50
Kolacja w towarzystwie Horanów to prawdziwa męka. Stary nawija bez sensu, a młody ciągle się we mnie wpatruje. Jesteśmy w podobnym wieku i z tego co pamiętam to przez ślubne z Harrym próbowali nas wyswatać, a nawet całkiem nie dawno też, gdy nikt nie miała pojęcia czyją jestem żoną.
— Bardzo boleje nad śmiercią waszego ojca. To był naprawdę cudowny człowiek — najpierw zaprosił Harry'ego i nas na te same przyjęcie, a teraz jeszcze udaje przyjaciela rodziny. Mogę sobie dać rękę uciąć, że przyjechał tu z nadzieją na jakieś korzyści. Ja jednak nie pozwolę by coś na tym wszystkim ugrał.
— Tak to wielka strata — odpowiada Alex.
— Dlatego powinniśmy zrobić coś dzięki czemu udałoby się zapomnieć o tej tragedii. A najlepsze jest małżeństwo — dobrze, że w obecnej chwili niczego nie przeżywam, bo najpewniej bym się zaksztusiła. Ciekawe kogo on chce żenić?
— Nie potrzebuje żony — mówi mój brat.
— To nie chodzi o ciebie, jak przecież wiesz nie dysponuje córką, ale ty masz siostrę, a ja syna.— Ja zaraz normalnie nie wytrzymam, jak on śmie tak o mnie mówić przy mnie. Przecież jestem dorosłą osobą, która możne sama za siebie decydować
— Victoria jest mężatką, a ja nie jestem stręczycielem żeby się taki rzeczami zajmować — dosłownie chce mi się śmiać na widok miny starego Horana. Na pewno sądził, że uda mu się wcisnąć mi tego swojego małomównego synka, który wygląda mi na kompletnego nieudacznika. Chociaż na zdecydowanym i pewnym siebie Harrym też się nieźle przejechałam, więc nie można oceniać książki po okładce.
Na szczęście teraz mam Theo, który mnie kocha i nigdy nie zrobi niczego by mnie zranić.
— A po za tym siedzę tutaj i sama mogę za siebie odpowiadać. Nie potrzebuję kolejnego męża, a gdybym zmieniła zdanie to na pewno poszukałabym kogoś z kim się dobrze dogaduje, a nie kto został mi podstawiony — komunikuje i biorę łyka czerwonego wina. Chociaż teraz to by mi się przydała mocna whyskey.
Nagle jednak farbowany blondyn, tak twierdzę, bo widać mu ciemne odrosty zabiera głos.
— Skoro już wszystko zostało powiedziane to może my tak po prostu pójdziemy się przejść — jego propozycja jest do mnie skierowana, bo właśnie na mnie patrzy. Może i powinnam odmówić, ale nie ma dla mnie niczego gorszego niż siedzenie przy tym stole, więc się zgadzam.
— Okej — odpowiadam, a następnie wstaje. On robi to samo i podąża za mną.
— Możesz mi nie wierzyć, ale to naprawdę nie był mój pomysł. Nadal tkwisz w nieudanym małżeństwie, więc pewnie ostatnie czego pragniesz to żenić się z kimś kogo zupełnie nie znasz. Zresztą ja też ciebie nie znam — zaczyna mówić jak tylko wychodzimy na zewnątrz.
— Dobrze, że myślisz logicznie.
— Nie twierdzę jednak, że nie jesteś ładna, bo jesteś.
— Możesz być pewien, że w dalszym codziennym życiu to nie ma żadnego znaczenia. Nie pozwól by ktoś ci narzucił kobietę, z którą masz spędzić całe życie. Chociaż uczucie też jeszcze niczego nie gwarantuje — zaczyna się śmiać na moje słowa. Zdaję sobie sprawę z tego, że mam bardzo negatywne myśli dotyczące małżeństwa.
— Naprawdę musisz go nienawidzić, ale ci się nie dziwię. Przecież zabił twojego ojca — nagle jednak milknie by po chwili powiedzieć. — Przepraszam, nie powinien ci o tym przypominać. To jeszcze świeża rana i na pewno się jeszcze nie zagoiła.
— Victoria! — dociera do mnie podniesiony dobrze znany mi głos. Odwracam się, a Theo zbliża się do na z niezbyt przyjazną miną. — Mogę wiedzieć kto to jest?
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top