23

Jason spadał leciał w dół z zawrotną prędkością czekając, aż dotrze do twardego podłoża, na którym roztrzaska swe kości. Gdy miał uderzyć o ziemie, został uniesiony wyżej. Jego wybawicielem był Fuego, który szponami złapał go za płaszcz i zmienił kierunek podróży. Lecieli nad Zakazanym Lasem, a Potter zaczął się przebudzać.

- Co... - kaszlnął i spojrzał pod nogi zauważając, że od gruntu dzielą go setki stóp. - MERLINIE! 

Ptak odpowiedział mu cichym trelem i nie przerywał lotu. Profesorowi wróciła świadomość i powoli przypominał sobie co się stało. 

- Fuego, czy możemy wylądować? - spytał, wypluwając krew. Feniks na jego słowa wzbił się ponad chmury, po czym zapikował szybko w dół. Mężczyzna krzyknął w przerażeniu, zbliżając się do gruntu z zawrotną prędkością. Uspokoił się, gdy zwierzę gładko postawiło go na trawie. - Nie rób mi tak nigdy więcej! 

Rozejrzał się, uświadamiając sobie, że stoi przed wielką grotą ukrytą w jeszcze potężniejszej górze. W okół niego spały w ciszy hipogryfy, mantykory, akromantule, kilka gryfów, a pośród nich i innych stworzeń biegały nieśmiałki. 

- Gdzie jesteśmy? - zapytał Jason, patrząc ze zdziwieniem na pupila swego brata. Zanim zdołał zadać kolejne pytanie, nastał huk ze środka jaskini. Wszystkie zwierzęta natychmiastowo się przebudziły, lecz nie uciekły, a wstały i zwróciły głowy w kierunku wejścia do jamy. Czarodziej złapał szybko za różdżkę, którą wyjął z kieszeni. Nadal nie czuł się na siłach, by rozpocząć jakąkolwiek walkę, bo brzuch bolał go niesamowicie, lecz musiał być gotów. Stał idealnie po środku wielkiego otworu, z którego wydobył się głośny szelest i mocny powiem wiatru. Na świetle słonecznym pojawiła się ogromna łapa, pokryta łuskami. Z cienia zaczęła wyjawiać się sylwetka gada. Magiczne stworzenia uklęknęły, niczym poddani przed królem. Po chwili przed nimi i przed chłopakiem stał wielki smok. - To niemożliwe...

Skrzydlaty rozprostował kości i spojrzał na małego czarnowłosego człowieczka przed sobą. 

- Witaj, Jason. - powitał go Dark i podniósł łeb, patrząc tym samym na chmury. Zaryczał, a wraz z nim wszystkie stworzenia.       

✚✚✚   

Tom dotknął dłonią rozpalonego czoła przyjaciela i odetchnął z ulgą. 

- Jest lepiej. - rzekł do Syriusza, który siedział obok niego na krześle. Przenieśli Harry'ego jak najszybciej do Skrzydła, gdzie Poppy zajęła się chłopakiem, nie zadając przy tym jakichkolwiek pytań, gdyż widziała już gorsze przypadki w tej szkole.

- Co teraz? - mruknął cicho Łapa, by pielęgniarka na drugim końcu sali go nie usłyszała. - Twierdziłeś, że jego magia go uzdrowi...

- Wiem. - przerwał mu Riddle. - Najwidoczniej resztki mocy słabną, a to znaczy, że mamy bardzo mało czasu...

- Myślisz, że Jason podoła? 

- Musi. 

- Chodzi mi bardziej, o chęć do zabicia Harry'ego. - wytłumaczył Black. 

- Da radę. - stwierdził duch. - Jeśli nie, wszyscy będziemy mieć problem...

- Mówisz o Grindelwaldzie? 

Tom spojrzał mu w oczy i westchnął.

- Jeśli nie stanie się to, co powinno, świat magii będzie pod władzą Gellerta. 

✚✚✚  

Minęło parę dni, a obecny był dość specyficzny, ponieważ w tym dniu miał się odbyć pogrzeb Molly Weasley. Hermiona była aktualnie w mugolskim domu swoich rodziców, przymierzając suknie swojej matki. 

