Ciociu, to nie to co myślisz...

Peter

Po zimnej przyjemności jaką było odświeżenie się, postanowiłem się przebrać.
Tym razem nie ominąłem najważniejszej części jaką stanowił kostium Spider-Man'a.
Przeczesałem mokre włosy dłonią i udałem się do kuchni.
Odgłosy krzątającej się Cioci nie uszły mojej uwadze.
Akurat przygotowywała ona śniadanie w postaci grzanek.
- Dzień dobry, Ciociu - zawołałem wesoło zajmując pierwsze lepsze miejsce przy stole.
- O, Pete, dzień dobry... - odwróciła się w moją stronę ustawiając dwa talerze - Musimy porozmawiać.

Wade

Zrobiłem śniadanko które tym razem składało się na kawę i naleśniki. Pod frontowym drzwiami znalazłem dzisiejsza gazetę, którą zacząłem studiować podczas dopijania kawy. Uśmiechnąłem się gdy zobaczyłem nowe zdjęcia Spider-Mana autorstwa Petera. Chłopak ma talent.

Peter

Wystraszyłem się tonu jej głosu.
Nuta niepokoju jak i nadopiekuńczości składała się na barwę, którą analizowałem w głowie.
Zawsze się obawiałem, że w końcu na jaw wyjdą wszystkie moje sekrety.
Nie mogłem do tego dopuścić, nie teraz.
- O co chodzi, Ciociu? - mój głos nagle ochrypł i stał się o wiele niższy.
Kobieta po ustawieniu talerzy i niewielkiego słoiczka z powrotem skierowała się w stronę blatu.
Chwyciła za jakieś pudełeczko kładąc je w końcu przede mną.
Zaniemówiłem.
Mogłem się naprawdę cieszyć w tej chwili.
Miałem przy sobie najwspanialszą osobę, która martwiła się nawet w taki sposób.
Nie mógł przewidzieć tego, iż ja zajmę się obroną miasta, a Ciocia wróci o wiele wcześniej do domu.
- Pete, możesz Mi powiedzieć kto to zostawił? - zapytała siadając naprzeciw i wpatrując się w moją osobą oczami o orzechowej barwie.
Przełknąłem ślinę szukając wymówki, czegokolwiek co mogło nas usprawiedliwić.
- T-to zostawił mój.. korepetytor... od matematyki... - wydukałem czując jak się załamuję pod ciężarem takich wyrazów - Dzisiaj mam trudny sprawdzian i... i chyba chciał mnie wesprzeć...
Zacisnąłem dłonie na swoich kolanach.
Kolejne kłamstwo właśnie poleciało w stronę Cioci.
Jedynej osoby, która przy mnie nieustannie trwała.
Kobieta tylko pokiwała głową, a na jej usta wkradł się delikatny uśmiech.
- Och, mogłeś Mi powiedzieć... O korepetytorze już kiedyś wspominałeś. Wydaje się być miłym człowiekiem. Może go kiedyś zaprosimy do nas na ciasto, kawę? Ach, i także mam nadzieję, że dobrze to napiszesz - wbrew moim przekonaniom, Ciocia ponownie dała się złapać na niewinne kłamstwo.
Pokiwałem głową w odpowiedzi i zająłem się uprzednio przygotowanym przez nią posiłkiem.
Mogłem już odetchnąć.
Ani ja, ani Wade nie jesteśmy zagrożeni.
A co do tego zaproszenia... jeszcze to przedyskutujemy.

Wade

Gapiłem się nerwowo w telefon, który leżał bezczynnie na stole. Chyba nie powinienem się narzucać, ale miałem ochotę zadzwonić do Petera, dowiedzieć się co u niego, czy z ciocią w porządku. *Oczywiście że tak, potwierdziły to wiadomości* #I Pajączek :3#. Zabrałem ze sobą telefon i uznałem że siedzenie w wannie pełnej gorącej wody jest wystarczająco zajmujące na tą chwilę. Postanowiłem jednak dla własnego spokoju odezwać się. "Wszystko w porządku?" wysłano. To chyba było subtelne. Chyba dałem mu znać że się martwię ale że nie chce być natarczywy.

Peter

Zakończyłem jak najszybciej posiłek unikając kolejnych pytań w moim kierunku.
Jak długo jeszcze będę w stanie ją okłamywać?
Z powrotem pobiegłem na górę zabierając plecak wraz z książkami w środku.
Wydawało Mi się, że droga minęła o wiele szybciej niż zwykle.
Nawet się nie obejrzałem, a już stałem u progu swej sali.
Kolejne godziny zajęć, a co potem?
Czas nadrobić zaległości w mieście.

Wade

Odstawiłem telefon i zanurzyłem się głębiej w gęstej pianie. #Stary, a gdyby tak mieć tutaj jeszcze na przykład Pe...# *Ty zboczeńcu!!* #No ci, miałem na myśli perfumowane  mydełko# To nie jest śmieszne. Chociaż w sumie jest... Tak... Zaciągnę kiedyś Petera do wanny... *Wade gdzie te łapy?!* No cóż, jestem na tyle zdesperowany żeby dogadzać sobie w wannie snując fantazje.

Peter

Około godziny dziesiątej czułem jak telefon wibrował niespokojnie w kieszeni.
To z pewnością Wade.
Może wciąż nie mógł odgonić sobie od myśli wczorajszych wydarzeń.
Ukradkiem wyciągnąłem komórkę czytając wiadomość pod ławką.
,,Tak, tak. Dziękuję za troskę. :)''
Ciekaw byłem jego aktualnych zajęć.
W dniu dzisiejszym najwyraźniej odpuścił sobie spanie do południa.
Może właśnie coś jadł?
Czytał?
Oglądał telewizję?
Albo i pracował, na pewno.
Ukradkiem spoglądałem na nauczyciela, który w tej chwili nie był świadomy moich poczynań.

Wade

Gdy już wychodziłem z wanny zauważyłem że miga mi powiadomienie w telefonie. To Peter... Chciałem zapytać czy nie powinienem wpasc do niego albo coś w tym stylu... "Jak ciocia?" wysłałem. To chyba było bezpieczne pytanie.

