10.

Remus pov.
Minął dzień od owych wydarzeń. Dzień bez kontaktu z Syriuszem. W głębi serca wiedziałem że jest coś nie tak ale za każdym razem kiedy miałem już napisać żeby się upewnić czy nic mu nie jest ręce tak mi drżały że nie potrafiłem utrzymać telefonu. W końcu zebrałem się żeby to zrobić

Ja: Syriusz?
Ja: Wszystko w porządku u ciebie? Nie pisaliśmy wczoraj nic...
Ja: Martwię się

Odczekałem chwilę ale gdy odpowiedź nie nadchodziła coraz bardziej chciałem iść do jego domu.

Ja: SYRIUSZ

Minęły kolejne minuty. Moja frustracja coraz bardziej narastała.

Ja: Idę do ciebie

Podniosłem się z łóżka i wyszłem z pokoju. Szedłem orytarzem prosto i w dół po schodach. Przed schodami spotkałem Mel
- Gdzie się tak śpieszysz?- zapytała
- Do Syriusza do domu. Martwię się o niego
Pokiwała tylko głową i wróciła do swoich zajęć. Ubrałem buty i otwierając drzwi krzyknąłem że wychodzę. Gdy tylko wyszłem na ulicę pojawił się pierwszy problem. Nie wiem gdzie dokładnie mieszka. Zatrzymałem się. Jest moim przyjacielem.. ba całowałem się z nim a nie wiem jednych z najprostszych rzeczy. Pokierowałęm się więc w strone gdzie zawsze odchodzi kiedy się żegnamy. Włączyłem telefon żeby zerknać na jego lokalizację. Oby przynajmniej szedłem w dobrym kierunku. Przyśpieszyłem kroku gdy zobaczyłem że to dobry kierunek. Powinien być niedaleko według mapki. Gdy zobaczyłem duży budynek wyglądający raczej na willę zatrzymałem się przy nim. To mogło być tutaj.
Otworzyłem bramkę, szedłem prostą drogą do drzwi a mnie otaczały idealnie zadbane trawniki. Dotarłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili usłyszałem przekręcający się klucz i moim oczom ukazała się dorosła kobieta. Zapewne matka Syriusza. Zmierzyła mnie wzrokiem a kiedy miałem już się odezwać wykrztusiła z siebie
- Czego ci potrzeba?

Otrząsnąłem się. Serce zaczęło mi szybciej bić

-Yhmm.. Chciałem odwiedzić Syriusza..-powiedziałem cicho- Jest to możliwe?- dodałem nie chcąc robić problemów. Naprawdę nie chciałem się nikomu narzucać
- Możliwe. Jeśli można wiedzieć kim jesteś?

Stop. Mozesz mnie wpuścić po prostu? Czuje się jakbym był przesłuchiwany.

- Jego przyjacielem- bardzo dobrym przyjacielem dodałem w myślach

Uchyliła bardziej drzwi wpuszczając mnie do środka. Zaprowadziła mnie pod drzwi.
- Syriusz! Ktoś do ciebie!- krzyknęła

,,Odpowiedzią,, na to było poruszenie się czegoś w pokoju. Nawet nie czegoś bo kogoś- Syriusza. Dalej nie otworzył

- Syriusz to ja prosze wpuść mnie...

Usłyszałem krzątanie się po pokoju i po chwili kiedy klucz się przekręcił otworzył mi Syriusz uchylając lekko drzwi. Unikał tego żeby ktoś go zobaczył? Zamknął za mną drzwi a kiedy nasz wzrok się spotkał mogłem się przerazić. Po promiennym uśmiechu Syriusza nie było śladu. Oczy byly czerwone oraz podkrążone co oznaczało że nie spał a zamiast tego płakał. Włosy były w nieładzie.

- Chciałem zobaczyć czy nic ci nie jest. Nie odpisywałeś.. Martwiłem się
- Martwiłeś?- parsknął słabym śmiechem- Nie wygląda na to. Po tym co mi napisałeś?
- Nie rozimiem o co chodzi Syriusz. Naprawdę. Nie wiem czemu miałbym cię okłamywać.

Odpowiedziała mi cisza a po chwili poczułem jak się do mnie mocno przytula. Był ode mnie sporo wyższy dlatego nie mogłem włożyć głowy w zagłębienie szyi ale to znowu nie było ważne. Przytulaliśmy się kilka minut a ja wiedziałem że znowu zaczął płakać. Kiedy się ode mnie odsunął spojrzałem w jego oczy pełne bólu. Chciałem wiedzieć czemu myślał że się nie martwię ale nie chciałem jednocześnie dzisiaj go tym męczyć

- Dziękuj...- usłyszałem i dosłownie w tym momencie jego mama weszła do pokoju. Nie zamknął na klucz no tak...

- Myślę że powinienem już wracać do siebie. Do zobaczenia

Wróciłem ta samą drogą chociaż moje myśli nie były w żaden sposób szczęśliwe chociaż powinny ponieważ Syriusz jeszcze żyje. Martwiło mnie to wsyztsko i tak a z każdą sekundą coraz bardziej

___
Nie bijcie za beznadziejność tego rozdziału ale nudzi mi się i nie mam co robić ze swoim życiem
610 słów

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top