14.

Obudziła się z oczami opuchniętymi od płaczu. Usiadła na łóżku. Chwila moment. Jak ona się tutaj znalazła? Nie pamiętała nic odkąd Daichi wziął ją na ręce. Pamiętała jak dziewczyna ją oblała a potem krzyczała. Spojrzała na swoje ubranie. Miała na sobie bieliznę i dwie warstwy kimona. Pewnie wszystkie inne są brudne. Zdjęła z siebie wszystko z wyjątkiem bielizny i założyła dresy i bluzę. Wyszła z pokoju kierując się do salonu.

- Dzień dobry. - powiedziała cicho widząc Fumio i Shigeru siedzących przy blacie.

- Dzień dobry. - odpowiedzieli.

- Jak się czujesz? - fioletowowłosy podszedł do niej i przytulił.

- Dobrze. - mruknęła. - Nie pamiętam nic odkąd Daichi-kun wziął mnie na ręce. - szepnęła.

- Rozumiem. Chodź, Shigeru-kun zrobił omlet. - poprowadził ją do kuchni.

Usiadła na stołu i zajęła się jedzeniem. W tym czasie Fumio poinformował resztę w wiadomości, że dziewczyna się obudziła i ma się względnie dobrze.

- Bardzo smaczne, Shigeru-kun. - uśmiechnęła się do niego.

- Cieszę się, że Ci smakuje. - odwzajemnił uśmiech.

- Zrobić kawy? - podszedł do nich fioletowooki.

- Poproszę. - odpowiedzieli mu jednocześnie.

- Wszyscy chcieliby się z Tobą spotkać, Jun-chan. - mruknął Nomura.

- Nie mam na to siły, przepraszam. - spuściła wzrok.

- Przekażę im, że jesteś zmęczona. - uśmiechnął się do niej.

- Dziękuję. - szepnęła. - Pójdę pod prysznic. Dziękuję za posiłek. - wstała i udała się do łazienki.

~

Stanęła przed budynkiem szkoły ze słuchawkami w uszach. Spojrzała na Shigeru i Nomurę stojących po obu jej stronach. Uśmiechnęli się do niej pokrzepiająco.

- Chodźmy. - powiedziała.

Ruszyli przed siebie lecz nie dane było im nawet wejść do szkoły.

- Jun-chan! - usłyszeli krzyki za sobą.

Odwróciła się i zobaczyła biegnących w jej stronę Tanakę i Noyę.

- Dzień dobry. - uśmiechnęła się do nich.

- Tak bardzo się martwiliśmy! - zaczęli płakać.

- Przestańcie! - mocno ich przytuliła.

- Będziemy Cię dzisiaj chronić na każdym kroku. - powiedział twardo Yuu.

- Chyba nie mogę odmówić. - poczochrała go po włosach.

- Nawet nie próbuj. - wyszczerzył się do niej Ryuu.

- Odprowadzimy Cię do klasy. - obiecał libero.

- Yuu-kun, Ryuu-kun. Nie uważacie, że skoro mam nieprzyjemności przez zazdrość to jeśli będziecie spędzać ze mną jeszcze więcej czasu to może być jeszcze gorzej? - zapytała spokojnie.

Spojrzeli na nią zdziwieni. Nie przemyśleli tego.

- Może niech pilnują Cię z daleka? - zaproponował Fumio.

- Będziemy strzec Cię jak oczka w głowie. - poklepał ja po głowie Ryuu.

Pomachali jej i weszli do szkoły.

- Chyba musisz pożegnać się z prywatnością. - mruknął czarnooki.

Zaśmiała się i ruszyła do wnętrza budynku. W klasie czekała na nią Yachi.

- Hito-chan! Miło Cię widzieć. - uścisnęła ją.

- Ciebie również, Jun-chan. - odwzajemniła uścisk. - Jak się czujesz? - zapytała siadając do ławki.

- Dobrze. Nie pamiętam nic od momentu kiedy Daichi-kun wziął mnie na ręce aż do poranka. - zarumieniła się na to wspomnienie.

- Fumio-kun pisał o tym na grupie. Powstała ona po festiwalu żeby wszyscy wiedzieli to samo na temat Twojego stanu. - poinformowała. - Dodać Cię do niej? - zaproponowała.

- Tak, czemu nie. - poprosiła.

Blondynka wyjęła komórkę i stuknęła parę razy w ekran. Niebieskooka zaraz dostała powiadomienie na swój telefon.

