[5]

Blondyn miał zakrwawiony nos i podbite oko. Brunet go nie oszczędzał. Zadawał kolejne kopnięcia czy uderzenia z pięści w twarz lub brzuch. Mścił się na nim najbardziej jak tylko mógł. Ciągle przy tym powtarzał że ma zostawić Levi'a w spokoju.

Levi biegł przez korytarze starając się znaleźć Erena. Ten po prostu wbiegł do szkoły i nawet Levi nie mógł go zatrzymać. Może dlatego że był w pewnego rodzaju amoku. Złość, która nim zawładnęła dała mu jakieś klapki na oczy. Wbiegał do łazienek, pierwszych lepszych klas i nic. Nigdzie nie było bruneta. W końcu poczuł coś przyjemnego, najpiękniejszego na świecie, coś, dzięki czemu mógł zapomnieć o wszystkim i oddać się w ramiona osoby o tym zapachu. Tak. Poczuł zapach Erena. Ten cudowny zapach pokazał mu gdzie iść. Biegł w tą stronę, gdzie zapach się nasilał.

W końcu wbiegł do sali. Levi'a zamurowało. Nie wiedział co ma w tej chwili zrobić, jednak musiał COŚ zrobić. Podbiegł do Erena i pociągnął go za rękę.

- Eren! - krzyknął do niego ciągnąc go. - Eren! Zestaw go już! Przestań! - Brunet się otrząsnął. Odwrócił się w stronę czarnowłosego. Levi od razu go puścił i lekko się cofnął.

- Levi... - podszedł do niższego od siebie, chwycił go pod pośladkami i podniósł do góry. Czarnowłosy od razu lekko się zarumienił i zaczął szarpać, krzyczeć żeby go puścił, odpychać się. W końcu jednak odpuścił widząc że brązowowłosy nie ma takiego zamiaru, po prostu przestał się szarpać.

Eren odszedł z nim na pewną odległość, do jakiegoś spokojnego miejsca. Postawił go na podłodze i od razu przytulił, znowu Levi zaczął go odpychać, jednak po raz kolejny to nie miało sensu. Stał tak dając się obejmować brunetowi. Eren włożył nos w zagłębienie szyi czarnowłosego po czym zaciągnął się przepięknym zapachem. Levi'a przeszedł dreszcz. Nie czuł się przy nim zagrożony, jednak nie chciał by ktokolwiek wąchał go bez zgody.

- Przepraszam... - powiedział w końcu nie odrywając nosa od jego gruczołu. Dalej się zaciągał ale skutecznie go to uspokajało. - Przepraszam że nie mogłem ci pomóc...

- O czym ty gadasz? - zdziwił się. - Niby dlaczego miałbyś mi pomagać?

- Powinienem cię był obronić przed Erwinem... - mówił ze skruchą w głosie. Pociągnął cicho nosem. Levi'owi zrobiło mu się go żal. Zrozumiał że ten niby zwykły chłopak płacze z jego winy. Też go objął mimo że zrobił to trochę niechętnie.

- No już już - zacieśnił trochę uścisk. - Przecież nic mi nie jest a teraz to ty mnie obwąchujesz.

- A no tak - puścili się. - Przepraszam - podrapał się po karku rumieniąc. - Ładnie pachniesz, to dlatego.

- Eh... - zarumienił się przewracając oczami.

- Mogę cię odprowadzić do domu? - zapytał z nagłą radością.

- Nie - zgasił go niczym mały płomyk.

- A iść z tobą do szkoły? - nie odpuszczał.

- Nie - znów odpowiedział szorstko mijając go.

- A czasem do ciebie przyjść? - wyrównał z nim kroku i dalej się uśmiechał.

- Tym bardziej nie! - krzyknął jedynie bardziej się rumieniąc. Koniec końców to właśnie Eren odprowadził Levi'a do domu, pożegnali się i resztę dnia się nie widzieli.


*****

I jak tam ziemniaczki? Podoba się?? :3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top