°47
Udało wam się! Jestem z was dumna 💕
Nie podwyższam progu liczby komentarzy, ale mogę napisać, że w następnym rozdziale będzie się działo! 💕 Więc piszcie komentarze, bo następny rozdział może pojawić się o 20, albo gdy uda wam się z moim wyzwaniem to będzie wcześniej!
10 gwiazdek i 10 komentarzy = następny rozdział!
PS. Przepraszam, że nie wstawiłam tego rozdziału wcześniej (bo 10 komentarzy było już 30 minut temu) ale nie miałam internetu 😢
🌹Pobudka!🌹
Wiedziałam, że tak będzie. Wiedziałam, że trochę czasu minie zanim mała prześpi całą noc. Wczoraj Haeun skończyła miesiąc. Calutkie miesiąc, trzydzieści jeden dni minęły jak z bicza strzelił. Mimo, że wpadłam w taką typową rutynę nie narzekałam na nic. Na spokojnie wstawałam rano, nastawiałam pralkę, sprawdzałam czy mała śpi (Haeun jest istnym aniołkiem. Śpi prawie cały czas i praktycznie nie płacze, tylko przygląda mi się i mam wrażenie, że nasze role zostały zamienione. Wyjątkami, gdy płacze jest to, gdy jest głodna, albo to czas by zmienić pampersa). Sprzątam i robię dla nas posiłek (który starcza nam na dwa dni).
Z elektronicznej niani wydobył się dźwięk płaczu. Czyli była to kolejna normalna noc, dla mamusi. Jimin to miał szczęście...jego nic nie obudzi. Grająca muzyka? nie...krzyk mew za oknem? też nie...a może mój krzyk przy jego uchu? także nie. Podniosłam się delikatnie z łóżka, starając się by nie odkryć nagiego chłopaka i zarzuciłam na siebie satynowy szlafrok (który swoją drogą był prezentem na moje urodziny). Założyłam jeszcze na nogi ciepłe klapki i ruszyłam do pokoju małej księżniczki. Po drodze starałam się, by nie potknąć się o nasze porozrzucane wokół ubrania (tak to była noc pełna wrażeń). Jednak zanim doszłam do drzwi usłyszałam stłumiony głos chłopaka.
-Skarbie? dokąd idziesz? - mruknął zaspanym, chrapliwym głosem, który tak uwielbiam.
-Nie słyszysz? twoja córka zanosi się płaczem...- otworzyłam drzwi, ale po sekundzie chłopak zjawił się za mną. Objął mnie wokół talii i delikatnie pocałował moją szyję.
-To łaskocze... - zaśmiałam się cicho, na co chłopak odpowiedział.
-Może pójdziemy do niej razem? hmm?- zaproponował na co chętnie się zgodziłam.
Pokój królewny był tuż obok, więc szybko znaleźliśmy się na miejscu. Jimin od razu ruszył w kierunku łóżeczka. Ja zapaliłam nocną lapkę i oparłam się o framugę drzwi.
-A kto tu się obudził? - powiedział czułym i przesłodzonym głosem do Haeun i wziął ją na ręce przy okazji uważając na jej kruche ciało. Dziewczynka czule wtuliła się w ciało ojca co bardzo mnie rozczuliło.
-Pewnie jest głodna. Pójdę zrobić mleko - szepnęłam do chłopaka, na co on zareagował szczerym, lecz delikatnym uśmiechem i przytaknął.
-My sobie posiedzimy na sofie. Ewentualnie przebiorę ją, tak królewno? - pogłaskał dziewczynkę po plecach i usiadł na wcześniej wspomnianym meblu. Wziął do rąk ulubiony kocyk małej, opatulił ją i położył przodem do siebie na klatce piersiowej. Haeun oparła się policzkiem o jego tors co wyglądało niezwykle rozkosznie.
-Aż mam ochotę zrobić wam zdjęcie - rzuciłam i wyszłam z pokoju po telefon. Gdy wróciłam chłopak głaskał ją po jej czarnych włoskach, które wyjątkowo szybko rosły jak na takie niemowlę. Wyciągnęłam telefon z kieszonki szlafroka i zrobiłam tej dwójce przeurocze zdjęcie.
-Ona nie jest głodna - stwierdził Jimin przytulając do siebie małą Haeun.
-Dlaczego tak sądzisz? - usiadłam obok niego i spojrzałam na dziecko. - Zasypia...najwidoczniej musiała poczuć się samotna.
Pochyliłam się i pocałowałam lekko czoło dziecka. Spojrzałam na chłopaka, który zrobił dziubek.
-Ja też chcę trochę czułości - wymruczał przez ledwo otwarte usta, a ja zbliżyłam swoją twarz do jego.
-Czasami zachowujesz się jak dziecko...- przewróciłam oczami i złączyłam nasze usta w subtelnym pocałunku.
-Ale i tak mnie kochasz...- powiedział pewny siebie i ucałował już prawie śpiące dziecko w czoło.
-Tak to prawda...- usiadłam obok niego i oparłam się głową o jego ramię. -Kocham was...
Przymknęłam oczy, gdy Jimin pocałował moje czoło...
