°4


~>Odkryta prawda<~


Po tym magicznym spacerze
musiałem powrócić do mojej szarej rzeczywistości. Nie byłem zadowolony tym faktem, gdyż tylko przy dziewczynie czułem się dobrze. Tylko przy niej mogłem być sobą. Tylko przy niej pokazywałem jaki jestem naprawdę. Uwielbiałem być dla niej czuły i troskliwy. Ciągle chciałem czuć uścisk jej dłoni w mojej większej. Coraz bardziej brakowało mi jej obecności. Nawet jeśli ona nigdy mnie nie zobaczy tak jak bym chciał.

Na mojej twarzy ciąglę widniał uśmiech. Nie wymuszony uśmiech taki szczery, szeroki i zaraźliwy dla innych ludzi. Mimo, że zaraźliwy nikt
nie chciał się uśmiechnąć. Właśnie taki jest ludzki los. Jest naprawdę wiele rzeczy z których można się cieszyć, a oni i tak znajdą powód do smutku.

Emitowałem radością, nadzieją...każdy człowiek patrzył się na mnie jak na stworzenie z innej planety. Oni zajęci, zabiegani szli do szkół i prac, a pomiędzy nimi ja. Osoba wolna, zadowolona z życia...zakochana.

Tak mogłem to przyznać każdemu. Zakochałem się. Zakochałem się mimo, że dziewczyna, którą darzę uczuciem nie spojrzy na mnie tak jakbym tego oczekiwał. Przecież ona nie widzi. Nie zobaczy świata jak inni ludzie. Chociaż są plusy. Dziewczyna na zawsze zachowa tą dziecięcą niewinność dlatego, że nie ujrzy tej pustej rzeczywistości stworzonej przez codzienne wojny (w każdym znaczeniu tego słowa), przemoc czy chociażby krzywe spojrzenia fałszywych ludzi.

Ona zawsze będzie czysta i niewinna. No chyba, że uda się jej odzyskać wzrok. 

Pragnę tego najbardziej na świecie. Chciałbym, by w końcu powiedziała szczerze o tym co czuje czy nawet jak wyglądam. Kiedyś uważałem siebie za wzór piękna. Mój tok myślenia zmienił się, gdy poznałem ją. Dziewczynę z tak cudownym głosem, której ciepło i troska są tak przyjemne, że człowiek od razu nabiera sił do dalszej walki. Jej ciepło przenikało przez każdy skrawek mojego ciała. Każdej komórki aż do szpiku kostnego. Uzależniłem się od jej dotyku. Byłem kapitanem tonącego statku, a ona była moim jedynym ratunkiem. Moją szalupą ratunkową.

Jedyne czego żałowałem to gesty, którymi obdarzałem dziewczynę. Ciąglę czuję, że robię coś źle. Czuję, że moje działania mogą ją zranić, a to może przynieść za sobą ogromne konsekwencje. Nie wiedziałem jednak co z tym zrobić. Pragnąłem, by nasza relacja była coraz bliższa. W małym księciu jest cytat…”Człowiek naraża się na łzy, gdy raz pozwoli się oswoić”. W naszym przypadku ja byłem księciem, który próbuje oswoić Seojung (lisa).

Teraz jestem dla niej tylko osobą obcą, podobną do stu tysięcy innych osób. Na ten moment ona nie potrzebuje mnie tak jak ja jej. Jestem dla niej tylko chłopakiem, który kilka razy pomógł jej w niebezpieczeństwie. Lecz Seojung mnie oswoiła i czuję, że jej potrzebuję. Chciałbym ją oswoić, byśmy byli potrzebni sobie nawzajem. Lecz...boję się, że coś zniszczę, a ona będzie przez to cierpieć. 