- Ta zbyt uroczysta... - mruknęła pod nosem i przerzuciła kieckę na dużą już górę ubrań. Wtem usłyszała ciche pukanie do drzwi. - Proszę!  

Do sypialni wszedł mężczyzna o brązowych oczach i włosach takiego samego koloru z lekkimi przebłyskami siwych plam. 

- Wybrałaś, Herm? - zagaił z uśmiechem. 

- Nie. - zaprzeczyła i usiadła na łóżku. - Nic nie pasuje! 

Ojciec spoczął obok niej. 

- Jesteś pewna, że żadna ci nie odpowiada? - dopytał. - Czy szukasz pretekstu, by tam nie iść? 

Objął córkę, która położyła głowę na jego ramieniu. 

- Nie sądziłam, że aż tak to będę przeżywać...

- To normalnie, córciu. 

- Najgorzej będzie na pogrzebie, prawda? - westchnęła. - Tak samo było z Harrym. 

- Owszem. - potwierdził ze smutkiem. - Jesteś silna, dasz radę. Chyba, że chcesz bym poszedł z tobą? 

- Idę z Draco. - oświadczyła dziewczyna. 

- Kiedy nam go przedstawisz? - zaśmiał się pogodnie Granger.

- Ale my nie jesteśmy razem, tato. - mruknęła dwudziestolatka. - To znaczy....chyba...

✚✚✚ 

Jason wiązał sznurowadła swoich eleganckich butów i myślał o pogrzebie. Molly była dla niego niczym druga matka. Zawsze gdy odwiedzał Rona lub Ginny, ta traktowała go jak kolejnego syna, których i tak miała już sporo. Nigdy nie brakowało jej miłości, którą mogłaby obdarować innego człowieka i (jak sądził profesor) za to ją wszyscy kochali. 

Wstał z łóżka i podszedł do lustra wiszącego na ścianie. Zauważył, że spod niedopiętych guzików czarnej koszuli, wystaje kawałek ciemnej plamy lub elementu jakiegoś tatuażu. Na ten widok Potter szybko dopiął koszulę, aż pod sam kołnierz.  

- Czas ruszać. - mruknął pod nosem i przywołał do siebie różdżkę, po czym schował ją do kieszeni spodni. Wyszedł ze swego pokoju sypialnego i ruszył korytarzem. Po krótkiej podróży przez zamek, podbiegł do niego jakiś nastolatek. 

- Profesorze Potter! - zawołał, powodując, że mężczyzna odwrócił się do niego. - Dyrektor kazał panu przekazać, że ma pan pojawić się jak najszybciej w Wielkiej Sali! 

- Dziękuję za informację, Tyler. - uśmiechnął się do chłopaka zielonooki i skręcił w kierunku schodów. Zszedł po nich na najniższe piętro i napotkał tłum uczniów, kotłujących się przed wrotami do Sali. - Mógłbym przejść? 

Na usłyszenie prośby nauczyciela młodzież rozsunęła się na boki, robiąc mu przejście. Czarnowłosy przeszedł przez próg i ujrzał reporterów, dziennikarzy, nauczycieli, Petera, który stał przy stole nauczycielskim. Gapie z aparatami zaczęli robić mu zdjęcia, gdy tylko go zobaczyli. Profesor zasłonił się dłonią, gdyż flesze raziły go w oczy, ale właściciele kamer nic sobie z tego nie robili. 

- Co uważa pan o swej nowej posadzie? - spytał jeden z nich. 

- Czy boi się pan Grindelwalda? - zagaił kolejny. 

- Co zmieni się w szkole za pana kadencji? 

Podirytowany chłopak skupił swoją magię w sobie i klasnął krótko w dłonie, a zbiorowisko ludzi przed nim przesunęło się pod ściany, padając przy tym na stoły. 

- Co tu się dzieję?! - zapytał w końcu Petera, gdy do niego dotarł. - Co tu robią ci ludzie? Gdzie Dumbledore?

