11
- To niepoważne, Albusie! - krzyczał James. - W Ministerstwie musiał być Śmierciożerca! Znów zaczęli działać!
- A dementorzy?! - dołączył Severus. - Tam była moja córka i setki uczniów!
Posiedzenie Zakonu Feniksa zostało zebrane w pół godziny. Nie było tylko jednej osoby (nie licząc Syriusza, na którego nikt nawet nie czekał). Wszyscy członkowie zaczęli się skarżyć i tworzyć teorie spiskowe na temat tego, co się dzieje w magicznym świecie.
Dumbledore siedział wpatrzony w krzesło przed sobą, które znajdowało się na krańcu stołu.
- Wiem, chłopcy, że aktualna sytuacja nie jest dla nas komfortowa, ale musimy mieć plan. - rzekł spokojnie mag. - Matt oficjalnie nie pokazał się w magicznym świecie na choćby sekundę. Bez konkretnych dowodów na temat tego, że wrócił i działa, nie możemy nic zrobić. Magiczne społeczeństwo wyśmiałoby taką ewentualność.
- Mamy czekać, aż łaskawie pokaże swój biały łeb?! - zdenerwował się Rogacz. - Równie dobrze może być pod wpływem Wielosokowego i chodzić sobie po Hogwarcie!
- Czy którykolwiek z was zauważył, że nie znamy nawet celu Rosiera?! - wrzasnęła Minerwa, uderzając dłonią w stół, czym przerwała kłótnie. - Kłócicie się, a nawet nie wiecie o co! Żeby przewidzieć kroki wroga, trzeba poznać jego cel!
- Do czego zmierzasz, Minerwo? - zaciekawiła się Lily.
- Jeśli uczeń będzie chciał ściągać na sprawdzianie, to oczywistym jest to, że ma parę opcji. - wyjaśniała. - Może mieć ściągę pod ławką, wypisaną na ręce albo może mu podpowiadać sąsiad z ławki. Rosiera trzeba potraktować jako takiego ucznia. Chce coś zrobić, ale żeby przewidzieć jego ruchy, musimy znać cel.
Wszyscy zebrani umilkli. McGonagall miała rację i nikt nie śmiał stwierdzić inaczej.
- A więc, co zamierzamy? - zagaił Kingsley.
- Zamierzamy go złapać. - odpowiedział Jason, który wszedł do pomieszczenia.
- Gratuluję pomysłu, Potter! - pogratulował sarkastycznie Malfoy. - Mamy złapać człowieka, którego nikt nie widział od paru lat na oczy!
- Ja go widziałam. - powiedziała niespodziewanie Kate. Członkowie Zakonu spojrzeli zdziwieni na dziewczynę. - Był przy grobie Harry'ego. Rozmawiałam z nim.
- Co powiedział? - dopytał Albus.
- Że Potterowie muszą zapłacić za grzechy...
- Wiadomo kogo chce dopaść. - stwierdził szybko zielonooki. - Podamy mu przynętę pod nos.
- Rozumiem, że przynętą chcesz być ty? - zapytał Sev.
Jason skinął głową.
- A co oznacza dla ciebie zwrot "pod nos"? - zaciekawiła się Hermiona, siedząca obok Draco. - Gdzie chcesz się wystawić?
- W Hogwarcie.
✚✚✚
- Zabił ją? - szepnęła Jess i wzięła łyk Whisky. - Ale...czemu?
- Chyba miał do niej żal. - stwierdził Syriusz.
- Czemu go nie powstrzymałeś? - zapytała likantropka. - Byłeś uzbrojony.
- On.... - jąkał się Łapa. - Zanim cokolwiek zrobiłem, oszołomił mnie...Ale, Merlinie...Gdy dzieciaki się dowiedzą....
- Nie będziesz musiał im tego mówić osobiście. - zapewnił Remus, który wszedł właśnie do pomieszczenia.
- Dlaczego?
- Fred był już w Norze. - wyjaśnił. - Jest wściekły.
✚✚✚
Kais otworzył drzwi swojego pokoju i równie szybko je zamknął. Wrócił.
Wrócił z Mattem do pałacyku.
Nie wiedział czemu. Coś kazało mu wrócić. I musiał przyznać, Matt miał dużo racji w swojej tezie, o której porozmawiali.