Widziałem ją jakieś dziesięć minut temu, a już mi jej brakowało. Szedłem, mimo wszystko znaną mi drogą Seulu zastanawiając się jak bardzo mam przechlapane. Opuściłem tyle prób, nagrań i spotkań, że gdyby nie to, że należę do zespołu i A.R.M.Y nie wyobrażają sobie mojej nieobecności to już dawno bym został wyrzucony. Szczerze? było mi wszystko jedno. Lubiłem swoją karierę, ale nie jestem taki młody jak przedtem. Chciałbym już tulić do siebie swoją córkę lub syna. Być po ślubie i cieszyć się życiem zwyczajnego człowieka. Zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie będę normalny. No, bo przecież normalny człowiek nie dostaje Grammy i nie występuje w najważniejszych galach na świecie. Nie bierze udziału w zebraniu ONZ i nie jest porównywany do legendy The Beatles. 

Wszystko co chciałem to jej ramiona. Jednak zdaję sobie sprawę z tego, że przez jakiś czas nie zobaczę jej wcale. Boli mnie przez ten fakt serce i wcale nie jest mi dobrze na duszy. Martwię się o nią. Może coś sobie zrobiła? 

Czy ja oszalałem? Staje się zbyt nadopiekuńczy.

Drzwi do wytwórni wyglądały tak samo jak zawsze, ale przed nimi stali ochroniarze. To oznaczało jedno. Cały zespół był w budynku. No prawie cały...brakowało mnie. Gdy zobaczyli, że zbliżam się do nich jeden z nich podszedł do mnie i wskazał mi drogę do sali konferencyjnej. Czekała mnie poważna rozmowa z szefostwem i resztą paczki. To nie oznaczało nic dobrego.

Powoli pchnąłem ciężkie drzwi, a wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę. 

-Usiądź Seokjin - zalecił mi Sihyuk, a ja spocząłem na krześle pomiędzy Yoongim, a Jeonggukiem. 

Przez krótki moment nikt się nie odezwał. To była cisza przed burzą. Jedyne co słyszałem to działająca klimatyzacja i dźwięk tykającego zegarka. Bałem się odezwać. Zdawałem sobie sprawę z tego, że przeze mnie się tutaj znajdujemy. Jednak mimo wszystko wiem, że Sihyuk jest łagodnym człowiekiem i nie skrzywdziłby nikogo. Szczególnie swojego podopiecznego.

Starszy mężczyzna wstał, splótł ręce za plecami i podszedł do dużego okna i spojrzał przez nie.

-Wiesz czemu się tutaj znajdujemy Jin, prawda? - zapytał nie odwracając głowy. Ciąglę patrzył się w widok za oknem.

-Zdaję sobie z tego sprawę - mruknąłem na tyle głośno, żeby każdy usłyszał. 

-Zawsze byłem dla was wyrozumiały. Rozumiem, że masz swoje problemy Jin, ale czemu nie powiedziałeś o tym innym? Czemu nie powiedziałeś, że masz dziewczynę? - zszokowany zachwiałem się na krześle i ciężko przełknąłem ślinę, prawie się krztusząc.

-Bang ona nie jest moją dziewczyną! - uniosłem ton, a mężczyzna zgonił mnie ruchem ręki. Zamilkłem. -Poza tym to tylko koleżanka. Myślałem, że chodzi o moje próby.

-Próby zawsze ci odpuszczałem...Jin, nie widziałeś gazet? Jesteś na każdej możliwej stronie… - przekazał mi różne czasopisma, które zacząłem oglądać. Przeraziło mnie to ile było w tym kłamstwa. To były czyste, zmyślone plotki!

-Ale to wszystko kłamstwo…- dotknąłem jej pięknej twarzy, a reszta spojrzała na siebie jednoznacznym spojrzeniem.

-Jin - zaczął Namjoon. -To jest dobry moment, żebyś nam wszystko powiedział. Kim jest ta dziewczyna?

Nie mając wyboru wzdychnąłem i spojrzałem na resztę. Gazety nagle stały się nieważne, ponieważ każdy domagał się wyjaśnień. To moja rodzina...oni na to zasługują.

-Ta dziewczyna nazywa się Seojung. Park Seojung i ma dwadzieścia pięć lat. Urodziła się dziewiątego lipca w Andong. Ma jakieś metr sześćdziesiąt wzrostu i najważniejsze jest to, że...jest niewidoma - każdemu rozszerzyły się oczy z niedowierzenia. -Zauważyłem też, że dziewczyna prawdopodobnie choruje na bielactwo. Zauważyłem to podczas jednych ze spacerów. Miała na przedramieniu dwie białe plamy.

