Jack
W dzisiejszym rozdziale dziękuję mojej kochanej najlepszej przyjaciółce za równie wspieranie mnie na każdym etapie tworzenia tej książki ❤️ @Sandra strasznie Ci dziękuję za każde miłe słowo w stronę tego co tu tworzę! Bez ciebie by się nie udało, ba, bez ciebie przecież ta książka by nawet nie powstała! ❤️ Również twoja twórczość pokazywała mi jak bardzo nieograniczona jest wyobraźnia!!!
.........
- Jesteś pewien, że to on? - zapytałem z napięciem zaciskając szczękę. Koszula jeszcze bardziej zaniosła się potem.
Zmarszczyłem brwi czekając na odpowiedź niecierpliwy jak cholera.
- Tak- odpowiedział pewnie a ja przełknąłem ślinę. - Mamy go zatrzymać, szefie? - nasunął poważny, dojrzały głos w słuchawce.
Pokręciłem gwałtownie głową sam do siebie w pustym przedpokoju, który od kilku sekund wyglądał jakby kogoś niecierpliwie oczekiwał.
- Nie, James. Nie radzę go nawet tknąć, niech idzie. Penetrujcie teren i wzmacniające ochronę. Dalej nikogo nie zarejestrowaliście? - mój głos był coraz bardziej nerwowy. Nie, to się nie dzieje na prawde...nie on... Nie teraz...
- Niestety nie. Ale nasz system ochrony jest bardzo dobry. Przykro mi, sir, ale nawet my twierdzimy, że trochę szef przesadza. Próbowaliśmy wszystkiego, nie znaleźliśmy nawet kamer szpiegowskich, nic.
- Szukajcie dalej. I nie chce słyszeć kolejnych takich zachowań. Jestem waszym pracodawcą, macie mnie słuchać, a nie pouczać - przyznaje, że przesadziłem, ale targały mną emocje najwyższej wagi. Nie wierzyłem, że ten facet tak łatwo odpuścił czy zapomniał o tym, że coś mu obiecałem. W tej sytuacji przede wszystkim powinien wznieść ochronę. To nie miało najmniejszego sensu.
- Cholera... - warknąłem do siebie, a mój rozmówca najpewniej spróbował udawać niedosłuch bo nawet się nie zająknął na moją reakcję.
- Dobrze, szefie - powiedział zgodnie chociaż z większym dystansem. Zobaczyłem że straciłem początkową znajomość która mogła się przerodzić w coś z istotą przyjaźni. Kolejny raz los gra na moje prośby.
- Szukajcie dalej - mój głos złagodniał uświadamiając sobie moje emocje, ale one dalej się tliły. Dalej doskonale pamiętałem to co robiłem przed tym jak zadzwonił telefon.
- Dobrze - powtórzył z indyferencją, która mi się w zasadzie należała.
Rozłączyłem się bez zapowiedzi słysząc głośne dudnienie w mojej bolącej głowie. Cholera jasna, nie powinienem tyle pić...
Ktoś zapukał terroryzując moją czaszkę. Doskonale wiedziałem kto jest za drzwiami. Uchyliłem delikatnie drzwi widząc Ryana patrzące go na mnie nieśmiało. Nie spodziewał się mojego następnego ruchu, miałem również nadzieję że mi go wybaczy.
Złapałem go mocno za ramię wciągając siłą w jednej chwili. Kiedy byłem pewny że jest za mną, zamknąłem szybko drzwi w nadmiarze emocji.
Odwróciłem się widząc wątłe ciało na mojej podłodze które w szoku próbuje się podnieść na nogi. Przekląłem czując nagły przypływ ciepła i wyciągnąłem w jego stronę dłoń ze skruszonym spojrzeniem.
- Przepraszam Ryan- powiedziałem, ze szczerym poczuciem własnej głupoty.
Spojrzał niepewnie na moją dłoń jakby się jej bał. Przez dobre kilka długich sekund wgapiał się w nią jak kotek, który waha się przed podejściem do człowieka. Byłem pewny, że jej nie złapie biorąc pod uwagę jego wcześniejszą reakcje. Ale ku mojemu zdziwieniu delikatnie ja dotknął i widać było że aż zacisnął zęby.
Pomogłem mu wstać, a on we własnym świecie analizował sytuację i własne myśli tego zdarzenia. Był tak przesłodki, że dosłownie musiałem odwrócić wzrok żeby nie pokazać tego na sobie. Nie mogłem sobie na to pozwolić. Nie mogłem ale moja głowa tętniła bólem po alkoholu i trudno mi było powstrzymywać się w czymkolwiek. Czemu musiał tu przyjść? Akurat zadzwoniono do mnie w tym momencie gdzie byłem zbyt nachlany i spocony po torturowaniu siebie przyjemnościami w łóżku wśród moich planów spędzania całego miesiąca bez jednej jedynej osoby z którą chciałem się kochać.