Peter

Akurat cała klasa robiła nużące zadania z fizyki.
Oczywiście miałem je rozwiązane tuż po podaniu, nic trudnego jak dla mnie.
Ponownie wyjąłem telefon upewniając się czy Wade cokolwiek odpisał.
,,Wszystko z nią dobrze. Dziękuję za ciasteczka, jesteś naprawdę kochany, tyle, że ona... je zauważyła.''
Trzeba było mu powiedzieć prawdę dotyczącą porannego kłamtwa.

Wade

Oo shit!! No to może ta wyprowadzka na Hawaje to nie taki głupi pomysł. Ale to trochę smutno... Zamiast iść do pierdla za bycie najemnikiem skażą mnie za pedofilię. Mało majestatycznie... "UPS... Mam przygotować materac dla ciebie czy jeszcze masz gdzie mieszkać?" wysłano. Byłem ciekawy jak jej to wytłumaczył. Miałem tylko nadzieję że nie powiedział jej prawdy. Byłbym skończony.

Peter

Uśmiechnąłem się na ten odpis.
Niby mógłbym coś dodać o tym, że przecież w jego łóżku nie zajmę tak wiele miejsca, lecz powstrzymałem się od tego.
Dla utrzymania dobrej opinii.
,,Powiedziałem, że zostawiłeś to jako wsparcie na niby bardzo trudny sprawdzian. Ciocia chce Cię poznać. ;)''
Wade nie musiał się o to martwić, załagodziłem całą sytuację.

Wade

"Oh... Powiedz jej że już ją uwielbiam 😊. Dobra wymówka, nie wpadłbym na to. Ani na to że twoja ciocia wróci wcześniej. Strasznie cię przepraszam że na robiłem ci kłopotów. 😕" wysłałem. Cóż, chyba jednak opiekunka nie wyrzuciła go z domu. Skoro dla niej jesteśmy tylko znajomymi to niech tak zostanie. Nikt nie musi wiedzieć czy między nami jest coś więcej, choć bardzo na to liczę.

Peter

''Nie masz za co przepraszać. Ja też o tym nie pomyślałem, nie wróciłem razem z nią do domu.''
Wiadomość została wysłana.
Najwyżej powiem mu, że musiałem się jeszcze czymś zająć.
Bo taka oczywiście była prawda.
Włożyłem telefon do kieszeni, a nauczycielowi oddałem kartkę z uprzednio wykonanymi zadaniami.
Wszystkie zostały zrobione prawidłowo.
Czego innego by się po mnie spodziewać?

Wade

"Hej...jeśli jesteś w szkole to trochę nie pedagogiczne z mojej strony że cię odrywam od zajęć..." wysłano. Właściwie nie wiem co powinienem mu odpisać. Byłem tylko spokojny, że jego ciocia się nie dowiedziała za wiele.

Peter

Nauczyciel tylko pochwalił moją wspaniałą pracę i polecił poczekać na resztę klasy.
Skinąłem na to głową, a potajemnie wyciągnąłem komórkę, której wibracje powiadomiły mnie o nowej wiadomości.
Jako człowiek-pająk nikt nie miał szans w przyłapaniu mnie na czymś takim.
"I tak już wszystko zrobiłem. :)"

Wade

Wow, gdyby był taki szybki w robieniu innych rzeczy ^^. "Niech zgadnę...siedzisz na matmie i rozwiązałeś już wszystkie zadania, bo masz  takiego wspaniałego korepetytora?" wysłałem i uśmiechnąłem się. No oczywiście że mam zawyżona samoocenę, przecież to ja. W oczekiwaniu na odpowiedź ubrałem się i sprawdziłem pocztę. Nic ciekawego, kilka nowych zleceń, jakąś prośba o spotkanie w sprawie zlecenia, e-mail od kumpla że ma nowy sprzęt. Tajna, tajemnicza i zakazana codzienność.

Peter

,,Nie, dzisiaj nie mam matmy. Rozwiązałem wszystko polegając na własnym umyśle. :D''
Taka była prawda.
Wszystko co robiłem na podobnych przedmiotach to tylko i wyłącznie moja zasługa.
Uwielbiałem to robić, a w każdą czynność wkładałem odrobinę swojej wiary.
Kiedyś przysłuży się to światu.
Uśmiechnąłem się ukradkiem do siebie.
Nie chciałem, aby przypadkiem ktoś zauważył mój wyraz twarzy.
Jakiekolwiek pytanie nie były Mi teraz potrzebne.

Wade

"Mój mały kochany geniusz" wysłałem. Serio mnie teraz rozczulił. Był bystry i jestem pewien że daleko zajdzie ze swoją ambicją.

Peter

Ledwo co powstrzymałem się od szerokiego uśmiechu.
Spodobało Mi się to, jak mężczyzna mnie nazwał.
Na swój sposób było to urocze i niesamowicie czułe.
''Nie taki mały. ;) ''
Odpisałem mu, a telefon ułożyłem na ławce obok kilku książek.
Nie chciałem być uznawany wciąż za tego podporządkowanego chłopczyka.

Wade

Czy tylko ja tak mam że otwieram buzię, patrzę z niedowierzaniem w prawo i lewo i pytam się świata "What a fuck?". No to się cieszę że nie tylko ja. Ale właśnie taka była moja reakcja na jego odpowiedź. Czyżby Petey stawał się niegrzeczny? Mrrrr... " Chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać...😘" wysłałem. Ale chciałbym żeby teraz był u mnie...w łóżku...albo gdziekolwiek przy mnie i żeby ukazał swoją nie grzeczną część umysły... *Wade, co ty pierdolisz?*

Peter

Ucieszyła mnie odpowiedź Wade'a, którą otrzymałem zaledwie po chwili.
Musiałem się z nim zgodzić.
Jeszcze tyle rzeczy mogłoby się przyczynić do wywołania u niego zaskoczenia.
Przykładowo moje pajączkowanie po mieście.
Albo całowanie się z kompletnie nieznanym mężczyzną.
Jak dobrze, że nie naszła mnie nagle ochota na wyjawienie mu wszystkiego.
Jeszcze trzy godziny i będę mógł opuścić ten budynek.
Niestety, nie liczę na wolny czas spędzony z Wade'm.

Wade

Wsadziłem naczynia do zmywarki i rozejrzałem się po mieszkaniu. W sumie nic ciekawego nie ma do roboty. Mogłem się zająć zleceniami... Przebrałem się więc z swój seksowny ciuszek i wsadziłem telefon do kieszeni spodni.