Reszta spojrzała na siebie nawzajem, a ja spojrzałem na swoje splecione dłonie, które trzymałem na udach.

-Zakochałem się w niej - spojrzałem na Sihyuka zdeterminowanym wzrokiem jednocześnie błagając. -Nie zabraniaj mi się z nią spotykać...zależy mi na niej.

-Hyung…- szepnął Jimin nie wierząc co się dzieje.

-Wiedziałem, że kiedyś ta chwila nadejdzie, ale nie spodziewałem się, że tak szybko…- rzekł uśmiechnięty Hoseok, a Taehyung wstał nagle z krzesła...spojrzał na Yoongiego, który nie wiedział jak się zachować.

-W takim razie też muszę się przyznać…- spojrzał najpierw na mnie, a potem na Sihyuka, który nie wiedział co ma robić. - Ja także się zakochałem…

-CO! - krzyknąłem nie wierząc, że nie tylko ja złamałem tę cholerną zasadę o dziewczynach…

-Yoongi tak samo…- wskazał na chłopaka, który siedział zaczerwieniony na swoim miejscu. 

-Tae...kim jest ta osoba…?- zapytałem spodziewając się dziwnego obroty sytuacji, ale on jedynie usiadł i rzekł.

-Do naszej wytwórni dostała się nowa producentka…

-Chodzi ci o Dione? - zapytał Jeongguk będąc w szoku.

-Tak…- oparł się policzkiem o dłoń i wzdychnął rozczulony. -Nigdy nie widziałem piękniejszej dziewczyny od niej...tak utalentowanej z głosem czystym jak kryształ. Anioł, a nie człowiek. 

-A Yoongi? - spojrzałem na nieśmiałego mężczyznę obok, a on w końcu oderwał swoją zaczerwienioną twarz od dłoni.

-Nie wiem czy pamiętacie dziewczynę, którą przez pewien czas szkoliłem…- rzekł cicho. Nie spodziewałem się co miłość może zrobić z takim raperem jak on. Przecież był nieugięty, ale jednocześnie twardy na uczucia. Co prawda jest troskliwy i często się uśmiecha, ale na scenie jest niebezpieczny. On chciał zostać kamieniem w następnym wcieleniu...widać każdy się zmienia, gdy pozna tą jedyną osobę.

-Chodzi ci o tą Polkę? - zapytałem wprost, a on przytaknął.

-Tak..ona jest teraz asystentką Taehee. Brakuje mi jej...brakuje mi Oliwii i jej obecności w moim studiu…- smutny oparł się czołem o blat stołu, a następnie spojrzałem na najmłodszego, który bawił się palcami pod stołem.

-Jeongguk? wszystko w porządku? - zapytałem zmartwiony zachowaniem najmłodszego.

-Wszystko w porządku…- odpowiedział nawet na mnie nie patrząc.

-Też się zakochałeś? nie ukrywaj tego...wygląda na to, że przyszła pora na każdego z nas - położyłem mu dłoń na ramieniu, a on tylko spojrzał przelotnie na nasze twarze.

-Jest pewna Japonka...zawróciła mi w głowie. Przed oczami ciągle widzę jej uśmiech. Ciągle czuję jak się do mnie tuli. W głowie mam tylko ją…- szepnął, a ja wiedziałem co on czuje. Mam dokładnie to samo.

-Jeśli już wyżalamy się z uczuć to też muszę się przyznać…- odezwał się Namjoon. -Polubiłem Hyejin (Hwasa- Mamamoo). Na razie się przyjaźnimy, ale coś czuję, że wiele rzeczy nas łączy.

-Jimin? Hoseok? a wy? - spojrzałem na chłopaków, którzy jako jedyni nie odezwali się w tej sprawie. Jimin spojrzał na swoje palce, a Hoseok spoglądał na niego kątem oka.

