29.

Poczochrała go po włosach aby wreszcie się obudził.

- Co jest? - burknął. - Śpij, nie denerwuj mnie. - wymamrotał.

- Muszę już iść. - poinformowała rozbawiona.

Uchylił powieki. Czy ona właśnie stała nad nim już ubrana? Dlaczego?

- Która godzina? - zapytał przecierając oczy.

- 8:00, uznałam, że nie chcę wychodzić bez pożegnania. Wybacz, że Cię obudziłam. - uśmiechnęła się smutno.

- Dlaczego tak wcześnie idziesz? - założył okulary i przyglądał jej się badawczo.

- Mam trening. - pogładziła go po włosach aby ujarzmić niesforne kosmyki.

- Nie zobaczymy się dzisiaj, prawda? - mruknął.

- Niestety. - pokręciła głową. - Trening, próba z zespołem a potem ćwiczenia z Tobio. - wyjaśniła smutno.

Usiadł na łóżku i przytulił się do niej.

- Straszna przytulanka z Ciebie się ostatnio zrobiła. - zaśmiała się.

- Korzystam póki jesteś obok. - fuknął. - Jadłaś? - spojrzał jej w oczy aby ewentualnie wychwycić kłamstwo.

- Akiteru mnie nakarmił. - uspokoiła go.

- Przynajmniej raz się na coś przydał. - burknął do siebie.

- Idę bo się spóźnię. A Ty śpij jeszcze. - pocałowała go w czoło i uciekła.

Usłyszał jeszcze jak żegna się ze studentem i wychodzi. Położył się na plecach i zapatrzył w sufit. Co ona z nim zrobiła?

~

Następnego dnia ubrana w dżinsowe spodnie i koszulkę na krótki rękaw wyszła z domu w pośpiechu. Była umówiona z Fumio i Shigeru a zaspała i teraz szybko zamykała drzwi na klucz. Zbiegła po schodach i popędziła do parku.

- Przepraszam za spóźnienie! - dobiegła do nich z lekką zadyszką.

- Nasza mała Jun-chan! - podbiegł do niej rozśpiewany osobnik.

- Satori-kun! - ucieszyła się na widok blokującego. - I Ushi-kun... - spojrzała lekko przerażona na siatkarza.

- Jun-chan. - skinął jej głową.

- Przyjechaliśmy wczoraj ale byłaś okropnie zajęta. - jęczał czerwonowłosy.

- Wybacz, faktycznie wczoraj byłam zabiegana. - pomasowała się zakłopotana po karku.

- Jadłaś coś Jun-chan? - zapytał fioletowooki.

- Nie, zaspałam i nie miałam czasu. - westchnęła.

- W takim razie musimy coś zjeść. - mruknął czarnooki.

Odwrócili się i zaczęli iść w kierunku centrum.

- Możecie zwolnić? Ładnie proszę. - zaśmiała się.

Fumio też ledwo nadążał za wielkoludami i jego mina jasno informowała o irytacji mu towarzyszącej.

- Popieram siostrę. - fuknął.

Trochę podminowani zwolnili i teraz już wszyscy szli tym samym tempem.

- Mamy jakieś konkretne plany? - zapytała po chwili ciszy.

- Właściwie to nie. - wzruszył ramionami Shigeru.

- Chodźmy na basen. - zaproponował fioletowowłosy.

- Doskonale wiesz, że nie pływam najlepiej. - mruknęła.

- Będziemy Cię pilnować. - odparł.

Westchnęła głęboko nie wierząc w to co ma zamiar zrobić.

- Dobrze. Niech będzie. - machnęła ręką.

- Yey! - Tendou podskoczył do góry. - Jak zjemy to pójdziemy się spakować. - zaczął wykonywać coś na kształt tańca szczęścia.

Z nim nie mogło być cicho i zaraz zaczął coś śpiewać, szatynka szybko podłapała i teraz razem darli się wniebogłosy.

- Tadashi. - zauważył Nomura.

- Gdzie? - zaciekawiła się przerywając tańce.

- Przed nami. - wskazał palcem.

- Widzę. - kiwnęła głową.

- I Tsukishima. - mruknął Shigeru.

- Powiedziałaś mu, że wychodzimy? - spojrzał na nią Fumio.

- Tak, tak. Dlatego się z nim dzisiaj miałam nie widzieć. - wyjaśniła. - Jednak los chciał inaczej. - dodała.

Zbliżali się do siebie, teraz i oni ich widzieli i szli prosto na nich.

- Dzień dobry, Mr.Vanilla. - pomachał do Keia Satori.

- Shairin. - spojrzał na nią ignorując blokującego.

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do niego.

- Ushijima. - podniósł wzrok na szatyna.

- Tsukishima. - odparł mu.

Przez chwilę toczyli bitwę na spojrzenia i można było wyczuć napiętą atmosferę.

- Tadashi-kun, to co tu robicie? - przerwała niezręczną ciszę.

- Wyciągnąłem Tsukkiego z domu bo chciał siedzieć w nim cały dzień. - westchnął.

- Cały on. - uśmiechnęła się lekko.

- Jestem tu. - burknął blondyn.

- Ciężko nie zauważyć. - uśmiechnął się złośliwie Fumio.

- Nie wytrzymam z wami. - pokręciła zrezygnowana głową.

Ruszyła przed siebie nawet nie zwracając na nich uwagi. Tadashi ruszył zaraz za nią.

- Możemy ich tak zostawić? - upewnił się.

- Tak. - kiwnęła głową. - Póki jest tam Shigeru nie ma się o co martwić. - zapewniła.

- Niech będzie. - westchnął. - Gdzie szliście? - zapytał.

- Coś zjeść, nie jadłam śniadania. - odchyliła głowę i podziwiała niebo.

- Więc chodźmy. - wyszczerzył się szeroko.

- Nie tak prędko. - burknął nad nią blondyn.

- Tak bez nas? - oburzył się Fumio.

- Przecież tu jesteście. - zauważyła. - Więc jak bez was? - zaśmiała się.

Tsukishima złapał ją za rękę i splótł ich palce.

- Są razem? - szepnął Satori do brata stryjecznego.

- Tak. - kiwnął głową.

- Długo? - dalej szeptał.

- Niezbyt. - stwierdził.

- Od dzisiaj Jun-chan to Mrs.Vanilla. - postanowił blokujący.

Zaśmiała się głośno na jego słowa. Kei mocniej zacisnął dłoń i uniósł lekko jeden kącik ust. Weszli do jakiejś knajpki ze stołami i rusztami. Usiadła przy ścianie, tak jak lubiła najbardziej a obok niej blondyn. Przed nią zaś usiadł Tadashi.

- Na co masz ochotę? - zapytał cicho okularnik.

- Nie wiem. - wzruszyła ramionami. - Możesz wybrać za mnie. - uśmiechnęła się lekko.

