17
Harry wstał niemrawo, wytrzeszczając oczy, które skupione były na twarzy czarnoksiężnika. Nie musiał pytać o jego tożsamość, by ją znać. Peter opowiadał mu dużo razy o straszliwie potężnym magu, który walczył z Dumbledorem podczas pierwszej wojny czarodziejów.
To był Grindelwald. Aurę magiczną, która wytwarzała się wokół niego, można było wyczuć na kilometr. Harry zrozumiał wtedy dwie rzeczy:
a) jest bez magii w towarzystwie dwóch magów, którzy kiedyś chcieli źle dla magicznej społeczności
Oraz b) jest cholernym Wybrańcem, co stawia go w nieprzyjemnej sytuacji
Wystawił rękę przed siebie, a z jego rękawa wyfrunął feniks, skrzecząc przeraźliwie na czarnoksiężnika. Ptak zrobił kółko nad głową swego pana i wylądował na jego ramieniu. Kais postawił gardę, gotów do walki. Wiedział, że nie ma szans, bo Gellert miał różdżkę - on nie.
- Kais, spokojnie. - upomniał go Matt. - Nie jesteś zagrożony.
- Nie ciebie się obawiam. - rzekł sucho Potter. - Czemu akurat jego uwolniłeś?
- Feniks....cholernie wierne zwierzę, prawda? - mruknął Gellert i zbliżył się do chłopca. - Same wybierają właściciela. Jak cię wybrał? Przyleciał?
- Wykluł się mi na rękach. - odpowiedział spokojnie Writ, nie opuszczając gardy. - W mym pokoju znalazłem jajo, podniosłem je i się wykluł.
- Niesamowite... - przyznał czarnoksiężnik. - Wybrał cie, więc musisz być czarodziejem. Jednak nie czuję od ciebie żadnej mocy...
- To długa, pełna zwrotów akcji i dość nudna historia... - westchnął Matt.
Gellert wyczarował trzy fotele i usiadł na jednym.
- Nigdzie mi się nie spieszy. - uśmiechnął się pod nosem. - Kontynuuj.
✚✚✚
Kate chodziła w kółko po Biurze, nie mogąc poukładać myśli. Na sofie siedział Draco z Milo oraz Hermioną, a o ścianę przy drzwiach opierał się Jason.
- Wszyscy chyba możemy się zgodzić, że nie tego się spodziewaliśmy. - odezwał się Potter. - Harry żyje, nie mając magii, a Ronowi odbiło.
- A ty masz jego zdolności. - dodał blondyn. - Znaczy, Kaisa...
Profesor skinął głową w potwierdzeniu.
- Co robimy? - spytała Snape.
- Z czym?
- Z tym wszystkim! - kontynuowała czarnowłosa. - Śmierciożercy wracają do Anglii, Matt bezustannie działa, Kais nas nie może uratować, a Weasley jest psychopatą!
- Chyba wiem, jaki macie problem. - odezwał się nagle Remus, wychodząc z cienia. - Nie możecie polegać na jednej osobie. Harry raz nas uratował i chwała mu za to po wsze czasy, lecz to nie znaczy, że jego obowiązkiem jest chronienie nas.
- Lunatyku, nie jesteśmy idiotami. - przerwał mu pewnie Jason. - Myślisz, że chcę, by mój brat znów narażał życie, by chronić innych? Chodzi nam o to, że Harry byłby znaczącą przewagą.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, Jason, ale Harry nie wyglądał, jakby przeszkadzała mu obecność Matta. - powiedziała Granger.
- Rosier mówił o nim jako "przyjacielu". - przyznał Potter. - Może faktycznie się zaprzyjaźnili...
- Kais i ON przyjaciółmi?! - zaśmiała się sceptycznie Kate. - Kais jakiego znałam nigdy....
