°64

Niespodzianka!


🌹Dwa ciała = Jedna dusza🌹

Plan A jednak się nie sprawdził, ale plan B postanowiłem jednak zmienić. Mimo, że cel był ciągle taki sam. Zależało mi najbardziej na świecie na tym, by odzyskać ukochaną. Y/N zostawiła Hae u mnie. Byłem najszczęśliwszy, bo wiedziałem, że jeśli będę spędzać z Hae jak najwięcej czasu, to jej mama z czasem przekona się do mnie i w końcu poukłada sobie bałagan, który ma w głowie.

Obudziłem się dość wcześnie. Chciałem podnieść się, ale na moim torsie leżała właśnie Hae. Istotka, która była moim oczkiem w głowie i w, którą pomogłem tchnąć życie. Krucha czterolatka leżała na mnie, a jej czarne, lekko falowane włosy łaskotały mnie w twarz. Pogłaskałem ją po małej główce, a następnie ucałowałem czoło. Nie chciałem jej budzić tak słodko wyglądała. Jej uroda przyćmiewała wszystko dookoła. Wiadomo po kim odziedziczyła urodę. Wszyscy jej bliscy jednak twierdzą, że Hae jest moją wierną kopią. Ja twierdzę inaczej...gdy patrzę na jej malutką twarz wyobrażam sobie Y/N. Chciałbym, by leżała tuż obok nas. Chciałbym, by była tuż obok mnie. Jeszcze trochę i będziemy razem...czuję to.

Po kilku chwilach wpatrywania się w śpiące dziecko postanowiłem wstać. Powoli uniosłem się i usiadłem z dzieckiem w ramionach na siedząco. Jej oczka zaczęły się otwierać, a chudziutkie ramionka oplotły moją szyję.

-Cześć tatusiu - wymruczała zaspanym głosem i wtuliła się w moją szyję, a ja rozczulony pogłaskałem ją po plecach powstrzymując łzy. Czemu to mnie tak wzrusza? przecież to nie pierwszy raz, gdy Hae nazywa mnie tatusiem.

-Dobrze spałaś Hae? - dziewczynka przytaknęła i mocniej przylgnęła do mojego ciała.

-Yhyy tatuś jest najlepszy... - oderwała się ode mnie i położyła swoją małą dłoń na moim czerwonym od spania policzku.

Wstałem z małą na rękach i ruszyłem do wyjścia z pokoju.

-Zrobimy jakieś śniadanko, a potem pojedziemy po twoją mamusię - oznajmiłem dziecku, a ono przytaknęło. Poprawiłem odstające włosy, które przeszkadzały małej i zeszłem na dół, gdzie reszta szykowała się do posiłku.

-Wujek Nam! - krzyknęła mała zeskakując z moich ramion. Od razu pobiegła do niosącego talerze Namjoona i przytuliła się do jego nóg. On zaskoczony zachwiał się, a ja podbiegłem i przejąłem naczynia z jego niezdarnych rąk.

-Hae ostrożnie wujek mógł sobie zrobić krzywdę - skarciłem delikatnie dziecko, a ono posmutniało. Rozumiem rozpieszczanie dziecka, ale czasami trzeba oznajmić mu delikanie, że źle postąpiło. Dziecka nie wychowuje się rozpieszczając je. Potem staje się bezduszne i myśli tylko o sobie, a nie o innych.

-Przepraszam wujku...- szepnęła bawiąc się skrawkiem sukienki nocnej. Nam wziął ją na ręce i powiedział.

-Nic się nie stało - dziewczynka objęła jego szyję, a po chwili do pomieszczenia weszła Mina z lekko zaokrąglonym brzuchem i uśmiechnęła się do każdego z nas.

Mina to narzeczona Jina, która jest w szóstym miesiącu ciąży. Każdy ją tu uwielbia, ale nie tak jak Jin, który obserwuje każdy jej krok w obawie, że coś może stać się jej i dziecku, które kocha nad życie. Historia ich poznania jest urocza. Na fanmeetingu Mina zamiast dać mu do podpisania album podała mu jego ulubiony przepis na makaron, a on ze śmiechem podał jej też swój numer telefonu. Po występie prawie przejechał ją samochodem, a dzień później spotkał ją w kawiarni, gdzie prawie oblał ją wrzącą kawą. W ramach przeprosin zaprosił ją kilka razy na spotkanie, aż w końcu on się w niej zakochał...na szczęście z wzajemnością.