- Najpierw spróbuj się uspokoić. - polecił Pettigrew i położył mu rękę na ramieniu. - Matt i Gellert mieli w planach, by zwolniono Albusa, ale ja i Syriusz stwierdziliśmy, że lepiej dla nas będzie, jeśli jego stanowisko obejmie ktoś inny. Gdybym go faktycznie zwolnił, jego miejsce zastąpiła by Minerwa, która już ma swoje lata i nie jest tak potężna jak on. Nie ubliżając jej, im chodzi o potęgę, a za jej panowania, napadliby na zamek w pierwszy dzień.

- Czyli....?

- Stwierdziłem, że idealnym zastępstwem podczas "choroby" dyrektora, będziesz ty. - rzekł Minister. - Oficjalnie zostałeś dyrektorem Hogwartu!  

Odwrócili się (Glizdogon pomógł w tym Jasonowi) do fotografów, a ci zaczęli robić im zdjęcia. 

- Dyrektorem? - palnął prawie niesłyszalnie brat Smoczego Księcia. - Ja?

✚✚✚

Kais stał obok Syriusza na cmentarzu, a parę metrów od nich James, Lily i Weasley'owie dyskutowali o tym gdzie może być Ron. 

- Co z Tomem? - zagaił cicho Łapa. 

- Jest w pobliżu. - odparł chłopak. - Odkąd Jason zaczął go widzieć, nie możemy sobie pozwolić na to, by skapnął się kim on jest. 

Syriusz kiwnął głową na znak, że rozumie. 

- A ty nie wiesz, gdzie podział się Ron? - zaciekawił się Huncwot. 

- Nie jestem na tyle głupi, by ganiać za niezrównoważonym wilkołako-wampirem, gdy nie mam magii. - prychnął Książę. - Wiem tylko, że mój.... - tu przerwał, przypominając sobie o okręgu na swoim ramieniu - ....Jason go rozłożył na łopatki. 

- Ta... - mruknął chrzestny i spojrzał na bramę cmentarną. - O wilku mowa!

Black wskazał palcem na profesora OPCM, u boku którego szła jego żona wraz z rodziną Lupin. Cała szóstka ubrana była na czarno. Młodzi Potterowie przywitali się skinięciem głowy, lecz starszy z dwójki nie zatrzymał się i szedł dalej.

- Między wami jest dobrze? - zaczął rozmowę Remus, witając się z mężczyznami. 

- Szczerze, nie wiem. - przyznał Harry. - Odkąd wróciłem do życia, stał się dla mnie oschły. 

- Może to i lepiej. - odezwał się wąsaty. - Tom mówił, że przecież...

W tym momencie oberwał od chrześniaka z łokcia. 

- Tom? - zaciekawił się Lupin. - Mówicie o Rogersie z drugiego rocznika Gryfów? Zdążyłem go poznać, fajny chłopak. 

- Tak, dokładnie... - zapeszył się animag. - Chyba się zaczyna! 

Faktycznie, na cmentarzu zebrała się spora grupa ludzi. Trójka przyjaciół przeszła między nimi i stanęła przed grobem, obok Weasley'ów i reszty rodziny. Wszyscy przywitali się cicho, po czym rozpoczęła się ceremonia. Gdy trumna została zakopana, przez ciała zebranych przeszedł dreszcz. Wybraniec usłyszał nagle jedno słowo w swej głowie:

- Wiej.

- Na ziemię! - krzyknął brązowowłosy i padł na glebę, ciągnąc za sobą Syriusza. Zanim reszta posłuchała polecenia, świeżo zapieczętowany grób wybuchł. Fred i George wstali z kolan wściekli i rozejrzeli się. 

- Gdzie on kurwa jest?! - powiedzieli jednocześnie i złapali za różdżki. 

- Oj, głuptasy! - usłyszeli śmiech i spojrzeli w stronę bramy, skąd nadchodził Ron, a po jego prawicy Fenrir. - Nie zaprosiliście mnie na pogrzeb własnej matki?!  

- Zgarnij kogo możesz i biegnij za kaplicę.

Jason spojrzał podejrzanie na brata, a ich spojrzenia się napotkały. 

- Idź. - mruknął do niego, po czym zdjął płaszcz, zmieniając kolor oczu na czerwień. - Zajebię gnoja. 

Piętnastolatek zerknął na Syriusza i pociągnął go za sobą, zgarniając przy tym rodzeństwo Lupin. 

