Part 16


Po przekroczeniu progu pokoju Soo rzuciła się na swoje wygodne łóżko. Rozmarzona wciąż wspominała spędzony czas z Taehyungiem. Wciąż czuła dotyk jego dłoni na swojej. To było jak marzenie. 
Zrzuciła z nóg buty i przytuliła się do poduszki. 

— Ahh — jęknęła głośno czując zmęczenie, które zaczęło ją dopadać. — Mam nadzieję, że takich momentów będzie jeszcze więcej. 

Zaczęła mówić do siebie, gdy przypomniała sobie o czymś. 

Jimin. Teraz to jego osoba zaczęła pojawiać się w jej myślach. Co robi? Czemu się nie odzywa? 

Fakt Jimin nie miał z nią kontaktu od kilku dni co zaczęło martwić Soo, która była za bardzo przejęta spotkaniem z Taehyungiem. 

— Co ze mnie za przyjaciółka? — ochrzaniła się w myślach, gdy poczuła, że robi się jej naprawdę przykro. A przecież nie raz powiedziała mu, że będzie mu mówić wszystko i nigdy go nie zostawi. Jednak na rozmowę było stanowczo za późno. Dochodziła właśnie północ, a następnego dnia Soo musiała wstać do szkoły. Liceum o profilu weterynaryjnym nie było takie łatwe na jakie wygląda. Weterynarz to prawie to samo co lekarz tylko, że od zwierząt. Tu też jest mnóstwo nauki. Dziewczyna nie chcąc marnować więcej czasu przebrała się szybko w piżamę i wskoczyła pod kołdrę. Zamknęła oczy, gdy poczuła, że odpływa. 

Następnego dnia wstała około godziny szóstej. To znaczy nie wstała sama tylko zrobił to za nią budzik. 
— Ehh niewdziędzczne urządzenie — prychnęła pod nosem ubierając na nogi swoje ulubione kapcie, które dostała od rodziców, gdy polecieli na swój urlop w Europejskie Alpy. Dokładniej te Francuskie. W sumie, gdyby wiedziała dokładnie gdzie znajduje się Francja na pewno chciałaby się tam wybrać. Następne co zrobiła to podeszła do sterty ubrań, która dalej czekała na poskładanie i wyszukała swój mundurek szkolny, który składał się z pomarańczowo-czarnej spódnicy, białej koszuli i marynarki o tym samym odcieniu co spódnica. Na nogi zaciągnęła czarne rajstopy, a na plecy brzoskwiniowy plecak w malutkie, czarne różyczki. Śniadania nie jadła. Zazwyczaj pierwszy posiłek spożywała po pierwszej lekcji. Po codziennej toalecie tak po prostu ubrała buty i wyszła. 

— Ile można na Ciebie czekać? —  odezwał się głos po jej prawej stronie. Dziewczyna podskoczyła przestraszona, a właśnie w tym momencie zamykała drzwi przez co tak zupełnie przypadkiem klucz wyleciał jej z ręki i wylądował u stóp mężczyzny. 

— Ciesz się, że w ogóle wstałam, o rany! — potarła obolałe ramiona ze zmarnowaną, wycieńczoną miną pełną wyrzutów. — Wczoraj miałam ciężki dzień! 

— Nie wiedziałem, że spotkanie z Tae jest takie męczące — rzekł Jeon stając bliżej nastolatki. Faktem jest to, że ciągle nią jest mimo, że dzieli ich jakieś kilka miesięcy. W sumie obydwoje ciągle nimi są, ale Jeon pomimo wieku był bardzo…jakby to nazwać postawny? Rozbudowany? Fakt faktem Jimin nazywa go uroczym maknae, ale każdy wątpi, że on taki jest. Soo zna go najdłużej i nigdy nie stwierdziła, że on jest słodki. Jak dla niej wygląda on jak prosiak dokarmiany sterydami. Są w końcu przyjaciółmi, więc takie odzywki zazwyczaj zostają jej wybaczone. Nawet jeśli są bardzo obraźliwe. 

Soo przyjrzała się Jeonowi, który podnosił klucz z podłogi. Po chwili wcisnął go jej do rąk. 

— W końcu Pan Jeon zdecydował się założyć mundurek. Chyba uwagi od wychowawczyni w końcu dotarły do tego maleńkiego mózgu — puknęła go w czoło, a Jeon złapał ją w talii, gdy przyciągnął jej ciało do swojego. 

