Kisielek, Lesba I Karta v.1
Jedziemy przez Kraków - zajebiste miasto. Amelka i Inga wraz z kilkoma psiapsiami wyglądają przez okna autokaru w poszukiwaniu plakatu koncertu KISS niczym babcie, siedzące w oknach bloków zwane raczej jako monitoring osiedlowy.
-Nie ma! - wrzeszczy zniesmaczona Amelka. - Zabrali. - obraża się. Jej foch nie trwa jednak długo. Uruchamia się gdy Marta włącza Bohemian Rhapsody. Z ust dziewczyn płyną dźwięczne fałsze i skrzeki. Pozostałe towarzyszki ocierają łzy wzruszenia.
-Wyłączcie ten szajs!-Majka wyłania się z pod różowego koca zalenego nielegalnymi na wycieczkach szkolnych energolami.
-Kult to nie szajs!- Marta broni lecącego w tle baranka. Ingrid wlepia w nie tępy wzrok i nie wie o co się rozchodzi bo słucha "domów z betonu" na tak zwanej "mpfrujce" należącej do Amelii. Majka nadal się bulgocze ale ostatecznie zasypia przy zajebanej od Julki muzyce do medytacji. Mijają kolejne minuty stania w korku. Dziewczyny są niemalże pewne, że minęły już Miasto Królów Polski dokąd była wycieczka i zaczynają się niepokoić. W końcu ruszają, jadą przez wsie i w końcu dojeżdżają do jakiegoś schroniska harcerskiego czy coś w tym stylu.
-Ja pierdole co za wiocha.- jeczą prawie wszyscy.
Dziewczyny wchodzą do pokoju. Pomieszczenie było kwadratowe z szafą, stołem, krzesłem i siedmioma łóżkami. Obok każdego łóżka stała szafka nocna.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top