Kiwnął głową i czekali aż reszta coś wybierze. Złożyli jedno wielkie zamówienie i popatrzyli po sobie. Atmosfera było lekko napięta. Shairin cały czas pamiętała co powiedziała Wakatoshiemu po meczu, on zaś pamiętał jak połamał palce Keiowi i dlatego patrzyli na siebie spod byka. Szatyn jednak polubił Junko i dziwnie się czuł z tym, że kiedyś skrzywdził jej chłopaka. Fumio zdecydowanie nie trawił partnera przyjaciółki i dogryzał mu w każdym możliwym momencie a Shigeru karcił go i było mu głupio za przybranego brata. Tadashi jako tako próbował załagodzić sytuację a Satori podśpiewywał sobie jak gdyby nigdy nic. W końcu dziewczyna westchnęła głęboko zwracając na siebie uwagę wszystkich.

- Ushi-kun, nie mam Ci za złe złamania mu palca. To była tylko gra. - zaczęła. - Fumio, mam dość Twojej niechęci do Tsukishimy i serce mi krwawi jak dwie osoby które kocham się kłócą. - spojrzała na fioletowookiego. - Tsukishima, jak już wspomniałam to była tylko gra i nie patrz na niego jakbyś chciał go zabić. - tryknęła blondyna palcem w żebra. - A ja, Ushi-kun nadal nie zmieniłam zdania. Następnym razem wygramy, chociaż nie wiem czy będziemy mieli okazję zagrać. - spojrzała w brązowe oczy siatkarza.

Przy stole zapadła cisza. Wszyscy analizowali jej słowa.

- Powinnaś pójść do Shiratorizawy. - przerwał milczenie Wakatoshi.

Wybuchnęła niepohamowanym śmiechem, zaraz dołączyli do niej Satori, Tadashi i Shigeru. Nawet Fumio się lekko uśmiechnął.

- Publicznie powiedziałaś, że mnie kochasz. - szepnął jej do ucha Kei.

Spłonęła gwałtownie rumieńcem i uciekała wzrokiem na boki. Tadashi siedzący przed nią obserwował całą sytuację z uśmiechem na ustach.

- Dobra, już dobra. - westchnął głęboko Nomura. - Mogę spróbować być milszy. - burknął.

Nie odpowiedziała mu nadal zbyt zawstydzona. Tsukishima za to kiwnął do niego głową. Odetchnęła lekko uznając ten gest za zawieszenie broni. Napięcie między nimi panujące niemal całkowicie zniknęło. Podano im jedzenie i chłopcy rzucili się na smażenie mięsa na ruszcie umieszczonym pośrodku stołu. Ona natomiast wolała zainteresować się warzywami. Zajadała i przysłuchiwała się im rozmowom. Kei w pewnym momencie zgarnął mięso z paleniska i włożył dziewczynie na talerz. Uśmiechnęła się do niego lekko a on pod stołem położył jej dłoń na udzie. Zamarła z pałeczkami przy ustach. Znowu tego dnia doprowadził ją do istnej czerwieni na twarzy. Jego dłoń była tak ciepła... A może jej się wydawało? Zrobiło jej się okropnie gorąco gdy zaczął kciukiem gładzić materiał jej spodni.

- Wszystko w porządku, Jun-chan? - zapytał Satori siedzący obok Yamaguchiego.

- T-tak, dlaczego miałoby być coś nie tak? - uśmiechnęła się najbardziej naturalnie jak tylko zdołała.

- Masz wypieki, nie masz gorączki? - przekrzywił lekko głowę.

- To chyba przez... te węgle. Ciepło i w ogóle. - zaśmiała się zażenowana.

Wzruszył ramionami i wrócił do jedzenia. Odetchnęła lekko i zerknęła kątem oka na Keia. Nadal nie zabrał dłoni a na jego twarzy wykwitł uśmieszek satysfakcji. Co ten chłopak z nią robi?

~

Wyszli najedzeni i szczęśliwi.

- Jakie macie plany? - zapytał ją blondyn.

- Trzymać się jak najdalej od Ciebie. - uśmiechnęła się słodko. - Straszna przylepa dzisiaj z Ciebie. - dodała.

- Wiem, że Ci się to podoba więc nie narzekaj. - odparł wrednie.

Pokręciła głową powoli tracąc w niego wiarę.

- Basen. - odpowiedziała mu już zupełnie poważnie.

- Ale przecież Ty nie pływasz. - zdziwił się.

- Podobno będą mnie pilnować. - wzruszyła ramionami.

- I ja mam im zaufać? Niedoczekanie. - prychnął.

Podeszli do Fumio i Shigeru.

- Idę z wami. - oznajmił okularnik.

- Na basen? - upewnił się fioletowooki.

- Tak. - kiwnął głową.

- Niech będzie. - wzruszył ramionami.

Dziewczyna wyszczerzyła się do niego szeroko. Chyba naprawdę postanowił zaakceptować ich związek.

- Dobra, rozchodzimy się! - zarządził Nomura. - Spotykamy się na miejscu za godzinę. - rzucił na odchodne ruszając z Shigeru do domu.

- Idę do siebie. - wyswobodziła dłoń z jego i odeszła w swoją stronę.

~

Nie miała innego wyboru jak założyć ten sam kostium co na wyjazd. Zrezygnowana wpakowała go do torby i zasunęła suwak. Przerzuciła ją przez ramię i wyszła z domu.

Dotarła na miejsce zaraz po przybranych braciach. Czerwoną czuprynę zobaczyła z daleka, fioletową już nie bardzo.

- Jestem. - mruknęła gdy podeszła do nich dostatecznie blisko. - Mam nadzieję, że w środku nie będzie żadnych napaleńców. - westchnęła przeciągle.

- Siostra, ładna jesteś ale nie przesadzaj. - fuknął Nomura.

- I moja samoocena poszła się... bujać. - burknęła.

- Chodźmy już do środka bo się pozabijacie. - zarządził czarnooki.

Weszli do budynku i rozeszli się do szatni. Dziękowała w duchu za brak czepków i szybko się przebrała. Naszykowała sobie ręcznik i w klapkach oraz po zmoczeniu się pod natryskiem weszła na teren kąpielowy. Zobaczyła, że wszyscy siatkarze już są. Nawet Tadashi przyszedł.

- Jun-chan, już jes... - odwrócił się do niej Fumio.

Stał i patrzył na nią z rozdziawioną buzią. Spojrzała na nich i o mało nie zemdlała tam gdzie stała. Zbyt dużo wyrzeźbionych brzuchów na raz. Tylko Nomura był zupełnie przeciętny pod tym względem. Pokręciła głową i odwiesiła ręcznik na wieszak. Zdjęła klapki i podeszła do nich z rumieńcem zażenowania.

