8
Syriusz obudził się w nieznanym mu miejscu. Przynajmniej myślał, że nieznanym, dopóki się nie podniósł.
- Nora? - mruknął niemrawo i wstał powoli z kanapy. Sufit i ściany przykrywały pajęczyny, na podłodze walały się kartki, wszędzie był kurz. Była cisza. Magiczny zegar, który przedstawiał sytuację zdrowotną i miejsce pobytu każdego członka rodziny, zaciął się, a wskazówka skakała jak opętana. Zdziwiony Black podszedł do niego i spojrzał uważnie na tarczę zegara.
Zdjęcie Ginny podpisane było jako "U Potter'ów". Bill oznaczony był jako "W Norwegii". Charles był w Bułgarii.
Kolejne imiona wlewały coraz więcej lęku w serce Łapy.
Ron był przekreślony flamastrem, a jego zdjęcie było przypalone w jednym miejscu. Fred i George byli w Hogwarcie. Syriusz czytając ostatnie dwa imiona zaczął się krztusić.
Artur "Cmentarz w Anglii".
- Artur....?! - szepnął przerażony czarodziej, ścierając pot z czoła. - Co tu się stało....?
Pod zdjęciem uśmiechniętej Molly był napis "Sypialnia w Norze". Narkoman odwrócił się i spojrzał na drzwi, które były na końcu pomieszczenia. Pamiętał, że tam zawsze Artur i Molly spali. To była sypialnia.
Tylko co Molly robiła w domu?
Huncwot podszedł do drzwi i zacisnął dłoń na klamce. Wziął dwa głębokie wdechy, po czym otworzył pokój. Od razu w uszy wpadł mu specyficzny dźwięk pikania. W pomieszczeniu pachniało szpitalem. Koło łóżka, które było jedynym meblem w sypialni, stały trzy maszyny do podtrzymywania życia pacjenta (przynajmniej tak uważał Syriusz, który naoglądał się za dużo mugolskich filmów). W łożu za to leżała drobna, rudowłosa osóbka.
- Molly? - odezwał się po chwili mężczyzna.
Kobieta otworzyła oczy i lekko się uśmiechnęła.
- Och, kochaniutki! - zawołała cicho. - Co cię tu sprowadza?
- Co się stało? - palnął Black, pomijając pytanie czarodziejki.
- Długa historia, Syriuszu... - westchnęła niesłyszalnie Weasley. - Spocznij sobie, a ja ci opowiem...
✚✚✚
- Wstawaj. - polecił Matt.
Kais podniósł się z kolan i spojrzał z pretensją w oczach na wroga.
- Czy to Crucio było aż tak potrzebne? - warknął krótko.
- To trening, Writ. - odparł oschle niewidomy. - Muszę sprawdzać, czy twoja magia się uaktywni. Mogę?
- Rób, co musisz. - westchnął chłopak i rozłożył ręce w geście poddania się.
- Pomyśl o tym, żeby się obronić. - powiedział Śmierciożerca i rzucił w brązowowłosego kolejnego Cruciatusa.
Procedurę powtarzali kilka razy, aż do momentu gdy Writ się wkurzył.
- Dość. - sarknął i wstał po raz kolejny. - Idę się położyć. Gdzie jest mój pokój?
Matt zlustrował go wzrokiem i skinął głową.
- Po schodach pierwsze piętro, drugie drzwi na lewo.
Kais ruszył przez pałacyk i wszedł na piętro. Musiał przyznać, Rosier miał porządny pałac (choć trochę mniejszy niż ten, który Harry zniszczył pięć lat temu).
Pięć lat, tyle minęło.
Znów zaczęły napływać pytania.
Czemu żyje? Czemu nie wygląda jak Potter? Czemu do diabła nie umie czarować?! Jedyne co wiedział to to, że Rosier go nie kojarzy, on sam wygląda jak pod wpływem Eliksiru Wielosokowego, którzy podawał mu Peter, a jego rodzina (o ile jeszcze żyje) nie wie o jego istnieniu.
Otworzył wyznaczony mu pokój i podszedł do łóżka, nie rozglądając się zbytnio po pomieszczeniu. Na łóżku leżała książka, którą Writ od razu z niego zrzucił, lecz po chwili popędził do niej z powrotem. Podniósł ją z podłogi i przeczytał jej tytuł.
Historia Harry'ego Kais'a Potter'a autorstwa Kate Snape.
Kais przełknął głośno ślinę i rozejrzał się po pokoju i zorientował się, że już widział kiedyś podobny. A właściwie taki sam. Rozmieszczenie mebli było identyczne, jak w starym pokoju jego i Jasona. Dwa łóżka pod ścianą, szafa w rogu...
