Kochali ją oboje, I ona też kochała ich


Gerda poczuła, że zaraz zwymiotuje.

- Niedobrze mi - jęknęła.

Nathan spojrzał na nią z twarzą niewyrażającą żadnych uczuć i stwierdził:

- Może jesteś w drugiej ciąży.

Królowa pobladła i zaczęła energicznie kręcić głową.

- To jakieś nieporozumienie! Ten lekarz na pewno się mylił, przecież Diana to nasze dziecko. Nigdy bym cię nie zdradziła.

- Niczego takiego nie zasugerowałem. - Nathan uniósł brew.

Gerda rozpłakała się i chwyciła za szklankę wody, mając nadzieję, że mdłości zaraz ustaną. Wypiła całą zawartość za jednym razem. Później szklanka upadła na podłogę, rozbijając się z niegłośnym trzaskiem.

Królowa ukryła twarz w dłoniach.

Nieświadoma Diana, siedząca tyłem do rodziców, nadal bawiła się na balkonie.

- Niczego takiego nie zasugerowałem - powtórzył Nathan - ale chyba dobrze wiesz, że dzieci nie wychodzą z kapusty, nie przynosi ich bocian ani Święty Mikołaj.

Przez cały czas mężczyzna zachowywał opanowany ton głosu i pokerową twarz.

- Ale skoro podałaś już sugestię - kontynuował - to chciałbym się dowiedzieć, który mężczyzna aż tak bardzo ci się spodobał.

Gerda nie łkała ani nie jęczała. Po prostu trzymała twarz w dłoniach, a z jej oczu nieustannie płynęły łzy.

Milczała.

- Wiem, że nasz ślub był przymuszony, ale miałem pewność, że jednak dobrze trafiliśmy. Że byliśmy sobie przeznaczeni. Na początku byłem tobą tylko oczarowany, ale po jakimś czasie uświadomiłem sobie, że cię kocham, i że spotkało mnie prawdziwe szczęście.

- Też cię kocham - wyszeptała Gerda, podnosząc mokrą twarz.

W jednej sekundzie twarz Nathana straciła swą obojętność i pokryła się bólem.

- Nie płacz, kochanie, serce mi pęka.

- Czesc, tato! - wykrzyknęła Diana, wbiegając do pokoju. - Mamo, idę do dlugiego taty.

- Dobrze, malutka - mruknęła Gerda. - Leć.

Dziewczynka wybiegła na korytarz. Nathan pokiwał głową.

- Drugiego taty...?

- Nie wiem, dlaczego ona tak go nazywa! - wykrzyknęła Gerda, zaciskając powieki.

- No tak, to ja powinienem być tym drugim.

- Nie o to chodzi. - Królowa otarła oczy dłonią. - Nigdy nie kazałam jej tak na niego mówić.

- Zdradziłaś mnie z Sethem - stwierdził Nathan.

Nie odpowiedziała.

- Zdradziłaś mnie z moim najlepszym przyjacielem.

- Przepraszam.

- Błagam, powiedz, że tylko raz - wycedził Nathan.

- Mogłabym tak powiedzieć... - Głos Gerdy lekko się załamał. - Ale nie chcę cię już nigdy okłamywać.

Wtedy Nathan wstał i wyszedł z pokoju.

***

Minął Setha bez słowa. Ten ukłonił się i przywitał, ale Nathan nawet na niego nie spojrzał.

Bał się, że nie powstrzyma się od uderzenia Pazia w brzuch.

Z całej siły.

Za sobą usłyszał słodki głos Diany: "Czesc, dlugi tato!"

***

Seth oddał małą księżniczkę dla niani i pobiegł szybko do Gerdy. Zastał ją siedzącą na łóżku, z opuchniętymi oczami i świecącymi od łez policzkami.

- Co się stało? - wykrzyknął, klękając przed Królową. - Ktoś umarł?

- Coś. Nie ktoś, coś - wymruczała Gerda. - Zapalmy znicz dla naszej miłości.

- Naszej...?

- Mojej i Nathana - sprostowała szybko Królowa. - Ale... naszej chyba też.

Odetchnęła głęboko.

- Powiedziałaś mu. - Seth bardziej stwierdził niż spytał.

- Sam się domyślił. Ja tylko potwierdziłam. - Gerda przełknęła ślinę. - Nathan jest bezpłodny.

Paź zakrył twarz dłońmi.

- Boże, wiedziałem, że nas ukarzesz, ale żeby to wydało się w taki sposób?

- On gdzieś poszedł - jęknęła Gerda. - Muszę go znaleźć. Muszę z nim porozmawiać.

Zerwała się na równe nogi i wybiegła.

***

Nathan stał na balkonie przy swoim gabinecie, wpatrując się w dal.

Seth siedział przy królewskim łożu, modląc się, żeby dostać niezbyt wolną śmierć, i żeby Gerdzie nic się stało.

Sama Gerda chodziła w kółko po pałacu, bojąc się zajrzeć do gabinetu męża.

Już wiedziała, że oboje ją kochali.

A ona kochała ich, choć każdego inaczej.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top