-Może wrócimy do łóżka? porozmawiamy, bo Haeun już śpi - zasugerował chłopak wskazując na śpiącą dziewczynkę, które wręcz gubiła się przez rozmiar w ramionach swojego ojca. Przytaknęłam cicho wstając. Przejęłam dziecko delikatnie z jego rąk, ucałowałam jej czoło i delikatnie położyłam w łóżeczku.
-Przebrałeś jej pieluchę? - zapytałam, a chłopak przytaknął i wstał z wygodnej sofy. Podszedł do drzwi, jednak zatrzymał się w połowie. Wskazał ręką bym wyszła pierwsza.
-Auć! - podskoczyłam delikatnie do góry, gdy poczułam klepnięcie na swoim pośladku. Odwróciłam się nagle do chłopaka z grymasem na twarzy. - Jimin!
-No co? to przez ten szlafrok - zaśmiał się, gdy lekko obrażona poszłam z powrotem do naszego pokoju.
-No przepraszam kochanie...- objął mnie od tyłu, bo dobrze wiedział, że działa to na mnie jak płachta na byka. Dodatkowo oparł się czołem o moje ramię i dmuchnął mi w szyję ciepłym powietrzem co sprawiło, że ciarki przeszły mi po całym ciele. -Wybacz skarbie. - wymruczał mi prosto do ucha. Zamknęłam mocno oczy i policzyłam do dziesięciu, by opanować chęć przytulenia się do jego szerokich ramion. Dlaczego jego obecność oraz dotyk tak na mnie działa?
-A chrzanić to! - krzyknęłam na siebie w myślach i odwróciłam się nagle. Rzuciłam się mu w ramionach, a w głowie wyzywałam siebie od słabeuszy.
-Kiedyś ci oddam - szepnęłam przylegając do jego klatki piersiowej coraz mocniej i mocniej.
-Tylko na to czekam...- podniósł mnie delikatnie i położył na łóżku. Sam położył się obok mnie i zgarnął w swoje ramiona. Niby taki prosty gest, a sprawia tyle radości. Jego zapach, dotyk, obecność sprawia, że czuję się najszczęśliwsza, bo wiem, że ktoś jest przy mnie i nigdy nie będę samotna. Tak jak przed jego spotkaniem.
-Miałem zapytać o twoje nieskończone studia...- rzekł zaciekawiony. -Co z nimi? Przecież chciałaś założyć klinikę, a teraz nie masz na to czasu...
-Nie pomyślałam o tym. Tak właściwie wszystkie oceny mam i semestr zakończyłam, ale nie podeszłam do egzaminów.
-Czy zamierzasz skończyć te studia? - pogłaskał mnie dłonią po ramieniu i złożył tak pocałunek.
-Jeszcze nie wiem...w styczniu jest drugi termin, ale w lutym idziesz do wojska, więc muszę się zastanowić nad tym...mamy jeszcze dla siebie ponad trzy miesiące, a tak boje się tego dnia - spojrzałam chłopakowi w oczy, które z każdą sekundą stają się coraz bardziej smutne.
-Nie myślmy o tym Y/N mamy dla siebie jeszcze dużo czasu - uśmiechnął się i położył dłoń na moim policzku po to by złączyć nasze usta.
-Mam takie pytanie...chciałabyś założyć klinikę dla zwierząt, nie? - zapytał zaciekawiony przykrywając nas kołdrą.
-Marzę o tym, ale na razie muszę poczekać z tym...dlaczego zadajesz mi tyle pytań?
-Po prostu jestem ciekawy...w końcu ja spełniłem swoje marzenia, a ciebie uwiązałem w domu...- spojrzał zasmucony w moje oczy.
-Przecież wcale nie narzekam - pocałowałam jego nosek. -Jestem szczęśliwa, że mogę zajmować się i być cały czas przy Haeun. Ona i ty to moje największe szczęście - położyłam dłonie na jego policzkach. -A moje marzenia mogą poczekać dopóki Haeun nie pójdzie do przedszkola.
-Naprawdę poczekasz jeszcze sześć lat? jesteś najcudowniejszą kobietą pod słońcem - przybliżył mnie do siebie i miał już mnie pocałować, ale pod drzwiami zaczęła piszczeć Seuta.
-Ehh...- usłyszałam nad sobą wzdychnięcie chłopaka. -Wyjdę z nią...ale nie myśl, że skończyliśmy...- pogroził mi palcem z uśmiechem na ustach i wstał powoli z łóżka. Nałożył na siebie jakieś przypadkowe ubrania, które wyciągnął z szafy i chwycił za smycz, która leżała na oparciu fotela.
-Zaraz wrócę...- mruknął szybko otwierając drzwi. Pies szybko wskoczył do pomieszczenia i już miał biec w moim kierunku, ale Jimin szybko ją złapał i zapiął w wcześniej wspomnianą smycz.
Zaśmiałam się, gdy chłopak pomachał mi na pożegnanie, a sama wtuliłam się w poduszkę. Wtedy pomyślałam, że nic mi do szczęścia nie jest potrzebne skoro mam zwariowaną rodzinkę, przyjaciół i cudowne życie przy wspaniałym chłopaku.
🌹🌹🌹
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top