Yachi Hitoka dodała Cię do grupy.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się do niej znad ekranu.

- Dzień dobry uczniowie. - do sali wszedł nauczyciel.

Usiadły na miejscach i otworzyły zeszyty.

~

Siedziała sobie samotnie przy stoliku ze słuchawkami w uszach i zajadała bento czytając mangę.

- Dzień dobry, Shairin-chan. - ktoś usiadł naprzeciwko niej.

Podniosła wzrok znad lektury. Odłożyła ją i wyjęła słuchawki.

- Dzień dobry, Harada-senpai. - uśmiechnęła się ciepło.

- Proszę, przestań z tym senpaiem. - zaśmiał się. - Mogę zjeść z Tobą? - zapytał z nadzieją.

- Oczywiście Harada-kun. - skinęła głową.

- Przyjdziesz dzisiaj do nas na trening? - sięgnął po pałeczki.

- Niestety nie mogę. Mam matematykę. - odpowiedziała.

- Rozumiem. Jesteś bardzo ambitna, prawda? - wziął pierwszy kęs.

- Nie nazwałabym tego ambicją. Ja po prostu chcę żeby rodzice byli ze mnie dumni. - wzruszyła ramionami.

- A więc to tak. - mruknął. - Co czytasz? - wskazał na książkę.

- A dostałam tę mangę na urodziny. - pokazała mu okładkę.

- Czy coś mnie ominęło? - patrzył na nią zaskoczony.

- Nie, nie. Wtedy jeszcze się nie znaliśmy. - uspokoiła. - Miałam urodziny 25 marca. - sprecyzowała.

- To niedawno. Muszę coś dla Ciebie wymyślić. - burknął do siebie.

- Nic nie musisz Harada-kun. - zaśmiała się nerwowo.

- Ale chcę. Bardzo mi się podobasz i chciałbym Ci to okazać. - złapał ją za dłoń.

- Proszę, nie mów takich głupot. - zaczerwieniła się.

~

- Czego on od niej chce? - burknął Kei.

- Patrząc na jej reakcję musi być to coś zawstydzającego. - zauważył Yamaguchi.

- Pewnie znowu nie umie się postawić. - prychnął.

- Nie wygląda jakby jej się nie podobało. Nie cofa dłoni. - wzruszył ramionami.

- Dłoni? - spojrzał na niego z ukosa.

- No tak. Złapał ją za dłoń. - spojrzał na niego.

- Idę. - wstał zostawiając bruneta samego.

~

- Mówisz zawstydzające rzeczy, Harada-kun. - spojrzała na ich dłonie.

- Wyglądasz uroczo gdy się rumienisz. - potarł kciukiem jej dłoń.

- Shairin. - burknął blondyn podchodząc do nich.

- Tak, Tsukishima-kun? - podniosła na niego wzrok.

- Mam problem z jednym zadaniem. Masz chwilę? - zapytał chłodno.

Patrzył na ich złączone dłonie. Myślał, że go krew zaleje.

- Harada-kun, będziesz miał coś przeciwko jeśli Cię przeproszę? - spojrzała na koszykarza.

- Nie, jeśli dasz mi swój numer. - uśmiechnął się szeroko.

- Dobrze. - zaśmiała się.

Wstukała szereg cyfr do jego komórki i pożegnali się.

- Ja tu odganiam od Ciebie tego natręta a Ty mu numer dajesz? - usiadł naprzeciwko niej.

- Nie potrzebujesz pomocy? - zdziwiła się.

- Nie, widziałem jak Cię napastuje. - burknął.

- Głupi Tsukki. - zaśmiała się.

- Nie zapędzasz się. - uniósł brew.

- Przepraszam. - mruknęła. - Ale naprawdę mi nie przeszkadzał. Był miły. - wzruszyła ramionami.

- Wyglądałaś na skrępowaną. - zauważył.

- Bo mówił wiele krępujących rzeczy. - zarumieniła się.

- Że wyglądasz uroczo jak się rumienisz? - dopytał.

Kiwnęła głową.

- Wcale. Raczej jak pomidor. - odparł obojętnie.

- Wiem. Dlatego jest to dla mnie tak krępujące. - uśmiechnęła się delikatnie. - Będę uciekać, zaraz lekcja. - zabrała swoje rzeczy i ulotniła się do łazienki.

