5
Kopnął drzwi z półobrotu i przewrócił się z powrotem na białą podłogę.
- Czego nie rozumiesz, w zdaniu: "Umarłeś, to jest niebo"? - mruknął Voldemort, który spoczywał na łóżku.
- To nie może być niebem. - stwierdził z westchnięciem Harry. - To nierealne! Dlaczego jesteśmy tu we dwójkę?! Czemu nie ma tu innych?!
- Bo nasze dusze były połączone. - odparł Tom.
Kais spoważniał i zaczął się patrzyć tępo na rówieśnika. Przypomniał sobie jedną z lekcji, które dawał mu Peter.
- Pięść wyżej. - upomniał trener i uderzył kijem w rękę chłopca. - Przeciwnik jest wyższy od ciebie i cięższy. Co robisz, by go pokonać?
- Unieszkodliwić czy zabić? - dopytał Harry.
- Zabić. - odpowiedział Pettigrew. - Nie masz broni.
- Robię wślizg między jego nogami, skaczę na ścianę, odbijam się od niej i uderzam go z nogi w powietrzu. - wyrecytował Potter.
- To wszystko? - spytał sceptycznie mężczyzna.
- Nie. - zaprzeczył Kais. - Muszę go dobić i pomodlić się za jego dusze.
- Bardzo dobrze. - pochwalił Glizdogon. - Nie zapominaj o tym. Dusza odchodzi z martwego ciała. Nigdy na odwrót.
- Ciało umiera, lecz dusza nigdy nie umrze. - potwierdził młodzieniec.
- Nawet po śmierci, jesteś świetnym kłamcą. - stwierdził Kais, wychodząc ze wspomnienia i zaciskając pięści.
- Takiego komplementu, jeszcze nie otrzymałem. - przyznał z uśmiechem Marvolo. - O czym dokładnie mówisz?
- Nie możemy być w niebie, ani w czyśćcu. - wyjaśniał Smoczy Książę. - Gdy tworzyłeś hokruksy, twoja dusza rozdzielała się na parę części, na skutek czego, twoje ciało nie miało żadnej jej części. Ostatnim horkuksem, był ten w moim ciele. Moje ciało umarło. Ty nie jesteś trupem, tylko przedstawieniem cząstki duszy Voldemorta, która we mnie została.
- I co z tego? - uśmiechnął się po raz kolejny Riddle. - Ty też nie żyjesz!
- Mylisz się, kolego! - zaśmiał się Kais. - Moja dusza żyje. TY jej nie masz. Teraz, prawdopodobnie jesteśmy w moim umyśle. A tu - wyciągnął dłoń przed siebie i pojawiło się na niej soczyste jabłko - mam kontrolę nad wszystkim.
- NIE! - wrzasnął Tom i zaczął się rozpływać pod zabójczym spojrzeniem przeciwnika.
- Do niezobaczenia, Voldziu. - powiedział głośno Writ, mdlejąc przy tym.
✚✚✚
Jason spojrzał na swoich przyjaciół. Każdy z nich się zmienił. Hermiona zapuściła włosy, Ron spoważniał, Draco stał się bardziej uczuciowy, Kate stała się bardziej kobieca. Wszyscy siedzieli w ciszy, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Jedyne co zrobili to przywitali się ze sobą, a Dracon przedstawił im swojego podopiecznego Milo. Siedzieli i czekali na mowę przywódcy. Tylko kto nim był?
- Wiem, że chcecie, by to powiedział kto inny. - rzekł Jason. - Lecz teraźniejszość jest, jaka jest. Musimy przystać na warunki życia. Rosier wrócił. Czas działać.
- Zanim zbierze Śmierciożerców, minie dużo czasu. - stwierdziła Hermiona.
- Wątpię w to. - zaprzeczyła Kate. - Mój Znak zapalił się dwa razy w ciągu ostatniego dnia. Podejrzewam, że twój również, Draco?
- Owszem. - przyznał Malfoy. - Zebranie armii, to kwestia godzin lub dwóch dni.
- Jesteśmy gotowi. - stwierdził Ron. - Raz pokonaliśmy Śmierciożerców i to z Voldemortem na czele. Co to za trudność?
