Rozdział 53
*Perspektywa Rose*
Zasnęłam. W końcu nie czułam żadnego bólu i zmartwień. Nareszcie byłam wolna. To uczucie było takie fajne, że mogłoby być tak już na zawsze. Nagle zaczął do mnie docierać czyjś głos. Nie wiem, do kogo on należy, ale wydaje się znajomy. Słychać w nim tyle bólu. Wsłuchuję się uważnie w te dźwięki.
Po chwili zaczynam rozumieć sens wymawianych słów. Cholera, to przecież mój Cris prosi, żebym do niego wróciła. Nie mogę przecież go tak zostawić. Skupiam się ze wszystkich sił, na tym, aby wrócić. Nagle czuję szarpnięcie, biorę głęboki oddech, moje serce zaczyna bić, a ból wraca do mojego ciała.
*Perspektywa Crisa*
W końcu wybiła ósma. Odwiedziny w szpitalu są od dziewiątej, więc mogę powoli się zbierać. Tak jak przypuszczałem, przez całą noc nie zmrużyłem oka. Gdy kończę kawę, do kuchni przychodzi reszta przyjaciół oraz Zayn i Marie, którzy spali w pokoju gościnnym.
- Jedziesz do Rose - pyta Alice.
- Tak, właśnie miałem się zbierać - odpowiadam.
- W takim razie poczekaj chwilę, skończymy kawę i pojedziemy razem - mówi Louis.
- No dobra, macie dziesięć minut. Ja muszę się jeszcze trochę ogarnąć - odzywam się, wychodząc.
Biorę błyskawiczny prysznic i po chwili jestem już na dole. Wszyscy są już gotowi, więc zbieramy się i jedziemy do Rose.
Na miejsce docieramy w pół godziny. Przed salą zatrzymuje nas lekarz.
- Rosalie teraz śpi. Oczywiście możecie wejść na chwilę, tylko jej nie budźcie. No i nie wszyscy jednocześnie - mówi doktor.
- Jaki jest jej stan? - pytam.
- Na szczęście jest już lepiej. Martwiliśmy się o jej nerki, ale podjęły one ponownie pracę. Niestety serce dalej słabo funkcjonuje. Ogólnie jest bardzo osłabiona i musi dużo odpoczywać.
- Kiedy będzie mogła stąd wyjść?
- Musi przejść jeszcze kilka badań. Jak wszystko będzie dobrze, to po około tygodniu powinniśmy ją wypisać.
Ulżyło mi, mam nadzieję, że już będzie dobrze. Dziękuję lekarzowi za informacje, żegnam się i wchodzę do dziewczyny. Leży ona na łóżku, wygląda jak śpiący anioł. Ciemne włosy, rozrzucone na białej pościeli, jasna cera, dzięki Bogu już nie kredowo biała. Przyglądam się jej uważnie, dziewczyna strasznie schudła przez te dwa tygodnie. Będę musiał się bardzo postarać, żeby odzyskała poprzedni wygląd.
Siadam na krzesełku koło łóżka, reszta przyjaciół stoi niedaleko. Tak bardzo chciałabym, żeby się obudziła i mógł w końcu zobaczyć jej piękne oczy, usłyszeć jej cudowny śmiech.
- Będzie dobrze - szepcze Alice - razem damy radę.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, odezwał się telefon Alexa. Chłopak wyszedł na chwilę, żeby nie obudzić Rosalie.
- Moris się upomina o zeznania - mówi po powrocie.
- Dobra, to wy jedźcie, a ja pojadę, jak wrócicie - odzywam się - nie chcę, żeby była sama. W każdej chwili może się obudzić.
- Dobra, to my się zbieramy - stwierdza Louis - jak się obudzi, to mocno uściskaj ją od nas i powiedz, że to dopiero początek.
- Jakby co, to jesteśmy pod telefonem - dodaje Erik.
- Dobra - mówię z uśmiechem.
Po chwili zostaje sam. Biorę delikatnie dłoń Rose, jest taka chłodna. Opieram głowę na jej łóżku, jestem tak bardzo zmęczony, że po kilku minutach śpię już jak zabity.
*Perspektywa Rose*
Po raz kolejny budzę się w szpitalu. Normalnie jak tak dalej pójdzie, to będę tutaj stałym rezydentem. Jest mi jakoś zimno, chociaż na ręce czuję ciepło. Kieruję wzrok w tamtą stronę i zauważam Christiana, który śpi oparty właśnie na tej dłoni.
Wygląda na strasznie zmęczonego. Nie chcę go budzić, ale ręką zaczyna mi już cierpnąć. Wyjmuję więc ją, najdelikatniej jak potrafię, jednak mój minimalny ruch budzi chłopaka.
- Cześć kochanie - odzywa się z lekką chrypką - cieszę się, że już się obudziłaś. Nawet nie wiesz, jak bardzo za Tobą tęskniłem.
- Tto tak jak ja - odpowiadam cicho - tak mocno Cię kocham.
- Ja tak samo skarbie - mruczy mi do ucha - zobaczysz, gdy wrócisz do domu, to nie odstąpię Cię nawet na krok.
- Nie będę protestować. - Śmieję się. - Bardzo chętnie spędzę z Tobą czas. Nie mam nic przeciwko.
- No ja myślę - mówi z uśmiechem - wszystkim nam Cię brakowało.