Peter

,,Jeszcze wiele rzeczy Cię zaskoczy."
Napisałem w odpowiedzi.
Tak, to było najlepsze co mogłem wymyśleć.
Żadnych dodatkowych wymysłów, podpowiedzi co do mojej osoby.
Zwyczajne, prawie nic nie znaczące słowa.
Oczekiwałem, aż reszta klasy zakończy rozwiązywanie zadań.
Nie każdy rodzi się z takim mózgiem.

Wade

"Chętnie je poznam, mam nadzieję że to zajęcie na dlugieee godziny..." odpisałem wyłażąc przez okno i wspiąłem się po rusztowaniach na budynek.

Peter

"Niektóre zaskoczenia... na pewno takie będą. Jeszcze się przekonasz. ;) "
Może tak właśnie się przedstawi nasz następny krok w kierunku zaciśnienia całej relacji.
Aż głupio Mi przyznać, że właśnie planowałem coś takiego.
Nikt z mojego otoczenia nie pomyślałby o tym.
Nawet o mnie z mężczyzną swojego życia, a co dopiero w obcisłym spandexie.

Wade

"Hmm...obiecujesz? 😏" wysłano kiedy akurat kierowalem się do centrum. Cholera Wade... Co to za zboczone wiadomości?? #rob tak dalej to może zobaczysz Petera w wersji bad assa# *ta, prędzej ucieknie z krzykiem*

Peter

"I nawet niedługo obietnica się spełni..."
Odłożyłem telefon z powrotem na ławkę, kiedy to nauczyciel zadecydował o wybraniu nowych zadań.
Zbyt proste.
Dlaczego nie możemy się uczyć czegoś na o wiele wyższym poziomie?
Ach, no tak.
Połowa klasy zupełnie nic nie wie.
I nawet się na to nie zapowiada.
Od razu zabrałem się do rozwiązywania przykładów z dziecinną łatwością.

Wade

Akurat celowałem ofierze w łeb kiedy poczułem wibracja. - Okej, sekunda.- powiedziałem i na chwilę się odwróciłem aby odpisać jednocześnie chowając broń. "Petey...twoja odwaga dzisiaj mnie przeraża... 😏" odpowiedziałem i schowałem komórkę. Nacisnąłem spust. Hmm... Byłem tak zainteresowany odpowiedzią, a ten debil nawet nie próbował uciec mając okazję gdy byłem zajęty. Ludzie są dziwni.

Peter

Kolejne powiadomienie.
Przeczytałem wiadomość, akurat w chwili kiedy zadzwoniĺ dzwonek.
Jeszcze kilka lekcji, wytrzymam mimo okropnej chęci ucieczki stąd.
"Więc wracam do roli grzeczniutkiego ucznia."
O tak, podobała Mi się taka zabawa.
Schowałem telefon do kieszeni bluzy, a następnie spakowałem swoje rzeczy i wyszedłem z sali.
Przerwa, w końcu.

Wade

"Oh co to miało być? To nie jest śmieszne! Peteyyy...tęsknię wiesz? Bardzo bardzo..." wysłałem zmywając się z miejsca "wypadku". Gostek miał broń w domu, więc upozorowalem samobójstwo.

Peter

"Jeszcze zdążysz się mną nacieszyć."
Wysłałem w odpowiedzi i zasiadłem przed salą.
To właśnie w niej miała odbyć się kolejna lekcja czyli biologia.
Czy to nie cudowne?
Jeszcze brakuje chemii na dzisiaj, abym poczuł się wręcz wniebowzięty.
W chwili kiedy przeczytałem to od niego,od razu przed oczami pojawił Mi się Wade tak zabawnie tupiący nogą, może udający swoje naburmuszenie.
Byłby uroczy.

Wade

"Nie mogę zapomnieć o twoim cudownych ustach...i o tym co potrafią..." wysłałem podczas robienia "szaszłyka" z drugiego ludzia gdzieś na Brooklynie. Byłem ciekawy czy Petey się właśnie słodko rumieni. Chciałbym zobaczyć teraz jego reakcję.

Peter

Miał świadomość tego, że jestem w szkolę.
I teraz niesamowicie się zawstydzam, gdy na moją twarz wskakuje różowy odcień.
Z pewnością zrobił to specjalnie.
Chciał mnie zawstydzić.
"Potrafią mówić. A teraz powiedziałyby, abyś zaprzestał mnie prowokować."
Nie odłożyłem telefonu na miejsce.
Zamiast tego włączyłem policyjne forum poczynając od przeszukiwania najświeższych wiadomości.
Znalazłem wątek o czyjeś śmierci.
Czyżby Deadpool urządzał sobie świetną zabawę pod moją nieobecność?

Wade

"Miałem na myśli że potrafią pewnie świetnie śpiewać karaoke, ale jeśli pomyslałeś o czymś innym..." oh, oczywiście, że miałem na myśli to co pomyślał. Nigdy nie zapomnę o tym jak mi robił dobrze... *Okej, pogadamy o tym w domu, teraz praca czeka* Załatwiłem jeszcze dwa zlecenia właściwie nie wypuszczając telefonu z ręki.

Peter

"Idiota."
Próbowałem się nie zaśmiać na te zdania, nawet nieźle Mi wychodziło.
Przerwa się skończyła, a ja musiałem z powrotem zniknąć w sali.
Tym razem nie było tak źle, mimo mojej całkowitej wiedzy na aktualnie przerabiany temat.

Wade

"A ja Wade, miło mi cię poznać" odpowiedziałem. Oczywiście że jestem idiotą...ale jego idiotą...kochanym idiotą... Stwierdziłem że na dziś wystarczy i czas wracać do domu. Po drodze wstąpiłem jeszcze po tacosa i zagryzając pyszne jedzonko udałem się do mojej dzielnicy.

Peter

Dopiero na kolejnej przerwie odczytałem wiadomość.
Powstrzymałem się niechętnie od odpisania.
Nie chciałem, abyśmy w dniu dzisiejszym się spotkali.
Praca wzywa, a coś przeczuwałem, że nie będzie łatwo.
Kolejne dwie lekcje upłynęły równie szybko.
W wirze akcji i radości z powrotu do domu zatrzymałem się na chwilę w parku.
Uwielbiałem to miejsce.
I bardzo dobrze Mi się kojarzyło.
To on tu kiedyś stał, na jednym ze skwerów.
Nasze pierwsze spotkanie.
A może moje nieodpowiednie podglądanie nieznajomych.

