i wyciągnąłem z niego mały biały kwiat.
-to dla ciebie -wyszeptałem
-Harry, to ozdoba pokoju -odparła biorąc ode mnie kwiat
-tobie się bardziej przyda -uśmiechnąłem się
-zapewne -odwzajemniła mój uśmiechnął
-a jak ci się podoba koncert? -zapytałem
-był spoko
-spoko?
-przepraszam, był spoko do momentu, gdy ktoś oblał mnie wodą -podrapałem się po głowie
-przepraszam, to nie było...
-jasne -odparła i ponownie napiła się z butelki
-przepraszam
-podobał mi się ten, który tak podrzuca mikrofonem
-Liam
-muszę zapamiętać -odparła podnosząc butelkę do góry
-miło -odparłem. Nawet nie pomyślałem, ze na naszej pierwszej randce będziemy rozmawiać o Liamie.
Julia przechyliła butelkę. Prawdopodobnie wypiła całą jej zawartość.
-nie pij -szepnąłem
-oczywiście -odparła kładąc butelkę na podłogę.
Stanąłem koło okna i podparłem się dłońmi o biodra.
Julia popatrzyła na mnie i roześmiała się.
-z czego się śmiejesz? -zapytałem zdziwiony
-wyglądasz jak Power Ranger -spojrzała na mnie ponownie. Wystawiła rękę zaciśniętą w pięść przed siebie -go, go power ranger -roześmiała się głośno i spadła z łóżka.
Szybko do niej podbiegłem. Leżała na podłodze z rozciągniętymi ramionami. Za dużo wypiła.
-za dużo wypiłam -wymamrotała.
-zauważyłem -szepnąłem podnosząc ją z podłogi.
-odwiozę cię do domu
-mama mnie zabije -szepnęła
-to co mam z tobą zrobić? -zapytałem
Julia uśmiechnęła się i przyciągnęła mnie do siebie. Miałem niecenzurowane myśli.
-muszę zadzwonić do Fi -wyszeptała przy moich ustach.
Moja krew zawrzała.
-dobrze -poszedłem i przyniosłem jej torebkę -proszę.
*Julia
Wzięłam telefon, który podał mi Harry. Ledwo widziałam na oczy. Nie wiem jakim cudem udało mi się wybrać numer do Fi.
Za dużo wypiłam!!!!!
-Julies? -usłyszałam jej głos
-gdzie jesteś? -zapytałam próbując seplenić
-na zakupach
-aha
-jesteś pijana -rzuciła oburzona
-za dużo wypiłam -zaczęłam się śmiać.
-Julies, gdzie jesteś?
-spokojnie. Mam sprawę
-nie przyniosę ci więcej!!!
Roześmiałam się.
Harry przyglądał mi się ze zmarszczonym czołem.
I wtedy „TO" uderzyło we mnie jak piorun z jasnego nieba.
„ZAKOCHAŁAM SIĘ"
-Julies, jesteś tam?
-tak, jestem -wytrzeźwiałam momentalnie
-co chciałaś? Zapytała
-musisz mnie kryć
-słucham? -zapytała zdziwiona
-zadzwoń do mojej mamy i powiedz jej, ze zostaje u ciebie. Wytłumaczę ci to jutro -rozłączyła się.
Patrząc na Harrego położyłam głowę na poduszkę.
Zamknęłam oczy. Usnęłam z myślą, że Harry...
Mój ukochany Harry...
*******
kto by pomyślał, że Julia... alkohol to chyba nie najlepsza sprawa :D
*******
nie myślcie, że Julia tak po prostu mu wybaczyła :)))) na zemstę przyjdzie czas :P
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top