7

Nie mogła do niego wrócić, nie pozwolono jej, a na dodatek jeszcze popędzano, bo blokowała przejście innym pasażerom. Nie miała jak mu odpowiedzieć, mimo, że bardzo chciała, zdenerwowana i mocno zaskoczona czekała tylko na moment, aż będzie mogła usiąść w samolocie i w ostatnich chwilach przed wylotem do niego zadzwonić. Nie wiedziała co chce mu powiedzieć, po prostu musiała usłyszeć jego głos i przekonać się czy to co powiedział przed kilkoma chwilami było prawdą. Gdy tylko usiadła na przydzielonym jej miejscu od razu wyciągnęła telefon i zdenerwowana zadzwoniła do Shiro. Miała pecha, w samolocie było tak głośno przez przepychających się ludzi, bała się, że może nawet nic nie usłyszeć. Mężczyzna odebrał po dwóch sygnałach, więc to chyba nie mógł być żart. Głosy jakby nagle ucichły, a ona skupiła się na jedynym, którego chciała teraz słuchać. Chciała na niego nakrzyczeć, w końcu mógł powiedzieć jej wcześniej, ale z drugiej strony sama bała się swoich emocji, więc go rozumiała. Tylko dlaczego, akurat w dzień jej wyjazdu? Chciałaby teraz rzucić się w jego ramiona i mieć gdzieś ten cholerny wyjazd, ale nie mogła, sama wybrała tą drogę. Przez myśl przeszło jej, że może gdyby nie miała dziś odlatywać, że gdyby została to mężczyzna nic by nie powiedział. Żyliby w słodkiej nieświadomości przepełnianej bolącymi, ale słodkimi uśmiechami, marząc o sobie wzajemnie dzień i noc. Pomyślała, że może jednak dobrze się stało.

- Shiro... - zaczęła niepewnie, nie mając pojęcia jak powinna zacząć temat, jakoś musiała.

- T-Tak Katie? - głos mu zadrżał, dziewczyna pomyślała, że też nie za bardzo spodziewał się takiej sytuacji. Pewnie nie planował takiego wyznania, nie tego dnia.

- Co to było? Czy ty? Mówiłeś na serio? - spytała cicho.

- Powiedziałem stu procentową prawdę. - odparł już pewniej, po czym dodał prostując - i nie chodziło mi o miłość braterską. Jesteś dla mnie niesamowicie ważna.

- Wiesz... Bo ja... Czuję... - chciała mu odpowiedzieć, powiedzieć, że czuje do niego zapewne to samo. A wtedy wszystko potoczyłoby się świetnie, wróciłaby, mocno by go przytuliła i powiedziała, że czekała na to pół roku.

- Katie, odpowiesz mi na to wyznanie, gdy spotkamy się twarzą w twarz. Chce to usłyszeć mogąc patrzeć w twoje oczy. - odparł spokojnie - nie masz nic przeciwko?

- Shiro... To za długo... Dlaczego nie mówiłeś wcześniej?

- Nie przejmuj się mną, masz dużo czasu żeby się nad tym zastanowić, powiesz mi jak wrócisz, będę czekał. - dziewczyna potrafiła wyobrazić sobie jak Shiro uśmiecha się z czułością wypowiadając te słowa.

- Nie wiem czy tyle wy...

Zanim jednak zdążyła mu odpowiedzieć z głośników wydobyły się pierwsze słowa pilota, którego zadaniem było wytłumaczenie zasad panujących na pokładzie i objaśnienie kilku kwestii związanych z lotem.

- Przepraszam cię Shiro, zadzwonię jak tylko będę na lotnisku, obiecuję i przepraszam. - odparła i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyła się.

A więc mężczyzna nie żartował, chociaż dziewczynie przeszło przez myśl, że to nigdy nie mógłby być żart. W końcu oboje byli dorośli, a takie żarty byłyby w ich wieku nie na miejscu, no i chyba nie miałyby większego sensu. Znała go na tyle, że była pewna, że co do tej kwestii zdecydowanie się zgadzają. Włączyła telefon i zaczęła wsłuchiwać się w informujące słowa pilota, w końcu nie chciała podpaść już w pierwszy dzień. Gdy tylko skończył wygłaszać swój monolog jej uwaga rozproszyła się i myśli zaczęły gonić w jedną stronę, w stronę Shiro. Mężczyzna wyznał jej miłość i chciał odpowiedzi dopiero za pół roku... Musiała przyznać, że co do jednego miała rację oceniając go, gdy zobaczyła go po raz pierwszy w kawiarni. Mężczyzna był naprawdę dziwny, ale to właśnie było w nim takie urocze. Westchnęła pod nosem i lekko się uśmiechnęła, jej plan na te podróż miał wyglądać prosto, miała czytać książkę i ewentualnie chwilę się przespać. Teraz wiedziała, że na książce na pewno się nie skupi, a gdy tylko zamknie oczy mocniej zatęskni za mężczyzną, który pewnie wyjeżdżał już z lotniska.

Został na miejscu póki samolot nie odleciał, chyba był tam nawet znacznie dłużej, sam nie wiedział. Stał w przeznaczonym do tego miejscu i wlepiał pusto wzrok w samolot, którym odlatywała jego przyjaciółka. Już przestał się powstrzymywać, pozwolił, by kilka łez spłynęło powoli po jego rozgrzanych od emocji policzkach, już się nie wstydził. Nie planował żeby poinformować ją o swoich uczuciach już teraz, wyszło to przez przypadek, ale musiał przyznać, że nie żałował. Gdy Katie do niego zadzwoniła nie była zła, ani rozczarowana, chyba się martwiła, a to był dobry znak. Lot miał trwać kilkanaście godzin licząc przesiadkę w Anglii, dlatego też spodziewał się telefonu od dziewczyny gdzieś w środku nocy. Zapewnił ją, że nie będzie wtedy spał i że może śmiało do niego dzwonić, w końcu to nic w porównaniu do tego co mógłby dla niej zrobić. Zostało mu tylko czekać. Rozejrzał się, okazało się że został już sam na tarasie widokowym, reszta szlochających za bliskimi ludzi, który ślepo machali w stronę samolotu jakby  byli pewni że bliscy ich widzą, już dawno opuściła to miejsce. Westchnął i przetarł oczy rękawem czarnego płaszcza, mówiąc sobie że pół roku minie szybciej, niż im się zdaje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top