Wade

Wróciłem do domu, ale w sumie się nie przebierałem. Do wieczora nadal kilka godzin, ale może wcześniej jeszcze wyjdę na miasto. W sumie teraz nie spotkałem Pająka... Może wieczorkiem mi się  poszczęści.

Peter

Obrona jak i patrol z pewnością zajmie Mi dużo czasu, a więc powinienem teraz zająć się pracą domową.
To tylko chwilka.
Bycie bohaterem Nowego Jorku nie powinno zniszczyć Mi statusu zadowalającego ucznia.
Opuścłem park i skierowałem się w stronę Brooklynu.
To tam wypatrzyłem jeden budynek, na który od razu się wspiąłem.
Zasiadłem na płaskim dachu opierając się o pewien murek.
Mogłem w spokoju zająć się lekcjami w cywilnym stroju, a dopiero później zostać w dwukolorowym materiale.

Wade

Z racji że dzisiaj wstałem wcześniej to postanowiłem, że mała drzemka mi dobrze zrobi. Ale jak to bywa prawie zawsze drzemka się przedłużyła do 18:30. Nie ma co zwlekać. Naciągnąłem maskę i udałem się do centrum. Gdzieś o 19 siedziałem na jakimś biurowcu i usiadłem na krawędzi, jak to mam w zwyczaju tak,  że nogi mi swobodnie zwisały.

Peter

Cholerna matematyka.
Jeszcze raz dostanę tyle zadań do zrobienia, a przekupię Wade'a, aby wykonał je wszystkie za mnie.
Powinien się zgodzić, gdy jako towaru użyję samego siebie.
Zdenerwowany wpisałem przypadkowe liczby i zamknąłem zeszyt.
Upchnąłem wszystko do plecaka.
Teraz trzeba stąd zejść tak, aby nie ściągnąć na siebie czyjeś uwagi.
W centrum miasta było to naprawdę problematyczne.

Wade

*jesteś żałosny* niby czemu?? Bo czekam na Pająka? No i co z tego że będę bardzo smutny kiedy się nie zjawi? Otworzyłem plecak z zamiarem znalezienia czegoś co mogło mi umilić czas *Stary, ale wiesz że on nie jest jasnowidzem i że cię nie znajdzie?* #uwazasz że powinniśmy wysłać znaki dymne?# poza bronią palną, racami i granatami znalazłem jakieś faktury, kilka kredek #wtf? Skąd?#, opakowania po chińskich zupkach, jakaś folia po  czymś, strzępki materiału, puszkę po coli podejrzanie pochlapanej czymś czerwonym... Nie zostało mi nic innego jak sięgnięcie po kredki i czyste strony faktur. Po jakimś czasie ukazał mi się "komiks" w którym Pająk ratuje ludzi z pożarów a na każdym obrazku gdzieś w oddali na budynku siedzi postać w czerwono czarnym wdzianku.

Peter

Udało Mi się zeskoczyć w jedną z tylnych uliczek, którą teraz przemykałem się do Forest Hills.
Trzeba zostawić swoje rzeczy i ponownie ruszyć w centrum.
Uważnie się rozglądałem.
Czyżby za tę jedną...
Właśnie o nim mowa.
Chyba znudziły mu się zlecenia i znalazł jakieś zajęcie siedząc na dachu.
Czy powinienem z nim rozmawiać?
Nie, chyba czas sobie odpuścić dzisiejszą pogawędkę.
Nawet nie zdążyłem przemyśleć jego ostatnich czynów.
Wróciłem do mieszkania, a plecak wraz z uprzednio zdjętymi ubraniami  rzuciłem na łóżku.
W drodze chwyciłem za kilka ciasteczek.
Właśnie tych otrzymanych od mojego ukochanego.

Wade

No dobra, skoro jest 21:30 a on jeszcze się nie zjawił to chyba pora iść po płakać sobie w ciszy... #a może jeszcze jedno zlecenie# Tak więc postanowione. Jedno zlecenie na Brooklynie i możemy się zastanawiać co dalej.

Peter

W swoim wciąż nie naprawionym stroju próbowałem się dostać do lokacji, w której jeszcze chwilę temu znajdował się Deadpool.
Musiał tam być.
Forum policyjne zostało przeze mnie sprawdzone, a dzisiejsza statystyka nie przedstawiała się aż tak dobrze.
On mógłby pragnąć więcej.
Więcej śmierci bezbronnych obywateli.
Cóż, dla niego to pieniądze.
Dla nas strata i ból.
Przeskoczyłem na budynek czając się jak najciszej.

Wade

Mieszkanie było na ostatnim piętrze, więc musiałem się najpierw udać na dach. Tam wszystko przygotowałem. Przywiązałem linkę do komina i przyczepiłem sobie do paska jej drugi koniec. Podszedłem do krawędzi. Dzięki lince będę mógł ocenić które to okno. Spojrzałem jeszcze w dół aby upewnic się czy nie ma tam glin. Na szczęście nie wypatrzylem żadnego radiowozu więc powinienem mieć ciszę i spokój.

Peter

Cóż, Deadpool'owi przydałby się szósty zmysł.
Albo przynajmniej ten w jakimś stopniu zbliżony do mojego.
Nawet nieźle kombinował z tymi linkami, lecz wciąż wydawało się to być... amatorskie.
I tak wygląda robota najemnika?
Kiedy mężczyzna spoglądał w dół, ja w tym czasie zająłem miejsce na ów kominie.
Usiadłem po turecku wpatrując się w okrytą kostiumem sylwetkę.
Miałem sobie odpuścić rozmowę, jednakże on kusił mnie samą swoją postawą.
- Jesteś pewny, że nie spadniesz? - zapytałem przy okazji dając mu znać o swojej obecności.

Wade

Gdy tylko usłyszałem ten cudowny głos musiałem się roześmiać. To ja na niego tyle czekałem a on teraz sam przyszedł ale żeby mi tylko przeszkadzać? No ale o tak dobra wymówka. -Oh kochanie, już myślałem, że nie przyjdziesz- zaśmiałem się jednak całą swoją siłą woli zmusiłem się aby się nie odwracać. Oczywiście że cała robota ze zleceniem nic mnie teraz nie obchodziła, ale nie wyprowadzajmy nikogo z myśli że jednak coś zrobię.

