24

- Y/N! Znowu nie spałaś?! -

Przecierasz oczy. Wszyscy razem idziecie na salę treningową, a ty jeszcze dopinasz koszulę. Wstałaś pięć minut przed treningiem, ledwo zdążyłaś się przebrać i umyć zęby.

Levi podał ci filiżankę i pociągnełaś łyk gorącej herbaty. Mężczyzna pocałował cię w policzek i popchnął w stronę drzwi. Skóra w tym miejscu dalej pali.

- Y/N była zajęta spędzaniem nocy z Leviem...

- Zamknij się, Connie.

- Co, nie mam racji? -

Przewracasz oczami.

- Jesteśmy dumni, Y/N. Naprawdę.

Stwierdza Armin z powagą.

- Bo spędziłam z nim noc?

- Bo spędziłaś z nim noc i przeżyłaś. -

Obruszasz się, próbując ich dogonić.

- On nie jest taki straszny! -

- Wybił Flochowi ząb.

- Należało mu się.

- Łatwo ci mówić. To nie ty męczyłaś się z nim przez lata, wykonując jego rozkazy. Przez tak długi czas baliśmy się go, aż zjawia się taka smarkula jak ty, która rozprawa kapitana w jeden rok.

Spuszczasz wzrok.

- Ale mimo to mi kibicujecie.

- Siła wyższa. Nie mamy co robić. -

Siadasz na ziemii, żeby zapiąć buty. Opowiadasz im o wszystkim co się stało, pomijając wiele szczegółów.

- Nic dziwnego, że nie spałaś. Jeśli dalej tak pójdzie, znowu zaśniesz w samym środku treningu.

I tak właśnie się dzieję.

Zrywasz się z ostatnich dwóch godzin omawiania strategi. W umyśle masz pustkę, więc i tak nie zrozumiałabyś nic z cyfr i wykresów Hange. Otwierasz drzwi kopniakiem, a gdy opadniesz na łóżko, Levi wchodzi za tobą.

- Hej! Nogi z łóżka!

- Kurwa...

- Myślałeś, że nie zauważę? Zapierdalaj pod prysznic.

Wzdychasz ciężko. Zsuwasz się z materaca, ale zamiast się podnieść, upadasz na podłogę.

"Mhmhm" przechodzi przez twoje usta. Levi obraca cię na plecy i sięga do twoich szelek.

- Łapy przy sobie. -

Kapitan prycha.

- Widziałem cię nago dziesiątki razy. -

- Kiedyś musi być ten ostatni. -

- W takim razie wstawaj. -

Przerywa ci. Kręcisz głową.

- Jestem zmęczona.

- Nie na tyle zmęczona, by gadać głupoty. -

Mężczyzna szarpie cię za rękaw. Nie ruszasz się.

- Magiczne słowo?

- Wiesz co, pieprzyć cię.

- Oh, chciałabym.

Kapitan milknie.

- Chyba cię zgłoszę do dowódców z Siny. Oni się tobą zajmą.

- Oni? A nie możesz ty się mną zająć? -

Mężczyzna obraca głowę. Czubki jego uszu nabierają czerwony odcień.

Panie i panowie, najsilniejszy żołnierz ludzkości oblewa się przed tobą rumieńcem.

- Jesteś taka... -

Nie kończy. Podnosisz brwi.

- Jaka?

- Nieznośna.

- Jesteś pewien, że o to chodziło? -

Levi w końcu na ciebie patrzy. Zaciska usta w cienką kreskę.

- Tak, dokładnie o to. -

Podnosi cię stanowczym ruchem. Próbujesz się wyrwać, ale on jest za silny.

- Choć. Idziemy.

- To przemoc seksualna...

- A ta twoja gadka to niby nie przemoc seksualna?

- Może, ale to nie to samo.

- Czyżby? Dla mnie to jeszcze gorsze. -

Upadasz na podłogę łazienki. Levi podwija rękawy.

- Umiem to zrobić sama. Nie jestem już kaleką. -

Pokazujesz na drzwi.

Levi patrzy na ciebie przez chwilę.