- To, że go znałaś, nie znaczy, że go znasz, Kate. - wtrącił Lupin. - Teraz jest niewątpliwie innym człowiekiem. Pięć lat życia zostało wyrwane z jego egzystencji, dwójka najlepszych przyjaciół go zdradziła, z czego jednym z nich była jego młodzieńcza miłość, pokonał Voldemorta, co odbiło się na jego życiu. Po tym nikt nie byłby taki sam.
Draco i czarnooka momentalnie zwiesili głowy.
- Idę na lekcje. - mruknął pod nosem Jason i wyszedł z Pokoju Życzeń, zostawiając przyjaciół samych sobie.
✚✚✚
- Myślisz, że można mu ufać? - zapytał Kais.
- Moim zdaniem, nikomu nie można ufać. - rzekł Tom. - Ale zaoferował swą pomoc w kwestii twojej magii, to plus.
- To jednak Grindelwald. - zauważył czarnooki. - Facet, który był pierwszym Czarnym Panem. Najgroźniejszy...
- Skończ mu schlebiać, bo odrgryzę sobie uszy! - mruknął poirytowany Marvolo. - Pragnę zauważyć, że spóźniasz się na lekcję, którą prowadzi twój braciszek.
- Chyba nie sądzisz, że wpisze mi naganę to dzienniczka, Voldziu?
Zapukał trzy razy do sali lekcyjnej i wszedł do środka. Wszystkie głowy momentalnie zwróciły się w jego stronę. Uczniowie zaczęli szeptać, a Harry spokojnie zajął najdalsze miejsce z tyłu.
- Słyszałeś, że nie ma magii?! - sapnął jakiś Puchon.
- Ale za to ma doskonały słuch. - dodali jednocześnie Kais i Jason, który wyszedł z kantorka dla nauczycieli. Bracia spojrzeli na siebie krótko i znów wrócili wzrokiem do uczniów.
- Dzisiejsze zajęcia, będą zajęciami praktycznymi. - oświadczył profesor, czym wywołał uśmiechy u uczniów. - Zajmiemy się bowiem Patronusami.
Mężczyzna machnął różdżką, a uczniowie machinalnie odskoczyli od ławek, które razem z krzesłami poleciały pod ścianę.
- Dobrze, kto mi powie, jak wyczarować w pełni cielesnego Patronusa?
Ręka Emilii wystrzeliła w górę. Nauczyciel skinął głową, na znak pozwolenia zabrania głosu.
- Trzeba pomyśleć o najszczęśliwszej chwili w naszym życiu. - wyjaśniła dziewczyna.
- Pięć punktów dla Slytherinu, ktoś coś doda?
Uczniowie byli cicho, lecz po chwili odezwał się Harry.
- Samo skupienie się nie wystarczy. Wspomnieniem trzeba żyć. Trzeba tam być na nowo. Poczuć emocje, które wtedy się czuło. Zapach, który nam towarzyszył. - wymieniał, chodząc po klasie. - Trzeba czuć to wspomnienie. Patronus przybiera zwierzęcą formę, która odzwierciedla nasz charakter i nasze życie. Często jest to zwierzę, takie samo jak nasza forma animagiczna, jeśli taką mamy.
Wszyscy (prócz Jasona) byli w szoku. Wybraniec nie pomylił się w żadnej kwestii.
- No cóż...święta racja. - przyznał po chwili namysłu drugi Potter. - Nic dodać, nic ująć. Proszę ustawić się w dwóch rzędach, chłopcy po prawej stronie, a dziewczęta naprzeciw nich.
Uczniowie wykonali polecenie, prócz Harry'ego, który oparł się o ścianę, zakładając ręce na klatkę piersiową. Tom (którego inni oczywiście nie widzieli) stał obok niego.
- Różdżki w dłoń! - polecił profesor.
- Kto pierwszy coś rozwali? - spytał Riddle Kaisa, następnie wskazał na otyłego chłopaka w blond włosach. - Stawiam dychę na niego.
- Jak ty nie masz pieniędzy. - prychnął Smoczy Książę. - Stawiam na tego chudzielca od Puchonów.