Nie macie pewnie raczej żadnych możliwości kto to mógł być...
- Jack, ja... Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał patrząc mi w oczy dużymi oczami. Wyglądał nieco inaczej. Dojrzał i pokazywał to faktem rozpoczęcia rozmowy. Szybko ochłonął po incydencie, chociaż dalej zaróżowiony czekał na rozwój wydarzeń.
Znowu ta zakichana fala gorąca. Cholera jasna dlaczego on tak na mnie działa? Dlaczego akurat teraz?...
Złapała się za głowę i spuściłem ją nieco niżej wdychając moje mydło. Powinienem kupić nowe.
- Jack? Wszystko w porządku? - zrobił krok na przód nieśmiało. Kiedy zdjąłem dłoń z twarzy mając nadzieję że już się uspokoiłam, ten cofnął się znowu o krok, ale następnie z uwagą przybliżył się szybko. To pogorszyło mój stan.
- Jesteś cały spocony- powiedział jakby to miało być dla mnie jakieś odkrycie. - I czerwony... - wystawił swoją delikatną rękę w moim kierunku ciągle ją przybliżając. Cofnąłem się gwałtownie natrafiając jedną ręką na mały, okrągły stolik w przedpokoju, o którego się oparłem a moje plecy dotknęła ściana. Ale nie pomogło, Ryan dalej był za blisko i ciągle przybliżał do mnie dłoń.
Złapałem za jego nadgarstek szczerze nie kontrolując to co robię. Zadrżał delikatnie. Już nie reagował na mnie tak agresywnie jak poprzednio? Z jego twarzy wynikało, że jego też to zaskoczyło.
Czując nagły atak spowodowany dotknięciem jego skóry - puściłem ją nagle. Ten zrobił kilka kroków od tyłu onieśmielony i nieucieszony moją reakcją. Stał tak w przedpokoju, a jego czubki uszu i nosek były przeuroczo zaczerwienione.
- Zdejmij kurtkę - poleciłem starając się być uprzejmy. Teraz nic się nie zgadzało. Nie powinienem go tu zapraszać kiedy jest pewne że może mu się coś stać kiedy ktoś zobaczy nas razem. Ale wpuścić go musiałem. Możliwe że go szpiegowano, prócz oczywiście mojej kontroli składającej się z osób tak niekompetentnych że najchętniej bym ich zwolnił gdyby nie była to najlepsza firma usług ochroniarskich w kraju.
Zdjął ją tak subtelnie i delikatnie że myślałem że nie wytrzymam z emocji. Wiem że przesadzałem, ale w tej sytuacji nie potrafiłem inaczej, nie powinien pojawiać się w tym momencie. Nie powinien w ogóle tu przychodzić dla swojego własnego dobra. Z resztą sama swoją obecnością torturuje moje zmysły. Nie widziałem go od miesiąca. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo go pragnąłem.
- Jack... Wyjaśnisz mi to? - zapytał cicho skrępowany.
Nie wiedziałem jak mu to wszystko wyjaśniać. Z resztą musiałem coś szybko wymyślić pomimo bólów pękającej głowy, która powoli zdawała się traciła nad sobą kontrolę.
- Przepraszam cię Ryan... Po prostu... Nie chciałem żebyś uruchomił alarm - złapałem się za kark. No kurwa genialne Jack, lepszej wymówki nie mogłeś wymyślić! - ostatnio się psuje i...
- Rozumiem - wszedł mi w słowo.
Zapanowała cisza aż nie postanowiłem ją z nerwów natychmiast przerwać.
- Ryan... Proszę wejdź i czuj się jak w domu - powiedziałem na co skrzywił się silnie. Nie wiedziałem jak to interpretować, ale nie podobało mi się to. - Ja tylko... Przebiorę się, zgoda? I umyje... Zaraz wracam - obiecałem i pognałem na górę do toalety w moim pokoju. Proszę, oby ten dzień się już skończył...
Wiedziałem że powinienem był go zaprowadzić w miejsce najbardziej bezpieczne w domu, pozbawione możliwości podglądu przez kogoś innego. Ale teraz... Cóż... Nie miałem na to głowy.
Oby woda zmyła koszmar tortury jaki sprowadziła na mnie wizyta Ryana.
....
Drodzy Czytelnicy
Ten rozdział był o Jacku i wiem że króciutki, ale potrzebny był ten opis sytuacji ❤️❤️❤️ już spieszę kolejnym ich przygodom ❤️ planuje w książce większą akcje bo ma się dziać coś naprawdę interesującego ❤️😏
Pozdrawiam cieplutko ❤️
PS. Kolejny rozdział przewiduje opublikować w następnym tygodniu w środku bądź bod koniec. Zależy jak się wyrobię z lekcjami ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top