- Szlag. - mruknął pod nosem i wrócił do przyjaciela.

- Czyżby ktoś tu był zazdrosny? - zaśmiał się brunet.

- Nie wiem o czym mówisz. - fuknął.

Tadashi uśmiechnął się pod nosem i nie drążył tematu. On wiedział swoje, zbyt długo znał tego blondyna.

~

Junko schowała się w kabinie i cicho zapłakała. Czemu on to powiedział? Czemu musi być taki niemiły? Westchnęła głęboko, pewnie musi mieć jakiś powód. Uspokoiła się i wróciła do klasy gdzie spędziła resztę dnia w szkole.

Czekała na przyjaciółkę popijając swoje latte. Trening siatkówki kończył się później niż dodatkowa matematyka więc Shairin pierwsza była w ich ulubionej kawiarni. Jej telefon zaczął dzwonić. Sięgnęła do torby i uśmiechnęła się widząc połączenie przychodzące od brata.

- Halo?

- Cześć siostrzyczko! Co porabiasz?

- Czekam w kawiarni na przyjaciółkę.

- Na pewno na przyjaciółkę? Nie na żadnego chłopaka?

- Tak, na przyjaciółkę. Konkretnie na Hito-chan.

- Aa, ta mała menadżerka.

- Dokładnie ta.

- Jak sprawa z tymi wszystkimi groźbami?

- Troszkę ucichło, dziękuję.

- Nie masz za co.

- Mam bo wiem, że maczałeś w tym palce.

- Przyjedziesz do mnie?

- Będę w Tokio na zawodach w kwietniu.

- Ee, z jakiej paki?

- Jako wsparcie mentalne. I towarzystwo dla Hitoki.

- Odwiedzę was.

- Dziękuję. Im większy doping tym chłopaki lepiej grają.

- No dobra to już Ci nie przeszkadzam.

- Do zobaczenia oni-san.

- Pa pa!

Odłożyła telefon akurat jak brązowooka wchodziła do kawiarni. Zaraz za nią przyszła Shimizu. Uśmiechnęła się na ich widok.

- Cześć Jun-chan, przyprowadziłam Kyoko-san. - przywitała się.

- Widzę, Hito-chan. - zaśmiała się. - Dzień dobry Kyoko-san. - skinęła jej głową.

- Miło Cię widzieć. - usiadła obok niej.

- Wiadomo kiedy konkretnie są te zawody w Tokio? Brat chce kibicować. - wyjaśniła.

- Od 5 do 7 maja. - odpowiedziała jej brunetka. - Załatwiłyśmy Ci już nocleg. Mam nadzieję, że możesz ominąć jeden dzień w szkole. - dodała.

- Wydaje mi się, że wychowawca zrozumie. - uśmiechnęła się do niej.

- Masz tak dobre oceny, że na pewno nie będzie mieć nic przeciwko. - powiedziała blondynka. - Już się nie mogę doczekać. - westchnęła.

~

5 maja z samego rana obudził ja dzwoniący telefon.

- Halo? - mruknęła zaspana.

- Jun-chan! Zaspałaś!

- O nie! Już biegnę!

Rzuciła telefonem na łóżko i szybko wzięła spakowaną dzień wcześniej torbę. Ubrała się w czarne dżinsy i bluzę, którą dostała w prezencie. Spakowała plecak podręczny i zarzuciła gitarę na plecy. Tym razem klasyczną. Wybiegła z domu w tempie światła. Już widziała autokar stojący przed szkołą.

- Wszyscy są, możemy już jechać? - jęczał Noya.

- Jeszcze nie. - powiedział trener Ukai.

- Obecna! - krzyknęła zdyszana. Przepraszam za spóźnienie. - zaczerwieniła się nie tyko ze zmęczenia.

- Junko-chan?! Jedziesz z nami? - zdziwił się Sugawara.

- No tak. Nikt wam nie powiedział? - zdziwiła się i ściągnęła gitarę z pleców.

- Nie. - powiedział z wyrzutem kapitan.

Wrzucił jej bagaż do schowka i zamknął go.

- Ale jedziesz z nami jako kto? - zapytał Ennoshita.

- Jako wsparcie mentalne. - odwróciła się do nich pokazując kciukiem napis na plecach.

Zaśmiali się i zaczęli wchodzić do autokaru. Wsiadła jako ostatnia.

- Jun-chan! Usiądź tutaj! - krzyczał Tanaka z samego końca.