Peter

Oparłem łokieć na jednym kolanie, a dłonią podparłem brodę.
Chyba najwygodniejsza z możliwych pozycji.
Wzdłuż mojego kręgosłupa przeszedł dziwny dreszcz.
Taki sam pojawiał się, kiedy to Wilson mówił do mnie swoim jakże kuszącym głosem.
- Och,a już myślałem, że się jakoś ładniej przywitasz - prychnąłem nie odwracając wzroku.
Jak długo jeszcze będzie wykonywał to zlecenie?
Pewnie w ogóle.
Ledwo co je zacznie, a to wszystko moja wina.

Wade

- Pocałować cię w ramach przeprosin?- powiedziałem zaciekawionym tonem odwracając głowę. Pajączka to pewnie rozdrażni, ale przecież wiadomo, że byłbym do tego zdolny.

Peter

Zmarszczyłem brwi, a ten dreszcz tylko się nasilił.
Lekko skierowałem w jego stronę wolną dłoń pokazując, że w każdej chwili jestem zdolny do wystrzału sieci.
- Nie zrobiłbyś tego z zaklejonymi ustami - mruknąłem.
Ten dzień składał się z samych prowokacji.

Wade

- Czyżby?- zapytałem rozbawiony i podszedłem do niego zdecydowanym krokiem. Jedną ręką odtąciłem jego dłoń skierowaną we mnie i przyszpiliłem ją do komina, a drugą złapałem go za podbródek. Przez to że siedział na kominie byliśmy prawie na tej samej wysokości. Nadal miał jedną rękę wolną, więc w sumie w każdej chwili mógł się popisać pajęczynką.

Peter

Zdawałem sobie sprawę z jego niesamowitej śmiałości, lecz to...
Wychodziło poza moje wszelkie domysły.
Czułem jak puls niesamowicie przyspiesza, a ja sam nie mam pojęcia co teraz uczynić.
W dalszym ciągu jedna moja dłoń była wolna.
Mogłem wymierzyć cios, a także strzał.
- N-nie waż się... - wyszeptałem dość drżącym głosem.
Zastanawiałem się co było moim powodem do tak nagłej zmiany tonu.
Czyżbym się tego bał?

Wade

- Ej baby boy...co jest?- zapytałem cicho. Od razu zauważyłem jakoś zmianę w jego zachowaniu. Nie był już taki pewny siebie. Wolną dłonią lekko podwinąłem jego maskę, tak aby odsłonić tylko usta. Zastanawiałem się czy Spidey zrobi to samo z moją...*oczywiście że nie debilu, zaraz dostaniesz w pysk i tyle* No, nie zdziwiłbym się gdybym zaraz leżał na betonie sklejony pajęczyną.

Peter

Z pewnością zauważył moje uchylone w zdumieniu wargi.
Robił to zbyt pewnie, przez co ja dawno mogłem zyskać miano tchórza.
Dreszcze nie ustawały.
Dziwiło mnie to, że nie zdecydował się na zdjęcie całej maski.
Przecież miał do tego idealną okazję, a ja sam prezentowałem się jakby podany na tacy.
Wolną dłoń położyłem na jego torsie próbując odepchnąć.
Robiłem to impulsowo, aby w razie czego nie wyrządzić mu krzydwy czy też nie zepchnąć z dachu.
Upadek nie zakończyłby się szczęśliwie.
- N-nie....

Wade

-Boisz się?- zamruczałem próbując go jakoś sprowokować. No co mu szkodzi? Ja chciałem go tylko pocałować, przecież to chyba nie takie straszne. No i to przecież chyba niczego między nami nie zmienia. Nadal będziemy przyjaciółmi, prawda? Wolną ręką sięgnąłem do swojej twarzy i podciągnąłem maskę tak jak Pająkowi. Teraz on też mógł wpaść na pomysł odkrycia mojej tożsamości w cywilu. Mało majestatycznie. Chwyciłem go za drugą dłoń, też lekko ją przyciskając do betonu.

Peter

Odpowiedź na pytanie nie uszła z moich ust.
To prawda, odczuwałem strach.
Nie chodziło tu o pocałunki, do nich już się w pewnym sensie przyzwyczaiłem.
Nasza relacja ulegała zmianie.
Gdy ja chciałem być jak najbardziej wierny Wade'owi, pojawiał się on ze swoimi nieczystymi zamiarami.
Pozostała Mi opcja wyrwania dłoni z jego uścisku, z pewnością udałoby się to biorąc pod uwagę moją siłę.
Jednakże wybrałem inne rozwiązanie.
Delikatnie odchyliłem się do tyłu zwiększając między nami odległość.
- Przestań - warknąłem przez zaciśnięte zęby.

Wade

- Prowokujesz mnie...- stwierdziłem. To że się odchylił było sygnałem, że powinienem przestać, ale to tylko bardziej mnie nakręcało. Pochyliłem się nad nim i delikatnie musnąłem jego wargi swoimi nadal trzymając jego dłonie aby mnie nie odepchnął.

Peter

W tej chwili moją największą obawą było jego postępowanie.
Już dawno przestałem nosić plakietkę z oznaczeniem typowego nastolatka.
Moje życie nigdy nie było... zwyczajne.
Zniknięcie rodziców, śmierć wujka, zmiana w człowieka pająka.
A później pojawiają się oni.
Niby niczego Mi nie zabierają, wręcz przeciwnie.
Są osłoną psychiczną, ogromnym wsparciem.
A ja będę musiał kiedyś wybrać.
Przez kilka sekund próbowałem nieskutecznie oderwać jedną z moich dłoni od betonu.
Ten osobnik też charakteryzował się siłą.
Może ćwiczył, posiadał super moce.
Zacisnąłem powieki, a moja twarz pozostawała w bezruchu.
Nie odpowiedziałem na pocałunek.

Wade

Trochę mnie rozczarował brak reakcji z jego strony. Wpiłem się w jego usta niego natarczywiej aby pokazać swoją dominację nad nim w tym momencie, ale też aby poprosić o odpowiedź. Całowałem go, ale byłem spięty, bo on chyba najwyraźniej był baaardzo zły na mnie. Trudno, jeśli spróbuje mnie za chwilę zabić, to się rozczaruje.

