Rozdział 50

*Perspektywa Louisa*

Mike'a Collinsa nie można było nigdzie znaleźć. Policja szukała go w szkole i pod podanym miejscem zamieszkania, jednak zniknął jak kamień w wodę. Sąsiedzi zeznali, że od kilku miesięcy tam nie mieszka. Przyjeżdżał jedynie po pocztę, raz w tygodniu. Wystawili za nim list gończy, jego zdjęcia mają wszyscy policjanci, ale nadal nic.

Minęły trzy dni i do tej pory, nie usłyszeliśmy nic nowego. Nawet ja czy Zayn, nie możemy na nic trafić. Przez całą tę sprawę zbliżyłem się trochę z bratem. Jeszcze do końca mu nie wybaczyłem, ale myślę, iż jestem na dobrej drodze. Zauważyłem, że chłopak się zmienił i naprawdę się stara. Ciężko zapomnieć przeszłość, ale przy Alie wszystko wydaje się łatwe. To właśnie ona namówiła mnie do przebaczenia Zayn'owi i dania mu kolejnej szansy. Nie wiem, co bym bez niej zrobił. Jest ona moim szczęściem.

Jeszcze, tylko żeby Rose się znalazła i będzie super. Nie mogę do końca cieszyć się związkiem, gdy mój przyjaciel jest nieszczęśliwy. Nagle do głowy przychodzi mi pewien pomysł. Siadam przed komputerem i zaczynam szukać.

*Perspektywa Zayna*

Jedziemy z Marie, do mieszkania Louisa. Szukałem pewnych śladów, w związku z porwaniem Rose i chyba na coś trafiłem. Muszę jak najszybciej podzielić się tym z resztą. Ostatnio moja relacja z bratem się polepszyły, mam nadzieję, że w końcu mi przebaczy. Chociaż przypominając sobie przeszłość, to pewnie sam bym sobie nie wybaczył.

Kiedyś byłem prawdziwym chujem. Wciągnąłem Crisa w nielegalne walki i wyścigi. Prawie uzależnił się od narkotyków. Robiłem Lou wiele świństw, aż wreszcie posunąłem się do najgorszego. Mianowicie wykorzystałem nasze podobieństwo i przespałem się z jego dziewczyną. Zawsze bardzo mi się podobała, wkurwiało mnie to, że byłem lepszy, a ona i tak mnie, nie chciała. Wybrała jego, chociaż to zawsze na mnie leciały wszystkie panny.

Do tego dobry, miły i poukładany braciszek, stawiany był za wzór wszelakich cnót. Miałem tego dosyć, nie spodziewałem się, że był on tak mocno w niej zakochany. Załamał się, gdy nas nakrył. Nie słuchał tłumaczeń Mel. Po tym zrozumiałem, iż niszczę wszystko, czego się dotknę, co kocham i postanowiłem wyjechać bez pożegnania. Włóczyłem się tu i tam, aż wpadłem na dilowaniu. Dopiero na odwyku, pojąłem resztę. Od tamtej pory, jestem innym człowiekiem.

Na miejscu jesteśmy po kwadransie. Wysiadamy z samochodu, idziemy szybko na górę i od razu kierujemy się do pokoju Louisa.

*Perspektywa Alice*

Wchodzę do naszej sypialni i zostaję Louisa siedzącego przed komputerami. Co chwilę wpisuje jakieś komendy, o których nie mam zielonego pojęcia, do czego służą. Widać, że jest na tym bardzo skupiony, nawet mnie nie zauważył, ale nie szkodzi. Po chwili w biega Zayn razem z Marie. Chłopak podchodzi od razu do Lou, a dziewczyna do mnie.

- Co jest? - pytam - wpadliście, jakby się paliło.

- Zayn na coś trafił - odpowiada Marie - ale nie pytaj na co. Jedyne, co wiem to to, że siedział od rana w komputerach i w pewnej chwili zerwał się gwałtownie, zaczął gadać coś niezrozumiałego i zaciągnął mnie do samochodu. W trakcie jazdy, coś tam próbował mi wytłumaczyć, ale szczerze mówiąc, wcale go nie zrozumiałam.

- Eh, skąd ja to znam. - Uśmiecham się, patrząc na swojego chłopaka. Marie od razu zrozumiała, o co mi chodzi i zaczęła śmiać się razem ze mną.

Chłopacy dalej pracowali na komputerach, a my poszłyśmy na dół po coś do picia i jedzenia. Oni zawsze są głodni, gdy siedzą przed kompem, z resztą, a kiedy nie są...

Wracamy z tacami do pokoju, po pół godzinie. Zdążyłyśmy położyć wszystko na stoliku, gdy nagle Zayn zerwał się z krzesła, zaczął tańczyć dziwny taniec, jakby zwycięstwa i głośno krzyczeć.

- Jest, jest, jest! Nareszcie mi się udało. - Louis spojrzał na jego komputer i zaczął powtarzać ruchy brata.