Zrobili jej miejsce na końcu. W ostatnim rzędzie standardowo jest jest 5 miejsc ale siedzieli tam tylko Yuu i Ryuu.

- Już idę. - machnęła do nich.

Podeszła do nich z gitarą na plecach.

- Wytrzymasz z nimi 5 godzin? - zatrzymał ją Daichi.

- Raczej tak. - uśmiechnęła się do niego.

- Jak coś to mów. - mruknął nieprzekonany.

- Dobrze. - ruszyła na koniec.

Usiadła między chłopakami.

- Zagrasz nam coś? - Noya zrobił maślane oczka.

- Nie uważasz, że moglibyśmy innym przeszkadzać? - spojrzała na niego.

- Komu będzie przeszkadzał Twój anielski głos? - zdziwił się.

- Mówiłeś o graniu a nie śpiewaniu. - zaśmiała się.

- Jak granie to i śpiewanie! - krzyknął oburzony.

- Junko, możesz grać. Nikomu nie będziesz przeszkadzać. - usłyszeli z przodu Pana Takedę.

- Widzisz Jun-chan! Zagraj coś i zaśpiewaj. - prosił libero.

- Chyba nie mam wyboru. - poczochrała go po włosach.

Wyjęła gitarę i nastroiła.

- Nie będę śpiewać, Noya-kun. Wybacz ale trochę się wstydzę. - zaczerwieniła się.

- Trudno. Wystarczy, że będziesz grać. - uśmiechnął się.

Zaczęła grać spokojną melodię. Zupełne przeciwieństwo jej gry na elektrycznej. Zagrała pięć piosenek i z uśmiechem zauważyła, że drugoklasiści śpią. Schowała gitarę i postanowiła pójść do Hinaty. Pamiętała, że niezbyt dobrze znosił podróże a teraz jeszcze stresował się zawodami. Chłopak siedział sam więc przysiadła się do niego. Za nim siedzieli Tsukki i Tadashi. Obaj mieli zamknięte oczy.

- Jak się czujesz, Shoyo-kun? - uśmiechnęła się do niego.

- Nie najlepiej. - przyznał słabo.

- Znowu Ci zaśpiewać? - zapytała.

Pokiwał głową i położył ją na jej kolanach. Gładziła jego włosy i znowu zaśpiewała mu kołysankę z dzieciństwa. Po chwili usłyszała jego miarowy oddech.

- Znowu zdrętwieją Ci nogi. - powiedział blondyn.

Wzdrygnęła się.

- Nie śpisz? - zapytała niepewnie.

- Tadashi chrapie. - burknął.

I jak na zawołanie brunet zmienił pozycję i chrapnął.

- Słyszałeś jak śpiewam? - zaczerwieniła się.

- Owszem. - skinął głową. - Masz ładny głos, dlaczego się wstydzisz? Wtedy w klubie nie miałaś problemu - zapytał.

- Po prostu... Wtedy byłam z zespołem i jakoś tak łatwiej. - westchnęła. - Kiedyś byłam w związku, w gimnazjum i wtedy chłopak z którym się umawiałam powiedział, że brzmię jak prosię. - szepnęła.

Zamurowało go. Co on jej powiedział? Co za idiota.

- Kłamał. - stwierdził po chwili.

- Nie wiem tego. - mruknęła.

- Ale ja wiem. - burknął. - Był zazdrosny, że śpiewasz publicznie a nie tylko jemu. Klasyczny przypadek. - powiedział. - Niech zgadnę. Zabraniał Ci z kimkolwiek rozmawiać, spotykać się a nawet patrzeć na innych. Jak tylko jakiś chłopak na Ciebie spojrzał od razu wdawał się z nim w bójkę i nawet o Twoje koleżanki był zazdrosny. - wyliczał.

Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Skąd wiedział?

- Zabraniał Ci się ładnie ubierać, patrzyć innym w oczy i traktował Cię jak rzecz. - kontynuował. - Mam rację? - spojrzał na nią poważnie.

Patrzyła mu w oczy i zachciało jej się płakać. To było dla niego wystarczające potwierdzenie.

- Dupek. - wzruszył ramionami i podał jej chusteczki.

Zaraz potem założył jej swoje słuchawki i puścił muzykę. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością wycierając łzy. On tylko prychnął i odwrócił się do okna. Do końca trasy pozostali w milczeniu.