Peter

Gdyby Deadpool właśnie całował się ze ścianą, z pewnością nie doświadczyłby jakiejkolwiek różnicy.
Uchyliłem powieki, które w tej chwili mogłyby ważyć tonę.
Prawdopodobieństwo tego, że kiedykolwiek Wade z Deadpool'em się spotkają było według mnie zerowe.
Nie musiałem się aż tak bardzo... bać.
To dobre określenie na tę chwilę.
Niepewnie poruszyłem wargami starając się oddać drobny pocałunek.
Czy to wciąż nazywało się przyjaźnią?

Wade

O Boże! Kiedy poczułem że jednak odpowiedział na mój gest byłem w siódmym niebie. Puściłem jego jedną rękę i objąłem dłonią jego szyję gładząc szczękę kciukiem. Dbałem o to aby pocałunek był w miarę delikatny, aby nie być aż tak nachalnym i wyskakiwać z językiem. Przymknąłem oczy i rozluznilem się czując, że Pajączek jednak się wczuł.

Peter

Mogłem wykonać cios.
W klatkę piersiową, twarz, gdziekolwiek.
Jednak moja dłoń wciąż pozostawała w swoim miejscu.
Zupełnie nieświadomie wysunąłem język smagając jego wargi.
Mimo tego, że widziałem tylko czarne plamy zamiast oczu, czułem jakby był przede mną w całej okazałości.
Kto się kryje pod taką maską?
I dlaczego właśnie w tej chwili pogłębiałem pocałunek pomiędzy nami?

Wade

Rozsunąłem wargi pozwalając mu na posmakowanie mnie. Dołaczyłem swój język odpowiadając na jego ruchy. Jego kolana trochę przeszkadzały, bo siedział po turecku. Sięgnąłem więc tam obiema rękami i rozsunałem mu nogi tak, abym mógł się znaleźć między nimi.

Peter

Nie byłem pewny swoich ruchów.
Z jednej strony chciałem, aby przestał całować mnie jak i zachęcać.
Z tej drugiej... to było zbyt przyjemne.
Mogłem mieć zapewnione takie gesty na co dzień, lecz zamiast tego ryzykowałem.
Dopóki WIlson nie zna mojej drugiej tożsamości, będę czuć się... w miarę bezpiecznie.
Obawiałem się oczekiwań Deadpool'a.
Oby skończyło się tylko na pocałunku, nic więcej.
Po głębszym namyśle, można uznać, iż wywiązałem się z własnej obietnicy.
Nie rozmawiam z nim praktycznie wcale.
Przecież usta mam zajęte.
Nieśmiało wyciągnąłem ręce ku górze i zarzuciłem mu na ramiona.

Wade

Cicho jęknąłem gdy poczułem jego dłonie. Nasze pocałunki stały się bardziej odważne i namiętne. W ramach desperacji chwyciłem go za biodra i przysunąłem do siebie tak, że między nami nie został ani milimetr wolnej przestrzeni. Wodziłem dłońmi po jego cudownych plecach i bogowie...sklamałbym gdybym powiedział że jedyne o czym marzyłem to moc teraz ściągnąć z niego ten pieprzony spanex. Chciałbym mu powiedzieć takie dwa słowa...ale one by zniszczyły naszą relację. Chciałbym wykrzyczeć całemu światu "Spidey kocham cię!!!" ale to było niemożliwe. Przeraziła mnie myśl, że do kurwy...ja...ja chyba na prawdę go...kocham? Przerwałam w tym momencie pocałunek i z ustami tuż przy jego wargach zapytałem może z lekko ironią - I co? Było aż tak źle? - po czym odsunąłem się od niego i odwróciłem. Nie mogłem teraz mu spojrzeć w ...maskę. Zacząłem rozplątywać linkę która znajdowała się jakieś dwa metry od niego udając że jest to bardzo interesujące.

Peter

Nie przeszkodziło Mi to, jak blisko się znajdował.
Cieszyłem się każdym dotykiem zachłannie muskając jego usta, chcą spróbować jeszcze więcej.
Z takowego stanu dopiero wybudziły mnie dopiero usłyszane słowa.
To.. to już koniec?
- Nigdy więcej... tak nie rób... - warknąłem  próbując wrócić do swojego poprzedniego stanu.

Wade

- Podobało ci się więc w czym problem?- rzuciłem rozwiązując supełki. Nie byłem w stanie podnieść wzroku. Przecież powinienem kochać Petera... A jednak...

Peter

Gwałtownie zaczerpnąłem powietrza.
Powinienem mu zaprzeczyć, jednakże oboje znaliśmy prawdę.
W tamtej chwili sam się do niego przykleiłem.
- W-wcale, że nie... - wstałem z komina zaciskając pięści.
Nie potrafiłem się pogodzić z własnymi odczuciami względem tej osoby.
- Zapomnij o tym.

Wade

Oczywiście że musiało mu się podobać, przecież odpowiadał na moje poczynania. Jestem debilem!! Gdybym nie przerwał to nie wiadomo jak daleko pozwoliłby mi się posunąć. Udało mi się w końcu rozplątać całą linię i zwinowszy ją zacząłem pakować do plecaka.

Peter

Odczekałem, aż mężczyzna upora się ze schowaniem własności, po czym wyprostuje.
Dopiero wtedy podszedłem do niego i wyciągnąłem dłonie  kierunku czerwono-czarnej maski.
Mógł się tym spłoszyć.
Jednakże moje zamiary przedstawiały się zupełnie inaczej.
Nasunąłem mu ją z powrotem, tak by zakrywała całą twarz.
- Żeby nie kusiło - mruknąłem cicho mając świadomość tego, że moje usta są odsłonięte.
I jak na razie formują się w nerwowy uśmiech.

Wade

Lekko się przestraszyłem gdy wyciągnął do mnie ręce. Z walczyłem jednak chęć odsunięcia się i zaufałem mu. Potrafię mu zaufać na tyle że pozwalam dotknąć mojej maski? Dziwne... Zaśmiałem się na jego słowa, mam wrażenie że kiedyś sam tam powiedziałem. Nie pozostawałem mu jednak dłużny i też nakryłem jego usta maską Pająka. - Musiałbyś wydłubać mi oczy albo przytyć jakieś 40 kg żeby mnie nie kusiło- uśmiech był niewidoczny ale raczej słyszalny w moim głosie.

Peter

Opuściłem dłonie wzdłuż swojego ciała.
Ciągłe unoszenie głowy do góry zaczynało boleć, lecz nie robiłem sobie nic z tego.
- Idiota. Ale zapomnij o tym, co się wydarzyło. Przecież ja... kogoś mam - odparłem z wyczuwalnym niepokojem.
Wciąż karmiłem się tą myślą pragnąc urzeczywistnienia jej.
Jak będzie naprawdę?