- Chcesz, żebym wyszedł? -

Nie odpowiadasz.

- Y/N, czy chcesz, żebym wyszedł? -

Spuszczasz wzrok. Oglądasz ręce pod światło, zniszczone paznokcie. No i brak palca.

Levi rozpina twoje szelki i tym razem nie prostestujesz. Sama ogarniasz całą resztę, a mężczyzna rzuca ci szampon. Milczycie, gdy odkręcasz wodę i zdejmujesz ciasny, sportowy stanik.

A potem Levi ściąga koszulkę przez głowę. Sięga do klamry paska.

Gorący strumień oblewa twoje plecy, wylewasz na dłoń odrobinę płynu i myślisz tylko o jednym: nie patrz w dół.

Nie patrz w dół, Y/N. On nie popatrzył na twoje cycki. Może kiedyś się z nim prześpisz i wtedy będziesz mogła robić co tylko chcesz, ale teraz za żadne skarby, za żadną cholerę nie patrz w...

Dół. Patrzysz w dół.

Nie zauważa tego, a przynajmniej tego nie okazuje. Pospiesznie spłukujesz się wodą i sięgasz po ręcznik.

Wreszcie jest ci trochę chłodniej. Twój kapitan bierze typowy dla niego trzyminutowy prysznic. Opłukujesz twarz wodą i patrzysz w lustro.

- Mam nową bliznę. -

Stwierdzasz po chwili. Levi zapina koszulę i podchodzi do zlewu.

- Gdzie? -

- Tu. Nie widziałam jej.

Pokazujesz na swój bok. Cienką szrama ciągnącą się od pępka aż po kość biodrową. Przejeżdżasz po niej palcem.

- Nie jest nowa. -

Stwierdza Levi.

- Masz ją od dwóch tygodni. -

- Tygodni? Skąd wiesz?

- Po prostu wiem. Nie dotykaj...

Jeszcze raz muskasz ją wierzchem dłoni. Mężczyzna odsuwa twoją rękę.

- Jeszcze się nie zagoiła. Jeszcze nie... -

Przełykasz ślinę. Wasze dłonie się stykają. Podnosisz wzrok i patrzycie sobie w oczy.

Ma wilgotne dłonie. W powietrzu unosi się para. Niepewnym ruchem podnosisz ręke i przymierzasz wasze palce.

- My... -

Patrzysz w dół, na jego klatkę piersiową, na jego nie w pełni zapiętą koszulę.

- Powinniśmy choć raz te sobą rozmawiać, Levi. Nie możemy tak po prostu... -

Unosisz wzrok. Twój kapitan ma suche usta i zmęczone oczy. Lubiłaś oglądać go z tak bliska.

Levi przesuwa drugą dłoń na twój bok i przyciąga cię do siebie.

- Ja nie rozmawiam, Y/N. -

Mówi w twoją pierś. Jedyne co masz to ręcznik przewiązany na poziomie ramion. Boisz się, że się ssunie. Przyciągasz go bliżej.

- A więc co robisz? -

Pytasz cicho. Krople zimnej wody skapują z czubków twoich włosów. Wpatrujesz się w zaparowane lustro, w przeciekający kran.

Levi odsuwa się od ciebie. Patrzy ci w oczy, jakby myślał nad odpowiedzią.

- To. -

Mówi po chwili i cię całuje.

Tym razem wolno i krótko. Odrywa się od ciebie niemal natychmiast by nabrać głęboki oddech.

Łączysz wasze usta po raz kolejny. Wasze ręce się rozplatają, kładziesz swoją dłoń na jego plecach. To takie krótkie. Gdy tylko się rozłączycie, od razu chcesz więcej.

- Czy to ma znaczenie?

Dyszysz w jego usta. Levi oddycha ciężko.

- Co ma znaczenie?

- Twoje czyny. Skoro nie używasz słów, czy to co robisz ma jakiś sens? -

Kapitan prycha.

- Jasne, że tak.

- Więc czy to ma znaczenie? -

Levi nie odpowiada. Jego wargi znów przyciskają się do twoich. Uśmiechasz się pod jego pocałunkiem.