-Ja jeszcze nikogo nie pokochałem. Chciałbym, ale nie potrafię...jedyne uczucia jakie mam to uwielbianie A.R.M.Y, a to nie to samo…- odpowiedział Hoseok, a Jimin zarumienił się, gdy zdał sobie sprawę z tego, że wszyscy w sali go obserwują. 

-Jimin? - zapytałem zaniepokojony, gdy zauważyłem, że z chłopakiem dzieje się coś niedobrego. -Dobrze się czujesz? - dwudziestoczterolatek niebezpiecznie zachwiał się na swoim krześle, ale w ostatnim momencie złapał go Tae, który siedział obok niego.

-Wszystko dobrze?! - krzyknął Yoongi wstając z krzesła, a Jimin przytaknął. Hoseok podał mu szklankę z zimną wodą, by nawodnić organizm.

Park nie wiedział co ma zrobić. Rozglądał się po sali, ale potem się poddał i tak jak zawsze przejechał dłonią po włosach. Zawsze tak robi, gdy się denerwuje

-Powiem wam prawdę…- wzdychnął próbując opanować oddech. - ukrywam przed wami jedną sprawę sprzed dawna - wyciągnął portfel z którego wyciągnął pewne zdjęcie. Zanim jednak nam je pokazał uśmiechnął się do niego. -Pamiętacie trasę w dwutysięcznym szesnastym roku? trasa The Wings Tour.

-Pamiętamy, ale co to ma do rzeczy? - zapytał Jeongguk zaciekawiony takim obrotem sytuacji.

-Podczas koncertu z tej trasy poznałem Hiszpankę, która zawróciła mi w głowę. Co prawda byliśmy wtedy w LA, ale ona tam mieszkała i pracowała w hotelu w którym się znajdowaliśmy. Spędzaliśmy razem bardzo dużo czasu. Pewnego razu upiliśmy się winem i skończyło się tak jak się domyślacie…- na chwilę przerwał, ponieważ zakrył twarz dłońmi. 

-Wiemy o co chodzi...Jimin - odezwałem się domyślając się co wynikło z tej wspólnie spędzonej nocy.

-Kiedy wyjechaliśmy i zostawiłem ją samą nie spodziewałem się, że ona zaszła w ciążę...dowiedziałem się przez Facetime, że zostanę ojcem - podał mi zdjęcie Hiszpanki z malutką dziewczynką, która odziedziczyła wszystko po swoim tacie. Była jego wierną kopią. 

-Haeun ma teraz półtorej roku i nie wyobrażam sobie życia bez niej i jej mamy. Kocham je obydwie - przekazał zdjęcie reszcie, a oni rozczuleni wpatrywali się w dziecko.

-Tak szczerze nie spodziewałem się takiego obrotu sytuacji - w końcu głos zabrał Sihyuk i usiadł na swoim fotelu. -Wygląda na to, że praktycznie każdy z was kogoś kocha, a nawet jeden z was potajemnie założył rodzinę - spojrzał ukradkiem na Jimina, który próbował powstrzymać łzy. -Powiem wam jedno...zawiodłem się na was. Myślałem, że macie do mnie większe zaufanie. Na razie wracajcie do dormu. Później spotkam się z tobą Namjoon i powiem ci co postanowiłem.

Sihyuk opuścił salę, a my dalej pozostaliśmy na swoich miejscach.

-My zostaniemy - oznajmił Namjoon wstając z krzesła i podchodząc do drzwi. -Musimy sobie wyjaśnić kilka spraw.

Zakluczył drzwi kluczem i wrócił na swoje miejsce. To oznaczało jedno. Los i nasza przyszłość jako zespół rozstrzygnie się tutaj. 

***
Wiem, że jest tu wiele nawiązań do reakcji i "Być z nim °Jimin", ale nie zwracajcie na to uwagę. Żadna z moich ksiązek nie jest nawiązana do innej i nie są w jakiś sposób połączone. Te pomysły jakoś same wpadły mi do głowy, więc jeśli w jakieś innej mojej książce znajdzie się kiedykolwiek coś o Jinie i niewidomej dziewczynie to to na pewno nie będzie powiązane z tą książką.
❤️❤️❤️
Miłego dnia ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top