5

Minęło 6 miesięcy od kiedy Katie rozpoznała w kliencie kawiarni swojego przyjaciela z dzieciństwa. Pół roku temu nie sądziła, że jedna osoba byłaby w stanie odwrócić jej życie tak szybko do góry nogami. Ale przyznała przed samą sobą, że tak na prawdę to nie miała nic przeciwko temu, mimo że lubiła swoje wcześniejsze spokojne życie, w którym górowała rutyna, a to wszystko dlatego, że Shiro jej życie tylko dla niej ładnie pokolorował, może nieświadomie, ale jednak to zrobił i nie żałowała niczego. Nawet tego, że zaczęła do niego coś czuć, coś więcej niż zwykłą przyjaźń, ale to musiała zachować wyłącznie dla siebie. Więc to zrozumiałe, że zrobiło jej się przykro, gdy dostała od swojej uczelni możliwość wyjazdu na wymianę do Włoch. Oczywiście ogromnie się z tego cieszyła, w końcu na takie wyjazdy dostają się tylko najlepsi studenci, jednak nie chciała zostawiać swojego przyjaciela, no i Lance'a, któremu swoją drogą ostatnimi czasy bardzo się powodziło z tym sławnym Keith'em z kawiarni. Mimo tego często słyszała żale Latynosa, że niby się bardzo pokłócili i Lance nie wiedział co ma z tym zrobić. Wtedy do kawiarni wpadał Keith z kwiatami, czy czekoladkami, raz nawet przyniósł mu ogromnego pluszaka. Kończyło się to wszystko na tym, że szli rozmawiać do pokoju gospodarczego, Katie nie wiedziała ile w tym wszystkim było z rozmowy, ale nie chciała wchodzić w szczegóły. Po prostu cieszyła się, że ktoś w końcu pokochał Lance'a takiego jaki jest i nie szukał w nim wygód, czy korzyści. Do pewnego czasu Keith nawet nie zdawał sobie sprawy, że są dni, w których pracownicy mogą zabierać ciasta, które zostały do swojego domu. Życzyła im dobrze i cieszyła się, gdy ich razem widziała, mimo że udawała, że całowanie się tej dwójki przy niej ją brzydzi.

Z bólem serca spotkała się z Shiro, żeby powiedzieć mu o swoim dość niespodziewanym wyjeździe, który miał trwać pół roku, czyli tyle ile ich odnowiona znajomość. Rezygnować z niego nie chciała, nawet jeśli byłoby to dla dobra ich relacji, w końcu nie mogła zmarnować takiej szansy, musiała dbać o swoją przyszłość. Poprosiła go, żeby spotkali się w parku niedaleko jej mieszkania, mówiąc, że ma mu coś ważnego do powiedzenia.

- Czyli... Mówisz, że... Wyjeżdżasz na pół roku? - spytał niepewnie, na co ta tylko pokiwała głową zgadzając się z widocznym smutkiem - rozumiem... A kiedy?

- Za dwa tygodnie. Trochę mało czasu mi zostało... - odpowiedziała i uśmiechnęła się smutno, podnosząc na niego wzrok - będzie mi ciebie bardzo brakować... Ale będziemy mogli utrzymywać kontakt, będziemy do siebie dzwonić i dużo pisać, czy nawet gadać na kamerce. Może nie będzie to takie samo jakbym była tutaj na miejscu, ale bardzo nie chcę cię tracić, ze względu na mój długi wyjazd. To tylko sześć miesięcy, jestem pewna, że damy sobie radę.

- Jasne, że będziemy utrzymywać kontakt, twój wyjazd nie zepsuje naszej relacji. W takim razie na pewno potrzebujesz wielu rzeczy... Chcesz może wybrać się razem do sklepu? - uśmiechnął się, ukrywając to jak bardzo było mu przykro z powodu wyjazdu przyjaciółki. Musiał to jednak zaakceptować, w końcu to jej wybór, nic dziwnego, że myślała o swojej karierze. W takim razie zostało mu mało czasu na szczerą rozmowę twarzą w twarz, bo po jej wyjeździe nie będzie już na to szansy.

- Mhm kilka rzeczy by się na pewno przydało. - powiedziała uśmiechając się, czuła, że chce spędzić te dwa tygodnie u jego boku, nawet jeśli miała dużo ważniejszych rzeczy do zrobienia.

W taki oto sposób znaleźli się dość szybko w centrum handlowym, z dużą pomocą samochodu Shiro. Chodzili tam od sklepu do sklepu, szukając rzeczy, które mogłyby przydać się jej w podróży. O dziwo bawili się tam razem wyśmienicie, mimo tego, że oboje zakupów nie lubili, jednak liczyło się to, że spędzali ze sobą czas dobrze się przy tym bawiąc. Katie wyszła z galerii z kilkoma reklamówkami ubrań i niezbędnych do podróży rzeczy, na przykład walizkę, której dziewczyna do tej pory wcześniej nie posiadała. Upychała zawsze wszystko do plecaka, albo do starej torby sportowej brata, która tym razem na pewno by nie wystarczyła.

- W zakupach spożywczych też mam ci pomóc? - spytał pół żartem, pół serio niosąc reklamówki razem z dziewczyną do swojego samochodu.

- Byłabym tym zaszczycona. - uśmiechnęła się lekko - muszę zrobić duży zapas tutejszych słodyczy, będę za nimi bardzo tęsknić.

- Bardziej niż za mną? - dopytał z wrednym uśmieszkiem.

- Nie przesadzajmy. Za tobą będę tęsknić najbardziej.

- Wiesz, że zawsze mógłbym wysłać ci paczkę? Tylko napiszesz co byś chciała i ci to od razu załatwiam. - odpowiedział uśmiechnięty.

- Jesteś kochany, ale nie chcę cię tym męczyć. - powiedziała lekko zakłopotana.

- Hmm więc co ty na to, że będę wysyłał ci paczki z tutejszymi słodyczami, a ty będziesz wysyłała mi słodycze z Włoch, co na to powiesz? - spytał, nie ukrywając, że zdecydowanie chciałby posmakować zagranicznych słodyczy.

- Wiesz, myślę, że to mogłoby się udać. - uśmiechnęła się szeroko, patrząc na mężczyznę - czyli jednak nie muszę robić takich ogromnych zapasów.

- Na to wychodzi. - odparł i ruszyli w drogę powrotną.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top