Smoczy Książę spojrzał na ścianę, pod którą umieszczone były łoża. Wszędzie były skrawki gazet, a dokładniej tytuły artykułów.
HARRY POTTER NIE ŻYJE!
KATE SNAPE I WŁASNA KSIĄŻKA!
DRACO MALFOY WYDZIEDZICZONY Z RODU!
JASON POTTER I GINEWRA WEASLEY POBRALI SIĘ!
HERMIONA GRANGER Z DŁUGIM LISTEM KRYTYKUJĄCYM MINISTERSTWO!
Czarnooki cofnął się pod drugą ścianę i zaczął szybciej oddychać.
Matt wiedział o jego prawdziwej tożsamości.
✚✚✚
Hagrid wyszedł ze swojej chatki na błoniach z kuszą przyczepioną do płaszcza. Kieł szedł tuż obok niego. Rubeus spojrzał na swojego pupila i powiedział jedno zdanie.
- Szukaj Regulusa.
Pies zaczął węszyć, po czym pobiegł w Zakazany Las, a gajowy za nim. Biegli tak przez dobre pół godziny, po której Kieł zatrzymał się i usiadł na mokrej od deszczu trawie. Nastawił uszu w kierunku jaskini, która była przed nimi.
- Zostań, Kieł. - rozkazał mężczyzna i wyjął kuszę z zaczepu. Poprawił ją w dłoniach i wszedł do jamy.
Od dłuższego czasu rozmyślał o tym, co powiedział mu Dumbledore.
"Wszystko wraca, Rubeusie. - rzekł wtedy starzec. - Wszystkie magiczne zwierzęta szaleją, ostatnimi dniami Fawkes nie słucha moich poleceń. Centaury wybiegły z Lasu. Coś się dzieję. Możliwe, że wrócił ich Pan."
Hagrid miał podejrzenia, o co może mu chodzić. Był tylko jeden Pan Magicznych Istot (to powinno się z dużych pisać? bo nie jestem pewien). Półolbrzym rozejrzał się po jaskini i zauważył pod jedną z ścian postać okrytą peleryną.
- Regulus? - odezwał się głośno brodacz.
Postać zdjęła z siebie okrycie i ukazała swoją długą brodę (choć krótszą od brody Hagrida), czarne włosy i zmieniające kolor oczy.
- Wiedziałem, że przybędziesz, Hagridzie. - uśmiechnął się krzywo Black. - I wiem, co cię sprowadza.
- Chcę wiedzieć, czy psor Dumbledore ma rację. - wyjaśnił. - Przybyłem do ciebie, bo jesteś jedynym jasnowidzem jaki nam został.
- Wiem i o tym. - przyznał Reg. - Gwiazdy od dawna mówią niezrozumiałe nawet dla mnie rzeczy. Zwierzęta wariują. Wszyscy powinniśmy wiedzieć, co to oznacza.
- Mam pewne podejrzenia... - zaczął gajowy.
- I są słuszne. - wtrącił się jasnowidz. - Są słuszne...
Regulus podszedł powoli do mężczyzny i spojrzał w jego oczy.
- Smoczy Książę wrócił. - szepnął. - Wybawca powrócił, lecz Harry nie. KAIS WRIT ŻYJE!
✚✚✚
Kais nie wiedział co zrobić. Był dosłownie bezbronny. Nawet gdyby postawił się Matt'owi, to co dalej? Doszłoby do pojedynku, w którym on nie miał szans, bo nie potrafił użyć różdżki! Ale jednak coś musiał począć z faktem, o świadomości wroga.
Uspokoił się i podszedł do drzwi, a gdy je otwierał, coś wpadło przez okno i wylądowało na jednym z łóżek. Zdziwiony chłopak podszedł do przedmiotu i podniósł go.
- Jajo? - mruknął pod nosem, przyglądając się niebiesko-zielonemu jaju. Rzucił je z powrotem na łóżko. - Potem się tym zajmę.
Wyszedł z pokoju, a jajo zaczęło pękać. Writ jednak nic nie usłyszał i poszedł do jadalni, gdzie jak przewidywał, powinien siedzieć Rosier. Spod drzwi usłyszał rozmowę.
- Zajmiemy się tym, gdy zacznie się przedstawienie. - rzekł prosto z mostu Matt do sługi. - Wtedy będzie aż zbyt łatwo. A teraz idź do rodziny, Criss.
Gdy chłopak usłyszał odgłos aportacji, wszedł do jadalni.