Wade

-Więc...oby wam się poszczęściło- powiedziałem neutralnym głosem i usiadłem na kominie. Moje stopy przylegały do podłoża a wcześniej zauważyłem że nogi Pająka pozostawały kilka centymetrów nad ziemią. Czy ja rzeczywiście im jak najlepiej życzyłem? No w sumie to nie wiem. W głębi mojego małego mrocznego serduszka marzyłem aby być tym który będzie mógł uszczęśliwić Spideya. Ale może lepiej że mnie odpycha, może wtedy łatwiej mi będzie się skupić na Peterze.

Wade

Brzmiało to aż zbyt ironicznie.
A może tylko ja odbierałem to w takowy sposób.
Nie spuszczałem z niego wzroku kontrolując każdy ruch.
Wyjrzałem zza krawędź.
Pod nami było kilka osób, lecz nie przejęli się oni nami, ani uprzednimi poczynaniami Deadpool'a.
To tylko przechodnie.
Doszedłem do niego i ustami okrytymi materiałem musnąłem go w policzek.
Oczywiście, musiałem stanąć przy tym na palcach.
Zacząłem pałać coraz większą nienawiścią do swojego wzrostu.
Po tym tylko wykonałem kilka żywiołowych kroków do tyłu i zniknąłem mu z oczu.
Dosłownie, spadałem prosto na ulicę.
W ostatecznym momencie wystrzeliłem pajęczynę kończąc swój krótki lot.
Pożegnanie godne pająka.

Wade

Co do cholery? Czemu ty mi to robisz? Nie, ale serio? Chociaż... Chyba to, że Pająk mnie odrtąca a potem okazuje minimum czułości jest...jest wspaniałym uczuciem. Petera mam na wyciągnięcie ręki, wystarczy jedno słowo a zaraz przychodzi się miziać. A Pajączek? Trzeba się nieźle namęczyć żeby wykrzesać z niego trochę uczuć. Czy właśnie to wyzwanie wydaje mi się takie atrakcyjne?

Peter

Unikałem jakiegokolwiek spotkania z Deadpool'em.
Czas zająć się miastem, które jak widać się dzisiaj trochę... rozbudziło.
Koniec z brakiem zajęć.
A przez następne dni, przyrzekłem sobie, że nie wplączę się z nim w jakąkolwiek rozmowę.
Wade mnie potrzebował.
I z pewnością zależało mu na wierności.

Wade

No niby mogłem zająć się tym zleceniem. Obiekt znajdował się jakieś 4 metry pode mną, więc wystarczyło jednak rozwinąć tą pieprzoną linkę. Ale w sumie nie miałem teraz na to ochoty. #Ochotę to ty masz na Pająka# No oczywiście że mam. Nieważne... Zwlokłem się z komina i udałem do domu. Nic tu po mnie.

Peter

Zająłem się jakimiś dzieciakami, którzy jako rozrywkę wybrali sobie okradanie kobiet w podeszłym wieku.
Od razu wisieli trzy metry nad ziemią na pajęczynie.
Zadowolony ze swojej pracy przeszedłem dalej.
Wszystko wydawało się być tak... drobiazgowe.
Brakowało Mi większego zamieszania.
Widocznie drobne kradzieże stawały się niczym.
Przysiadłem na jednym dachu obserwując ulicę.
Co jeszcze dzisiaj na mnie czeka oprócz rozdarcia w sprawach uczuciowych?

Wade

Wylazłem przez okno i poszedłem do kuchni. Na blacie od rana leżał telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Było po 23... Petey już pewnie śpi... Ale w sumie co szkodzi spróbować... "Śpisz?" wysłano. *Jesteś żałosny*

Peter

Powolnym krokiem przechodziłem po powierzchni budynków zupełnie nie zważając na ludzi.
Mogli na mnie patrzeć, lecz to nic w stosunku do tego, co właśnie czułem.
Wade nie zasługiwał na kogoś takiego.
Pragnąłem go najbardziej na świecie, a mimo tego zdradzałem.
Myśli dotyczące mojej beznadziejności huczały w głowie.
Żadna nie mogła się ze sobą pogodzić.
Aż w końcu coś je przerwało.
Wszystkie naraz.
Kieszeń w okolicy mojego lewego biodra zaczęła wibrować.
Wyjąłem telefon od razu czytając wiadomość wyświetloną na ekranie.
''Jeszcze nie.''

Wade

"A...co porabiasz? :)" Tak, zdecydowanie jestem żałosny w byciu żałosnym. Ale chyba lepsze to niż napisanie "Chciałbym cię przelecieć...ale chyba się zakochałem z Spider-Manie...tak więc nie wiem..."

Peter

''Czytam.''
Szybka odpowiedź była teraz wręcz pożądana.
Najwyżej go trochę okłamię.
Lecz czym to jest w porównaniu z ciągłymi czynnościami?
Przecież to nie podchodzi pod kłamstwa...
Ja po prostu nie mówię mu całej prawdy.
Jeszcze kilka ulic i będę w domu.

Wade

"A ja tęsknię...bardzo bardzo..." może odrobina czułości jest wskazana? Wziąłem telefon ze sobą i poszedłem do sypialni. Przebrałem się i w gacioszkach wskoczyłem pod kołdrę.

Peter

Przeskoczyłem przez okno.
Jak dobrze, że nigdy nie było zamknięte.
Ściągnięcie na siebie wzroku nieznajomych było zbyt ryzykowne jeżeli mówimy o mojej osobie.
Od razu wziąłem się za ściągnięcie spandexu przy okazji zerkając na nową wiadomość.
''Ja też.''
Odpisałem, aczkolwiek zbyt...
Zimno. Oschle.
Mogłem przynajmniej podesłać mu do tego jakąś buźkę, już jest za późno.
Zarzuciłem na siebie luźną, zieloną koszulkę, a następnie wychyliłem się z pokoju.
Ciocia pewnie już spała.

Wade

Ała... On chyba... Próbował dać.mi do zrozumienia że chyba jednak nie powinienem pisać. "A co czytasz?" wydawało mi sie że lepiej  zejść na jakiś neutralniejszy temat aby wybadać czy jednak ma mnie dosyć czy może jednak to ja mam jakieś zwidy.