"Mugole nie wiedzą o magii. - stwierdził Rosier. - Dlaczego? Ministrowie twierdzą, że to ich chroni, ale prawda taka, że chronimy tylko siebie. Mugole nas kiedyś atakowali, bo nie rozumieli magii, a my nie chcieliśmy im tego wytłumaczyć. Wyobraź sobie szkołę, w której mugole uczą się o czarodziejach! Coś jak Hogwart tylko dla niemagicznych jak i dla magicznych! Wtedy nie byłoby wojen, a świat byłby otwarty! Moglibyśmy mieć dosłownie CAŁY świat do zasiedlenia, a nie kawałek magicznego. Mogłaby nastać harmonia!"
Usiadł na łóżku i podskoczył, czując pod ciałem coś twardego. Na łóżku leżało duże jajo.
- Co teraz? - mruknął pod nosem i podniósł je. - Jeżeli znowu mi wyskoczy jakiś smok, to jak Boga kocham, wyrzucę cię przez okno!
Jajo zaczęło drżeć i rozgrzewało się. Po chwili stanęło w płomieniach, a zszokowany chłopak rzucił je w powietrze. Ogień opadł, a jajo roztrzaskało się na podłodze. Z resztek skorupy wyszło pisklę.
- Ty raczej nie jesteś smokiem. - stwierdził z ulgą Potter i podniósł pisklaka. - Chyba mam kolejnego pupila.
✚✚✚
Minęły dwa dni. Matt miał już wszystko zaplanowane.
Od trzech lat to planował.
Uśmiechnął się do siebie, jak na razie wszystko było po jego myśli. Tylko został jeden szczegół:
Przekonać Harry'ego, by mu pomógł.
Chłopak siedział aktualnie z nim przy kominku, a każdy z nich dzierżył kubek z gorącym kakao. Kais czekał na jakiekolwiek zdanie, które miało wydobyć się z ust jego białowłosego towarzysza.
- Chciałem zadać ci pytanie, które cały czas było naszym tematem tabu. - rzekł w końcu Rosier. Harry skinął głową. - Jesteś po mojej stronie?
Smoczy Książę spojrzał w ogień palący się w kominku i wziął łyk czekoladowego płynu, który rozgrzał jego organizm. Jego wzrok wrócił na twarz byłego wroga.
- Jestem z tobą... jak na razie. - odparł. - Jaki mamy plan?
- Cieszy mnie to. - przyznał ucieszony mężczyzna. - Teraz, musimy pokazać cię światu.
- Chcesz, żebym się ujawnił?! - zdziwił się Potter. - Po co?
- Jak na ten moment, to nie jest ważne. - zbył pytanie Śmierciożerca. - Wpierw musimy przenieść cię do miejsca, w którym jest dużo osób i gdzie można zrobić niemałe zamieszanie.
- Ministerstwo? - zaproponował Kais. - Ostatnim razem łatwo się tam dostaliśmy.
- Nie. - zaprzeczył Mot. - Naszym celem jest Hogwart. Podejrzewam, że twój brat wystawi się na przynętę.
- Jason... - szepnął Harry, lecz dodał po chwili: - Tak, to możliwe. Ale, jak? Mamy być w dwójkę w Hogwarcie? To nierealne.
- Będziemy tam we dwóch...teoretycznie.
- Jak to?
- Pomyśl. - uśmiechnął się Matt. - Jeśli coś kwacze jak kaczka i wygląda jak kaczka, to...?
- To może być to indyk. - dokończył Kais. - To jest genialne!
✚✚✚
- Wszystko gotowe. - powiedział Sev. - Ludzie w każdym miejscu w zamku. Nie wymknie się nam.
- Świetnie. - kiwnął głową Albus i spojrzał na stojącego przy oknie Jasona. - Możesz działać.
Jason wyszedł z pomieszczenia i stanął oko w oko ze swoim ojcem.
- Nadszedł czas. - rzekł. Rogacz skinął głową i wystawił różdżkę w twarz swego syna.
- Możesz mówić.
Profesor OPCM odchrząknął i zaczął swą przemowę. Aurorzy, którzy byli rozstawieni w całej Anglii pokazywali jego wiadomość przechodniom jako hologram.