- Shigeru-kun, przypomnij mi proszę. Co ten chodzący fiolet powiedział przed budynkiem? - uśmiechnęła się lekko.

- Cytując: Siostra, ładna jesteś ale nie przesadzaj. - odpowiedział zupełnie opanowany.

- Dziękuję. Idę do wody. - wskazała na basen i ruszyła w jego stronę wiążąc włosy w koka.

- Przysięgam, że w gimnazjum była płaska jak deska! - Nomura odnalazł język w gębie.

- Słyszałam. - odwróciła się do niego jeszcze bardziej czerwona.

Strzeliła sobie mentalną piątkę z czołem i weszła do wody. Zaraz za nią weszli... a raczej wbiegli pozostali. No może poza Tsukishimą, który wszedł do jacuzzi i przyglądał jej się uważnie. Oprócz ich grupy było parę osób ale głównie były to licealistki więc czuła się w miarę komfortowo. Chłopcy wygłupiali się i chlapali na wszystkie strony. Usilnie próbowali przewrócić Ushijimę ale opornie im to szło. Parę razy podnosili szatynkę i rzucali ją w wodę przy akompaniamencie jej krzyków i śmiechu. Wiedziała, że Kei obserwował ją cały czas i z tą świadomością czuła się dużo bezpieczniej. Zauważyła, że parę dziewczyn czasami zerkało na siatkarzy maślanymi oczkami. Nawet ona musiała przyznać, że ich wysportowane sylwetki robiły wrażenie. Największą uwagę przyciągał Shigeru ze swoim tatuażem i kolczykiem w wardze. Patrzyła rozbawiona jak rozmawia z kolejną zafascynowaną nim dziewczyną ale widać po niej było, że rozmowa nie idzie po jej myśli. Podszedł do niej zmarnowany i usiadł na brzegu basenu.

- Nie dają Ci spokoju. - zaśmiała się.

- Weź mnie nie dobijaj. - westchnął męczeńsko. - Zaczynam Cię coraz lepiej rozumieć. - przyznał.

- Nie rozumiem. - przekrzywiła głowę.

- Wiem, że wielu chciałoby się z Tobą umówić. Nie jestem głuchy i ślepy. - zerknął na nią z politowaniem.

- To już się uspokoiło. - machnęła ręką.

- Tak? A tamten brunet? - wskazał palcem na chłopaka w rogu basenu przyglądającego się jej uważnie.

- Myślisz, że on chce... - mruknęła niepewnie.

- Na pewno. - kiwnął głową. - O, nawet tu idzie. - zaśmiał się cicho.

Spojrzała w jego stronę. Faktycznie szedł w jej stronę z uwodzicielskim uśmiechem.

- Pora na ewakuację. - burknęła.

Wyszła z wody i szybko przemknęła do jacuzzi. Weszła i poczuła przyjemne ciepło. Przeszedł ją dreszcz i usiadła obok Tsukishimy.

- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytał obojętnie.

- Napalony brunet. - przysunęła się do niego jeszcze bliżej. - O wilku mowa. - szepnęła do niego widząc chłopaka rozglądającego się za nią.

Kei objął dziewczynę jedną ręką i przyciągnął do siebie jak najbliżej. Zobaczył ich tak i skrzywił się wyraźnie po czym zrezygnował.

- Dziękuję, możesz mnie już puścić. - poklepała go po klatce.

- Nie mam takiego zamiaru. - odparł.

- Właściwie to nie przeszkadza mi to. - oparła głowę o jego bark i przymknęła oczy.

- Cieszę się, że do mnie przyszłaś. - mruknął bawiąc się jej mokrymi kosmykami wystającymi z upięcia.

- Ja też, muszę od nich odpocząć. - westchnęła.

- Pamiętasz jak mi mówiłaś, że nie jesteś zbyt dobra w rozmawianiu o uczuciach? - przypomniał im ich rozmowę z obozu.

- Pamiętam. - tworzyła oczy przyglądając mu się z dołu.

- Zauważyłem, że je wyrażasz przez teksty piosenek, które śpiewasz to już nie masz tego problemu. - spojrzał na nią aby widzieć jej reakcję.

- Kiedy to zauważyłeś? - szczerze się zaciekawiła.

- Yamaguchi usłyszał jak wtedy śpiewałaś Isao. - wyznał. - Zapamiętał fragment a potem znalazłem go w Internecie. Tak trafiłem na cały tekst. - mruknął. - Naprawdę tak myślisz? - zapytał z nutą troski.

- Czasami. - kiwnęła powoli głową.

- Ale mi nie pozwolisz odejść? - spojrzał na nią poważnie.

- A masz w planach próbować? - zaśmiała się cicho.

- Nie zmieniaj tematu, Shairin. - złapał jej podbródek.

- Nie będę Cię trzymać na siłę jeśli będzie Ci źle i będziesz chciał ode mnie odejść. - odpowiedziała spokojnie. - Jeśli miałbyś być szczęśliwy beze mnie pozwolę Ci iść w swoją stronę. - uśmiechnęła się lekko.

- Nigdy Cię nie zostawię Shairin. - obiecał. - Nigdy. - trzymając jej podbródek pocałował ją delikatnie w usta.

- Starczy, nie przy ludziach. - odsunęła się szeroko uśmiechnięta.

- Nikt nie patrzy. - szepnął jej do ucha na co przeszedł ją dreszcz.

- Jesteś niewyżyty. - stwierdziła zarumieniona i rozbawiona.

- Możliwe. - obdarzył ją jednym ze swoich wrednych uśmieszków.

- Chodźmy już stąd. Naoglądałeś się za dużo dziewczyn w bikini. - klepnęła go w ramię i zaczęła wychodzić z wody.

- Oglądałem tylko Ciebie, Shairin. - również wstał i ruszył w ślady dziewczyny.

Odwróciła się do niego i mało zawału nie dostała. Miała wrażenie, że wyglądał jeszcze lepiej niż godzinę temu. Spojrzała w drugą stronę aby ukryć rumieńce. Patrzył na nią z rozbawieniem i podziwem. Była taka piękna... I tak cholernie lubił ją zawstydzać.

~

Odprowadził ją pod blok i pocałował na pożegnanie. Zagryzła wargę obserwując jego sylwetkę jak odchodził. Tak bardzo lubiła się z nim całować... Potrząsnęła głową odganiając natrętne myśli i weszła do bloku.

- Wróciłam! - poinformowała mamę gdy weszła do mieszkania.

- Jesteśmy w kuchni! - usłyszała gdy ściągała buty.

„Jesteśmy"? Weszła do pomieszczenia i rozdziawiła buzię. Co oni tu robią?

- No cześć Wisienko! - wyszczerzył się szatyn.

- Dzień dobry, Jun-chan. - skinął jej Iwaizumi.