Przyznam, komicznie to wyglądało. Szczególnie iż są oni prawie identyczni.

- Co się stało? Czemu jesteście tacy Happy? - pytam.

- Prawdopodobnie znaleźliśmy Rose! - krzyczy Zayn.

- A może, któryś to rozwinąć? - pyta tym razem Marie.

- Odkryliśmy jego tajne konto i namierzyliśmy jego przelewy. Wynajmuje on dom na obrzeżach, sporo za niego płaci - odpowiada Lou - podejrzewamy, że właśnie tam ją zabrał.

- To,a co teraz robimy? - zadaję pytanie.

- Idziemy do Crisa. Musimy z nim to omówić i dopiero zdecydujemy - mówi Lou.

Wszyscy kiwamy potwierdzająco głową i wychodzimy do sypialni chłopaka. Prawdopodobnie tam teraz się znajduje. Miał trochę odpocząć, strasznie męczy go to wszystko.

*Perspektywa Crisa*

Leżę na łóżku od godziny. Alex z Erikiem, wysłali mnie tutaj, żebym chwilę odpoczął. Podobno wyglądam jak chodzący trup. Ja tego nie widzę, ale nie chcę się kłócić. Nagle do pokoju wpadają wszyscy przyjaciele, bardzo czymś podekscytowani.

- Co jest?

- Prawdopodobnie znaleźliśmy Rosalie - odzywa się Louis - Zayn odnalazł tajny rachunek Mike'a i odkryliśmy, iż wynajmuje on dom, jakieś dwadzieścia pięć kilometrów stąd.

Na tę słowa zerwałem się gwałtownie z łóżka, pobiegłem do garderoby i zacząłem się ubierać. Byłem w końcu tylko w dresach.

- Ej, co Ty robisz? - pyta Alice.

- No jak to co. Ubieram się, przecież trzeba to sprawdzić. Jeżeli ona tam jest, to ją znajdziemy, a jeżeli nie to aresztują nas za wtargnięcie na cudzą posesję - odzywam się po chwili - mam nadzieję, że ze mną idziecie? Oczywiście nic się nie stanie, jak zostaniecie.

- Pewnie, że idziemy - powiedział Zayn, a reszta zgodnie przytaknęła.

- Super, więc się zbierajmy.

Mija kwadrans, gdy jesteśmy gotowi do drogi. Jedziemy dwoma samochodami, Zayna i Alexa. Są one najbardziej odpowiednie. Zayn jeździ czarnym Maserati, a Alex czarnym Suzuki Grand Vitara. Erik i Louis, jadą z Zayn'em, a ja z Alex'em. Po głośnej kłótni, dziewczyny zostały w mieszkaniu.

Pół godziny po naszym wyjeździe, Alice miała zadzwonić do porucznika Morisa. Za dużo oni nie robią, więc nie chcemy, żeby kręcili się nam pod nogami. Później mogą się przydać, przy ratowaniu naszych tyłków w razie oskarżenia o włamanie, czy coś tam innego. Zatrzymujemy samochody pół kilometra od celu. Zayn zrobił mały wywiad, stąd wiemy, iż nie możemy dalej jechać.

Wysiadamy, omawiamy raz jeszcze nasz plan i kierujemy się w stronę domu. Mam nadzieję, że ją tam znajdziemy. Dłużej bez niej już nie wytrzymam.

*Perspektywa Mike'a*

Cholera, ledwo udało mi się odratować Rosalie, po jej ostatnim ataku. Dziewczyna jednak dalej nie chce nic jeść i bardzo mało pije. Jest strasznie słaba, nie wiem, jak długo jeszcze wytrzyma. Kurwa przez to całe obserwowanie, bardzo ją polubiłem. Nie chcę, żeby umarła, muszę coś zrobić. Tylko co? Nie mam zamiaru iść do więzienia, za to wszystko.

Zawsze mogę wyjechać. Już raz udało mi się skutecznie ukryć. To nie jest wcale takie trudne. Mam zapasowe, fałszywe dokumenty, świetnej jakości. Kilka kont, na różne nazwiska i zapasową gotówkę. Muszę to dokładnie przemyśleć.

Mijają trzy dni, z Rosalie jest coraz gorzej. Nie potrzebnie wspominałem jej o tym ataku w parku, kurwa mój błąd. Przecież widziałem, w jakim stanie była wtedy, ale tak bardzo chciałem, żeby wybaczyła mi moje błędy. Nie chcę dla niej źle. Wiem już, co muszę zrobić. Pakuję najważniejsze rzeczy i zaczynam wcielać swój plan w życie.

★☆★☆★☆★☆★☆★☆★☆★

Mamy rozdział 50 :)

Jaka ładna okrągła liczba. :)

Nigdy bym się nie spodziewała, że aż tyle napiszę. :)

Dziękuję Wam bardzo za aktywność :) gwiazdki :) i komentarze. :) Bez Was pewnie tak dobrze by mi nie szło i już dawno by był koniec...

Pozdrawiam :* :) ♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top