83


Victoria ostatnio przez te wszystkie wydarzenia miała problemy ze snem. Lecz nie dziś, tego wieczoru osobiście zadbałem o to by moja żona szybko i dość mocno zasnęła. Po tych tabletkach, które wrzuciłem do jej soku obudzi się dopiero o dziewiątej. Wypocznie sobie, a ja w tym czasie będę miał możliwość ustalania pewnych rzeczy z Alex'em. I nikt nam nie przeszkodzi.

Jak wchodzę do jego pokoju to zauważam, że on także śpi. Kurwa jak on się nad sobą użala. Po takim czasie od postrzału już nic mu nie jest.

Zapalam światło i pewnym korkiem do niego podchodzę. Budzi się, ale robi to tak leniwie, że zdążyłbym go już kilka razy zabić jeśli bym chciał. Obecnie jednak nie chcę.

— Co tu robisz? — pyta rozglądając się. Szuka wzrokiem Victorii, ale ona mu teraz nie pomoże.

— Chcę z tobą pogadać.

— O czym? Oboje wiemy, że mnie nie znosisz i chcesz jak najszybciej mnie się stać pozbyć. Ja też nie chcę tu być, ale robię to tylko dla tego by nie stracić Victorii.

— Nie próbuj nas rozdzielać — radzę mu.

— Nawet nie zamierzam, bo ty sam ją do siebie skutecznie zniechęcasz. Dobrze wiem, że bronisz służącą, która miała doprowadzić do poronienia Victorii. Sam też uważam, że Torii przesadza, ale skoro tak bardzo się nad tym upiera to powinna dostać jej głowę. Tak trudno ci kogoś odstrzelić?

— Maddy długa dla mnie pracowała — tłumaczę się chociaż nie wiem czemu to robię.

— A moją siostrę tłukłeś bez powodu choć w tym czasie była twoją żoną. A teraz wyjdź, bo Victoria coś zaplanowała na jutro, więc muszę się wyspać.

Odwracam się do wyjścia chociaż nie omówiłem z nim tego co planowałem.

— Jeśli chcesz jej szczęścia to zrób jej dziecko i dopilnuj by przez dziewięć miesięcy nic jej się złego nie przydarzyło. Tyle chyba potrafisz? — nie odpowiadam na tę jego zaczepkę tylko wychodzę.

Nie idę do swojej sypialni tylko skręcam do pokoju Nero. Jeszcze się nie pozbyłem tego popierdoleńca, bo Vicky naprawdę to lubi. Owszem jest skuteczny, lecz nawet mnie czasem przeraża jego okrucieństwo.

Wchodzę do pomieszczenia bez pukania, bo to przecież jest mój dom. I chociaż wiele spodziewałem się zobaczyć, to, to, że on po prostu czyta jakąś książkę wprawia mnie w osłupienie.

— O co chodzi? — pyta i odkłada książkę.

— Jutro załatw sprawę z Maddy i to tak by Victoria była zadowolona. Tylko nie zakopuj jej żywcem.

— To była tylko tortura psychiczna, zanim by umarła to bym ją odkopał. Victoria na pewno nie byłaby zadowolona wiedząc, że ona gnije w jej ogrodzie — nic mu już nie odpowiadając wychodzę. Jak Victoria może być w bliskich relacjach z takim psychopatą.

****
Śniadanie jem w samotności. Wszyscy z rana gdzieś biegają. Muszę też zająć się poszukiwaniem kucharki, bo jak prosiłem siostrę o zrobienie kanapki to ona mnie wyzwała od szowinistów. Nero coś tam czasem gotuje, ale ja dla bezpieczeństwa wolę tego nie tykać.

— Mogę wiedzieć gdzie się wybieracie? — pytam siostrę i jem bułkę popijając kawą.

— Alex ma kontrolę — na początku myślałem, że w oko jej wpadł Nero, lecz teraz ona skupia całą swoją uwagę na Alex'ie. Oby to było przejściowe.

— Sam by mógł tam jechać, nie potrzebuje aż takiej eskorty.

— Jesteś wyjątkowo dla niego złośliwy.

— To jest wyjątkowy manipulant i do tego wariat. Jeszcze rozumiem to zaślepienie Victorii względem niego, ale ty.

— Jeśli mój brat tak bardzo ci nie odpowiada to możemy się stąd wyprowadzić — i jak zwykle moja słodka żona musiała wejść w złym momencie.

— Nic takiego nie powiedziałem, zalecam jednak ostrożność — mówię, a następnie wstaje i do niej podchodzę. Jest na mnie zła, ale ja mam to gdzieś i ją do siebie przytulam. — Bardzo cię kocham i się o ciebie martwię.

— Ja też cię kocham, ale nigdy nie próbuj już skrzywdzić mojej rodziny.

Coraz bardziej podoba mi się pomysł odnoście drugiej części. Oj Harry'ego czekają tam trudne chwile. Liczę na waszą opinię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top