- Gdybym wiedziała, że tak łatwo od ciebie wyciągnąć uczucia, zrobiłabym to o wiele wcześniej. -

Mówisz między nimi.

- Gdybym wiedział, że to wystarczy byś zamknęła buzię na kłódkę, też zdecydowałbym się wcześniej. -

Wplatasz dłoń w jego włosy. To jak pływanie, to jak taniec, to jak pierdolona walka.

Nie, to o wiele lepsze.

Nie wiesz kiedy, ale opadasz na łóżko. Przyciągasz go, bliżej, bliżej, bliżej. Zrzucasz z siebie ręcznik i rozpinasz jego koszulę. Walczysz z ostatnim guzikiem. Levi kładzie swoje ręce na twoich.

Podnosisz wzrok, gdy on w pełni rozpina koszulę. Czekasz. Kapitan spuszcza oczy i daje ci potwierdzenie skinieniem głowy.

I robisz to, robisz tyle rzeczy. Całujesz jego szyję, niżej, niżej i niżej. Zamykasz każdą wolną przestrzeń między wami i zastępujesz ją dotykiem. Zrzucacie ubrania, jego dłonie przejeżdżają po twojej tali, aż w końcu jesteście tak blisko.

I gdy on podnosi do góry biodra, wzdychasz, ale nie ze zmęczenia. Jęczy w twoje usta, a ty szepczesz jego imię. Levi, Levi, Levi.

Oddychasz ciężko, wsuwasz ręce pod jego plecy. Odgarniasz włosy z jego twarzy i chowasz głowę w jego ramieniu. Tłumisz każdy niechciany dźwięk, ale Levi nie jest w tym taki dobry.

Nie obchodzi cię to. Całujesz dalej.

W końcu łapiesz za prześcieradło, Levi sięga ręką do punktu twojego spełnienia, zagryzasz policzek do krwi. On nie przestaje, po raz ostatni wypowiadasz jego imię, aż zalewa cię fala gorącą. Trzęsiesz się.

Próbujesz złapać oddech. Teraz to on cię całuję, zmęczenony uśmiech wkrada się na twoje usta.

Zsuwasz się na bok. Plecami opadasz na materac, wpatrując się w sufit. Mrugasz kilka razy.

- Jestem dziewicą. -

Stwierdzasz pewnie.

- Byłam dziewicą. -

Dodajesz po chwili namysłu. Odnajdujesz dłoń Levia w pościeli i splatasz wasze palce.

- Jasne. Ja też nigdy nie... -

Śmiejesz się. Przewracasz się na bok i przyciągasz go do kolejnego pocałunku. Wplata ręke w twoje włosy. Kładziesz dloń na jego klatce piersiowej. Oddychacie wspólnym powietrzem.

Zsuwasz się na jego tors i przyciągasz go do uścisku. Zamykasz oczy. Levi chwyta cię mocno, przyciska dłonie do twoich pleców.

Przez chwilę po prostu leżycie. Relaksujesz się, słuchając bicia jego serca i mrużysz oczy. Trzymacie się siebie, studiując swoje ręce i twarze.

I tym razem już napewno, napewno patrzy na twoje cycki.

𓍊𓋼𓍊𖡼.𖤣𖥧𖡼.𖤣𖥧𓋼𓍊𓋼

funfact: Levi serio jest prawiczkiem i "najbardziej sfrustrowaną seksualnie" postacią z aot

A tak poza tym, Levi to bottom. Zawsze, nawet w hetero relacji, Levi to bottom.

JEBANY. BOTTOM.

Wow, to było dużo. Nie żebym nigdy nie próbowała pisać czegoś takiego, albo żebym nie czytała tony smutów z gatunku xreader na ao3. Ale hej, napisanie tego i wprowadzenie do własnego fanficka to wyższy level. Wyszłam że swojej strefy komfortu i jest cool.

Było ok. Nienawidzę tych polskich opisów.

Penis.

To brzmi tak źle.

Udało mi się tego uniknąć i dobrze mi z tym. Biedny Levi wreszcie dostał coś od życia.

love <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top