- Onii-san! Tooru-kun! - ucieszyła się. - Co wy tu robicie?! - podbiegła do nich i wyściskała jak tylko wstali ze stołków.

- Przyjechaliśmy Cię odwiedzić bo byliśmy niedaleko. - uśmiechnął się szeroko orzechowooki.

- Gdzie byłaś? Masz mokre włosy. - zauważył brunet.

Chyba odpalił mu się tryb starszego brata.

- Na basenie. - odpowiedziała dosiadając się do nich.

- Z Tsukishimą? - zapytała ją mama stawiając przed nią talerz z późnym obiadem.

- Dlaczego akurat z nim? - rozgrywający spojrzał na nią podejrzliwie.

- Ponieważ Tsukishima Kei to mój chłopak. - lekko się zarumieniła. - A na basenie byłam między innymi z nim. - spojrzała na mamę.

- Ten Tsukishima? - upewnił się Oikawa.

- No przecież powiedziała! - zdzielił go w głowę Hajime.

- I że on jest niby lepszy ode mnie? - fuknął udając obrażonego.

Brunet przewrócił oczami a szatynka zaśmiała się głośno. Jej mama spojrzała na nią uważnie. Dawno nie słyszała tak głośnego śmiechu córki.

- Chłopaki mają dzisiaj trening. Idziecie? - zapytała uspokajając oddech.

- Będzie Kageyama? - popatrzył na nią skrzywiony Tooru.

- Jak na każdym treningu. - popatrzyła na niego z politowaniem.

- Nie patrz tak na mnie! Liczyłem, że może wyjechał albo jest chory albo porwali go kosmici... - wyliczał na palcach.

- Tooru. - zganiła go.

- Dobra, dobra. - uniósł ręce. - Spokojnie Wisienko, będę grzeczny. - wyszczerzył się.

- Mam nadzieję. - mruknęła wracając do posiłku.

- Chodzisz na każdy trening? Jeszcze nie jesteś menadżerką. - zauważył brunet.

- Staram się ale czasami kolidują z moimi. - burknęła z ryżem w pałeczkach. - Chcę być jak najlepiej przygotowana do tej funkcji. - wyjaśniła.

Jej mama skrzywiła się na to zdanie. Odwróciła się do córki jasno pokazując jej dezaprobatę dla tego pomysłu.

- Nadal uważam, że powinnaś zostać przy matematyce. - powiedziała machając drewnianą łyżką.

- Bycie menadżerem to wbrew pozorom duża szansa. - bronił jej szatyn. - Szczególnie jeśli Karasuno daleko zajdzie. W przyszłości możesz być nawet doradcą w jakimś profesjonalnym zespole. - argumentował.

- Jeszcze mi tego brakowało! - machnęła mocniej łyżką. - Jeden już więcej czasu poświęca na to swoje granie niż na naukę. Brakuje mi tylko córki wśród spoconych siatkarzy. - fuknęła. - Wzięłabyś się za naukę! - odwróciła się ostentacyjnie ku kuchence dając tym znak, że nic nie sprawi, że zmieni zdanie.

- Wybacz mamo. - powiedziała cicho. - Przepraszam, że Cię zawiedliśmy. - odłożyła pałeczki i wstała. - Dziękuję za posiłek. - mruknęła smutno i wyszła z pomieszczenia.

Jej matka westchnęła głośno i spuściła głowę. Siatkarze patrzyli a całą sytuację z mieszaniną smutku, żalu i złości.

- Idziecie? - zapytała szatynka z torbą na ramieniu.

- Tak, tak. - burknął brunet. - Do widzenia. - ukłonił się w kierunku kobiety.

- Do zobaczenia. - skłoniła sztywno głowę.

Wyszli na chodnik i ruszyli w kierunku szkoły w całkowitym milczeniu. Widziała kątem oka, że Oikawa bardzo chce coś powiedzieć ale jej zaciśnięte mocno usta podpowiadały mu aby jednak się nie odzywał. Zatrzymali się przed bramą szkoły i odwróciła się w tył słysząc kroki. Za nimi szli Shigeru, Satori i Wakatoshi.

- Jun-chan, Fumio się im wygadał, że macie dzisiaj trening i koniecznie chcieli przyjść. - wyjaśnił czarnooki. - Widzę, że Ty też masz wsparcie. - spojrzał na niższych od niego siatkarzy.

- Tak, Oikawa Tooru i Iwaizumi Hajime. - przedstawiła ich.

- Tendou Shigeru. - skłonił głowę.

- Tendou? - upewnił się Oikawa.

- Mój brat stryjeczny. - poklepał go po barku uśmiechnięty Satori.

- Oikawa. - powiedział głębokim głosem Wakatoshi.

- Ushijima. - odpowiedział mu kładąc dłonie na biodrach.

- Chodźmy już. - mruknęła szatynka czując co się święci.

- Ja idę do siebie. - oznajmił licealista i ruszył do domu nawet się nie żegnając.

Junko popatrzyła za nim zmarnowana. Naprawdę zamierza ją tak z nimi zostawić?

- Idziemy. - pociągnęła Oikawę za koszulkę.

Bez słowa ruszyli za nią tylko mierząc się wzrokiem. Otworzyła drzwi na halę i uśmiechnęła się szeroko próbując ukryć zażenowanie.

- Dzień dobry, przyprowadziłam gości. - oświadczyła wchodząc do środka.

Czwórka siatkarzy weszła za nią a kruki patrzyli na nich zaskoczeni i zdezorientowani.

- Dzień dobry trenerze. - ukłonił się. - Mam nadzieję, że to nie problem. - mruknęła zarumieniona.

- Dzień dobry Shairin. Dzięki Tobie wiem co będziemy dzisiaj robić. - uśmiechnął się przebiegle.

Patrzyła na niego nic nie rozumiejąc.

- Zagracie z nami mecz? - spojrzał na gości.

Niebieskooka przełknęła głośno przerażona tą perspektywą.

- No pewnie! - krzyknął Oikawa. - Macie coś na przebranie? - zapytał ściągając koszulkę.

- Shittykawa! - walnął go piłką Iwa. - Nie tutaj do cholery! - wydarł się na niego.

- A co? Zazdrosny? - spojrzał na niego z uśmieszkiem.

- Dam wam coś. - powiedziała zrezygnowana. - Zapraszam. - wskazała na składzik.

Po drodze rzuciła przepraszające spojrzenie Tsukishimie i weszła do pomieszczenia. Dała im ciuchy i jakimś cudem znalazła coś dla Ushijimy.

- Ale nie przebierajcie się przy mnie! - wybiegła spanikowana z pokoju. - Mogliście iść do przebieralni. - fuknęła.

Kruki patrzyli na nią z rozbawieniem. Kei tylko groźnie patrzył na drzwi składzika.