Podczas gdy Jason dawał uczniom dokładne instrukcję co mają robić, by wyczarować Patronusa, Harry poczuł lekkie znudzenie. Jego brat serio tak długo tłumaczył proste zaklęcie? W końcu Kais nie wytrzymał.
- Jason, siadaj i patrz, jak to się robi! - warknął zirytowany i odepchnął zdziwionego profesora. - Dobra, różdżki przed siebie.
Nastolatkowie posłuchali piętnastolatka, nie wiedząc czemu.
- Pomyślcie o dobrym wspomnieniu. - polecił Writ. - Skupcie się na nim i zamknijcie oczy. Tego co teraz, dla was nie ma. Jest tylko wspomnienie. Znajdźcie każdy szczegół, kolor spodni drugiej osoby, liście na drzewach i tym podobne.
Jason sceptycznie patrzył na zmagania bliźniaka, lecz nie wtrącał się. Zauważył kątem oka, że do sali weszła Kate z Hermioną, które prześliznęły się i stanęły obok profesora. Harry nic nie spostrzegł.
- Czy mi się wydaję, czy on... - zaczęła Hermiona.
- Uczy. - dokończył Potter.
- Dobrze, Emilio, zacznij. - rzekł Harry. Dziewczyna spróbowała rzucić zaklęcie, lecz z patyka wyleciała mała niebieska chmurka, nic więcej. - Próbuj dalej, a wy rzucajcie Patronusy! Nie czekajcie na moje polecenia!
Kais, nie planując swych ruchów, złapał za własną różdżkę i obracał nią w palcach. Jakiś Puchon nie potrafił wypowiedzieć poprawnie zaklęcia, więc Potter podszedł do niego.
- Hej, spokojnie. - pocieszył go i wystawił różdżkę przed siebie. - Rób tak, jak ja. Expecto Patronum!
Wszyscy w klasie ucichli. A Harry patrzył tępo w swą różdżkę.
Zapomniał...przecież nie ma magii...
Spojrzał na Jasona, u którego boku stały dziewczyny.
- Kate... - mruknął w myślach.
Poczuł wściekłość. Nie wiedział czemu. Czuł ją. Adrenalina buzowała w jego żyłach. Drżącą ręką wystawił różdżkę ponownie.
- EXPECTO PATRONUM!
Jego różdżka, jak i dłoń zabłysnęły niebieskim światłem, lecz ponownie nic się nie stało. Wkurzony chłopak wybiegł z sali, trzaskając drzwiami, a uczniowie, nauczyciel i kobiety w sali, patrzyły zszokowane na to, co latało pod sufitem.
Otóż, pod sklepieniem pomieszczenia latał przeźroczysty, niebieski Patronus w postaci hipogryfa.
✚✚✚
Kais siedział w kabinie toaletowej, oddychając ciężko. Czuł się słaby. Nie mógł czarować, nie miał przyjaciół, żył w nie swoim ciele i na dodatek miał mniej lat niż powinien.
- Wiesz, że to wszystko nie prawda? - zagaił Tom, który stał przed zamkniętymi drzwiami kabiny. - Nie jesteś słaby.
- Co ty możesz wiedzieć?! - warknął Potter. - Zostaw mnie samego.
- Co ja mogę wiedzieć? - powtórzył zdziwiony Riddle. - Wiem, że nie jesteś słaby, w końcu to ty mnie zabiłeś, a całe życie pracowałem na to, by nikomu się to nie udało. Zniszczyłeś moje horkruksy, których nie było mało. Złamałeś barierę Obliviate w tak młodym wieku, a nikomu się to nie udało. Okiełznałeś smoka, który jest królem i władasz magicznymi stworzeniami! I TY ŚMIESZ MÓWIĆ, ŻE JESTEŚ SŁABY?!
- Zamknij się.
- Zacząłeś uczyć te dzieciaki trudnego zaklęcia, choć nikt tego od ciebie nie wymagał. Niektórym się nawet udało!
- Zamknij się.
- A to wszystko z własnej woli. - dokończył Voldemort.