- Witaj, Kais. - uśmiechnął się Matt. - Długo "spałeś".
Młodzieniec nie odpowiedział, tylko zajął miejsce przy stole naprzeciw białowłosego. Patrzyli się na siebie przez dłuższą chwilę.
- Herbaty? - zaproponował niewidomy, chcąc przerwać ciszę.
- Jeśli masz wiśniową, to z chęcią. - wzruszył ramionami czarnooki, na co Matt uśmiechnął się szerzej.
- Więc, to ty. - stwierdził Rosier. - Nie myliłem się.
- Nie dziwi cię to, że żyję?
- Bardziej zdziwiłoby mnie to, gdybyś to nie był ty. - powiedział. - Miałem nadzieję, że wrócisz w żywe rejony.
- Spodziewałeś się tego? - spytał zszokowany Kais.
Matt kiwnął krótko głową.
- Voldemort mi o tym kiedyś wspominał. - wyjaśnił. - Mnie nie da się zaskoczyć, Harry.
- I nie chcesz mnie zabić? - dopytał Writ.
- Co by mi to dało? - odparł pytaniem Śmierciożerca. - Voldemort chciał cię zabić, nie ja. Wszystko było z jego poleceń. Dla mnie byłeś celem, który miałem zniszczyć. Tom nie żyje, więc jestem swoim własnym panem. Nie chcę cie zabijać.
- To czemu mnie tu wziąłeś? - zaciekawił się Potter. - Co ci to da?
- Jest parę powodów... - zaczął Mot. - Po pierwsze: chcę pomóc ci z twoim problemem z magią. To, że czarodziej nie może używać swojego naturalnego daru, jest najokrutniejszą karą na świecie. Po drugie: nie masz na tę chwilę gdzie się podziać. Twoja rodzina sceptycznie by podeszła do kwestii, że po raz kolejny pojawiłeś się w ich życiu. Byliby dociekliwi. A ostatnim powodem jest to, że jesteś mi potrzebny.
- Nie myśl, że stanę po twojej stronie w kolejnej wojnie, Rosier! - warknął Smoczy Książę.
- Zrobisz, co będzie według ciebie najlepsze. - uspokoił go. - Nie będę cie namawiał. Chcę jedynie, żebyś był moim kontaktem w magicznym świecie. Moi sprzymierzeńcy co prawda są siecią kontaktów, lecz ty możesz być przydatniejszy. A po za tym twój punkt widzenia świata, może mi się przydać. Jutro, jeśliby ci to nie przeszkadzało, poszlibyśmy do Ministerstwa.
- Po co? - zdziwił się Ślizgon.
- Dowiesz się na miejscu. - odpowiedział wampiro-wilkołak. - A teraz, idź to przemyśleć. Masz dużo myśli zapewne.
Kais spojrzał uważnie na wroga.
- Jasne... - mruknął i wstał, ruszając do drzwi. Gdy wychodził z pomieszczenia, Matt zawołał go jeszcze raz.
- Ach, Kais! - krzyknął, a nastolatek spojrzał na niego. - Przepraszam za wszystko.
✚✚✚
Dumbledore chodził w kółko po swoim gabinecie, myśląc intensywnie o przepowiedni, którą otrzymał zaledwie rok temu.
"Gdy śnieżne barwy wrócą do gry, zwierzęta zaczną szaleć.
Gdy śnieg uwolni mróz nie będzie już odwrotu.
Wróg najpotężniejszego wróci dwukrotnie, a Wybawca wyjdzie z Hadesu i wstąpi na scenę, niczym grom z niebios.
Czarna owca z Białej Strony przeciwstawi się swoim i zniszczy swą rodzinę.
A gdy pełnia nastanie, bracia znów zawalczą, a jeden dzielny mąż straci to na co tyle pracował.
Gdy potrójny pojedynek nastanie, jedna strona wygra, a druga straci wojownika."
Tę przepowiednie wypowiedział w jego gabinecie sam Regulus Black. Mężczyzna stał się przepowiednią, po tym jak Trelawney zmarła. Albus bał się przepowiedni, bo miał co do niej podejrzenia.
Nagle coś spadło z jednej z półek na książki dyrektora. Zdziwiony mag podszedł do rzeczy i rozwinął prześcieradło, w które przedmiot był zawinięty. Owym przedmiotem była walizka, która trzęsła się, jak człowiek, który dostał ataku padaczki.
Dumbledore podniósł walizkę i położył na biurku, po czym przejechał palcem o wyrytych inicjałach "N.S".
- Wiem, wiem... - szepnął czarodziej. - Musicie poczekać, on przyjdzie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top