20


Wstaje od stołu i podchodzę do Harry'ego. Uśmiecham się na jego stan, bez żadnych przeszkód mogłabym teraz podciąć mu gardło. I naprawdę by mu się to należało za to wszystko co mi robił. Ja jednak od zawsze byłam i jestem zbyt wyrozumiała dla niego. Łapie go za dłoń i pociągam tak by wstał.

— Kocham cię Vicky — mamrocze pod nosem, a ja to ignoruje. Ciągnę go na górę, bo on musi się położyć. Jeszcze na złe ktoś by się tu przypałętał i zobaczył w jakim on jest stanie.

Po krótkiej chwili, która jest dla mnie próbą siły udaje mi się go odprowadzić do sypialni i położyć na łóżku. Nie bawię się w zdejmowanie jego ubrań. A niech mu będzie niewygodnie. To już nie moja sprawa.

Wychodzę i zamykam go na klucz, który wrzucam do pierwszego lepszego wazonu po drodze. Zanim wyjdzie to będzie musiał rozwalić drzwi.

Zbiegam na dół i szukam tego całego Patricka. Chłopak wydaje się tak głupi, że uwierzy mi w pierwsze lepsze kłamstwo i nie będę musiała się zbytnio wysilać. Szczęście mi naprawdę dopisuje, bo zastaje tego kretyna w jego pokoju.

— Za wieziesz mnie teraz do centrum handlowego. Mój mąż dał mi dwie godziny na znalezienie jakiegoś seksownego stroju. I radzę ci, pośpiesz się, bo Harry w tej kwestii jest bardzo niecierpliwy — staram się brzmieć bardzo wiarygodnie. I podejrzewam, że mi się to udaje. Nie raz słyszałam, że jestem dobrą aktorką. I to jest właśnie moja największa szansa, muszę wykorzystać swój talent.

— Oczywiście — odpowiada i szybko się podnosi. Chwyta też kluczyki z szafki i praktycznie wybiega.

Ja też maszeruje szybkim krokiem. Niby Louis gdzieś pojechał, ale wolę nie ryzykować, że wcześniej wróci. No wtedy to już nikt by mnie nie uratował.

Wsiadam do samochodu, ale i tak jeszcze nie mogę odetchnąć z ulgą. To się stanie dopiero wtedy gdy będę w swoim rodzinnym domu i Harry nie będzie miał już do mnie dostępu.

— Mam poczekać na panią przed sklepem czy wejść i w czymś pomóc — pyta. Zauważam, że się stresuje. I nic w tym dziwnego, przecież jestem żoną jego szefa

— Sądzę, że mój mąż nie byłby zadowolony gdybyś oglądał bieliznę, którą mam dla niego kupić. Dla swojego bezpieczeństwa pójdziesz po kawę dla mnie i dla siebie. Potrzebuję kofeiny, bo czeka mnie długa i jak sądzę bezsenna noc — dbam o każdy szczegół.

— Dobrze, ale niech pani się nie oddala.

— Bądź pewien, że mógłbyś iść nawet do restauracji i zamówić kolacje i szybciej by ci zeszło niż mi z wybieraniem odpowiednich ubrań — on jedynie kiwa głową i parkuję na bliżej wejścia. Opuszczam auto i spokojnym krokiem idę do jednego z luksusowych sklepów z bielizną.

Patrick przez chwilę się mi przygląda, a następnie idzie w stronę kawiarni.

Raz się żyje, jak nie teraz to nigdy — szybkie korkiem opuszczam sklep i wychodzę na zewnątrz, a następnie wręcz wybiegam z parkingu. Zatrzymuje pierwszą lepszą taksówkę i wsiadam do środka.

— Gdzie mam panią zawieść? — pyta miły starszy pan. Podaje mu swój adres. Uśmiecha się, bo to jest dość daleko i wie, że zarobi.

— Nie mam przy sobie pieniędzy, ale zapłacę w domu. Daje też to w zastaw — ściągam naszyjnik z białego złota z brylantami. Jest wart dobre kilka tysięcy funtów.

— To nie jest kradzione? — pyta podejrzliwie.

— Nie. I może być pan pewien, że jak już będę w domu to zapłacę pan podwójną stawkę.

Z uśmiechem patrzę jak zbliżamy się powoli do celu. Odzyskanie wolności to wspaniałe uczucie.

Po dwóch godzinach jestem wreszcie w domu. Taksówkarz wjeżdża na posesję, a ja widząc Willa proszę by zapłacił temu panu tysiąc funtów, bo on naprawdę na to zasłużył.

Jest już późno, ale zaraz z radości obudzę cały dom.

Nareszcie mogę wrócić do swojego szczęśliwego życia.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to jutro dodam następny.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top