Peter

Wrzuciłem kostium do szafy wraz z kolejnym dźwiękiem powiadamiającym mnie o nowej wiadomości.
Obejrzałem się w stronę telefonu na biurku.
I co ja tu miałem odpowiedzieć?
Szybko zlustrowałem wzrokiem swoje biurko szukając czegokolwiek.
O, jest.
Dotąd nieznany Mi czerwony magazyn.
Skąd ja miałem takie rzeczy w pokoju?
''Artykuł o pająkach. A ty, co robisz oprócz tęsknienia?''

Wade

"Też czytam. Wiedźmina, na pewno słyszałeś, a właśnie trafiłem na tłumaczenie. Niezłe nawet." odpisałem szybko. No nie czytałem, ale co miałem powiedzieć, przyznać się że siedzę grzecznie w łóżeczku i marzę aby on też tu był?

Peter

''Tak, tak. Coś tam słyszałem. A jak Ci minął dzień?''
Musiałem o to zapytać z nadzieją, że on nie odbije pytania niczym piłki.
Najwyżej będę udawał, że wszystko jak zwykle jest na swoim miejscu.
A było?
Nie, nigdy.
Spokój nie szedł w parze z moim życiem oraz wszelkimi zamiarami.

Wade

Fakt że  zadał takiego rodzaju pytanie upewnilo mnie że przesadzam i że jednak Petey chce popisać. "Nic ciekawego, trochę pracy, dużo obijania się w samotności.  Czyli to co zwykle... Jak ci idzie w szkole? Jak matma?"

Peter

Położyłem się na łóżku szczelnie okrywając kołdrą.
Chciałem poczuć ciepło, wyobrażając sobie, że obok mnie jest...
Nie, nie Deadpool.
Nawet własna wyobraźnia nie podlegała moim rozkazom.
''Wszystko dobrze. Z matmą... różnie bywa.''
Nie chciałem mu napisać, że jutrzejszy plan głównie skupia się na wpadnięciu do jego domu i oczekiwaniu pomocy.

Wade

"Zawsze możesz przyjść gdybyś miał problemy z matma...i nie tylko z nią :)" wysłałem. Z jednej strony chciałem być dla niego podporą, ale nie jestem do końca pewien swoich uczuć. Dobra, zupełnie ich nie rozumiem.

Peter

"Tak, wiem."
Tak samo krótka i niepozorna odpowiedź jak jej poprzednicy.
Cieszyło mnie to oferowanie pomocy, aczkolwiek na dzisiaj...
Chciałem odpocząć.
Pogrążyć się w przemyślaniu pewnych spraw.
Nigdy wcześniej nie sądziłem, że zacznę zachowywać się jak nastolatka wyciągnięta z amerykańskich młodzieżowych filmów o niespełnionej miłości.

Wade

"Idziemy spać?" odpisałem. Dzieliły nas kilometry, ale w sumie czemu nie wysłać wiadomości jakby leżał koło mnie. Zawsze można pomarzyć.

Peter

"Tak, tak."
Wysłałem pospiesznie.
Jednakże czy to było wystarczające?
Potrzebowałem odpoczynku, regeneracji sił.
I... tej jego opiekuńczości, nieodpartej troski.
Jestem kompletnym dupkiem, a to głównie przez moje zauroczenie kompletnie nieznanym osobnikiem.
Wynagrodzę mu wszystko co dla mnie robi.
Ponownie chwyciłem telefon w dłoń.
"Kiedyś będziemy tak leżeć obok siebie."

Wade

Awww rozczuliła mnie ta odpowiedź. Chyba jednak...on chyba wiązał swoją przyszłość ze mną. Patrzyłem w telefon nie mając pojęcia co odpisać. "Tylko leżeć?...😎" odpowiedziałem. Cóż, taka moja taktyka. Kiedy jestem zakłopotany, albo smutny wtedy siegam po ironię, dwuznaczność i czasem nie przyzwoitość. Pozwala mi to nie oszaleć i jest w sumie pewną tarczą.

Peter

Uśmiechnąłem się do ekranu ciesząc chwilą.
Jeszcze zobaczymy jakie zamiary ma do nas los.
Co takiego się wydarzy?
Osobiście pragnąłem spędzić z nim każdą kolejną minutkę, pozbawiając się wyjątków.
"Cóż, nie mogę Ci teraz tego zdradzić. ;) "
Odpisałem dość wymijająco.
Czekało go jeszcze wiele zaskoczeń i nowinek na temat mojej osoby.

Wade

" Bo wiesz, w łóżku można robić dużo ciekawych rzeczy... Np...oglądać maraton Star Warsów..." wysłałem. Cieszyłem się że mogę choć trochę uwolnić swoją prawdziwą naturę i pobawić się z nim w dwuznaczności.

Peter

Uśmiech nawet na chwilę mnie nie opuszczał.
Czy jego wiadomości podchodziły już pod prowokację?
"I przytulać."
Właśnie tymi dwoma słowami miałem go uzupełnić.
Pokazać, że nie muszę być oparty tylko o jego propozycje.

Wade

"I całować" odpisałem. Petey, toś ty taki? Byłem ciekawy czy się nawzajem prowokujemy czy to tylko zabawa czy co? A z resztą, czy to ważne?

Peter

''A teraz już dobranoc.''
Wysłane.
Koniec z zabawami jak na dzień dzisiejszy.
Włożyłem telefon pod poduszkę nie czekając na odpowiedź.
Przymknięte oczy tylko pomogły Mi w skupieniu się na myślach.
To już jutro.
Kończę dziewiętnaście lat.
Powinienem się cieszyć, aczkolwiek nie tylko z tego.
Wreszcie kogoś mam przy sobie, kogoś na kim mogę polegać.

Wade

"Dobranoc Petey 😘" wysłałem.  Hmmm to nie pedagogiczne z mojej strony. On już dawno powinien spać a ja go zatrzymuję. No ale...Petey nie jest moim uczniem ani synem ani nawet młodszym bratem. Jest...moim chłopakiem? Kochankiem? Przyjacielem? Cholera, trudno nazwać kim właściwie dla siebie jesteśmy. Dobra, po martwię się tym jutro. Teraz szczelnie się przykryłem kołdrą i odpłynąłem w niezbadane czeluści krainy Morfeusza...

__________________

Kacowe dzień drugi, ale rozdział sam się nie doda.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top