- Mi was też. Jak ojciec Erika? Alice wróciła? Co z Niall'em? - Zadaję pytania jedno po drugim.
- Powoli skarbie, bo nie zapamiętam wszystkiego - stwierdza chłopak - już odpowiadam. Ojciec Erika jest zdrowy, wybudził się w dzień Twojego porwania. Dzięki temu chłopacy domyślili się, iż jest coś nie tak. Powiedział im, że ktoś wysłał mu zdjęcia martwego syna, przez to miał zawał. Połączyli oni fakty i dlatego tak wcześnie zaczęliśmy Cię szukać.
- O kurde, czyli Mike wmieszał w to niewinne osoby. On mógł zginąć przeze mnie. - Mój głos zaczyna drżeć. Mężczyzna prawie umarł, tylko dlatego, żeby on mógł łatwiej mnie porwać.
- Hej, nie obwiniaj się. To nie Twoja wina przecież.
- Łatwo Ci mówić - odzywam się, nie chcę ciągnąć dalej tego tematu i tak wiem swoje - co z resztą? - dodaję.
- Alice się odnalazła, była u rodziców, pogodzili się już z Louisem...
- Co? - przerywam jego wypowiedź - jak mogła mu tak szybko wybaczyć. Jak raz zdradzi, to może zrobić to kolejny raz.
- Jak będziesz mi przerywać kochanie, to nigdy się nie dowiesz - stwierdza i po chwili dodaje - tam przed uczelnią, to nie był on, tylko jego brat bliźniak. Nie wspominał o nim, ponieważ nieciekawa to historia, innym razem Ci ją opowiem. Po prostu zbieg okoliczności sprawił, że poznali się z Marie.
Normalnie mnie zatkało. Siedzę cicho kilka minut. Tego to się nigdy nie spodziewałam. Cholera, czyli Lou nic nie zrobił, muszę więc go przeprosić za ten atak na niego. Teraz jak o tym myślę, to faktycznie za mocno się uniosłam. Gdyby nie to możliwe, iż nie byłoby całej tej sprawy.
- Pytałam jeszcze o Nialla.
Cris skrzywił się trochę na to pytanie. Hmm, mam nadzieję, że jest w porządku.
- No mów - dodaje, gdy nie słyszę odpowiedzi.
Chłopak bierze głęboki oddech i w końcu się odzywa.
- Nadal jest w szpitalu. Miał poważny uraz głowy. Obudził się ze śpiączki, ale stracił częściowo pamięć. Ostatnie dziesięć lat wyleciało mu z głowy.
Teraz jestem w jeszcze większym szoku niż przed chwilą. Kurwa, chłopak chciał dorobić na wyprawkę dla dziecka, a obecnie w ogóle go nie pamięta.
- Da się coś z tym zrobić? - pytam.
- Podobno jest jakaś eksperymentalna metoda, ale dość droga. Można też po prostu poczekać. Lekarze mówią, że pamięć stopniowo powinna wrócić. Bardzo mało ludzi, traci wspomnienia na stałe.
- To dobrze - mówię, ziewając. Znowu zaczynam robić się zmęczona. Muszę pomyśleć, ale to trochę później. - A właśnie, gdzie jest reszta?
- Składają zeznania, gdy skończą, to ja pojadę, a z Tobą zostanie Alice czy kogo tam będziesz chciała.
- Aha, fajnie - odzywam się coraz słabszym głosem - nie pogniewasz się, jak zasnę?
- Oczywiście, że nie kochanie. Śpij, będę Cię pilnować. Nic się nie martw.
- Dziękuję skarbie - dodaję i po kilku sekundach już śpię.
*Perspektywa Crisa*
Odpowiedziałem na kilka pytań Rose, wiedziałem, że będzie wszystkiego ciekawa. Jednak nie spodziewałem się, iż ją tak to zmęczy. Lekarz mówił, że musi ona dużo odpoczywać, ale myślałem, że dłużej uda mi się z nią porozmawiać.
Wiem, że ten świr, nie zrobił jej krzywdy, przynajmniej fizycznej. Chciałbym jednak wiedzieć, co się z nią działo przez te dwa tygodnie. Domyślam się, iż może jej być ciężko o tym mówić, ale jak nie poznam prawdy, to nie będę umiał jej pomóc, a to jest moim priorytetem.
Po godzinie do szpitala wraca Alice z Louisem. Brat chłopaka wraz z dziewczyną, musieli jechać na uczelnię, a Erika i Alexa wysłali do domu. W końcu i tak tylko dwie osoby, oprócz Rose mogą być w pokoju, więc później się zmienią. Teraz moja kolej na zeznania. Z niechęcią wstaję z krzesełka i wychodzę z tymczasowego pokoju dziewczyny. Liczę, że szybko uda mi się załatwić tę sprawę i będę mógł wrócić do Rosalie.
★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★
Mamy kolejny :) 53 :)
Powoli będę kończyć, chociaż jeszcze kilka rozdziałów powinno się pokazać. :)
Mam już ponad 10 tys wejść, za co Bardzo, bardzo Dziękuję :* :). Nie spodziewałam się takiego wyniku, gdy zaczynałam pisać. :)
Kolejny, nie wiem kiedy. Muszę nadrobić zaległości w czytaniu... :)
Buziaki i pozdrowienia :* :) ♥
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top