2
Tajemniczy mężczyzna zaczął przychodzić codziennie późnymi porami do kawiarni, patrząc na jego formalny ubiór i godzinami, którymi zaszczycał kawiarnie swoją obecnością, zapewne przychodził tam zaraz po pracy. Jednak każdego dnia jego zamówienia zmieniały się, jakby chciał spróbować wszystkiego co było dostępne. Ale wciąż jeden element zamówienia nigdy się nie zmieniał. Zawsze brał latte z syropem karmelowym, mężczyzna nie wyglądał, ale na prawdę musiał uwielbiać słodkie rzeczy. Katie nawet nie zwróciłaby na to uwagi, gdyby nie fakt, że chłopak miał strasznie podobny gust do tego jej, co było trochę przerażające. Zawsze to Lance odbierał od niego zamówienia, dziewczyna nie miała zamiaru zawracać sobie tym głowy, jednak był w tym jeden irytujący element. Zawsze po wizycie mężczyzny w kawiarni Lance potrafił zrobić jej wywód o tym jaki to ten mężczyzna przystojny nie jest, Katie od razu ignorowała to wzdychanie Lance'a do każdej osoby jaka postawiła tam nogę i zwyczajnie wyłączała się, gdy ten tylko zaczynał.
Pewnego dnia Lance stwierdził, że nastała idealna pora na należącą mu się przerwę, dlatego też wziął talerz pełen ciast i ruszył na degustacje przy stoliku, opuszczając swoją przyjaciółkę. Patrzyła jak chłopak odchodzi od stanowiska pracy i już w głowie słyszała jak ten zaczyna marudzić, że przytył i nikt go nie zechce.Westchnęła cicho mając nadzieję, że Lance szybko się uwinie, bo nie była przekonana, czy poradzi sobie sama z wieloma klientami. Los chciał, że akurat do kawiarni przyszedł mężczyzna, który ostatnimi czasy intrygował dziewczynę, aż za bardzo, głównie ze względu na gust zbliżony do tego Katie, nie miała innego wyjścia, musiała przyjąć od niego zamówienie, mimo iż nie bardzo jej się to uśmiechało. Zanim mężczyzna zdążył dojść do lady przez głowę przeszła jej dziwna myśl, jakby już go znała. Potrząsnęła lekko głową w końcu było to niemożliwe i głupie. Mężczyzna podszedł i złożył swoje jak zwykle mało skomplikowane, ale za to kreatywne zamówienie.
- Poproszę imię. - odpowiedziała mu, automatycznie biorąc w dłoń papierowy kubek i marker.
- Shiro. - odparł, a ona momentalnie zszokowana spojrzała na mężczyznę. Nagle uderzyły ją wszystkie wspomnienia. Myślała, że to na pewno nie mógł być jej przyjaciel z dzieciństwa, jednak tliła się w niej mała iskra nadziei, postanowiła, że musi to sprawdzić nawet jeśli ma wyjść przed kimś obcym na idiotkę.
- A to bardzo ciekawe. - postanowiła jak nigdy pójść w ślady przyjaciela i trochę zagadać swojego klienta, w końcu musiała się dowiedzieć czy to on. Zaczęła powoli i dokładnie mazakiem umieszczać litery na kubku, jakby próbując kupić tym sobie czas - mój dawny przyjaciel używał pańskiego imienia jako pseudonimu, bo nikt nie potrafił wypowiedzieć jego imienia.
- Tak się składa, że to też jest pseudonim. - uśmiechnął się do niej przyjaźnie, a dziewczyna szybko podniosła na niego wzrok i spojrzała na niego zszokowana.
- Przepraszam, że zapytam, ale muszę się w czymś upewnić, czy nazywa się pan Takashi Shirogane? - spytała przyglądając mu się i nie mogąc uwierzyć w scenę, która właśnie miała miejsce.
- Um... Tak, skąd pani wie? - spytał dokładnie przyglądając się dziewczynie, po czym szybko połączył wszystkie fakty i to co od niej właśnie usłyszał wraz ze znajomym wyglądem dziewczyny - Katie Holt?