~

Obudziła się gdy ktoś zdjął jej słuchawki. Na nogach nie czuła ciężaru głowy Hinaty. Otworzyła oczy i zobaczyła uśmiechniętego rudzielca.

- Dojechaliśmy. - poinformował.

- Jak się czujesz? - zapytała zaspana.

- Cudownie, dzięki Tobie Junko-chan. - wyszczerzył się jeszcze szerzej.

Poczochrała go po włosach i wstała. Nogi jej nie zdrętwiały. Odwróciła się aby pójść po gitarę i plecak i zobaczyła Yuu i Tanakę trzymających jej rzeczy.

- Dziękuję. - uśmiechnęła się do nich.

Zabrała swoje rzeczy i wyszła z autokaru. Przeciągnęła się i wzięła swoją torbę ze schowka. Odeszła parę kroków i wyjęła telefon. Odczytała wiadomość od brata.

Keni-chan: Przyjadę dopiero w niedzielę. Poprosiłem Hajime-kun aby się Tobą opiekował. Będzie na Ciebie czekał przed halą. Baw się dobrze!

Jun-chan: Dziękuję.

Schowała telefon i wypatrywała Iwaizumiego. Zamiast niego zobaczyła przystojnego szatyna otoczonego wianuszkiem wielbicielek. Ich wzrok się spotkał. Szybko spuściła wzrok na buty.

- Cześć śliczna. - usłyszała obok przyjemny głos.

Podniosła nieśmiało wzrok i zobaczyła tego chłopaka.

- Dzień dobry. - wydukała cała czerwona.

- Nazywam się Oikawa Tooru ale to pewnie wiesz. - puścił do niej oczko.

- Niestety nie. - powiedziała zakłopotana. - Przepraszam. - ukłoniła się lekko.

- Nie masz za co. Chodź pokażę Ci halę od środka. - zaproponował.

- D-dobrze. - mruknęła.

Wziął od niej jej torbę i objął ramieniem. Wcale nie miała ochoty z nim iść i w dodatku miała czekać na Iwaizumiego. Co ona robi?!

~

- Gdzie Jun-chan? - zapytała Shimizu.

- Przed chwilą tu była. - pokazała palcem Hitoka.

Wtedy zobaczyli jak wchodzi razem z Oikawą do środka.

- No pięknie. - westchnął Daichi.

- Znowu nie potrafiła odmówić. - mruknął Kei obojętnie.

~

- Powiedz, jak masz na imię? - nachylił się do niej.

- Shairin Junko. - powiedziała speszona.

Był za blisko!

- A do jakiego liceum chodzisz Shai-chan? - nawinął jeden z jej kosmyków włosów na palec.

- D-do K-karasuno. - jąkała się.

- Shittykawa! - usłyszeli krzyk.

Szatyn natychmiast się spiął i stracił pewność siebie.

- Iwa-chan! - krzyknął.

- Hajime-chan! - uśmiechnęła się dziewczyna.

Szatyn spojrzał na nią zdziwiony.

- Oni-san powiedział, że masz się mną opiekować. - podeszła do niego i uścisnęła.

- Tak, tak. - poklepał ją po głowie.

- Znacie się? Hajime-chan? Oni-san? Co tu się dzieje? - pytał zdziwiony Oikawa.

- To jest siostra Kenichiego. - odpowiedział.

- Wiedziałem, że skądś kojarzę to nazwisko. - mamrotał.

- I masz jej nie podrywać! To nie jest jedna z Twoich fanek! - krzyczał brunet.

- Spokojnie Hajime oni-san. - uspokoiła go.

- Dzwoń następnym razem. - powiedział do niej.

- Nie mam Twojego numeru. - wzruszyła ramionami.

Dał jej telefon żeby mu się wpisała.

- Ja też mogę dostać Twój numer, piękna? - zapytał Tooru.

- Eto.. Może... Emm... - uciekała wzrokiem na boki.

- Jak Ty się słodko rumienisz! - krzyknął.

Ona spaliła jeszcze większego buraka.

- Przestań ją zawstydzać Trashykawa. - walnął go brunet.

- Proszę, nie kłam Oikawa-senpai. Wyglądam okropnie jak się rumienię. Jak pomidor. - szepnęła smutno.

- Kto Ci nagadał takich głupot? - zapytał zdziwiony trzymając się za głowę.

- To jest nieważne. Ale wiem, że on nie kłamał. - westchnęła smutno.

