17


Mam dość, trzy i pół roku walczyłam o to by pracować nad swoją pozycją. Starałam się być silna i teraz przez Harry'ego wszystko to diabli wzięli. Nikt tak jak on nie potrafi wyzerować mojej samooceny. Z jego powodu tracę wszelką pewność siebie.

Podnoszę się do pozycji siedzącej, a po chwili wstaje i idę do łazienki. Spoglądam w lustro i znowu mam ochotę wybuchnąć głośnym płaczem. Na mojej twarzy jest zaschnięta krew i ogromny siniak. Wyglądam strasznie. Nawet najlepszy makijaż całkowicie tego nie zakryje.

Co ja miałam w głowie wracając do tego piekła? Przecież ojciec by sobie pogadał, a później by przestał zresztą tak jak zawsze. A ja byłabym w ramionach Theo, który by mnie przytulał i całował, a nie katował. Ledwo stoję na nogach, ale i tak decyduję się na prysznic. Muszę zmyć z siebie to wszystko. Potrzebuję gorącej wody, który chociaż na chwilę pozwoli mi się odprężyć.

Przebieram się, a następnie schodzę na dół. Jedzenia, które przyniósł mi Harry w ogóle nie ruszyłam, a już zaczyna mi burczeć w brzuchu.

Wkraczam do kuchni i tam zauważam tę kretynkę. Samo jej spojrzenie na mnie, mnie irytuje, jeśli dalej będzie mnie tak wkurzać to stąd wyleci. I to szybko.

— Jednak nie jesteś taka ważna za jaką się uważałaś. Żadnej wcześniej tak nie skatował

Przymykam oczy na chwilę, ona sama mnie doprowadza do szału. Wystarczy, że mam na głowie Harry'ego, nie będę się jeszcze męczyć z jakąś idiotką.

— Spakuj się i wypierdalaj stąd!

— To nie ty mnie tu zatrudniłaś, więc nie możesz mnie zwolnić — kurwa ona naprawdę bije rekordy w swojej bezczelności. Jej zachowania nikt nie puściłby płazem.

— Oczywiście, że mogę i teraz właśnie to robię. Nie masz prawa wnikać w moje sprawy rodzinne i właśnie za to jesteś zwolniona. Masz półtora godziny na zabranie wszystkich swoich rzeczy. Nie jestem też taka wredna, więc dostaniesz odprawę w wysokości swoich czterech pensji — komunikuje, a następnie opuszczam pomieszczenie.

I chociaż miałam się nie odzywać do Harry'ego to przez nią będę musiała zmienić swoje postanowienie.

Idę do jego gabinetu, poszedł tam pracować, bo widocznie nie mógł się już na mnie patrzeć. Mam nadzieję, że wkrótce sam straci mną zainteresowanie i będę mogła wrócić do domu. A wtedy mu, że w niczym nie będę okłamywać Theo. I zrobię wszystko by tylko z nim być.

Wchodzę bez pukania, bo podobno to jest mój dom. Chociaż on to mówi tylko wtedy gdy mu to pasuje.

Spogląda na mnie z nad monitora.

— Cieszę się, że przestałaś się już użalać nad sobą i wstałaś — ciekawe jak on by się zachowywał jak ktoś by mu tak przyłożył, że niemiłosiernie by mu się kręciło w głowie. Nadal muszę uważać żeby nie upaść.

— Zwolniłam służącą, wypłać jej cztery pensje..

— Czemu ją wyrzuciłaś, przecież jest niezła w tym co robi. Jest tu czysto i nawet smacznie gotuje. Nie rozumiem cię — no oczywiście przecież jemu włazi w dupę, a do mnie nie ma za grosz szacunku, a ja przecież nie mogę pozwolić się tak traktować.

— Wtyka swój nos tam gdzie nie trzeba. Ma ale stąd wynieść — mówię twardo. Nie dam się poniżać służącej. Nie pozwolę sobie na to.

— Dobrze. Będzie tak jak chcesz, ale mam jeden warunek — Co? On mi chce jeszcze stawiać warunki w takiej sprawie, przecież to jest niedorzeczne. — Masz się zacząć zachowywać tak jak moja żona. Możesz dyrygować służbą, ale tylko wtedy gdy będziesz mnie zaspakajała i przestaniesz traktować pobyt w tym domu jako karę.

— To żart? — pytam, bo to wszystko naprawdę jest komiczne.

— Oczywiście, że nie skarbie, chcę żebyś była taka jak gdy cię poznałam.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze do dostaniecie dziś jeszcze jeden.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top