Part 7
— Jeon głupku! Znowu oszukiwałeś! — wydarła się Soo na starszego i wskazała go palcem. — Jeszcze raz, a nie wiem co ci zrobię!
Starszy prychnął rozbawiony i usiadł rozkrokiem na kanapie.
— Niby jak to zrobisz? Jestem znacznie większy od ciebie i nie tkniesz mnie nawet paluszkiem — zachichotał pod nosem i wziął do rąk swojego pada.
Tak. Kłócili się o grę w, którą niestety przegrywała właśnie Soo. Zawsze, gdy chodziło o gry byli jakby to powiedzieć…za bardzo rozemocjonowani. Każdą wygraną czcili jakby wygrali los na loterii, a przegrana kończyła się wyzwiskami lub tak jak w tej sytuacji oskarżeniami o oszustwo.
— Ja nie mówiłam o palcach Jeon. Nie muszę uderzyć cię ręką, żeby zrobić ci krzywdę…— splotła ręce na wysokości klatki piersiowej i pewna siebie usiadła bokiem na jednym kolanie starszego. Zerknęła w okno za, którym latały gołębie.
— Co to za mina? Martwisz się czymś? — zapytał Jeon spoglądając na jej zamyśloną minę. Nie odezwała się do starszego przez dłuższy moment, więc nie zdziwiła się, że zainteresował się tą ciszą.
— Niczym się nie martwię, ale...no może trochę martwię, Jeon —szepnęła i przerwała na moment, by spojrzeć mu w twarz. — Na kiedy macie zaplanowany comeback?
Jeon nie odpowiedział przez moment zastanawiając się, ale zanim to zrobił pociągnął ją bliżej siebie. Teraz siedziała całkowicie na jego kolanach, a nie tak jak wcześniej tylko na jednym.
— Za jakieś dwa miesiące, a dlaczego pytasz? — objął ją chcąc pocieszyć, a ona z ufnością położyła swoją głowę na jego ramieniu.
— Bo Jiminie ostatnio tak schudł…i po prostu martwię się o niego — oderwała się od jego ramienia. — To normalne, że teraz wygląda jak chodzący szkielet?
Starszy trochę się zmieszał po jej pytaniu, ale widać było, że nie chcę martwić ją jeszcze bardziej. Temat wagi, był dla Jimina bardzo delikatny, a sam fakt, że kiedyś nazywali go grubą świnią był okropny. Dzisiejsze społeczeństwo za bardzo patrzy na wygląd. Szkoda jednak, że nie wiedzą jak bardzo ranią tym niektóre osoby, które bardzo pragną być chude, a nie mogą. Choroby, przyjmowane lekarstwa lub skłonność do tycia nie zależy od nas.
— To trochę delikatny temat Soorim. Jimin bardzo dba o to, by nie przytyć i być jak najbardziej szczupły przed każdym comebackiem, ale zawsze staramy się, żeby nie przesadził z dietą — zerknęła w dół zasmucona, że nie wie jak pomóc starszemu. Soo zależy na jego zdrowiu i boli zawsze boli ją to, że Jimin nie widzi siebie tak jak ona go widzę. — Jednak czasami nie możemy mu pomóc.
— Jak to?
— To wszystko siedzi w jego głowie. On nie potrafi dostrzec tego, że robiąc to co robi niszczy samego siebie. On potrzebuje najbliższej osoby, która poprowadzi go w dobrą stronę. Tylko najbliższa osoba wpłynie na niego i jego decyzje. My jesteśmy mu bliscy, ale to co do niego mówimy…ehh to po prostu do niego nie dociera. Nawet jak nasze Army's mówią, że jest on pieprzoną perfekcją on dalej katuje się dietami i ćwiczeniami. Co prawda pokazuje nam jak je, ale nie wiemy czasami czy potem nie wymusza wymiotów. Soo my też się o niego martwimy, ale co możemy na to poradzić? Tyle razy próbowaliśmy przemówić mu do rozsądku, ale to nie dawało żadnych skutków — odchylił głowę do tyłu pokazując swoje jabłko Adama i wzdychnął głośno pokazując, że jest bezsilny w tej beznadziejnej sytuacji.
— Chciałabym pomóc, ale nie wiem jak — wstała z jego nóg i udałam się do okna. — Naprawdę próbowaliście wszystkiego? A psycholog? Jakiś specjalista? Ktokolwiek?
— Soo mamy w wytwórni psychologów i oni rozmawiają na ten temat z Jiminem, ale on naprawdę nikogo nie słucha — udał się w jej stronę odrzucając wcześniej pada na kanapę. — Naprawdę próbowaliśmy wszystkiego.
Dziewczyna przymrużyła oczy i spojrzała centralnie w okno. Co mogłaby zrobić w tej sytuacji?
Jeśli Jimin nie zacznie normalnej diety to po prostu padnie, a tego nie brązowowłosa chciałaby z całego serca, bo naprawdę zależy jej na jego zdrowiu. Jimin to jej przyjaciel i to normalne, że chciałaby dla niego jak najlepiej, dlatego pragnie mu pomóc. Pragnie z całego serca, by przestał się torturować i zjadł w końcu coś co nie jest płytą wiórową czy plastrem owoca.
— Mam pomysł — szepnęła zerkając co chwilę na Jeona. — Mam pomysł! — rzekła już głośniej czym zwróciła uwagę starszego.
— No mów — zachęcił ją i poczekał chwilę zanim coś powiem. — Co to za plan?
Zawiesiła wzrok na jego oczach w, których zauważyła kapkę niepewności i całe mnóstwo zmartwienia. Nie dziwiła się zachowaniem starszego. Jimin to także jego przyjaciel i też z całą pewnością nie chciał, by jego hyungowi stała się krzywda.
— Mam nadzieję, że nie będziesz zły — zaczęła, a Jeon posłał mi lekko zdziwione spojrzenie. — Ale zamierzam gasić ogień ogniem.
— Gasić ogień ogniem? Co masz na myśli? — splotł ręce i podniósł jedna brew do góry. — Będziesz bawiła się w strażaka?
Zaśmiała się pod nosem z głupoty przyjaciela i zaprzeczyła.
— To oznacza, że zrobię to co on i będę stosowała tą samą dietę co on. Ciekawe kto wygra tą bitwę.
— Już mu współczuję — wzdychnął i odepchnął się od ściany o, którą się opierał. — Tylko nie zrób sobie krzywdy Soo, bo to naprawdę niebezpieczne. Wiesz co? Może zrezygnuj z tego pomysłu…jeszcze naprawdę zrobisz sobie krzywdę.
— Postanowiłam Jeon — odepchnęła się od ściany i podeszła bliżej niego. — Innego pomysłu nie mam, a jemu naprawdę trzeba pomóc.
— Dobrze — odpowiedział zrezygnowany rozluźniając ciało, zamykając oczy i spuszczając głowę w dół. — Ale naprawdę uważaj na siebie.
Uśmiechnęła się szeroko i przytuliła do przyjaciela, który był chyba za bardzo przejęty stanem starszego. Mimo wieku ciągle głupi i pomimo błędów dalej pakuje się w takie problemy. Dziś Soorim dowiedziała się jednej rzeczy o mężczyznach "Oni nie uczą się na błędach…" i w sumie jest to prawda.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top