- Dogonimy was. - szepnęła Jess do swych synów i pocałowała ich czoła. - Biegnijcie. 

Cała czwórka ruszyła pędem w stronę cmentarnej kapliczki. Skręcili za nią i napotkali zakrwawionego, spoconego chłopaka.

- Aportujemy się do mnie. - rzekł Rosier i wystawił rękę przed siebie. - Połóżcie swoje, zaraz może pojawić się Gellert. 

Oliver i Leo przełknęli ślinę i złapali się za dłonie, kurczowo trzymając się spodni Pottera.

- Rodzice nas dogonią. - powiedzieli do siebie. 

- Szybciej! - warknął Matt. - Jeśli on tu sie zj....

W tej milisekundzie za chłopcami pojawił się jeden ze Śmierciożerców, łapiąc dzieciaki za włosy, przez co ci krzyknęli ze strachu, lecz krzyk ten urwał się, gdyż po chwili zniknęli razem z zamaskowanym.

✚✚✚

Razem z pięciolatkami teleportował się także Writ, gdyż młodzieńcy trzymali się jego spodni. Czarnooki został przykuty do wielkiego krzesła, a Lupinowie postawieni parę metrów przed nim - związani.

- Witaj, Harry. - usłyszał z ciemności, która panowała w pomieszczeniu. Nastolatek już miał wymawiać słowo aktywujące jego krążek, lecz głos mówił dalej. - Nie trudź się, ja go mam. 

Kółko zostało rzucone i zatrzymało się pod nogami uwięzionego. 

- Wyjdź z ukrycia, dobrze wiem, że to ty, Grindelwald. - warknął syn Jamesa. Po chwili w zasięgu wzroku dostrzegł ubranego na szaro starca. - Czego kurwa znowu chcesz?

- Porozmawiać. - oświadczył mag i podszedł do złocistowłosych. Na ten widok Smoczy Książę zaczął się wyrywać. - Spokojnie, na razie nic im nie zrobię. W sumie, ty im coś zrobisz. 

- Słońce ci siwy łeb nagrzało? Nie tknąłbym ich palcem! 

- Och, przecież wiem! - zaśmiał się Mroczny Pan. - Twoim zadaniem jest...podjęcie decyzji.

Na szyjach miodowookich pojawiły się wielkie pętle wykonane z dwóch sznurów. Przestraszeni chłopcy zaczęli się szamotać, lecz byli związani. 

- Jeden z nich zginie. - powiedział czarnoksiężnik. - Zdecyduj który. 

- Jesteś pojebany! - stwierdził Wybraniec i zauważył kątem oka, że do związanych podchodzi Tom. 

- Nie, ja jestem strategiem! - zaprzeczył Gellert. 

- Jaki strateg zabija niewinnych?! 

- Nie zabijam niewinnych, zbijam pionki z planszy. Jeśli nie wybierzesz, obaj zawisną, a twój wilczy przyjaciel raczej nie będzie pałał do ciebie sympatią. 

- Pierdol się, Grindelwald! - krzyknął. - Nie będę wybierać! 

Pętle zacieśniły się na szyjach młodych kawalerów. Voldemort zbliżał się powoli do pięciolatków, wtem pod jego nogą skrzypnęła podłoga. Białowłosy obrócił się, a okazję wykorzystał Kais.

- Fuego! - zawołał, a z sufitu zleciał feniks, który płynnym ruchem dzioba przegryzł kajdany na rękach bliźniaków. Oliver zdążył wyjść z szubienicy, lecz jego brat nie mógł zdjąć sznura z głowy, widząc to, najstarszy z trójki dodał - LEO! 

Mroczny Pan uśmiechnął się. 

- Czyli wybrałeś. - stwierdził i kiwnął dłonią, a młody Lupin poleciał do góry, będąc ciągnięty za szyję. Lina zacieśniła się, a on nie mógł oddychać. Małymi rączkami próbował poluźnić zacisk, lecz to nic nie dawało. Nie trwało długo, gdy jego rdzeń kręgowy przerwał się, a on zawisł bez ruchu w powietrzu. 




✚✚✚

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top