6
Skłamałabym twierdząc, że się teraz nie boję, bo w środku trzęsę się ze strachu, zbyt dobrze zdążyłam go poznać i wiem na co go stać.
— Przywiozłam ci tylko papiery rozwodowe, bo Ilekroć ci je wysyłam to coś złego się z nimi dzieje. A tak to podpiszesz, a ja szybko złożę je do sądu i postaram się byśmy w ciągu dwóch tygodni byli rozwiedzeni.
Zaczyna się głośno śmiać. Sprawia to, że ciśnienie z nerwów mi skacze.
— Gdybym chciał rozwodu to już dawno sam bym do tego doprowadził i to w ten sam sposób w jaki zawarliśmy nasze małżeństwo. Nas może rozłączyć jedynie śmierć.
— Pewnie moja co? — pytam wściekłym tonem, bo złość ciągle we mnie narasta. — Odeszłam od ciebie, bo prawie mnie utopiłeś w fontannie, bo odważyłam się z kimś zatańczyć na przyjęciu!
— Nie zapominaj, że cię jednak wyciągnąłem — co za bezsensowny argument.
— Tak ledwie żywą, a później rzuciłeś mnie na trawnik i po prostu zostawiłeś. Nie interesowało cię to jak się czuję. I to był najlepszy dowód na to, że nic do mnie nie czujesz, tak się nie traktuje ukochanej osoby — rozsuwam torebkę i wyciągam jeden egzemplarz dokumentów. Skoro już się tu pofatygowałam to nie zamierzam wracać z niczym. — Spróbujmy sobie ułożyć życie na nowo.
Wyciąga dłoń, a ja daje mu te papiery. Wczytuje się w nie, ale po krótkiej chwili rozrywa je na pół, a następnie i rzuca na ziemię.
— Jakbym chciał wolności to bym cię zabił. Obiecałem przecież, że cię uduszę — zbliża się do mnie, a ja automatycznie zaczynam się cofać. Mój oddech przyspiesza, i czuję jakby serce miało mi wyskoczyć z piersi. Tak bardzo się boję. Staram się jednak mieć poważny wzrok. Nie chcę mu pokazać jak bardzo mnie przeraża. — Ciekawe jakie to by było uczucie gdybym pod palcami czuł twoje spowolnione tętno. Widziałbym jak się męczysz z braku tlenu, jak twoje ciało wiotczeje, a następnie umierasz.
Jego dłonie wędrują na moje ramiona, a ja ledwo powstrzymuje się przed trzęsieciem się ze strachu. Nie jestem jednak taka silna jak na początku się tego spodziewałam.
— Lecz jakby na to spojrzeć to ty sama do mnie wróciłaś, więc nie wiem czy mam powodu by cię zabijać.
— Nie zostanę z tobą — mówię choć jestem mocno zaskoczona, że udało mi się wydobyć z sobie jakieś słowo.
— Ależ zostaniesz skarbie. Nawet jak teraz wrócisz do swojego tatusia to możesz być pewna, że w niedługim czasie znowu sprawie, że do mnie wrócisz — Co on wygaduje? Czyżby już do końca postradał zmysły?
— Nie rozumiem.
— Na razie, ale możesz być pewna, że niedługo wszystko zrozumiesz.
— Po jaką cholere jestem ci potrzeba?!— nie wytrzymuje i zaczynam krzyczeć. — Przecież mnie nienawidzisz, wiele razy mi mówiłeś, że ilekroć sobie tylko przypominasz kim jestem to aż cię skręca w środku. Czemu, więc chcesz dręczyć i mnie i siebie? — dobrze, że jestem oparta o ścianę, bo przez te wszystkie emocję to na pewno nie dałabym rady się utrzymać na nogach. Tego po prostu jest zbyt wiele.
— Bo jesteś moja — komunikuje, a następnie chwyta za bokserki, które znajdują się koło łóżka i je na siebie zakłada. To samo robi z resztą swojego ubrania.
— Nie zabiorę ci teraz komórki, bo nawet jak zadzwonisz do ojca to on ci tutaj nie pomoże. Zostaniesz tutaj chociaż za to na jak długo mnie zostawiłaś i przez ciebie straciłem też kilku swoich dobrych ludzi to powinienem cię wrzucić do piwnicy i raz na dzień rzucać kromkę chleba i dawać trochę wody, bo na więcej nie zasłużyłaś. Nie jestem jednak takim potworem bez serca za jakiego mnie uważasz — mówi, a następnie wychodzi trzaskając głośno drzwiami.
Nie zabił mnie ani nie pobił. A skoro już raz udało mi się od niego uciec to teraz też dam radę.
Wystarczy, że skontaktuje się z Theo, a ten na pewno mi pomoże.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top