- Zagrasz z nimi, Shairin? - zapytał Ukai.

Spojrzała na niego zszokowana.

- Właściwie to mogę spróbować... - odpowiedziała niepewnie.

- Świetnie. To dla Ciebie. - rzucił jej jakiś bandaż.

- Co to jest? - złapała biały rulonik.

Oczy zabłysnęły jej zrozumieniem.

- Owiń sobie... no wiesz. - machnął ręką.

- Sensei! - krzyknęła zarumieniona. - To ja pójdę się przebrać. - mruknęła i zniknęła w szatni.

Zdjęła dżinsy i koszulkę a po chwili i stanik. Obwinęła dokładnie klatkę piersiową ale tak aby mogła swobodnie oddychać. Na to założyła jakąś białą koszulkę a potem ubrała się w czarne szorty i wygodne buty. Wiążąc włosy w kitkę weszła na boisko. Dobrze, że zawsze stara się mieć przy sobie strój na wypadek treningów z Yuu.

- Grasz z nami? - zdziwił się Oikawa.

- Jakoś tak wyszło. - burknęła.

- Ale nie podbierasz mi pozycji? - upewnił się.

- Nie, nie. - machnęła ręką. - Ja chronię waszych pleców. - zaśmiała się.

- Mieszamy drużyny. - zarządził trener.

- Shairin. - podszedł do niej Kei.

- Co tam? - odwróciła się do niego. - Aa... Już. - zobaczyła wyciągnięte w jej kierunku palce.

Podeszła do torby leżącej obok Hitoki i wyjęła taśmę.

- Powodzenia, Jun-chan. - uśmiechnęła się do niej szeroko.

- Dzięki, miej telefon pod ręką. Przyda się do wzywania pogotowia. - zaśmiała się niemal sztucznie.

- Myślę, że nie będzie tak źle. - zapewniła.

Odeszła z Tsukkim na bok i zaczęła od pierwszego palca. Kątem oka zobaczyła jak Yachi faktycznie wyciąga telefon a chłopcy rozgrzewają się i wbijają piłki w parkiet z ogromną siłą.

- Jednak mogę dzisiaj umrzeć. - westchnęła do siebie.

- Jestem pod siatką. - przypomniał okularnik.

- Mhm. - mruknęła skupiona na jego dłoniach.

Wrócili na boisko i zaczęli tworzyć drużyny.

- Ja chcę być z Wisienką! - podbiegł do niej szatyn i objął ją mocno.

- Chyba nie mam wyjścia. - wydusiła z siebie pomimo uścisku.

Wyszło na to, że była z Oikawą, Iwaizumim, Tanaką, Sawamurą i Tsukishimą. Widziała jak blondyn podchodzi do trenera i coś mu mówi. Tamten pokiwał głową i coś powiedział. Kei ukłonił się lekko i wrócił na boisko pod siatkę.

- Iwaizumi! Nagrałeś się już z Oikawą! - krzyknął do nich Ukai. - Ushijima idziesz do zespołu Sawamury. - zarządził.

Brunet i szatyn zamienili się miejscami. Serwował Kageyama z przeciwnej drużyny. Ugięła nogi i odetchnęła głęboko. Zaczyna się zabawa. Piłka poleciała w kierunku Daichiego ale i tak musiał zrobić krok żeby przyjąć, potem prosto do Oikawy a ten do Ushijimy i pierwszy punkt zaliczony. Kolejny serw należał do Sawamury. Odebrany został przez Nishinoyę, Kageyama wystawił i Hinata wyskoczył do ataku. Ufała, że Kei obroni wyskakując do bloku. Wiedziała, że tak będzie jednak dalej była gotowa. On ufał, że jeśli coś będzie nie tak to ona jest za nim i obroni. I niestety tak musiało się stać. Piłka poleciała po skosie prosto w nią. Złożyła dłonie gotowa na przyjęcie. Przedramiona ją zapiekły ale uśmiechnęła się szeroko gdy piłka poleciała prosto do rozgrywającego.

- Moja szkoła! - krzyknął libero przeciwnej drużyny.

- Uczyłam się od najlepszych, senpai! - odkrzyknęła rozbawiona widząc jego szczęście.

- Przepraszam. - burknął Kei czekając aż Sawamura wykona kolejny serw.

- Nie wiem o co Ci chodzi. - wzruszyła ramionami. - Przecież tu jestem. - powiedziała obojętnie.

Nie odwrócił się do niej ale czuła, że lekko się uśmiecha. Ona też na to sobie pozwoliła. Grali tak jeszcze przez jakiś czas niezbyt przejmując się wynikiem. Potem była zmiana i dziewczyna miała chwilę na odpoczynek.

- Wisienko, nie sądziłem, że będzie tak dobrze. - potargał jej i tak roztrzepane włosy.

- Dzięki Tooru-kun. - burknęła z przekąsem. - Ale wiesz, że nie uderzali z pełną siłą bo byłam na boisku? - spojrzała mu w oczy.

- Wiem. - kiwnął głową.

- Przepraszam, że mgliście pograć na poważnie tylko jak schodziłam. - spuściła wzrok.

- Gadasz głupoty. - machnął ręką. - Dzięki za grę. - uśmiechnął się szeroko.

- Tak, dzięki. - uśmiechnęła się nieznacznie.

Obserwowała mecz i nadal zachwycała się ich grą. Chyba nigdy nie przestanie ją to zadziwiać. Oderwała od nich wzrok i znalazła blond czuprynę na trybunach. Podeszła do niego i usiadła obok.

- Co powiedziałeś trenerowi przed grą? - zapytała bez wstępów.

- Nic szczególnego. - mruknął.

- Jasne... Nie chciałeś żeby Ushi-kun uderzał we mnie piłkami. - stwierdziła przyglądając się mu.

- Ta. - burknął wiedząc, że zaprzeczanie nic nie da.

- Dziękuję. To było urocze. - pocałowała go w policzek i zostawiła samego.

Zeszła na dół i usiadła obok Yachi.

- Pogotowie jednak nie było potrzebne. - zauważyła blondynka.

- No tak. - zaśmiała się. - Chyba pójdę się przebrać. - sięgnęła po torbę i weszła do szatni.

Zdjęła koszulkę i zaczęła odwijać bandaże. Usłyszała jak drzwi się otwierają. No to są chyba jakieś żarty. Stała tyłem do drzwi więc przynajmniej tyle dobrego.

- Jun-chan idziemy potem coś zjeść idziesz z na... - urwał widząc jej gołe plecy.

Stał tam i nic nie zrobił. Zostawił otwarte drzwi i patrzył się na nią z otwartą gębą. Wzięła koszulkę i zakryła biust.

- Tanaka! - wydarła się. - Wypad stąd zboczeńcu! - krzyknęła cała czerwona i ze łzami w oczach.