- A więc chłopak. Wskaż mi go a spiorę na kwaśne jabłko. - powiedział dumnie.

Dziewczyna zaśmiała się.

- Daj spokój Oikawa-senpai. - chichotała. - Muszę wracać do drużyny. Hajime-kun, odprowadzisz mnie? - poprosiła.

- Chodźmy. - spojrzał na nią. - A z Tobą Oikawa jeszcze się policzę. - spojrzał na niego groźnie.

Szatyna przeszły deszcze a w orzechowych oczach błysnął strach.

- Macie ciekawą relację Hajime-kun. - uśmiechnęła się do niego.

Skręcili w korytarz i zobaczyli Tsukishimę podpierającego ścianę. Spojrzał na dziewczynę.

- Szukałem Cię. - burknął.

- Już idę. - powiedziała. - Wrócę z Tsukishimą-kun. Do zobaczenia potem Hajime-chan. - pomachała mu.

- Idę powiedzieć Oikawie żeby się trzymał od Ciebie z daleka. - pomachał jej.

Szli z blondynem w milczeniu.

- Ile słyszałeś? - przerwała ciszę.

- Odkąd się przedstawiłaś. - odpowiedział.

Westchnęła cicho.

- Kłamałem. - powiedział po chwili i się zatrzymał.

- Nie rozumiem. - też się zatrzymała. - To ile słyszałeś? - przekrzywiła głowę.

- Nie teraz. Kiedy powiedziałem, że wyglądasz źle jak się rumienisz. - mruknął.

Spojrzała na niego pytająco.

- Po prostu... Eh... Zaczynało mnie irytować to, że znowu trzeba odciągać od Ciebie kolejnego napaleńca. - burknął.

- Nikogo nie trzeba ode mnie odganiać, Tsukishima-kun. - zaśmiała się.

Ruszyła w kierunku drużyny. Po chwili blondyn ją dogonił.

- W pewnym momencie sami się odganiają. Po prostu tracą mną zainteresowanie gdy zrozumieją jak nudna jestem. - uśmiechnęła się do niego.

- Nie jesteś nudna. Nabierasz śmiałości dopiero jak lepiej kogoś poznasz. Wtedy pokazujesz prawdziwą siebie. A te głupki nie mają na tyle cierpliwości żeby wytrwać. - powiedział.

- Tak sądzisz? - zaróżowiła się nieco.

- Mhm. - mruknął.

- I już nie jestem pomidorem jak się wstydzę? - dopytała.

- Nie, nigdy nie byłaś. - westchnął.

- Mój były kiedyś mi tak powiedział. - poinformowała. - Że jestem jak pomidor. - sprecyzowała.

- Nie wiedziałem. Gdybym wiedział... - nie dokończył.

- Spokojnie. Nie martw się tym. - przerwała mu.

- Jun-chan! Oikawa nic Ci nie zrobił? - podbiegł do niej Tanaka.

- Nie, nie. Przepraszam, że tak zniknęłam. - skłoniła się.

- Widzieliśmy jak wchodzisz z nim do budynku. Potem Cię szukaliśmy. - powiedziała Shimizu.

- Dziękuję. Idziemy do środka? - zapytała szatynka.

- Chodźmy. - uśmiechnął się kapitan.

Gdy szli między innymi drużynami słyszała szepty zachwytu nad urodą Shimizu i tym jaka Yachi jest urocza. Umykały jej komentarze na jej temat, wydawało jej się, że nie ma się nawet co porównywać do przyjaciółek. Za to Tanaka i Yuu bardzo wyraźnie słyszeli wszystko na ich temat i patrzyli groźnie na boki. Kei niby od niechcenia podszedł bliżej Junko i położył jej dłoń na ramieniu. Spojrzała na niego pytająco.

- Jeszcze znowu Cię ktoś porwie, łamago. - burknął.

Zaśmiała się czym wywołała jeszcze więcej szeptów. Za chwilę dotarli do tablicy z rozpisanymi meczami. Chłopaki i menadżerki studiowali rozpiskę a Shairin obserwowała zawodników. W tłumie zauważyła czerwoną czuprynę. Zaraz potem drugą. Niepewnie podeszła w tamtym kierunku.

- Shigeru-kun? - zapytała cicho.

Chłopak odwrócił się w jej stronę.

- Junko-chan! - przywitał się. - Co Ty tu robisz? - zapytał.