Jednak kilka miesięcy później los przyniósł niespodziankę w postaci ciąży. Nikt się tego nie spodziewał. Ta mała blondynka z krótkimi włosami i bardzo szczupłą sylwetką oplotła sobie tego barczystego mężczyznę wokół palca. Tak samo jak Y/N omotała mnie.

Chciałbym cofnąć się do chwil, gdzie Y/N jest w ciąży, a oboje cieszymy się z tego, że niedługo nasza kruszynka pojawi się na świecie.

Hae podbiegła do przybranej cioci i przytuliła się do jej brzuszka.

-Ciociu Mino...jak moja kuzynka? - zapytała zaciekawiona Hae próbując odsłonić brzuch starszej.

-Kuzyn Hae...mówiłam ci, że to będzie chłopczyk - zaśmiała się przy okazji przyglądając się reakcji swojego ukochanego, który najwyraźniej o tym nie wiedział. Uśmiechnięty podszedł do niej, wziął Hae na ręce i pochylił się razem z nią do brzucha, w którym znajdował się jego synek.

-Połóżmy dłoń to może poczujemy jak kopie Hae - dziewczynka przytaknęła, a ja naburmuszony usiadłem przy stole na krześle i oparłem się brodą o dłoń, która opierała się o stół.

Zazdrościłem mu i to bardzo. Te wszystkie magiczne chwile są dopiero przed nim. Poczułem się taki samotny. Nam widząc moją minę usiadł obok mnie i zawołał Hae. Dziecko od razu przyszło i usiadło mi na kolanach.

-Twój tatuś jest smutny Hae...chyba chce, byś go przytuliła - zasugerował czterolatce, a ona w tej samej chwili rzuciła mi się na szyję.

-Tatusiu chce jeść...bo chcę szybko do mamusi - rzekła, a Yoongi podał mi kleik z jakimiś dodatkami bym mógł nakarmić Hae.

-Ja też chce do twojej mamy, więc zjedzmy szybko - zasugerowałem, a czterolatka ochoczo przystała na propozycję. Zjedliśmy dość szybko i już mieliśmy szykować się do wyjścia, gdy drogę zasłonił nam nie kto inny jak Jeongguk.

-Idziesz spotkać się z Y/N? - zapytał wpatrując się we mnie i Hae, którą trzymałem na rękach. Na dworze było dość ciepło, więc ubrałem ją tylko w jej beżowy płaszczyk i mały berecik z gucci, który podarował jej Tae.

-Tak, a co? -zapytałem zdezorientowany ciekawością młodszego.

Chłopak podszedł i ucałował policzek dziewczynki.

-Mam nadzieję, że w końcu będziecie szczęśliwi. Y/N przeżywa to wszystko i Jimin...pamiętaj to o czym ci mówiłem ostatnio. Nie przeginaj. Jak taka sytuacja zdarzy się jeszcze raz to nie będę się powstrzymywać. Nie będzie mnie nawet obchodzić fakt, że jesteśmy w tym samym zespole - postawiłem dziecko na podłodze, a sam wyciągnąłem dłoń do przyjaciela.

-Taka sytuacja nie zdarzy się, ponieważ to Y/N jest osobą z, którą chcę spędzić resztę życia...- ubrałem buty i kucnąłem przed Hae. Od razu przytuliła mnie, a ja podniosłem ją.

-Trzymam cię za słowo...- ominął nas, a ja śledziłem go wzrokiem, dopóki nie zniknął za drzwiami kuchni.

Wyszedłem na zewnątrz wcześniej zakładając Hae i sobie maseczki. Mimo, że jestem znany i dziewczynka też to nikt nie wiedział jak teraz wyglądała. Lepiej, żeby tak pozostało. Chciałbym, by mała miała swoją prywatność i nie była znana tylko z tego, że jest moją córką.

Szybko udałem się do samochodu i posadziłem do niego dziecko. Sam usiadłem z przodu i zapiąłem pas. Spojrzałem jeszcze do tyłu sprawdzając czy Hae jest bezpieczna i ruszyłem.

-Tatusiu? - odezwała się słodkim głosem dziewczynka.

-Tak skarbie? - zapytałem redukując bieg z biegu trzeciego na drugi.