Zaraz za nim pojawił się Daichi, który siłą odciągnął zamurowanego Ryuu i zatrzasnął drzwi. Słyszała jak coś do niego krzyczy ale zajęła się ubieraniem. Cała czerwona wypadła z szatni i czym prędzej wyszła z hali. Świeże powietrze trochę ją otrzeźwiło. Wyjęła słuchawki i odpaliła głośno muzykę. Stała i tupała nogą zniecierpliwiona usilnie próbując się uspokoić.

- Co za typ. - burknęła do siebie.

Czyjeś dłonie wyjęły jej słuchawki z uszu. Odwróciła się i zobaczyła poirytowanego blondyna.

- O co chodzi? - wyłączył jej słuchawki krzywiąc się.

- Przebierałam się. - westchnęła. - Odwijałam właśnie bandaże a on wszedł do środka. I zamiast wyjść to stał i się na mnie gapił, dopiero Daichi go stamtąd zabrał. - wyjaśniła przytulając się do niego.

- Mam ochotę mu coś zrobić. - warknął.

- Właśnie idzie. Nic mu nie rób. - poprosiła.

Odwrócił się w stronę hali i zobaczyli skruszonego Ryuu prowadzonego za kołnierz przez wściekłego Sawamurę. Popchnął go w jej stronę.

- Przepraszam. - ukłonił się głęboko atakujący.

- Ah, Ryuu... - pokręciła głową z rezygnacją.

- Naprawdę mi głupio. - pomasował się zakłopotany po karku.

- Widzę. - powiedziała spokojnie. - Następnym razem zapukaj. - uśmiechnęła się uspokajająco.

- Dobrze. - pokiwał smutno głową.

- No chyba mu tak nie odpuścisz. - nachylił się za nią Kei.

- A co ja mam mu zrobić, Tsukishima? - oparła dłonie na swoich biodrach.

- Ja bym mu przywalił. - odpowiedział spokojnie patrząc na Tanakę.

Ten natomiast spojrzał przerażony na blondyna, potem błagalnie na Shairin.

- Nic mu nie zrobisz. - stwierdziła spokojnie.

- Niech będzie. - prychnął i się wyprostował.

- To o co chodziło z tym jedzeniem? - spojrzała na Ryuunosuke.

- Ramen. - odparł z uśmiechem kapitan.

- Brzmi cudownie. - stwierdziła. - Chodźmy. - uśmiechnęła się szeroko.

Złapała Tsukishimę za rękę a on splótł ich palce. Poczekali jeszcze na resztę i ruszyli aby zaspokoić wilcze apetyty siatkarzy.

~

W pierwszy dzień szkoły obudziła się godzinę przed dzwonkiem. I dlaczego ona się tak stresuje? Przecież zna ludzi, szkołę i miała przyjaciół. Westchnęła głośno, przeciągnęła i odsłoniła zasłonki. Pościeliła łóżko i wraz z mundurkiem i ręcznikiem weszła do łazienki. Po prysznicu uczesała włosy i umyła zęby. Zabrała spakowaną torbę i zakładając słuchawki wyszła z domu. Przeklęła w duchu, bo przecież co powie Tsukishimie jak się zapyta czy jadła śniadanie? Właśnie, Tsukishima! Przecież dzisiaj jest ich pierwszy dzień w szkole jako para! Jak dobrze, że już jutro weekend.

Stanęła przed budynkiem i popatrzyła na niego niepewnie.

- I czym się denerwujesz? - zapytał kpiąco Kei wyciągając jej słuchawki z uszu.

- Jakoś tak... - burknęła.

- Chodź panikaro. - złapał ją za dłoń i pociągnął w stronę szkoły.

Czuła na sobie palący wzrok innych gdy szli korytarzami trzymając się za rękę. Cały czas szła z głową spuszczoną w dół póki nie doszli do jej klasy.

- Do zobaczenia na treningu. - rzuciła wchodząc do klasy.

Nie odpowiedział jej tylko poszedł do swojej sali. Ale czego innego miała oczekiwać? Zlokalizowała brązowooką przyjaciółkę i uśmiechnięta podeszła do niej.

- Dzień dobry, Hito-chan! - przytuliła ją mocno.

- Dzień dobry, Jun-chan. - oddała uścisk.

Usiadły obok siebie i wyjęły zeszyty potrzebne do matematyki.

- Dzisiaj mija wam miesiąc. - zauważyła Yachi.

Szatynka zamarła. Zupełnie zapomniała, poczuła się jak najgorsza dziewczyna na świecie. Spojrzała przerażona na przyjaciółkę.

- Zapomniałaś. - stwierdziła z westchnięciem.

Pokiwała wolno głową.

- Masz jakiś pomysł? - zapytała spokojnie.

Pokręciła przecząco głową. Młodsza złapała dwoma palcami nasadę nosa i zamknęła oczy.

- Co dzisiaj robisz? - odezwała się po chwili namysłu.

- Po lekcjach idziemy na trening, potem do domu a o 19:00 jadę do Sztorma. - odpowiedziała wyuczona swojego napiętego grafiku na pamięć. - Chwila, chwila. - podniosła palec do góry. - Mam pomysł. - stwierdziła.

- No oświeć mnie. - zaśmiała się Hitoka.

- Zabiorę go do stajni. - uśmiechnęła się szeroko. - Dosiądzie konia. - dodała z błyskiem w oku.

- Tsukishima Kei na koniu? - upewniła się zdziwiona. - To nie wyjdzie. - pokręciła pewnie głową.

- Oj tam. - machnęła ręką. - Musi wyjść. - zaśmiała się głośno.

Po tych słowach nadal rozbawiona odwróciła się przodem do tablicy bo nauczycielka właśnie weszła do klasy.

~

Weszła powoli do hali lustrując wzrokiem zebranych. Szukała wzrokiem nieznanych jej osób aby wyłapać nowych członków. Na razie nikogo nie zobaczyła więc weszła do szatni i przebrała się w dres. Zabrała torbę ze sobą i usiadła na ławce obok Hitoki. Wyjęła zeszyt i długopis aby od razu zacząć zapisywać spostrzeżenia na temat pierwszaków. Nie wątpiła w to, że na pewno ktoś do nich dołączył. W końcu w zeszłym roku rozegrali parę dobrych meczy. Trener siedzący obok niej też z niecierpliwością czekał na graczy. Gdy już wszyscy przyszli w drzwiach pojawiła się trójka niepewnych chłopców.

- Idź Junko. - poprosił trener.

- Dlaczego ja? - spojrzała na niego błagalnie.

- Mam wysłać Tsukishimę? - uniósł jedną brew wiedząc jaka będzie odpowiedź.

- Już idę. - rzuciła tylko i podniosła się z ławki.