— Księżniczko nie rozpędzaj się za bardzo, bo nie trafisz do tej szkoły. Zamknę cię w mieszkaniu, a Twoje marzenia o klinice pękną jak bańka mydlana — gdy skończył zdanie z jego ust wyrwał się dźwięk pyknięcia. Coś podobnego do dźwięku udawania ryby, która została nagle została wyjęta z wody. 

— Wredna świnia — mruknęła pod nosem starając wyrwać z uścisku przyjaciela. Ten jedynie spoglądał na nią z góry z radością. W końcu był silniejszy od niej i miał ogromną przewagę. Każdego, by to cieszyło. 

— Coś ty powiedziała? — chciał droczyć się dalej, ale stwierdził jedno: jeśli nie pospieszą się to brama do szkoły zostanie zamknięta i nijak dostaną się do budynku. A przecież obydwoje chcą ukończyć naukę. Ona liceum o profilu weterynaryjnym, a on także liceum, ale o profilu medialnym. Oba kierunki są im niezbędne do kariery, którą sobie dobrali. 

— Że się spóźnimy — odpowiedziała inaczej i pociągnęła nieświadomego sytuacji Jeona do windy. 

Winda jak to winda. Miała lustro i wystające "rurki" na, których można było się oprzeć. Cała była pomalowana na jakiś dziwny odcień szarości i była na tyle duża, że zmieściłoby się tam maksymalnie trzy, lub cztery osoby. Jak na taki budynek była bardzo obskurna. 

— Jak Jimin? — zapytał wprost, gdy przyglądał się swojej twarzy w lustrze. Skrzywił się kiedy zobaczył pryszcza i szybko chciał go czymś zakryć, ale nic nie pomagało. Pryszcz jak pryszcz. Niektórzy mają ich od groma, a niektórzy (jak na przykład Jeon) mają ich malutko i przejmują się każdą z nich. 

— Nie odzywa się od kilku dni. Martwię się o niego — odpowiedziała prawie, że szeptem, gdy oparta o poręcz bawiła się jedną z wystających frędzli od plecaka. Jej ciało drżało z emocji. Jednak tylko na zewnątrz. W środku była mokrą plamą, która z każdą chwilą nabierała innych kształtów i rozmiarów. Każda z nich była inną emocją. Raz radość, potem smutek, a kończąc na strachu. To jakby zrobić z koła kwadrat, a potem z tego kwadratu sześcian. 

— Widziałaś się z nim? — zapytał ją przyglądając się przy okazji jej zachowaniu. Według niego było bardzo podejrzane. Chciał pomóc. Ta niemoc doprowadzała go do szału. Przecież gołym okiem było widać, że ten mały knypek Jimin lubi Soo, a to małe wredne dziewuszysko lubi Jimina. Tylko ten Taehyung. To on wszystko komplikuje. 

— Nie — odpowiedziała krótko, a jej palce odpuściły tym biedym frędzelkom. 

— Czemu? Ty widziałaś jak on wygląda? Same nieszczęście! — uniósł ton głosu zarzucając dziewczynie obojętność. Jimin to był jego przyjaciel i chciał jego szczęścia. Może na co dzień wszystkich terroryzuje (głównie Jina), ale kocha ich wszystkich równo. W końcu to oni go tak naprawdę wychowali i pokazali jak żyć, bawić się i wypracować sukces. To oni ulepili go takim jakim jest teraz.

 — Wydaje mi się, że on mnie unika… — wyznała szczerze. — Wiem Jeon, że to brzmi dziwnie, ale próbowałam skontaktować się z nim dwa dni temu, ale nijak mi odpowiedział. Już wtedy bardzo się martwiłam, a wczoraj nie za bardzo miałam jak. Dziś miałam to zrobić, ale wiesz szkoła. 
Jeon spojrzał na swój mundurek. 

— Dobrze — wyrzucił z siebie to słowo po czym dodał. — Dziś sobie wszystko wyjaśnicie, okej? I nie słyszę żadnych wymówek. 

Pogroził jej dla żartu palcem, gdy dosłownie chwilę później winda stanęła i otworzyła swe wrota. Para znajdowała się już na parterze. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top