°75

🌹Niespodzianka!🌹

Operacja powiodła się, a my rodzice nie mogliśmy wytrzymać z radości. Przy okazji mogliśmy odetchnąć z ulgą. 

Haeun wyzdrowiała. 

Obecnie znajduje się jeszcze w szpitalu, bo musi odpocząć, ale już niedługo będzie biegać po naszym małym mieszkaniu i przeszkadzać nam rodzicom w codziennych obowiązkach. Nie twierdząc, że przeszkadzanie jest złe. Kochamy naszą Hae i nie wyobrażamy sobie życia bez niej. 

Uwielbiam spędzać z nią czas i uczyć ją nowych rzeczy. 

-Haeun słońce - mruknęłam oparta przedramionami o oparcie łóżka szpitalnego. - Zjedz trochę obiadu. Mamusia się martwi, bo jesteś jeszcze słabiutka. Musisz coś zjeść, bo tutaj zostaniesz i nie wrócisz z nami do domu. 

-Zjem tylko wtedy, gdy ty też zjesz - naburmuszyła się i nadęła policzki sprawiając, że była jeszcze bardziej urocza niż jest na co dzień. 

-Ale ja już jadłam! - uniosłam trochę głos będąc zirytowana. - Hae…wiem, że boisz się o swoich braci, ale zobacz… - wskazałam na brzuch, który był wielkości małej piłki lekarskiej. - Oni są zdrowi, a twój tatuś dobrze się o nas troszczy. 

-Napewno? - zapytała skacząc mi w ramiona. 

-Tak skarbie - potwierdziłam swoje słowa małym buziaczkiem w policzek dziewczynki. 

-A gdzie tatuś? - zapytała słodkim głosem dziewczynka. Chciałabym powiedzieć jej, że niedługo będzie, ale tak niestety nie będzie. Przez nas opuścił sporo prób i ma duże zaległości co do występów. Wraz z zakończeniem młodzieńczego etapu kariery zaczęli oni bardziej skupiać się nie na problemie osobowości czy duszy, ale na bardziej przyziemnych problemach. Głód, przemoc, wojny, konflikty to był ich motyw przewodni. BTS nie chciało być jak inni zachodni artyści, którzy skupiają się tylko na szastaniu kasą i tworzeniu piosenek o miłości czy o rozstaniu. Może to i dobrze? 

Ktoś musi uświadomić ludziom, że wszelkie konflikty czy sprzeczności można załatwić rozmową, a nie bronią. 

-Tatuś jest dziś zajęty, ale obiecał, że jak tylko skończy to co ma do zrobienia przyjdzie do nas i spędzi z nami czas tak jak ostatnio - uśmiechnęłam się do córki. 

-Będziemy grać w uno? Kocham tą grę! - krzyknęła zadowolona. 

-Wiesz, że jest wersja z wszystkimi wujkami i tatusiem? 

-Naprawdę? Chcę w nią zagrać! - zaśmiałam się podając Hae talerz z zupą. 

-Co to jest? - zapytała wskazując na białą zupę w porcelanie.

-To krem z kalafiora musisz jeść delikatne rzeczy dlatego pani doktor kazała dawać Ci właśnie takie obiadki - dziewczynka wzdychnęła. - Musisz jeść skarbie, bo naprawdę zostaniesz tutaj na dłużej i nie pójdziesz do przedszkola. 

-Mamusiu, a przedszkole jest fajne? - zapytała patrząc w talerz. Chwyciła łyżkę i zaczęła powoli jeść obiad co chwilę robiąc minę jakby miała zwymiotować. No tak…przecież dzieci nie lubią warzyw. 

-Bardzo fajne Hae. Jest dużo dzieci, zabawek i panie wychowanki są takie miłe - pogłaskałam ją po plecach. - Zobaczysz, że spodoba Ci się tam. 

-Y/N - odezwał się głos za mną.

-Wujek Nam! - wrzasnęła Hae i już chciała wyskoczyć z łóżka, ale Namjoon szybko podbiegł do niej, żeby tego nie zrobiła i przytulił ją do siebie uważając na talerz, który znajdował się na jej kolanach. 