-Mamusia ostatnio powiedziała do mnie, że cię kocha - wyznała, a ja zaśmiałem się zawstydzony. Przed sobą ujrzałem dom rodziców kooka. Wjechałem na podjazd.

-Mamusia też mi to ostatnio powiedziała.

-To czemu nie mieszkamy razem?

-Bo mamusia musi być przekonana czy chce tatusia z powrotem - odpowiedziałem, a zaraz potem wyszedłem z samochodu i wziąłem Haeun ze sobą. W progu czekała Y/N z uśmiechem. Podszedłem do niej i szybko cmoknąłem ją w usta. Zaskoczona odskoczyła do tyłu i położyła dłoń w miejscu gdzie wylądowały moje wargi. Postawiłem Hae na podłodze, a ona pobiegła do psa, gdy tylko ujrzała go w kojcu.

-Co to miało być? - szepnęła zaskoczona. Ja nie powstrzymując moich pragnień, by być blisko dziewczyny złapałem ją w talii i przyciągnąłem ją do mojego ciała tak, że między nami była minimalna luka. Czułem, że tym gestem odebrałem jej oddech, ponieważ przez chwilę nie czułem jak oddycha. Spojrzałem na nią czule, a ona odsunęła dłoń od swoich ust. To był dla mnie sygnał...przybliżyłem się jeszcze bliżej i złączyłem nasze usta. Czułem się jak w niebie. Po moim jak i po ciele Y/N przebiegł dreszcz. Chciałem więcej, ale niedaleko nas Hae bawiła się z psem. To byłoby nierozważne. Chciałbym wziąć ją do łóżka i tam wypieścić za te wszystkie krzywdy.

Po chwili poczułem jak Y/N przytula się do mnie. Pogłębiłem pocałunek do tego stopnia, że nie kryłem się z chęcią pójścia do sypialni. Pchnąłem ją delikatnie na drzwi. Poczułem między wargami jak Y/N wzdycha. Ostatecznie cofnąłem się i spojrzałem w jej nieobecne oczy. Ucałowałem na koniec jej policzek.

-Y/N...Hae chciała jeszcze u mnie zostać, ale wiem, że mogę ją mieć u siebie tylko w weekendy - wydyszałem próbując wyrównać oddech jak i tętno po tym pocałunku. Nie spodziewałem się, że tak szybko mi się odda. Gdyby nie obecność Hae to z całą pewnością skończyłoby się pójściem do łóżka. Tak szczerze chciałbym tego. Jednak nie chciałem robić czegoś czego Y/N, by nie chciała.

-Hae? - z kuchni wyjrzała starsza kobieta, która najwyraźniej była mamą Jungkooka. -Witaj Jimin.

-Dzień dobry pani Jeon - odsunąłem się od dziewczyny, a starsza kobieta spojrzała na nas i wzięła dziecko na ręce.

-Y/N wezmę ją na spacer - podeszła do niej i coś szepnęła jej na ucho. Dziewczyna zaśmiała się, a jej wzrok zjechał na moje krocze. Spojrzałem tam i od razu zakryłem odstające miejsce swoim szalikiem. Zaczerwieniony spojrzałem w bok.

-Chodź - złapała mnie za dłoń i pociągnęła do swojego pokoju. -mi w sumie też tego brakowało.

-Chcesz tego? - zapytałem chcąc być stuprocentowo pewnym, że dziewczyna na pewno tego chce. -nie chcę zmuszać cię do czegoś czego nie chcesz...

-Gdybym tego nie chciała to nie zaciągałabym cię do mojego pokoju - zaśmiała się, a ja przyciągnąłem ją do kolejnego pocałunku.

-Czekaj! - oderwała się ode mnie i podbiegła do okna. Zaciągnęła roletę w dół i z powrotem podeszła do mnie. Złączyłem nasze usta i popchnąłem na jej pościelone łóżko. Wtedy nie hamowałem się z niczym, a nasze ubrania po kolei lądowały na podłodze. Czułem narastającą ekscytację, bo w końcu mogłem zrobić to co chciałem zrobić od dawna...czyli wycałować jej całe ciało od góry do dołu.

Nikt jednak nie spodziewał się i nie wziął pod uwagę tego, że Y/N miała dni płodne i prawdopodobieństwo zajścia w ciążę było dziś stuprocentowe.

🌹🌹🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top