- Przyjechałam jako wsparcie mentalne Karasuno. - zaśmiała się. - A Ty? - dodała.

- Satori mnie zaprosił. - wskazał na chłopaka obok.

- Cześć! Tendou Satori. - pomachał jej.

- Shairin Junko. - ukłoniła się lekko.

- A to Kapitan Shiratorizawy. - wskazał na chłopaka obok.

- Ushijima Wakatoshi. - powiedział głębokim głosem.

Ogromny! Przysunęła się odrobinę bliżej Shigeru.

- Nie bój się go, Shairin-chan. On tylko tak wygląda. - zaśmiał się Satori. - Grasz? - wskazał na gitarę.

- Tak, powiedzmy, że zagrzewam tak chłopaków do gry. - uśmiechnęła się niepewnie.

Podniosła wzrok na Ushijime, był przerażający. Na pewno był wyższy od Tsukishimy, miał oliwkowe włosy oraz przenikliwe, inteligentne brązowe oczy. Przyglądał jej się uważnie. Przeszedł ją dreszcz.

- Powinnaś była pójść do Shiratorizawy. - powiedział.

Dziewczyna osłupiała, patrzyła przez chwilę na niego w ciszy by po chwili wybuchnąć śmiechem. Dołączył do nie Satori i razem zwijali się ze śmiechu. Gdy już się uspokoiła otarła łzy i odetchnęła głęboko.

- Potraktuję to jako komplement, Ushijima-senpai. - uśmiechnęła się do niego. - A teraz powinnam wrócić do Karasuno, pewnie mnie szukają. - burknęła. - Tylko gdzie oni są? - zaczęła się rozglądać.

- Kurdupel z Ciebie. - stwierdził Shigeru.

- Przeklinam moje 165 cm wzrostu każdego dnia. Nie przypominaj mi. - mruknęła. - I jeszcze zadaję się z siatkarzami. Wiesz jakie to męczące? - spojrzała na niego w górę.

Poczuła jak ktoś zdejmuje jej gitarę. Był to Satori, który strasznie się szczerzył. Patrzyła na niego zdziwiona. Zaraz potem jakieś wielkie dłonie podniosły ją w górę jakby nic nie ważyła. Wakatoshi posadził ją sobie na barana. Cud nad cudami.

- Co za upokorzenie. - westchnęła i zaraz zaczęła się śmiać.

- Teraz jesteś najwyższa. - zaśmiał się Satori podając gitarę Shigeru.

- Ushijima-senpai, zagrajmy razem jako blokujący! Żadna piłka nam nie umknie! - śmiała się głośno. - Na jakiej pozycji grasz? - nachyliła się do jego ucha.

- Jestem asem. - odparł.

- Niesamowite! Muszę zobaczyć jak wbijasz piłkę w parkiet! - postanowiła.

- Będziesz miała okazję. Ja Ci pokażę jak się broni boiska. - powiedział do niej Tendou.

- Jesteś środkowym blokującym? Zupełnie jak Tsukishima-kun. - spojrzała na niego z góry.

- Chodźmy, na pewno Cię szukają. - powiedział gitarzysta.

- Idźmy Ushijima-senpai. - poklepała go po ramieniu.

- Nie musisz mówić do mnie senpai. - powiedział ruszając w kierunku z którego przyszła.

- Jak sobie życzysz Ushi-kun. Może być? - zapytała.

Skinął jej głową.

- Widzę moje kruki. - powiedziała. - Siemka tam na dole. - zaśmiała się.

Drużyna spojrzała na Ushijime a potem na nią. Zrobili wielkie oczy.

- Shairin-san przenosi się do Shiratorizawy. - oznajmij Wakatoshi.

Teraz całe Karasuno rozdziawiło buzie.

- Nie oszukuj ich Ushi-kun. - poklepała go po głowie.

Chłopak postawił ją na ziemi po czym odebrała gitarę od Shigeru.

- Czy ona wszędzie musi znajdować sobie znajomych? - burknął Kei.

- Powinieneś się cieszyć, że się otwiera i nabiera pewności siebie. - upomniał Tadashi.

- No nie wiem, jak tak wszyscy będą się koło niej kręcić to zapomni komu ma kibicować. - mruknął.

- Myślałem, że nie obchodzi Cię doping. - próbował powstrzymać uśmiech.

Blondyn zgromił go wzrokiem i już się nie odezwał. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top