1
— Ja pierdole co za kretyn! — narzekam na ten rozpierdol, który zrobił tu Theo. Tyle razy mu przypominałam żeby nie ćpał naszego towaru. A jak już to robi to prosiłam żeby był dyskretny. Nie może okazywać, że jest lepiej traktowany tylko dlatego, że ze mną sypia. — Wstawaj! — wrzeszczę, a jak zauważam, że to nie nie pomaga to chwytam za dzbanek z wodą i wylewam mu na głowę.
— Co jest do cholery!? — woła i szybko się podnosi. — Odbiło ci?
Przejeżdża ręką po swoich czarnych mokrych włosach. Z jego ust wydobywa się też krótki kaszel najwidoczniej trochę wody dostało mu się tam gdzie nie trzeba.
— To tobie chyba odpierdoliło, jak mój ojciec się dowie, że znowu zabrałeś najlepszy towar to się wścieknie i cię wyparoszy. I nawet ja ci nie pomogę — już sobie wyobrażam to pieprzenie mojego ojca jak to nie mam gustu do facetów. Najpierw ten mój niewydarzony mąż to jeszcze teraz Theo.
Który na dobrą sprawę nie ma pojęcia o tym co się stało kilka lat temu. I mam nadzieję, że nikt się nie dowie o tym szaleństwie, które popełniłam po pijaku.
— Oj już tak nie przesadzaj. To tylko odrobina koki. Przecież wiesz, że to najlepszy możliwy narkotyk. Kokaina to prawdziwy dar od Boga — mówi po czym wybucha śmiechem. Najwyraźniej jeszcze nie przetrzeźwiał.
— Idź pod prysznic i wylej na ten głupi łeb kilka litrów lodowatej wody. Później pogadamy — mówię, a następnie następnie się wycofuje.
— Oczywiście moja pani! — odkrzykuje, a ja przewracam oczami na jego słowa.
Theo często zachowuje się nieodpowiedzialnie, ale jeszcze ani razu nie zdarzyła się sytuacja żebym nie była go całkowicie pewna. On zawsze wie kiedy wziąć się w garść i zachować tak jak należy. Przez dwa lata od kiedy się znamy jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. A to przecież najważniejsze.
— Victoria — zdążam przejść tylko kilka kroków i już słyszę głos mojego ojca. Jest podniesiony. Jak nic dowiedział się o kolejnym wyskoku Theo.
Niechętnie odwracam się w stronę taty.
— Do mnie — komunikuje, a następnie maszeruje do swojego gabinetu. Nie pozostaje mi nic innego jak pomaszerować za nim. By usłyszeć ochrzan za mojego chłopaka. Trudno, lepiej żeby pogderał do mnie niż miały coś zrobić Theo.
Wchodzimy do sporego pomieszczenia wykończonego ciemnymi kolorami . Znajdują się tu dwa regały z książkami, a także biurko z drewna pomalowane na ciemny brąz. Tata do niego pochodzi i zajmuje miejsce w skórzany fotelu. A ja siadam na tym drugim na przeciwko niego.
— Przedstaw się — podnoszę brwi na jego dziwną prośbę. Czyżby zapomniał jak jego jedyna córka ma na imię..
— Victoria Andrea Altran, no kto jak kto, ale ty doskonale powinieneś o tym wiedzieć.
— No właśnie nie Altran. Dopiero co odkryłem, że twój mąż dwa dni po twojej ucieczce zmienił ci nazwisko. Według prawa nazywasz się Victoria Styles i nadal jesteś żoną Harry'ego Stylesa.
Zaciskam pięści ze złości. Czyli jednak zrobił coś poza przysłaniem swoich ludzi by mnie do niego zabrali.
— Jeszcze dziś pojadę do urzędu i złożę wniosek o zmianę nazwiska.
— Nawet jeśli ci się to uda to nie zmieni to faktu, że od czterech lat widniejesz w dokumentach jako żona Stylesa. Dość już odkładania tej sprawy na później, trzeba to wreszcie załatwić.
— Setki razy już wysyłałam mu papiery rozwodowe, a on za każdym razem przysłała mi je z powrotem całe w strzępkach. On nie rozwiedzie się ze mną, bo dobrze wie, że mi na tym zależy.
— Tak samo jak mi. Nie mam pojęcia jak, ale masz zdobyć jego podpis na akcie rozwodowym, a wtedy już będziesz całkowicie wolna. Będziesz mogła sobie nawet poślubić tego swojego wiernego pieska Theo. Abyś tylko nie była związana z rodziną Styles.
Liczę na waszą opinię.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top