Uśmiechnęła się miło do pierwszaków i podeszła do nich.

- Dzień dobry. - stanęła przed nimi i uśmiechnęła się jeszcze szerzej o ile było to możliwe.

- Dzień dobry. - odpowiedzieli jej cichutko.

- Nazywam się Shairin Junko i jestem jedną z dwóch menadżerek męskiego klubu siatkarskiego. - ukłoniła się uprzejmie.

- Naprawdę jesteś menadżerką? - najniższy chłopak otworzył szeroko oczy.

- Tak, zapraszam. - zaśmiała się krótko i wskazała na wnętrze sali w zapraszającym geście.

Powoli weszli do środka i rozglądali się dookoła.

- To są najważniejsze osoby tutaj. - podeszła do trenera, nauczyciela i Ennoshity. - Ukai Keishin, trener, Pan Takeda Ittetsu, opiekun klubu oraz kapitan drużyny Chikara Ennoshita. - wskazywała kolejno a oni kiwali głowami.

- Sagara Tsutomu, klasa 1-1. - ukłonił się chłopak o granatowych włosach i srebrnych oczach.

- Kimura Manabu, klasa 1-3. - powiedział szeroko uśmiechnięty szarowłosy chłopak.

- Yonaga Gentaro, klasa 1-5. - burknął rudowłosy chłopak.

- Miło nam was poznać. - uśmiechnął się do nich trener. - Na jakich pozycjach graliście w gimnazjum? - zapytał się ich i zerknął na Junko.

Odwzajemniła spojrzenie podnosząc głowę znad zeszytu gdzie zapisała już ich imiona, nazwiska i klasy.

- Atakujący. - odpowiedział Sagara.

- Libero. - wypiął dumnie pierś Manabu.

- Środkowy blokujący. - mruknął niechętnie ostatni.

- Dziękuję. - kiwnął im głową mężczyzna. - Junko, mogłabyś ich pomierzyć i zważyć? - poprosił znowu kierując na nią swój wzrok.

- Oczywiście. - wstała z ławki zabierając zeszyt.

Ruszyła do jednego z pomieszczeń na półpiętrze a pierwszoklasiści dreptali za nią. W pokoju było lustro, waga, miarka i centymetr krawiecki, biurko i krzesło. Zapaliła światło i weszła do środka.

- Teraz poproszę aby każdy z was stanął na wagę w samej bieliźnie. - zarumieniła się mocno na swoje własne słowa. - Oczywiście jak się wstydzicie to mogę poprosić kogoś innego. - zapewniła szybko.

- Nie ma problemu, Shairin-senpai! - krzyknął libero ściągając koszulę od mundurku.

Zaraz wskoczył na wagę, potem zmierzyła mu wzrost i pomierzyła obwody aby móc zamówić odpowiednie stroje klubowe. To samo zrobiła z każdym z trójki. Gdy oni się ubierali a ona zapisywała ostatnie notatki do pomieszczenia wszedł Kei.

- Shairin, czekamy na was. - zerknął na połowicznie ubranych pierwszaków.

- Tsukishima. - odwróciła się na obrotowym krześle w jego stronę i uśmiechnęła ciepło. - Już idziemy. - odwróciła się z powrotem i zapisała ostatnie zdanie.

Wstała z krzesła i nie czekając na resztę razem z blondynem zeszła na salę. Podeszła do trenera dając notatki.

- Nieźle, 185 centymetrów wzrostu. Tsukishima gonią Cię. - zaśmiał się Ukai.

Blondyn tylko prychnął w odpowiedzi i podszedł do Junko. W czasie gdy ona obwijała mu palce nowi gracze zdążyli się przebrać i dorwali się do piłek.

- Masz jakieś plany na wieczór? - zapytała skupiając się na jego palcach.

- Nie. - odpowiedział nie wiedząc do czego zmierza.

- Pojedziesz ze mną do stajni? - poprosiła podnosząc na niego wzrok.

- Mogę. - lekko wzruszył ramionami.

- Tylko ubierz coś co możesz pobrudzić. Konie lubią ubrudzić. - uśmiechnęła się lekko wracając spojrzeniem na jego szczupłe palce.

- No dobrze. - mruknął.

Nagle wyrwał jej jedną rękę czego zupełnie się nie spodziewała. Spojrzała o co chodzi i dosłownie przed swoją twarzą zobaczyła jego dłoń trzymającą piłkę.

- Pierwszaki... - prychnął głośno.

- Teraz macie problem. - powiedział do przerażonych młodzików Tadashi.

- D-Dlaczego? - zapytał młody libero.

- Prawie trafiłeś naszą menadżerkę. Macie problem. - uśmiechnął się współczująco.

- I Ty masz być nowym libero? - doskoczył do niego Yuu.

- Prawie zraniłeś naszą Jun-chan! - rzucił oskarżycielskim tonem Tanaka.

Kei podszedł do nich z pogardą w oczach.

- Naprawdę graliście wcześniej w siatkówkę? - zakpił. - Nie widać. - dodał wrednie.

Oddał im piłkę i wrócił do zszokowanej szatynki.

- Przepraszam za niego! - krzyknęła do pierwszoklasistów. - Co im powiedziałeś? - zapytała z wyrzutem okularnika.

- Takie to istotne? - burknął. - Dlaczego ich przeprosiłaś? - teraz on robił jej wyrzuty.

- Takie to istotne? - fuknęła krzyżując ręce na piersi.

Pokręcił głową z lekkim uśmiechem i pocałował ją w czubek głowy. Odwrócił się i wbiegł na boisko.

Gdy gra się skończyła a wszyscy byli przebrani wyszli przed salę. A w bramie szkoły stał czarny jeep i jego właściciel.

- Dzień dobry, Yuki-kun! - pomachała mu Shairin.

- Siemka Jun-chan! - odmachał jej.

Podbiegła do niego uśmiechnięta.

- Ale powiedz, że nie przyjechałeś z powodu próby. - poprosiła błagalnym tonem.

- Dlaczego? Jak co piątek mamy próbę. - nic nie rozumiał z zachowania dziewczyny.

- Zupełnie wyleciało mi z głowy. - przyznała zakłopotana.

- Spokojnie, dzisiaj potrzebujemy tylko Twojego głosu. - poklepał ją po głowie.

- No dobrze, jedźmy. - uśmiechnęła się delikatnie. - Do zobaczenia! - pomachała siatkarzom i wsiadła na miejsce pasażera.

- To jej chłopak? - zapytał zdezorientowany szarowłosy libero.

- Nie. - odpowiedział mu Kei.

- A ma chłopaka? - dopytywał niezrażony oziębłością blondyna.

- Tak. - mruknął coraz bardziej zirytowany.

- Kogo? - otworzysz szerzej oczy wpatrując się w dużo wyższego chłopaka.