- Zgadł pan. - uśmiechnęła się do niego szczerze i szeroko, a fakt, że spotkała swojego przyjaciela z dzieciństwa sprawił że zaczęła nagle tryskać dobrą energią, mimo że nie miała najlepszego dnia.
- Jaki pan, dla ciebie Shiro. Wow nie poznałbym cię gdyby nie te okulary, wyglądasz prawie jak Matt, tylko bardziej kobiecy. - powiedział pół żartem, uśmiechając się szczerze - nawet nie wiesz jak bardzo miło jest cię znowu zobaczyć.
- Ciebie również, strasznie się zmieniłeś, znaczy mam na myśli, że w tą dobrą stronę. Zmężniałeś, jesteś praktycznie nie do poznania. - odparła, nie pamiętając kiedy ostatni raz uśmiechała się tak szczerze. - chętnie bym porozmawiała, ale jestem w pracy, może podam ci mój numer? Umówilibyśmy się jakbyśmy mieli więcej czasu.
- Z wielką chęcią, masz mi na pewno dużo do opowiedzenia. - Shiro wyciągnął z kieszeni swój telefon, a dziewczyna podyktowała mu numer, po czym wzięła się do dalszej pracy, a on usiadł przy stoliku czekając cierpliwie na swoje zamówienie.
Rozpierała ją energia i szczęście, w końcu spotkała swojego przyjaciela i można by było powiedzieć, że idola z dzieciństwa, którego nie widziała z dobre dziesięć lat. Była niesamowicie ciekawa co u niego, miała też ogromną ochotę opowiedzieć mu wszystko co działo się u niej i u jej brata przez ostatnie lata. Lance wrócił w ekspresowym tempie za ladę, będąc widocznie zdziwiony zachowaniem dziewczyny, i tym, że ucięła pogawędkę z tym cholernym przystojniakiem jak gdyby nigdy nic, a nie zdarzało jej się to nigdy. Prawdopodobnie dlatego wcisnął na siłę ostatnie kawałki ciast, zamiast się nimi powoli delektować. Poskutkowało to tym, że podszedł do dziewczyny z ustami w rozpuszczonej czekoladzie.
- Znasz tego całego Shiro? - spytał spoglądając kątem oka na siedzącego przy stoliku mężczyznę, który sprawdzał swój telefon.
- Tak, powiedzmy, że to stary znajomy, a co chcesz żebym cię z nim na randkę umówiła? - zażartowała, na co chłopak prychnął, jakby poczuł się obrażany.
- Dla twojej informacji jestem już umówiony na jedną randkę. - powiedział dumny z siebie, a dziewczyna spojrzała na niego pytająco, a Lance tylko na to czekał, zaczął mówić wszystko chaotycznie i na jednym wdechu - na początku naszej zmiany przyszedł tu Keith, jak zwykle zresztą, na pewno go widziałaś. No to słuchaj tego, jestem genialnym romantykiem, więc podałem mu swój numer telefonu na kubku pod jego imieniem i narysowałem takie śliczne serduszko, aż mi szkoda było ten kubek oddawać, ale wracając, gdy odbierał zamówienie puściłem do niego oczko, tak wiesz, seksownie, już wtedy wiedziałem, że mam go w garści, a kilka minut temu wysłał mi wiadomość.
- To jeszcze nie znaczy, że jesteście umówieni na randkę. - wywróciła oczami i miała zamiar wrócić do pracy.
- Czekaj przeczytam ci. - powiedział, po czym szybko wyciągnął telefon i dumnie zacytował wiadomość - cytuję, cześć, z tej strony gość z kawiarni, któremu dałeś numer na cholernym kubku podpisując się jako loverboy. Wiedz, że jesteś skończonym idiotą Lance i jeśli myślisz, że takie coś na mnie zadziała... To kiedy chcesz się spotkać? koniec cytatu.
- Jesteście siebie warci. - podsumowała wzdychając ciężko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top