- ZAMKNIJ SIĘ! - ryknął Potter i otworzył drzwi kopniakiem.
- O to mi chodziło! - uśmiechnął się duch. - Twoja złość zawsze była twoją najpotężniejszą bronią, której wszyscy się bali. Jak widać, nadal nią jest. Nie rozumiesz? Nawet nie mając magii, wzbudzasz w ludziach szacunek i strach! Wystarczy, że popracujesz nad swoimi emocjami!
- Nie sądzę, by....
- Ty już lepiej nad tym nie myśl, tylko w reszcie posłuchaj starszego od siebie! - westchnął Czarny Pan. - A teraz, idź szukaj Syriusza, on powinien ci pomóc.
✚✚✚
Severus Snape aportował się do swej mugolskiej posiadłości, którą odziedziczył po matce. Chciał poszukać dokumentów, na temat Eliksiru Szczęścia, gdyż jego papiery w Hogwarcie się gdzieś zapodziały. Ten dom był dla niego magazynem. Wspomnień, notatek, wszystkiego.
Wszedł żwawym krokiem do korytarza, czyli swego rodzaju przedpokoju. Zdjął płaszcz i poczuł lekki powiew powietrza., który nie powinien mieć miejsca.
ZAWSZE zamykał okna i drzwi.
Szybko chwycił za różdżkę i wsłuchał się w poszukiwaniu jakichkolwiek dźwięków. Użył zaklęcia, by chodzić bezszelestnie i nie wydając odgłosów. Wstrzymał oddech. Tą kombinację ruchów miał opanowaną do perfekcji. Nie raz i nie dwa Voldemort lub Dumbledore wysyłali go na przeszpiegi, na których miał się zachowywać tak, by nikt go nie zauważył.
Drzwi od jego gabinetu były otwarte. Wskoczył do pomieszczenia, gotowy do użycia najgroźniejszych zaklęć, jakie zna. Powstrzymał się jednak, gdy zauważył, że w pokoju jest tylko jego córka.
- Oh, witaj, ojcze! - uśmiechnęła się ciepło.
- Witaj, Kate. - odparł Sev. - Proszę cię, następnym razem informuj mnie, gdy będziesz w domu, prawie zrobiłem z ciebie dziurawy manekin! Tak właściwie, co tu robisz?
Mówiąc to, oparł się o swoje biurko. Przyjrzał się córce i zauważył, że ma inne buty niż zawsze.
- Ach, wiesz, chciałam spytać cię o radę... - zaczęła dziewczyna. - Myślałam nad napisaniem kolejnej książki. Miałaby tytuł "Harry Potter - Powrót Zbawcy", co o tym sądzisz?
Mistrz Eliksirów pogładził blat za swymi plecami, aż wyskoczył czerwony przycisk, który szybko kliknął. Taki alarm miał każdy członek Zakonu Feniksa, na wypadek, gdyby znalazł się w niebezpieczeństwie.
- Masz nowe buty? - zagadnął. A czarnowłosa spojrzała w dół na swe baleriny. - Słaby gust, córciu. Kate nosi kozaki.
Rzucił w osobnika zaklęcie i wybiegł pędem z pomieszczenia. Dotarł do salonu i oberwał urokiem, który podniósł go w powietrze i związał. Przed lewitującym profesorem stanęła jego "córka".
- Czym się zdradziłem? - spytał przebieraniec. - Prócz butów.
- Moja córka obiecała na grób swej matki, że nie napisze nigdy kolejnej książki, fałszerze. - syknął mężczyzna. - Podejrzewam, że mówię z Rosierem? Czego chcesz, Matt?
"Kate" zrobiła parę obrotów, a zamiast dziewczyny pojawił się białowłosy, odziany w szary płaszcz, z krótko obciętą brodą starzec.
- Mam sprawę, Severusie. - rzekł. - Ach, i miło mi! Nazywam się, Gellert Grindelwald.
✚✚✚
Zdziwionko?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top