-Część królewno - zaśmiał się dźwięcznie i pogłaskał po głowie wtulającą się w jego tors ucieszoną dziewczynkę. 

-Namjoon - odezwałam się. - Nie macie prób? 

-No właśnie już nie, ale Jimin kazał mi przyjechać po ciebie - oznajmił ciesząc się jak małe dziecko, gdy Hae oderwała się od jego klatki piersiowej i objęła jego szyję swoimi ramionkami. 

-Chciałbym mieć taką córkę jak Hae- pogłaskał ją po włosach i oddał się ciepłu. 

-Po co Jimin chcę, żebyś mnie przywiózł? Robi się ciemno…- zapytałam zmieszana, a Namjoon ucałował czoło dziecka i niechętnie oderwał się od jej uścisku. 

-Nie wiem Y/N…pojedziemy to obydwoje się dowiemy - podał mi dłoń. 

Pożegnałam się z córką uściskiem i buziakiem. 

-Będziesz jutro? Nie lubię być tu sama… - posmutniała, a Nam odpowiedział… 

-Przyjedziemy jutro do ciebie z wujkami, tak? Wujek Tae wspomniał, że ma coś dla ciebie, ale musisz być grzeczna i nie sprawiać problemów. - tą drugą część zdania szepnął jej do ucha, a ja obserwowałam ich z boku. Cieszyłam się, że to właśnie Namjoon został ulubieńcem Hae. Ich relacja jest taka cudowna! 

-Idziemy? - zapytał Nam podając mi rękę, by asekurować mnie podczas chodzenia. 

-Nie jestem niepełnosprawna i potrafię chodzić Nam… - zaśmiałam się 

-Jimin kazał mi cię ochraniać, więc to robię - objął mnie, żebym czasami nie potknęła się i nie wywróciła. - Y/N? 

-Tak? 

-Zawsze byłaś taka niska? - zaśmiał się. 

-Znęcanie się to nie jest ochrona - burknęłam, a chłopak zaśmiał się jeszcze głośniej. 

-Z kim ja żyje? - dotknęłam czoła będąc coraz bardziej zirytowana. 

*30 minut później*

Zatrzymaliśmy się przed naszym wieżowcem. Spojrzałam na Namjoona, który akurat wysiadał z taksówki. Mężczyzna obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Wysiadłam z lekkim trudem, bo przecież mój brzuch nie jest taki mały. 

-Myślałam, że przez ten czas zrobiłeś prawo jazdy - udałam się lekko do przodu, by taksówka nie ochlapała moich ubrań. 

-Nie mogłem się za to zabrać, a poza tym reszta ma, więc to nie jest mi potrzebne - podrapał się w tył głowy niezręcznie po czym podał mi ramię. 

-Namjoon co się dzieje? 

-To powie ci sam Jimin - podałam mu rękę po czym chłopak zaprowadził mnie do środka. Weszliśmy razem do windy i zamiast numeru dwadzieścia pięć wybrał dach. 

Zmieszana potarłam ramiona, gdy poczułam na skórze chłód pochodzący z klimatyzacji. 

-Zimno ci? - usłyszałam głos zatroskanego przyjaciela. - Jimin dał mi swoją bluzę, żebym mógł Ci ją dać w razie czego. 

Po chwili na moich chudych ramionach wylądowała czarna, obszerna bluza chłopaka, która była nieziemsko ciepła i w dodatku pachniała cudnymi perfumami azjaty. 

-Jak zwykle pomyślał o wszystkim - zauroczona wtuliłam się w materiał i rozmarzona nie zauważyłam, kiedy drzwi windy otworzyły się ukazując oświetlony dach budynku. 

-Baw się dobrze - mruknął mi do ucha Namjoon i wyprowadził mnie z windy. 

Po chwili zniknął wskakując z powrotem i znikając za drzwiami. 

Nagle wszystkie światła zgasły. Wystraszona zaczęłam rozglądać się dookoła, ale nagle zauważyłam mały płomyczek. 

Podeszłam bliżej i nagle koło mnie utworzyła się mała ścieżka utworzona z małych lampionów. Na końcu tej dróżki stał Jimin. 

Z bukietem kwiatów i…pierścionkiem w dłoniach. 

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top