- Może taka, że gdybyś nie zauważył, wtedy był z nami Harry. - warknął Draco. - To on pokonał Ciemną Stronę, nie my.
- Ślizgoni muszą być z zasady pesymistami?
Draco zerwał się na nogi i wycelował różdżką w Weasley'a. Rudowłosy uczynił to samo.
- To się stało nudne! - krzyknęła Hermiona. - Przez tyle lat nie możecie ze sobą utrzymywać?! Dzieci!
- Hermiona ma jak zawsze rację. - poparł przyjaciółkę Jason. - Nadchodzi kolejna wojna, a wy po latach jesteście tacy, jacy byliście.
- Czemu my musimy ratować świat magii? - zaciekawił się Weasley, patrząc wciąż w oczy blondyna. - Raz to zrobiliśmy. Pora na emeryturę.
- Zło nie śpi, Ron. - powiedziała Kate. - To nasz obowiązek...
- Kto nam go nadał? - dopytywał czarodziej. - Kto? Dumbledore? Nasi rodzice? My sami? A może Harry?
W pomieszczeniu zapadła cisza, której nikt nie miał odwagi przerwać.
- Chcecie walczyć, to walczcie. - skwitował rudowłosy i wyszedł, trzaskając drzwiami. Malfoy (nie wiedząc czemu) ruszył za szkolnym wrogiem biegiem i dogonił go dopiero na Placu Głównym.
- Czekaj! - zawołał i położył mu rękę na ramieniu. Ron się odwrócił. - Odchodzisz? Harry by tego nie chciał.
- Czemu traktujecie Harry'ego jako wielki autorytet do naśladowania?! - warknął chłopak.
- Bo nas uratował!
- Chcesz być taki jak on? - spytał i podszedł do blondyna. - Co on dla ciebie zrobił?
Draco milczał.
- Gdyby nie on, nie byłoby cię tu. - powiedział Gryfon. - Przez niego rodzice wyrzucili cię z domu. Przez niego masz Znak na ramieniu. Gdybyś go nie poznał, wszystko byłoby inne.
- Co cię ugryzło? - zdziwił się Malfoy.
- Przejrzałem na oczy. - wyjaśnił i spojrzał w niebo. - Nadszedł czas wyboru, Mafloy. Ja już wybrałem. Pora żebyście zrobili to samo. Jedna strona wygra i to nie będzie nasza.
✚✚✚
Matt mijał uczniów, którzy nawet na niego nie patrzyli. Wszyscy byli zajęci rozmowami lub odrabianiem prac domowych. Po paru zakrętach podszedł do jednej z uczennic.
- Je suis désolé, madame. - przeprosił po francusku. - Où puis-je trouver un réalisateur?
- Prawo, lewo i dwa razy prawo. - uśmiechnęła się dziewczyna. - Mówię po angielsku.
- Dziękuję, młoda damo. - mrugnął zalotnie Rosier i podążył za wskazówkami. Gdy dotarł przed odpowiednie drzwi, zapukał i wszedł do środka. - Witam, Madame...
- Witaj, chłopcze. - powitała dyrektorka. - Spocznij sobie.
Matt ochoczo zajął różowy fotel i spojrzał w oczy Madame Maxime. Olipmia postawiła na biurku herbatę w dwóch filiżankach i zaczęła pić swoją.
- Więc, chcesz kontaktu z moim kuzynem. - rzekła po chwili. - Mam ci go powierzyć, ponieważ....?
- Wiesz, Olimpio, że mojego nazwiska nie ma na żadnym liście gończym. - uśmiechnął się pod nosem, kręcąc filiżanką. - Jestem czysty. Chce tylko imię twego kuzyna, gdy je otrzymam - odejdę.
- Co będę z tego mieć? - zainteresowała się półolbrzymka. - Czemu nie pijesz? Nie lubisz herbaty?
- Sądzisz, że nie rozpoznam Eliksiru Słodkiego Snu w wiśniowej herbacie? - zaśmiał się białowłosy. - Jestem najsprytniejszym człowiekiem na tej planecie i w każdym innym wymiarze! Voldemort mógł mi lizać buty! A ty chcesz mnie uśpić?
- To nie tak....
- Imperio!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top