- Mnie. - spojrzał na niego z góry z wrednym uśmieszkiem.

- Oh. - zdołał tylko powiedzieć i oddalił się od przerażającego okularnika jak najdalej.

- Masz plany na wieczór, Tsukki? - podszedł do niego Tadashi.

- Tak. - burknął idąc w stronę bramy.

- Jakie? - zapytał gdy zrównał z nim krok.

- Jadę z Shairin do stajni. - odpowiedział obojętnie wyjmując słuchawki z torby.

- A no tak! - przyłożył sobie dłoń do czoła. - Dzisiaj wasza miesięcznica! Wybacz, zapomniałem. - uśmiechnął się przepraszająco.

Blondyn spojrzał na niego pytającym wzrokiem.

- Zapomniałeś? - zdziwił się brunet.

- Co to jest? - uniósł jedną brew.

- No dzisiaj mija miesiąc jak jesteście razem. Pary świętują to co miesiąc. - wyjaśnił. - Jak się ma już dłuższy staż to przechodzi w rocznice. - dodał nadal niedowierzając, że Kei nie miał o tym pojęcia.

- I co się z tym robi? - nadal niezbyt ogarniał całe to zamieszanie.

- Chodzi się na randki, daje sobie prezenty albo po prostu spędza razem czas. - wyliczał na palcach. - Naprawdę nigdy o tym nie słyszałeś? - patrzył na niego jak na skończonego idiotę.

Pokręcił przecząco głową i założył słuchawki. I co on ma teraz zrobić? Chyba jednak będzie musiał poprosić o radę Akiteru.

~

Weszli do stajni a dziewczyna zabrała uwiąz ze swojej szafki. Zaprowadziła blondyna na padok i weszli na niego z piskiem otwierając metalową bramkę.

- Chodź. - pociągnęła go uśmiechnięta za dłoń prowadząc w głąb otwartej przestrzeni.

Zatrzymali się i wzięła głęboki wdech. Wsadziła dwa palce do ust i gwizdnęła przeciągle. Zaraz usłyszeli tentem kopyt. Czarny rumak pędził prosto na nich. Tsukki odruchowo złapał Junko za dłoń i chciał zasłonić.

- Spokojnie. - uśmiechnęła się jeszcze szerzej i patrzyła na galopującego konia.

Ten zatrzymał się tuż przed nimi parsknął. Trącił nosem policzek Keia i prawie zrzucił mu okulary.

- Zdecydowanie Cię polubił. - zaśmiała się cicho i zapięła uwiąz do kantaru.

Sztorm posłusznie ruszył za swoją panią aż pod drzwi boksu. Przywiązała go do kółka i sięgnęła po skrzynkę ze szczotkami. Wyjęła zgrzebło i podała je siatkarzowi. Wyjaśniła pokrótce jak się tym posługiwać a sama wzięła miękką szczotkę i zaczęła czyścić ogiera. Gdy jeden bok konia był wyczyszczony przeszli na drugą stronę.

- Shairin ja... - chłopak zaczął niepewnie przerywając czynność.

Ona też się zatrzymała i popatrzyła na niego oczekując na dalszą część zdania.

- Ja zapomniałem. - powiedział po chwili. - Zapomniałem, że to dzisiaj. - zapatrzony w jej błękitne oczy oczekiwał reakcji.

Szatynka odetchnęła z ulgą i oparła czoło o czarny bok Sztorma po czym zaśmiała się cicho.

- Ja też. - powiedziała przez śmiech nadal oparta na koniu. - Hito-chan mi przypomniała dzisiaj przed lekcjami. - wyprostowała się i zagryzła wargę z zakłopotana.

- Mi Yamaguchi po treningu. - mruknął spuszczając wzrok na nogi.

- Przepraszam Cię. - burknęła cicho. - Po prostu... Jest mi z Tobą tak dobrze, że nie odliczam dni czy miesięcy. Jestem szczęśliwa i cieszę się tym co mam. - wyznała podchodząc do niego bliżej i patrząc mu w oczy.

Ujął jej policzek i pogładził go kciukiem. Nachylił się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Już chciał się prostować ale mu na to nie pozwoliła. Wplotła palce w jego włosy i przyciągnęła bliżej pogłębiając pocałunek. Jak zwykle, czuła się jakby w tej chwili czas się zatrzymał a nic innego nie istniało i nie miało znaczenia. Wszelkie troski odchodziły na dalszy plan bo teraz byli tylko oni. Odsunęła się od niego zarumieniona i szczęśliwa. Widziała, że i jego kąciki ust lekko drgały do góry.

- To teraz... Musimy skończyć czyszczenie. - powiedziała speszona i wróciła do sunięcia szczotką wzdłuż sierści konia.

Chłopak uśmiechnął się pod nosem i również wrócił do przerwanej czynności jeszcze nieświadomy co go czeka.

~

W dłoniach trzymała lonżę podpiętą do Sztorma, na którym siedział wyprostowany jak struna Kei. W duchu dziękowała, że jej ogier ma 180 cm w kłębie. Inaczej blondyn mógłby sunąć nogami po ziemi. Zaśmiała się do siebie wyobrażając sobie tą scenę.

- I z czego się śmiejesz? - burknął nadal cały spięty Tsukki.

Koń machnął głową odganiając jakiegoś natrętnego owada na co jeździec zesztywniał jeszcze bardziej.

- Rozluźnij się. - poleciała spokojnym tonem. - On nic nie zrobi, jestem tu. - obiecała mając nadzieję, że tymi słowami uspokoi chłopaka.

- Sama mówiłaś, że nikt wcześniej na nim nie siedział. - przypomniał poirytowany. - Poza tym to bydle jest ogromne. - burknął.

- Jest niższy od Ciebie. - zaśmiała się krótko. - Nikt na nim inny nie siedział, to fakt. - kiwnęła głową. - Ale Ciebie naprawdę polubił. - uśmiechnęła się szeroko.

Prychnął coś pod nosem i już więcej się nie odzywał. Patrzyła na ich dwójkę z iskierkami w oczach. Że jej udało się go na to namówić.

~

Szli spacerkiem na przystanek trzymając się za ręce.

- Porozciągaj się w domu. - powiedziała zerkając na niego.

- Po co? - zdziwił się.

Przecież nic ambitnego nie robił, tylko siedział.

- Po prostu to zrób. - poprosiła.

- Zobaczymy się jutro? - zapytał mocniej ściskając jej dłoń.

- Możesz wpaść około 12:00. - odpowiedziała uśmiechnięta. - Będę już po nauce z Tobio. - wyjaśniła.

- Przyjdę. - obiecał gładząc kciukiem wierzch jej dłoni.

-----

Witam, witam!

Standardowo dajcie znać jak odczucia po przeczytaniu.

Miłego!

~ Ignis

-----

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top