- Ja, Jason Potter wyzywam Matta Rosiera na pojedynek, którego od dawna pragnął. Matt, jeśli chcesz tego nadal, będziesz miał mnie jak na talerzu, wiem, że jesteś w Anglii. Prędzej czy później do tego dojdzie. Będę w Hogwarcie, czekam na ciebie. Tylko ty i ja, chyba, że stchórzysz.
James opuścił różdżkę.
- To powinno wystarczyć. - stwierdził Huncwot. - Co teraz?
- Wielka Sala. - odparł Potter. - Uczniowie tam są?
- Tylko ci, którym kazałeś tam być.
Dwudziestolatek kiwnął głową i poszedł schodami w dół. Mijał duchy, które odprowadzały uczniów do swoich Dormitoriów. Wziął parę głębokich oddechów przed wejściem o Wielkiej Sali.
- Uda się. - powiedział do siebie i wszedł do pomieszczenia. Grupka nastolatków ustawiona po środku sali spojrzała na nauczyciela z oczekiwaniem. - Zająć pozycje.
Uczniowie ustawili się pod ściany, a pod każdą z nich stała jedna zasłonięta płachtą szafa.
- Na mój znak. - przypomniał Jason i usiadł na jedynym krześle w pomieszczeniu. - Jak przyjdzie, nikt z was nie wyciąga różdżki. Po odsłonięciu, chowacie się za mną. Zrozumiano?
- Tak. - odparła grupka.
Po chwili przez okno wleciała śnieżnobiała sowa z listem. Potter podrapał Hedwigę i przeczytał list.
"Wszedł do zamku.
Draco."
- Przygotować się. - polecił profesor.
Po paru minutach drzwi Wielkiej Sali otworzyły się i wszedł przez nie Matt.
- Typowe. - prychnął. - Wiedziałem, że będziesz mieć pomagierów, ale żeby uczniowie? Nie szkoda ci ich życia?
- Nie tkniesz dzieci, Matt. - stwierdził Jason i wstał. - Nie masz na tyle odwagi.
- Tak sądzisz? - zapytał Rosier i wyjął różdżkę. - Którym urokiem cie potraktować?
- Expeliarmus!
Różdżka białowłosego wleciała do dłoni Pottera.
- Nie sądziłem, że tak łatwo się poddasz. - zdziwił się czarnowłosy. - Odsłonić!
Nastolatkowie zdjęli prześcieradła z mebli i odbiegli z swojego nauczyciela.
- Alohomora! - ryknął zielonooki, a szafy otworzyły się i wyskoczyły z nich boginy. Nie zamieniły się jednak w postrach Rosiera, lecz zmieniały się bez przerwy w co innego, krążąc wokół niego. - Co do cholery?!
- Może czas na plan "B"? - zaproponowała Emilia, która była w grupce uczniów.
- Racja. - stwierdził Potter i wzmocnił swój głos zaklęciem. - PLAN B!
Po chwili do pomieszczenia wbiegli aurorzy, Peter, Severus, Remus, przyjaciele chłopaka i Dumbledore. Boginy próbowano odesłać do szafy, lecz zaklęcia na nie nie działały.
Jason ominął jednak stworzenia i podszedł do bezbronnego wroga, po czym chwycił go za kołnierz. Przystawił mu różdżkę do gardła.
- Jesteś w pułapce, Rosier. - syknął do niego. - Odeślemy cię do Azkabanu szybciej, niż latam na Błyskawicy.
- Nie dziwi cię, że boginy na mnie nie działają? - zaciekawił się niewidomy. - Spójrz na moją różdżkę.
Rozkojarzony Potter zwrócił uwagę na różdżkę, którą miał w kieszeni.
- Nie! - wrzasnął i przycisnął patyk mocniej. - Skąd ją masz?!
"Matt" chwycił dłoń rówieśnika i rzekł:
- Jeśli ptak kwacze jak kaczka i wygląda jak kaczka, to nie jest to kaczka. - uśmiechnął się. - FINITE INCANTATEM!
Wszystkich w pomieszczeniu oślepiło białe światło, a dotychczasowy Matt zmieniał się. Jego długie włosy skróciły się i przybrały brązowawy kolor, okulary spadły z oczu i ujawniły się czarne gałki oczne. Postura zmieniła się w ciało piętnastolatka. Chłopiec przyklęknął na kolano i spojrzał uśmiechnięty w oczy brata.
- Witam z powrotem, braciszku. - powiedział Harry.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top