Rozdział 12 (czwartek -piątek)

„Rozdział nie jest ocenzurowany. Może zawierać przekleństwa i obraźliwe słowa"


*Harry*

Otworzyłem jedno oko. Budzik brzęczał mi pod samym uchem, ale dałbym uciąć sobie rękę, ze zostawiłem telefon na stoliku.

Gdzieś nad ranem przeniosłem się do łóżka, spanie na fotelu nie należy do przyjemności.

Wziąłem telefon do ręki, wyłączyłem budzik. Była szósta rano.

Fuck! Co się dzieje? Przecież ustawiłem ten pieprzony budzik na siódmą.

Usiadłem i rozejrzałem się po pokoju. W fotelu, na którym prędzej spałem siedział Loui.

Teraz wiedziałem przez kogo spotykają mnie tak „miłe" niespodzianki od samego rana.

-zbiję cie -wymruczałem

Loui uśmiechnął się.

-kiedy chciałeś mi zdradzić tą wielką tajemnicę? -zapytał

-jaką?

-no tą,że nadal piszesz z tą Julią i że... Ty... do niej... -powiedział podnosząc się z fotela

-Lou...-zacząłem i tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć.

Zacząłem się śmiać.

-nie dziwię się, że biorą nas za parę. Zachowujemy się jak stare małżeństwo.

-o tak-dodał -czuję się zdradzony -wyszeptał z uśmiechem -ale tak poważnie to... myślałem, że mi powiesz jak się zakochasz -dodał szeptem

-ej,ej... nie wybiegajmy tak w przyszłość -Louis roześmiał się

-jesteś głupi -odparł. Pokazałem mu środkowego palca -dostałeś wiadomość -wziąłem telefon do ręki -mam nadzieję, Harry, że jak dojdziesz ile to jest dwa dodać dwa, to mi powiesz -mówiąc towyszedł.

Julia:dostałam rachunek za telefon :(

Przetarłem oczy dłonią, wiedziałem, że tak będzie.

Ja:prześlij mi go na maila. Zapłacę go.

Odłożyłem telefon, chciałem iść wziąć prysznic.

Julia:nie śpisz już?

Ja: tu jest już przed siódmą rano. Podam Ci maila, a ty mi wyślesz ten rachunek.

Julia:po pierwsze nie, bo będziesz znał mój adres, a po drugie nie, bo ojczym mi go zabrał. Nawet nie wiem ile na nim jest:(

Uśmiechnąłem się.

Ja:podziękuj tatusiowi, że płaci MOJE rachunki :D

Julia:żebyś wiedział, że mu powiem. Będzie ucieszony.

Sięgnąłem po swoje rzeczy na półce. Coś z nich wypadło. Nachyliłem się i zobaczyłem, ze na ziemi leży pudełko zapałek.

Ja:dobra... może wróćmy do sedna sprawy, Julio

Julia:do jakiej sprawy?

Ja: jak mam Ci odesłać to pudełko zapałek?

Julia:matko i córko, już dawno o nim zapomniałam :)

Julia:już Ci pisałam, wyślij mi SMS-em D:

Ja:bardzo śmieszne :P

Julia:wyślij mi pocztą...

Wyszczerzyłem zęby w uśmiechu. Zapowiadało się dobrze.

Ja:podaj adres

Julia:chyba śnisz! Sam przecież pisałeś, że jesteś zboczeńcem !!! :D

Ja: no tak, to jak niby mam Ci je wysłać poczta?

Julia:no nie wiem, może Harry Potter użyje swojej magicznej różdżki i zrobi abrakadabra :P

Ja:mówisz i masz, kochanie

Julia:oczywiście, a teraz przepraszam. Idę spać

Ja:dobranoc :*

Julia:miłego dnia Harry :*

Wziąłem szybki prysznic i ubrałem się. Musiałem znaleźć Louisa. Tylko on mógłby mi pomóc.


