60
Przez tydzień nabieram pewności co do Maxa. Może to być może błędne wrażenie, ale wydaje mi się, że można mu minimalnie zaufać. Poza tym nie mam już więcej czasu do stracenia i muszę zacząć działać.
— Mam do ciebie pewną prośbę — zaczynam jak jesteśmy w moim pokoju. — Zdobędziesz dla mnie ten lek — podaje mu kartkę gdzie jest napisana nazwa specyfiku, który podałam wcześniej Harry'emu by go uśpić. Niestety nie mam już więcej, a muszę to wykorzystać na moim bracie. — Oczywiście to ma być w tajemnicy, bo nie chcę by ktoś się dowiedział, że tego potrzebuje.
— Oczywiście — wręczam mu też sto euro.
— Potrzebuję tylko jednego opakowania. Reszta jest dla ciebie, ale pamiętaj o dyskrecji, to jest dla mnie bardzo ważne — zdaję sobie sprawę z tego, że on się mnie boi, i to jeszcze po tym jak Alex wspomniał, że zabił Theo. Lecz może dzięki temu, że się mnie obawia to nie zdradzi.
— Tak, za chwilę wyjdę pod byle powodem — komunikuje, a następnie wychodzi.
Ostatnio ciągle gram, więc nie będę miała żadnego problemu by podać mojemu bratu te leki. A jak on będzie nieprzytomny to bez trudności stąd odejdę. Pojadę prosto do Harry'ego i wytłumaczę mu zaistniałą sytuację, może i na samym początku będzie na mnie wściekły, ale jak pozna prawdę to na pewno przyzna mi rację.
Przekonam go teraz by mógł mi zmusić mojego brata do leczenia. Alex nie jest zły, jak już sobie poradzi ze swoimi emocjami to odzyska jasność umysłu. Nie zamierzam go zostawić tylko dlatego, że jest chory. Nie jest tak podła.
***
Max jest bardzo skuteczny, nie mijają nawet dwie godziny, a on jest już z powrotem. Wręcza mi opakowanie leków, a następnie wychodzi.
Nie zamierzam długo czekać i już dziś uśpię brata. Nie chcę ryzykować, że w miarę czasu jego choroba się jeszcze pogłębi i zrobi mi krzywdę. Nie zamierzam z nim walczyć, lecz jeślibym nie miała wyjścia to byłabym zmuszona go zabić, a tego nie chcę.
Robię nam obojgu gorącą czekoladę, a następnie ruszam do pokoju Alexa. Jestem pewna, że mnie nie odrzuci, a nawet się ucieszy z mojej wizyty.
Pukam, a gdy słyszę pozwolenie to wchodzę do środka. On jest już w łóżku z laptopem na kolanach.
— Dobrze, że jesteś siostrzyczko, bo ja zaraz z tym wszystkim oszaleje.
— Z chęcią ci pomogę, a to na osłodę — podaje mu kubek z środkiem nasenny, a on od razu upija kilka łyków. — Posuń się — proszę, a on robi mi miejsce. Wpakowuje się na jego miejsce.
— Nie jestem tak dobry jak ty i ojciec. Sam nigdy bym sobie nie poradził w tym biznesie.
— To, że nie masz do tego talentu to tylko dobrze o tobie świadczy. Ja uczyłam się tego, bo chciałam by ojciec uznał, że mimo iż jestem kobietą to potrafię sobie poradzić. Z całych sił starałam się być mądra i uważna, a dałam się podejść komuś takiemu jak Theo. Okazałam się strasznie głupia — mówię i patrzę jak on powoli piję te czekoladę.
Wiem, że teraz nadszarpuje jego zaufanie względem mnie, ale nie mam innego wyjścia.
— Cholera robię się jakiś senny — komunikuje i zaczyna mrugać żeby się rozbudzić. To jednak nic nie pomoże. Zażył taką dawkę, że na pewno zaśnie na kilkanaście godzin.
— To idź spać, no kto jak kto, ale ty zasługujesz na odpoczynek. Cały czas starasz się wszystko załatwiać, a oboje wiemy jak wiele to pracy — zabieram mu komputer, zamykam go i odkładam na szafkę.
Coś tam jeszcze mruczy pod nosem, ale po chwili zasypia. Daje mu jeszcze buziaka w czoło, a następnie wychodzę z pokoju.
Czas zadbać o siebie i odzyskać wolność.
Liczę na waszą opinię.
I zapraszam na moje nowe opowiadanie pod tytułem Zaliczka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top