*Julia*

Spojrzałam na telefon. Harry miał dar poprawiania mi humoru. Od kiedy Alex zabrał rachunek jakoś mi się nie uśmiechało.

Byłam jednak zdziwiona faktem, że Harry chciał za niego zapłacić.Dlaczego ostatnio wszyscy chcieli za mnie coś płacić?!

Jednak nie byłam zła na Harrego, tylko na Alexa.

Z uśmiechem na twarzy usnęłam. Śniłam o Harrym, tylko dlaczego on miał twarz Harrego Stylesa!!!


*Harry*

Dzisiejszy dzień nie był taki straszny, na jaki się zapowiadał. Nawet nie byłem tak mocno zmęczony.

Napisałem do Juli SMS-a.

Ja: po całym dniu pracy czuje się jak nowo narodzony :)

Nie odpisała, pewnie była zajęta, ale nie miałem o to do niej pretensji.

-Louis-krzyknąłem za przyjacielem. Zatrzymał się -masz coś?-zapytałem.

Przy śniadaniu, poprosiłem go o pomoc. Na moje szczęście zgodził się,choć po jego głupiej minie wiedziałem, ze przy okazji coś knuje.

-jeszcze nie, ale... -zadzwonił jego telefon -pogadamy później.

Odszedł zostawiając mnie samego. Stałem na środku holu jak głupi. Chyba wyglądałem jak laska porzucona przez faceta. Ostatecznie wzruszyłem ramionami i poszedłem do swojego pokoju.

Otworzyłem drzwi i zacząłem ściągać buty. Rzuciłem je w kąt obok drzwi.

Wszedłem do sypialni i stanąłem jak wryty. Nigdy bym się nie spodziewał zobaczyć to co zobaczyłem.

Nie po prostu mam zwidy. O tak na pewno mam zwidy. Odwróciłem się tyłem do postaci, która siedziała na łóżku. Miałem nadzieję, że jak się odwrócę jej już tam nie będzie.

-Harry-usłyszałem głos Sary.

Włożyłem dłonie we włosy i roześmiałem się. To był chyba jakiś żart.

-Saro,co tu robisz? -zapytałem odwracając się w jej stronę.

-przyleciałam do ciebie -wyszeptała kładąc się na łóżku.

-do mnie -powtórzyłem -jeśli chcesz iść na drinka to się zbierajmy,bo jestem zmęczony.

-nie przyleciałam tu na drinka, Harry -otworzyłem szeroko oczy. Boże co ta kobieta ode mnie chciała.

-Saro,jestem zmęczony

-chodź...rozluźnimy się oboje -wyszeptała z uśmiechem na twarzy.

-wiesz,nabawiłem się ostatnio wszystkich chorób wenerycznych jakie istnieją, więc nici z seksu -Boże, co ja pieprze?!

-jesteś zabawny, Harry -mówiąc to podeszłą do mnie, położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i rozerwała mi koszulę -lubię te twoje tatuaże -szepnęła.

Czułem się jak małe dziecko w ramionach cioci Halinki.

-Harry mam adres tej twojej Juli -usłyszałem głos Louisa. Odwróciłem głowę w jego stronę. Patrzał na nas z otwartymi ustami. -chyba przeszkadzam -zaczął wycofywać się w stronę drzwi.
-Loui!-krzyknąłem za nim. Wreszcie mogłem się wyswobodzić z objęć Sary. Podszedłem do przyjaciela -adres -powiedziałem i wyciągnąłem rękę. Loui powoli włożył kartkę w moją dłoń.

-dupek z ciebie, Hazz -dodał wychodząc.

Miałem adres, a teraz musiałem pozbyć się Sary. Nie było to tak trudne.Gdy się tylko odwróciłem, dostałem w twarz.

-pieprzony dupek -krzyknęła.

Po wyjściu Sary wziąłem się za szybką wysyłkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top